Historia pewnej ustawy, czyli deliryczny sen Mira...

avatar użytkownika hrponimirski

o wygranych niskich i takich sobie... I tym razem należałoby zrobic dygresję, co do wiedzy jaką kieruje się Tutti. Nic jednak nasza redakcja poza tym, że jest on fanem "Wojny Peloponeskiej" autorstwa Tukidydesa, nie ustaliła. Przebieg całej afery wyłuszczył w miarę rzetelnie Mario z NBA. Jako fan koszykówki rozpracowywał środowisko piłkarzy. Nam pozostały jedynie komentarze. To czego Mario nie wiedział, to istnienie tajnego scenogramu z tajnej rozmowy w gabinecie Tuttiego.  Scenogram jest kluczowy dla sprawy, bo wyjaśnia okoliczności pomysłu zarabiania na automatach o wygranych niskich i takich sobie. Jest też kamieniem węgielnym - czy nawet milowym - w myśli politycznej. Objawia rzeczy pospolite, które nie śniły się naszym liberałom:

- Powiedzcie mi chłopaki, o co chodzi w tym liberalizmie? - zapytał zebranych Tutti.
- O kombinowanie? - zapytał nieśmiało Zbynio.
- Tak, tak... ale do tego jeszcze dojdziemy. Ale tak od siebie, od serca...
- O kombinowanie? - powtórzył jeszcze bardziej niemrawo Zbynio.
- Nie, no w porządku - osobiście jak najbardziej... Ale tak dla wyborców... Jakbyście im chcieli wytłumaczyc...
W tym momencie twarz Mira zrobiła się jeszcze bardziej czerwona niż zwykle. Tuttiego to przeraziło, bo nie wiedział, że może byc jeszcze głębszy odcień purpury. Co prawda miał jakąś reminiscencję, bo za młodu palił marihuanę i słuchał zespołu Deep Purple, ale myślał, że to tylko zwidy... "Nie - zwidy, a w zasadzie synestezja była po SLD." Zagłebiłby się dalej w te rozmyślania, ale na czole Mira pojawiła się - a w zasadzie wyskoczyła - kolejna żyłka, która zmieniła trajektorię kropel roszących właśnie to czoło. "Wyskoczyła jak Filip po konopii", pomyślał Tutti.
- Biała myszka - powiedział Miro.
- Zapachniały zefiry, przękły potrójne liry... - zanucił Szetti.
- Bez głupich aluzji - uciął Tutti, - mamy tu poważną sprawę do obgadania. No więc co z tym liberalizmem?
- No chodzi o wolnośc - wymamrotał Zbynio.
- Bardzo dobrze! A w czym się ta wolnośc wyraża?
- No w chodzeniu na różne marsze takie i pochody... i palenie różnych takich... - ośmielił się Zbynio.
- No!... No!... Ale to nie musi wszystkich interesowac.
- To już nie wiem.
- Pomyśl... Jesteś w końcu ekonomistą. A przynajmniej wmawiamy ludziom, że się na tym znasz.
- Żeby mieli jedno okienko?
- To też... Powiedz mu Szetti, bo ja nie wytrzymam.
- A więc, istotą liberalizmu jest korzystanie z pieniędzy na własną rękę a nie oddawanie ich do budżetu.
- No widzicie, nawet ten głąb to wie... Dlatego uczuniłem go swoją prawą ręką. Co prawda, wie bo mu o tym powiedziałem. Ale mniejsza o to. Istotne jest to, że dla przeciętnego obywatela ważne jest, by płacic jak najmniej podatków, by móc je potem sobie wydac, jak zechce, a nie jak to wymyśli państwo, czyli my. A co my mamy robic - biedne misie - jak nasze pensje pochodzą właśnie z tych podatków? No jak mamy sobie podnosic pensyjki, jak powiedzieliśmy ludziom, że władzę trzeba olewac? Co prawda rządziły wtedy pisiory i takie obywatelskie nieposłuszeństwo było wskazane. Muszę jednak powiedziec, że była to poniekąd krótkowzrocznośc. Poniekąd, bo wydaje mi się, że można wyjśc z paradoksu, jakim jest rządzenie społeczeństwem liberalnym. Zbyniu powiedz mi - bo widzę, że z was dwóch to ty jesteś w lepszej formie i udajesz, że znasz się na ekonomii - czy jak my płacimy niższe podatki to nam się opłaci?
- Ja piję służbowo! - wtrącił Miro.
- No nie opłaca. My i tak sami ustalamy sobie pensje, więc możemy je zawyżyc o wysokośc podatków. To że my płacimy podatki - czy też tzw. budżetówka - to ściema.
- Bardzo dobrze Zbyniu, jak tak dalej pójdzie to wskoczysz za Szettiego. A dużo możemy te pensje zawyżyc?
- No nie.
- A dlaczego?
- Bo jest liberalizm?
- Właśnie! I co z tego mamy?
- Błędne koło?
- O...o...o...!
- Tak! Błędne koło. Obywatele zyskują, bo nam nie dają. A my teoretycznie możemy sobie wziąśc, bo też nie chcemy dawac, ale i tak dajemy sobie, więc nam się nie opłaca.
- Brawo! Co o tym sądzisz Miro?
- Biała myszka.
- A dlaczego nie czarna? - zdziwił się Tutti, po czym pomyślał "to z tą czerwienią wpadającą w purpurę to nie moja reminiscencja a flashback".
- Bo biel i czerwień... - wtrącił Szetti.
- Mówiłem ci, bez głupich aluzji, bo się Miro obrazi... Ja wiem do czego pijesz... - zasłonił sobie Tutti usta ręką, jakby sam zrobił gafę.
- ...to jakoś patriotycznie. A czerwone i czarne? To niby co?
- No właśnie! Niby co? - powtórzył Zbynio.
- Ja się wcale nie obrażam, ale moglibyście mi trochę współczuc. W końcu piję służbowo. Jak tylko nie lubię z ruskimi pic, bo oni się gorzej ze mnie nabijają. Zawsze wznoszą toast - "Miru - mir".
- To co niby miała znaczyc ta biała myszka?
- Jaka znowu myszka? - zdziwił się Miro, który chwilowo wrócił na jawę.
- Biały rusek! Dobra, nie ważne. Mamy sprawę do załatwienia. Musimy jakoś zorganizowac fundusze. I najgorsze jest to, że to musi byc liberalnie. Żadnego sprzedawania ustaw. Jakby to wyglądało, że wymyślamy jakąś kolejną koncesję, czy licencję, którą odsprzedamy oligarchom - jak tam Januszek ze sztucznym penisem skacze po dokumentach i mówi o upraszczaniu przepisów? To co my w takiej sytuacji - jako liberałowie - robimy?
- Prywatyzujemy... Ale nie możemy tego zrobic, bo społeczeństwu pisiory wmówiły, że kradniemy. A po tej grypie czy innym katarze to już zupełnie sytuacja się wydała... No że też ten wojak szwejk nas tak wystawił. Więc nie możemy prywatyzowac.
- Brawo Zbynio! No więc, co robimy?
- Szef ma plan! - ucieszył się Zbynio.
- Nie mam żadnego planu. Specjalnie was tu wezwałem, żeby zrobic burzę mózgów. Mirowi to od tego główkowania mało co żyłka nie pękła! Hehe... Więc jakieś pomysły?
- Cieszy nas to, że nas tak szef ceni - ucieszył się znowu Zbynio.
- Wcalę was głąby nie cenię. Tylko myślałem, że ty jako pseudoekonomista znasz jakieś liberalne sztuczki. A Miro to jedyny minio, który nie jest jakoś umoczony.
- Biała myszka - odezwał się znowu Miro. (Wątek filozoficzno-duchowy ekskapiacji Mira jest dosyc interesujący. Ciekawa jest też zadrośc Januszka, który mimo że studiował hermeneutykę i inszą wiedzę tajemną, a także sam pędził, o to że on sam nie osiągnął nigdy aż tak wysokiego poziomu świadomości. Te rewelacje są nawet szalenie interesujące, jednak obawiam się, że odciągnęłyby Państwa od wątku głównego. Ucierpiała, by na tym demokracja, gdyż nie poznalibyście Państwo jej najtajniejszych i najbardziej skrywanych mechanizmów. A co za tym idzie racja stanu. Tuszę - a może nawet tusię - nadzieję, że Państwo będą w tej materii wyrozumiali. W końcu wszyscy jesteśmy patriotami. Jednocześnie chcę państwa uspokoic, że pod koniec będzie trochę o filozofii, ale w innym kontekście. Dla tych, którzy skolei jej nie lubią, nadmienię, że ta znikoma dawka jest konieczna dla zrozumienia mechanizów... no wiecie Państwo czego...)
- O! a ten znowu swoje.
- Szef poczeka, byłem na kursie dla hipnotyzerów - próbował uspokoic Szetti.
- Ale to nie hipnoza!
- Ale tak wygląda... - odparł Szetti i zwrócił się do Mira. - Ein, widzisz czerwono-czarne myszki... Zwei, te myszki... mmm... co by tu?... biegają w kołowtotkach... Drei...
- Martini dry! Czerwone i czarne! Ruletka! Kasyno! - orzeźwił się Miro. - Wiecie z kim ja ostatnio piłem?
- A ten znowu swoje - rzucił Szetti.
- Czy ty nie za dużo ostatnio pijesz? - zacytował Tutti min. Jaszuńskiego z okresu I RP, który mniej więcej tak samo odpowiedział na podobne pytanie swojego wiceministra Jasia Ulanickiego. To oznaczało pewną ciągłośc polskiej myśli politycznej. (Nie chce znów Państwa za bardzo rozpraszac, ale już skoro się wydało, że poznajemy mechanizmy demokracji, to nadmienię tylko, że raport pt. "Historia pewnych dopłat do rolnictwa" miał swój oficjalny tytuł "Kariera Nikodema Dyzmy".)
- No właśnie nie. Poznałem byczego faceta. Nazywa się Ryszard Samolubny. Taki kolo! W każdym razie chce, żebyśmu gdzieś córkę wkręcili...
- Eee... i ile nam z tego odpali? Parę tysi? Ale zawsze coś. Gdzie chce tą córkę.
- No właśnie do kasyna. Czy coś w tym guście. Ja nie pamiętam. Wiecie jak to jest... Facet generalnie robi w jednorękich, ale chce się rozwijac. To jest w sumie niezły biznes, bo facet jest hurtownikiem. Podlega mu większośc automatów w kraju. Wchodzą jego ludzie do baru i pada pytanie: "gdzie jest miejsce na automat?" Lepsze niż haracze, bo niby zarabiają na siebie. W pewnym sensie nawet liberalne.
- I my ich opodatkujemy - spuentował Zbynio. - Będzie liberalnie, bo niby nie społeczeństwo, a jakiś margines.
- Czy ja wam opowiadałem już o swoim dziadku jak dostał się do amerykańskiej niewoli?
- Ja słyszałem, że dziadek zdezerterował - powiedział Zbynio.
- Ja słyszałem, że dostał się do sowieckiej niewoli i kazali mu grac w rosyjską - nomen omen - ruletkę - zdziwił się skolei Miro.
- Mniejsza z tym. W każdym razie grał z tymi Amerykami w pokera. A wiecie - gra w pokera polega na blefowaniu.
- I co?... coś wygrał? - zaciekawił się Miro, który w międzyczasie zaczął rozważac zmianę nałogu.
- Nie, przegrał. Jakiś redneck z Texasu miał farta, a ani razu nie blefował. Dziadzio myślał: "Jak to można miec ciągle farta i byc takim burakiem - w sensie prostolinijnym -, by nie blefowac?" No i przy każdym nowym rozdaniu myślał, że tym razem musi blefowac.
- Faktycznie na układy nie ma rady, jak to mówią brydżyści - westchnął Zbynio.
- Ale my mamy tu swój własny układ  i zrobimy tak: Nastaraszymy tego Samolubnego, że mu i jemu podobnym zwiększymy podatki. Zorganizuje się projekt jakieś ustawy - czysty blef. A w międzyczasie Miro - skoro się z nim zakumplowałeś - dasz mu do zrozumienia, że za drobną opłatą to odkręcisz. W pakiecie do ustawy, która się śniła Mirowi, dorzucimy posadę dla córci. A... Dla podtrzymania razgawora możesz wybadac o jakie stanowisko chodzi. Będzie super liberalnie. Obniżymy podatki, których nie było i dostaniemy kasę do kieszeni a nie do budżetu. Dzięki chłopaki za dyskusję - powiedział Tutti bardzo zadowolony, że w końcu znalazł sposób na zarobienie pieniędzy.


Tutti nie tylko interesował się historią wojen starożytnej Grecji. Trochę też filozofią, od kiedy Januszek powiedział mu na czym polegają paradoksy Zenona. Np. że strzała nie doleci do celu, bo najpierw pokona połowę drogi, a potem połowę połowy, co zostało, a potem połowę połowy połowy etc... i zawsze jej coś zostanie. Czy że Achilles nie dogoni żółwia.  Tutti był nie tylko zadowolony z krojącego się dealu. Liberalnego New Dealu. Nowego Rozdania kart... Tutti był również dumny z tego, że poradził sobie z największym paradoksem Zachodniej Cywilizacji, który męczył takich myślicieli jak John Locke, David Hume, czy nawet - w bardziej wyuzdanej wersji - Hobbes. Myślicieli, którzy bądź co bądź, są zachodnimi opowiednikami starożytnego Zenona z Elei. Paradoksem - jak liberalny rząd ma zarabiac na siebie. Do tej pory paradoks rozwiązywany był przeniesieniem semantycznym, że liberalizm to "wolnośc do" np. cudzych pieniędzy, a nie "wolnośc od" np. poborców podatkowych. Tutti nareszcie rozwiązał paradoks, bez żadnych wybiegów. Po prostu trzeba brac od lobbystów kasę za ustawy, których się nie wprowadzi. By gabinecik był syty i portfel obywatela cały. Jeden z posłów potem powie, że Tutti jest dotknięty geniuszem samego Boga. To nie będą słowa na wiatr.

 

- Zaraz mu żyłkę przetnie panna Atropos... - zanucił Szetti, gdy Zbynio i Miro opuścili gabinecik Tuttiego.

 

Szetti nie zdawał sobie zupełnie sprawy z powagi sytuacji, on chciał żartowac, grac piłkę. A tymczasem jego szef uratował świat przed logiczną katastrofą.

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika Maryla

1. brac od lobbystów kasę za ustawy, których się nie wprowadzi

Witam, ;) i na tym polegną. Wzięli od zbyt wielu lobbystów, a jednemu, potężnemu, obiecali i to płakali pod ścianą, ze sprawa będzie na 110% załatwiona. Pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl