"Wolna Matka" zapomniała o swym synu"!!!

avatar użytkownika Errata

 

POLSKO to dla Twojej chwały żołnierz  walczył, a Ty o NIM  zapomniałaś?

"Przechodniu powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni w jej służbie"

 

Czerwone maki na Monte Cassino.

„(…)

Czy widzisz ten rząd białych krzyży?
Tam Polak z honorem brał ślub.
Idź naprzód, im dalej ,im wyżej,
Tym więcej ich znajdziesz u stóp.
Ta ziemia do Polski należy,
Choć Polska daleko jest stąd,
Bo wolność krzyżami się mierzy,
Historia ten jeden ma błąd.”

 

Historia ten jeden ma błąd…czy rzeczywiście jeden?

 

 http://www.kki.pl/pioinf/przemysl/dzieje/II_ws/cassino3.html

" Por.Kazimierz Gurbiel zmarł 27 stycznia 1992 r.

 Kiedy w roku 1981 zapytałem go, dlaczego wrócił do Polski

mając w Ameryce dobrą emeryturę i perspektywy dostatniego życia, odpowiedział:

 

 - Wróciłem, by złożyć tu swoje kości.

 

 Jego wola wypełniła się 30 stycznia 1992 r.

 Spoczął na Cmentarzu Głównym w Przemyślu.

 Chował go salezjanin, ks. płk Jan Merta, kapelan 2 Korpusu.

 Ten sam, który w czterdziestym szóstym, w Neapolu, spowiadał i namaszczał majora Sucharskiego.

 

 Pogrzeb por. Gurbiela był niezwykle skromny.

 

 Pocztów sztandarowych, orkiestry

 ani salwy honorowej nie było.

 Tak odszedł dowódca, którego ułani pięćdziesiąt lat temu, pierwsi wkroczyli na Monte Cassino.”

 

 

 „Wolna Polska” w roku 1992 roku    nie uczestniczyła  w ostatniej posłudze  aby oddać  honory swojemu dzielnemu synowi!

”Wolna Polska” zapomniała o swym dzielnym żołnierzu!

Kogo winic, komu postawić zarzuty?

Człowiek ten nigdy niczego nie oczekiwał od komunistów!

Jak sam powiadał miał wszystko czego do życia  potrzebował.

Nie miał tylko, jak i miliony innych Polaków, WOLNEGO KRAJU

i cierpiał, jak cierpiało jego poturbowane ciało. Stracil noge w walkach z Niemcami!

Ale podobno mamy już wolny kraj, wolny od uprzedzeń i zakłamań od roku 1989???

Pstryk i cala walka komunistów z własnym znienawidzonym narodem znikła jak w bajce w roku 1989??

Jeśli tak, to dlaczego por.Kazimierz Gurbiel

nie został pochowany na wojskowym cmentarzu

z pełnymi honorami w dniu 30.01 1992 roku?

 Żołnierze pewnie zrobili bląd, ze walcząc o wolność swojego kraju na wszystkich frontach świata z Niemcem, nie dali się zabić, powrócili do zniewolonego kraju i tu chcieli spocząć w ziemi, o którą walczyli!! Większość żołnierzy, którzy wrócili z frontow zachodnich zakatowali komuniści tacy jak S.Michnik, który  osobiście uczestniczył  przy egzekucjach śmierci na niewinnych POLSKICH ZOLNIERZACH!

Tej „ostatniej posługi” komuniści im nie odmawiali, a powiedziałbym ,ze chętnie i bardzo szybko wykonywali wyroki smierci.

Jeden z wielu oprawców ukraiński żyd ,który do dnia dzisiejszego ukrywa się w Szwecji -S Michnik oprawca jednych z wielu patriotów, oficerów POLSKICH!

 

Historia ten jeden ma błąd…smutno się robi na duszy, kiedy się czyta ,ze oto dnia 30.01.1989 roku w zaciszu na cmentarzu  w Przemyślu pochowano  bohatera por.Kazimierza Gurbiela bez honorów, bez pamięci o Jego bohaterstwie!

Nie było przy Jego trumnie młodych harcerzy,  uczniów ze szkól! Nie było również nikogo z ważnych osobistości życia politycznego jak i wojskowego.

   Dlaczego??!

Tego dnia Polska zapomniała o swym synu por.Kazimierzu Gurbielu!!!

Zniewolona Polska ostatnią posługę z wszelkimi honorami oddaje swoim wrogom,

a nawet umieszcza takich wrogów POLSKI w szczególnych miejsca przeznaczonych dla wybitnych patriotów!Tylko nie takim autentycznym   skromnym bohaterom jak por.K.Gurbiel!

Dlaczego!??

 

 

 

 Przyjazn dwóch żołnierzy –Polaka i Niemca.

http://www.war-experience.org/collections/land/axis/frettlohr/article.pdf

 

 

Posłuchajcie:

 

 http://www.kki.pl/pioinf/przemysl/dzieje/II_ws/cassino3.html

18 marca 1983 roku, III program telewizji zachodnioniemieckiej, Westdeutscher Rundfunk, w Kolonii wyemitował audycję zatytułowaną: "Zbrodnie wojenne na podstawie akt Komisji Wehrmachtu do badań zbrodni wojennych - front zachodni 1939-1945 . Autorzy programu informowali w komentarzu, że w czasie II wojny światowej nie tylko Niemcy popełniali zbrodnie wojenne, ale także po stronie aliantów doszło do poważnego naruszenia międzynarodowego prawa wojennego. Na ekranach telewizyjnych pojawił się potem niejaki Manfred Franz Hoflehner, były feldfebel, rzekomy uczestnik bitwy o Monte Cassino, który milionom telewidzów oświadczył, że polski patrol, który wdarł się do klasztoru 18 maja 1944, w bestialski sposób wybił rannych niemieckich spadochroniarzy, a potem poderżnął im gardła. Odium rzekomego wydania tego barbarzyńskiego rozkazu spadło na dowódcę patrolu, ppor. Kazimierza Gurbiela.

(…)Były jeniec wyraził życzenie osobistego spotkania ppor. Gurbiela, oburzony zaś kalumniami rzucanymi na polskich żołnierzy złożył 13 lipca 1985 r., pod przysięgą, oświadczenie następującej treści: "Ja, niżej podpisany, Robert Frettlohr, urodzony 28 marca 1924 roku w Duisburgu-Meiderich, obywatel brytyjski, pouczony o skutkach karnych w razie świadomie albo nierozważnie złożonego zeznania, oświadczam, że jako żołnierz 15 kom-pnnii 4 Pułku  1 Dywizji Strzelców Spadochronowych, w randze obergefreitra, dnia 18 maja 1944 leżałem raniony w lewą nogę razem z innymi współtowarzyszami w punkcie opatrunkowym w ruinach klasztoru Monte Cassino. Ten punkt był jedynym na terenie klasztoru (...). Między dziewiątą a dziesiątą polscy żołnierze weszli w ruiny klasztoru i zajęli punkt opatrunkowy (...). Traktowali nas dobrze. Również zaopatrzenie było dobre. Długo razem rozmawialiśmy. Ani jeden z nas nie został zastrzelony, a tym bardziej nie stracił życia przez poderżnięcie gardła".

19 sierpnia 1985 roku Kazimierz Gurbiel wracał do Polski po wakacjach spędzonych u córki w Waszyngtonie. We Frankfurcie nad Menem miał dwugodzinną przerwę w locie.  O 8.00 rano w restauracji portu lotniczego czekał na niego Robert Frettlohr. Organizatorami tego niecodziennego spotkania byli: Alexander Tiplt. ppłk. W. Maciejczyk - prezes Zarządu Głównego Związku Karpatczyków w Londynie oraz prof. dr M. Sas-Skowroński - przewodniczący Komisji Historycznej tego samego związku. Robert Frettlohr okazał się człowiekiem nieśmiałym i zażenowanym. Gorąco podziękował Kazimierzowi Gurbielowi za pomoc okazaną przed czterema dziesiątkami lat i za uratowanie życia. W dowód wdzięczności podarował Gurbielowi stylizowany metalowy kufel do piwa z wygrawerowanym własnym nazwiskiem i nazwą jednostki. Spotkanie stało się dla nich obu, dawnych wrogów, wielkim przeżyciem...  - Odżyły wspomnienia i nasze pierwsze zetknięcie się na Monte Cassino stanęło nam w oczach tak wyraziście, jakby to było zaledwie wczoraj - opowiadał Kazimierz Gurbiel po powrocie. Dwugodzinne spotkanie we Frankfurcie minęło bardzo szybko. Na następne umówili się na Monte Cassino, w 45-lecie bitwy. Przedtem jednak między Tingley a Przemyślem zaczęła krążyć korespondencja, która przerodziła się w trwałą przyjaźń dwóch żołnierzy, którzy przed laty stali po przeciwnych stroanch barykady. Pisał Frettlohr:

"Drogi Kazimierzu, w czasie bezsennych nocy moje myśli często wracają do Monte Cassino. I wystarczy, że tylko przymkę oczy, a widzę Ciebie i Twoich ludzi wchodzących do krypty (...) Pamiętam każde wypowiedziane wówczas do mnie słowo. Nasze spotkanie we Frankfurcie po 41 latach wciąż wydaje mi się snem. Tyle Ci chciałem jeszcze powiedzieć, ale dwie godziny to zbyt mało. Liczę dni do naszego spotkania na Monte Cassino. Wzięliśmy udział w jednej z największych bitew ostatniej wojny, w której zginęło wielu młodych Niemców i Polaków. A my przeżyliśmy. Dlaczego, dlaczego musiała się zdarzyć ta bezsensowna wojna? Serce mnie zawsze boli, gdy myślę o tych wszystkich młodych chłopakach, którzy padli pod Monte Cassino. W imię czego?"

Odpowiedział Gurbiel:

"Drogi Robercie, z całego serca Ci dziękuję za Twe wystąpienie w obronie honoru i godności żołnierzy z mojego patrolu (...) Ty najlepiej wiesz, jak było naprawdę 18 maja 1944 r. Ja, choć wróciłem z wojny okaleczony na całe życie, nie czuję do Niemców nienawiści. To uczucie jest mi obce, bo na nienawiści nic można budować wspólnej przyszłości. Dlatego proponuje ci żołnierską przyjaźń, której podstawy będą głębsze, aniżeli fundamenty klasztoru na Monte Cassino. Głębsze, albowiem znajdują się w sercu człowieka. Gdy spotkamy się znowu na górze klasztornej, zamanifestujemy przed światem, że nasze narody nigdy nie staną już przeciwko sobie z orężem w dłoni."

18 maja 1989 r„ u lewego wejścia do bazyliki klasztornej na Monte Cassino stanął starszy pan w przyciemnionych okularach, z sumiastym wąsem. Wsparty na lasce bacznie obserwował wchodzących. Była 9:45. Zniecierpliwiony przeszedł wolno, utykając, na prawą stronę, oparł się o balaski i zasłuchał w słowa homilii. Po skończonej mszy, gdy ludzie zaczęli opuszczać świątynię, ktoś nagle zawołał: Gurbiel! - Who are you? - zapytał zdezorientowany starszy pan, wypatrując w tłumie wołającego. - It's me, Frettlohr! - usłyszał z boku. Padli sobie w ramiona. Po krótkiej rozmowie zeszli do krypty św. Benedykta. Po 45 latach, o tej samej godzinie, spotkali się ponownie w tym samym miejscu. Jeniec z panem swego losu. Ale w jakże odmiennej scenerii. Wyszli z krypty. Na tarasie klasztornym zebrała się delegacja niemieckich strzelców spadochronowych, którzy przed 45 laty tak zażarcie bronili Polakom dostępu do twierdzy na "Świętej Górze". Robert Frettlohr przedstawił por. Gurbiela swoim kolegom, po czym Niemcy udali się na polski cmentarz, aby złożyć na nim wieniec. To samo uczynili Polacy na cmentarzu niemieckim. Ponowne po 45 latach spotkanie na Monte Cassino byłego obergefreitra Roberta Frettiohra i por. Kazimierza Gurbiela stało się symbolicznym aktem pojednania żołnierzy polskich i niemieckich.”

Pogrzeb por. Gurbiela był niezwykle skromny.

 

 Pocztów sztandarowych, orkiestry ani salwy honorowej nie było.

 Tak odszedł dowódca, którego ułani pięćdziesiąt lat temu, pierwsi wkroczyli na Monte Cassino.”

 

"Przechodniu powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni w jej służbie"

http://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Monte_Cassino

 „Cmentarz żołnierzy 2 Korpusu pod Monte Cassino po odzyskaniu niepodległości przez Polskę jest jednym z najważniejszych miejsc pamięci narodowej.

 Polacy nie zapominają o poległych pod Cassino żołnierzach, znicze są zawsze zapalone, setki krzyży ozdobiono różańcami.

Cmentarz polskich żołnierzy ozdabiają także sentencje

"Przechodniu powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni w jej służbie"

 oraz

"Za naszą i waszą wolność my żołnierze polscy oddaliśmy Bogu ducha, ciało ziemi włoskiej, a serca Polsce".

 

 

5 komentarzy

avatar użytkownika kryska

1. Errata dzięki za te wspomnienia i za pamięć

http://www.youtube.com/watch?v=jFYnEfg7tl4&feature=related
pozdrawiam -Przeciwność uczy rozsądku,dobrobyt go odbiera- SENEKA Młodszy
avatar użytkownika Errata

2. Kryska!

Dzieki,a to DLA CIEBIE

Errata

avatar użytkownika Joanna K.

3. Errata - dziękuję za przypomnienie o por.Gurbielu.

Najpierw w głowie mi zawirowało - skąd, skąd znam? No tak, Melchior Wańkowicz i "Bitwa o Monte Cassino", taki tytuł miało 1-sze wydanie londyńskie. Nie znałam powojennych losów por. Gurbiela. Można tylko zmówić "Wieczne odpocznienie racz mu dac Panie ..." - skromny miał pogrzeb powiadasz. No pewnie, nie równać Mu się z pochówkiem świeckiej pamięci B.Geremka. Swoją drogą ciekawe, gdzie pochowają np.Michnika?

Są w życiu rzeczy ważniejsze, niż samo życie.

                              /-/ J.Piłsudski

avatar użytkownika Lancelot

4. Errato

"Wolna Matka" zapomniała o swym synu"!!! Czyżby na pewno wolna???? To, że możemy pisać w interku i w miarę spokojnie oddychać nie oznacza, że jesteśmy wolni czy rzeczywiście zapomniała....?? Sądząc po twoim i naszych wpisach na 100% NIE!!! Pzdr

 RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ  /Józef Piłsudski/

avatar użytkownika Errata

5. Witaj Lancelot!

Dlatego ująłem tą „wolność” w cudzysłów :)) My pamietamy ale WSI i mafia ciemniakow celowo zapomniala!

Errata