Kanapa świeżo uświęcona ( o łasce i niełasce w eterze) (rosemann)

avatar użytkownika Redakcja BM24
Choć widziałem i słyszałem niejedno i choć zostałem uszczęśliwiony przynależnością do narodu, który  w jakichś 60% składa się z wybitnych osobowości, jednak ciągle daje się zaskakiwać przeglądając scenki z naszej… scenki politycznej. Jak choćby taką z dzisiaj.

W kilku mniej lub bardziej znaczących mediach czytam właśnie, że pojawiła się nowa siła polityczna. Nazywa się ona Wspólnotą Małych Ojczyzn. Zaś jako jej szef objawił się nasz salonowy kolega, Maciej Eckardt, o którym napisano świeżo w jednym czytanym dość masowo (jak mniemam) medium* wyrzucony niedawno z PiS wpływowy polityk”. Ja tam nie wiem w czym przejawia się „wpływowość” szanownego kolegi Eckardta. Może miałem pecha i nie dane mi było się z nią, że się wyrażę, namacalnie zetknąć. Ostatnio (jeszcze przed wyrzuceniem z PiS i z zajmowanego stanowiska) raczył był on zaszczycić , jako uosobienie władzy samorządowej, pewną imprezę, w której (uosabiając siebie jedynie) uczestniczyłem. Kiedy szedł  skromnie westybulem by zająć honorowe miejsce, zewsząd dochodziły głosy pytających ostentacyjnym szeptem „a co to za jeden”. Kiedy wychodził w przerwie też pytano. O to samo.

Czemu pojawienie się Wspólnoty pod kierunkiem pana Eckardta stanowi taki event na naszej scenie politycznej? Bo, nie wiem czy z nadzieja, czy też z obawą, media reklamują tę inicjatywę jako „konkurencję dla PiS”. I to bardzo ważną.  I tu zbiera mi się z miejsca na chichot. A czemu to za chwilę. Najpierw wyjaśnię czemuż to owa Wspólnota Ojczyzn ( nie wiem czy pan Eckardt jest jedną z "ojczyzn" i jakie inne „ojczyzny” poza Eckardtem wchodzą w skład Wspólnoty) jest taką nadzieją lub takim zagrożeniem. Otóż „ojczyzny” te, jak czytam,  „Co ważne, mogą liczyć na poparcie ojca Tadeusza Rydzyka w wyborach samorządowych”. Tak przynajmniej twierdzą  informatorzy z kręgów Radia Maryja” do których dotarło medium ogłaszające tę szokującą sensację jako pierwsze. To wystarczyło, by pan Eckardt zaczął zachowywać się jak Pudzian polskiej polityki. Taki, co się napręży, doskoczy i sprzeda parę kopniaków. I wszystko w 45 sekund.  Zapowiedział on   samodzielny start w wyborach samorządowych”. Dodał też "Nie wykluczamy też rozmów z PiS na temat współpracy, ale nie zgodzimy się być przystawką".

I tu wyjaśniam, co w tej informacji i w postawie pana Eckardta mnie tak śmieszy. Zawsze za ultra zabawnych uważałem tych gości, co potrafili zdobyć się na odwagę (a nawet bezczelność) tylko wówczas, gdy za ich plecami stał jakiś starszy brat albo kumpel. I gdy stanowił on jedyny atut takich nagle bohaterskich i nagle mocnych.

W przypadku wspomnianej Wspólnoty i samego pana Eckardta dodatkowo zabawne jest, świadczące o wyjątkowej pysze, głupocie albo absolutnym braku samokrytycyzmu i dystansu do siebie,  wygłaszanie manifestu siły wówczas, gdy nikt nie miał jeszcze okazji zobaczyć na oczy ani usłyszeć choćby namiastki programu tej „znaczącej siły” co to „ nie wyklucza rozmów” i  z miejsca się droży. Jest to jawne, może nieświadome, przyznanie się, że największym kapitałem ugrupowania jest  faktyczne lub rzekome „imprimatur” przez radio,  o którym szepcą jacyś informatorzy z kręgów...”.  I pewien znaczący pan w zakonnej szacie.

Dla przyzwoitości, panie Eckardt, wypadałoby na początek rzucić coś merytorycznego! Albo choć quasi merytorycznego.  Choćby, na przykład, takie „aby Polska rosła w siłę...”. Lub coś w ten deseń. Że niby macie program, że niby wiecie, dokąd dążycie. Że niby… Nawet jeśli to miałoby  być ewidentne NIBY! Ale wyglądałoby jakoś tak bardziej dorośle. Tak, jak taka „prawie dorosła” czternastolatka, która sobie zrobi wyzywający makijaż i założy ciuch starszej siostry.  Z daleka nie do poznania!

Tak bezwstydne ( i bezczelne panie Eckardt!) traktowanie obywateli i potencjalnych wyborców skłania mnie ku temu, bym z miejsca „nowej inicjatywie politycznej” (ja wiem, że brzmi to nadmiernie poważnie w stosunku do inicjatywy p. Eckardta i sam się uśmiałem jak mi wyszło spod klawiatury) życzył, by pozostała na zawsze (oby to „zawsze” nie trwało zbyt długo) mało pojemną kanapą. A właściwie, skoro już mamy do czynienia z formacją konfesyjną, communitas zgoła, ławeczką z ledwie oheblowanej deseczki.

* http://www.dziennik.pl/polityka/article517732/Jest_konkurencja_dla_PiS_Z_Radia_Maryja.html

http://rosemann.salon24.pl/148000,kanapa-swiezo-uswiecona-o-lasce-i-nielasce-w-eterze

Etykietowanie:

2 komentarze

avatar użytkownika michael

1. Owsiak wraca co rok jak deszcz monsunowy, albo szarańcza

To wiem. Ale ten Eckardt? Wiem, że kiedyś u Niemców był kiedyś taki jakiś Ludwig Erhardt. Ale czy on był z PiSu? Nie sądzę. No i ten Ludwig był rzeczywiście facetem z wielką klasą. Więc niemożliwe, żeby się tak debilnie nadymał. Narka
Ostatnio zmieniony przez michael o wt., 05/01/2010 - 22:09.
avatar użytkownika Freeman48

2. Eckardt

Pan Maciej Eckardt nigdy nie był politykiem PiS. Był członkiem LPR i jako koalicjant PiS był umieszczony na jego liście wyborczej. Niestety, po wyborze na wicemarszałka sejmiku województwa kuj.-pom. uderzyła mu do głowy woda sodowa i zamiast realizować politykę PiS, które go rekomendowało, zaczął uprawiać własną politykę. Jako przewodniczący Komisji Edukacji, Nauki, Sportu i Turystyki na posiedzeniach tejże pojawił sie bodaj 2 (słownie: dwa) razy. Najczęściej jego udział w pracach komisji sprowadzał się do telefonowania do wiceprzewodniczącego i wydawania arbitralnych, nie podlegających dyskusji poleceń. Nic dziwnego, że kierownictwo PiS w regionie miało już dosyć szarogęsienia się pana wicemarszałka i odwołało go z funkcji. Jego wypowiedź na blogu na temat Prezydenta Kaczyńskiego tylko przyspieszyła decyzję PiS. Natomiast z partii nie został usunięty, bo do niej nie należał. W audycji w Radiu Maryja zrobił z siebie niewinną ofiarę wolności słowa ale nawet się nie zająknął na temat swojej pracy w sejmiku. Takie kukułcze jajo, podrzucone do gniazda PiS, które się wykluło, ale, na szczęście, udało się je wywalić, choć zdążyło już trochę napaskudzić. :)
___________________________________________________________ "Jeśli ludzie występni zjednoczą się ze sobą, tworząc siłę, to ludzie uczciwi powinni zrobić to samo. Przecież to takie proste". (L.Tołstoj - Wojna i pokój)