Dla Spitfire'a

avatar użytkownika jlv2
Z uporem godnym lepszej sprawy szanowny Spitfire protestuje przeciw obowiązkowej maturze z matmy. Argumenty są tego typa, że znakomita większość ludzi w życiu codziennym nie używa np. sinusów i cosinusów, bo i do czego? Więc po co matura z tego? Zaś ja się pytam: a ilu to ludzi używa na co dzień epok literackich, na co dzień musi odróżniać epokę Średniowiecza od Odrodzenia? Romantyzm? Po co ładować dzieciom do głowy i jeszcze kazać im zdawać z tego maturę, że kiedyś tam niejaki Kochanowski nachlał się kiedyś z kumplami i wleźli na chama do hiszpańskiego doktora z winem czy wódą, co skomentował fraszką "O doktorze Hiszpanie". A co mnie interesuje, z kim Kochanowski wtedy chlał i co zrobił? I ja musiałem się uczyć tego, "co poeta miał na myśli". Taki dość frywolny Fredro, znany oprócz ogólnie uznanych dzieł także ze słynnej bajki o pewnej królewnie, jak i z dokończenia w postaci XIII księgi "Pana Tadeusza". Też się mam o tym uczyć? Pewnie, fraszka Kochanowskiego "Na matematyka", jak i te dwa dzieła Fredry lepiej wchodzą w łeb, jak "Dziady" Mickiewicza. Ale co mnie obchodzą wierszowane rozpacze znowóż tego Kochanowskiego nad jej Urszulą. A ja musiałem to znać, choć, współczując Kochanowskiemu, to czemu z tego powodu, że mu zmarło dziecko, to ja się mam pałować na maturze? Co, to jemu jedynemu się to przytrafiło? Ale jak bez wiedzy elementarnej załapać parodię słynnej "Rozprawy między Panem, wójtem, a plebanem" zaczynającej się od słów: "Miły wójcie, cóż się dzieje, Czy ten ksiądz się z nas śmieje? Na Mszę ranną już nie dzwoni, odkąd ma ją w radiofonii". I nieco dalej: "Ksiądz wini Pana, Pan księdza a nam biednym zewsząd ... dobrobyt" jak to sparodiował w swoim czasie pewien kabaret. Ilu dzisiejszych maturzystów skojarzy np. "pacta sund servanda", "alea acta est" i inne maksymy łacińskie, będące podstawą naszej cywilizacji? Maksymę: "Nec Hercules contra plures" zrozumie, jak mu się przetłumaczy "I Herkules d*pa, kiedy ludzi kupa". I polski jest przecież obowiązkowy na maturze. A Spitfire nie chce matmy. To ja się pytam: po co komu na co dzień "Legenda o świętym Aleksym", "Mały Książę". Jeden z lepszych żartów programistycznych to zapis słynnej kwestii Hamleta: 2B | ! 2B (proszę dla nieznających języka C wymówić fonetycznie po angielsku, | oznacza or, ! oznacza not). Jakoś nie umarłem od tego, że maturę z polskiego zdałem, choć polonistą czy filologiem polskim nie jestem. Nie umrze też nikt, jak się dowie, że istnieje coś takiego, jak sinus i cosinus. Spitfire nie docenia potęgi matematyki. I jej piękna. Nie na darmo jeden z wybitnych matematyków na wieść o tym, że jego student rzucił jego kierunek i został poetą stwierdził: "no cóż, na matematykę miał za małą wyobraźnię". Ilu forumowiczów wie, że dowolną płaszczyznę można pokolorować 4 kolorami tak, aby żaden nie stykał się z takim samym więcej, niż w jednym punkcie? A ilu wie, że na torusie (wygląda to jak dętka) trzeba 7 barw. Ale najmniej wie, że dowód dla dużo bardziej skomplikowanej bryły (torus) został dowiedziony o wiele szybciej, jak dla pozornie prostszej płaszczyzny. Ilu forumowiczów wie, że istnieje dowód matematyczny, że da się sferę "wywrócić na lewą stronę" bez robienia kantów? Spifire. Matma to nie sinusy, cosinusy. To są rachunki. Matematyka to niezmierne pole dla wyobraźni. Czy znasz i rozumiesz genialność dowodu Wielkiego Twierdzenia Fermata? Matematyka inspiruje. Uczy. Pokazuje niezwykłe horyzonty. Ale, jak wszędzie. Nie zrozumie Szekspira w oryginale ten, kto nie rozumie, co to jest "the" w angielskim. Nie zrozumie też i taki piękna dowodu matematycznego, co ma problemy ze zwykłym sinusem. Może w życiu pójdzie inną drogą, może matmy nie będzie używał, ale niech się z nią obowiązkowo zapozna. Nie zaszkodzi mu to.

2 komentarze

avatar użytkownika MarkD

1. :)

No to ma chłopak do przemyślenia!
avatar użytkownika Krzychu

2. świetny tekst :)

matematyków z PO trzeba zapytać czy istnieje dowód matematyczny, że da się rządzić bez robienia kantów