Sila korzonkow trawy ("grass roots").

avatar użytkownika Tymczasowy
Latwo jest posiac kilkadziesiat nasion i wyhodowac klombik pieknych kwiatow. Wprawdzie ciesza oko, ale szybko wiedna. Nie mowiac juz o tym, ze latwo jest je wyrwac z korzeniami. Inaczej jest z trawa. Pieknem nie ma sie co rownac z kwiatami. Za to trwa i rosnie latem i zima. Trudno jest powyrywac wszystkie jej korzonki. Program partii nie jest latwo napisac, choc to praca w bialych rekawiczkach. Jezeli jednak trafi sie osoba o genialnym umysle, to nawet jesli chodzi jak kot, swoimi sciezkami, na przyklad jak Jadzia Staniszkis, to calkiem dobry, a nawet bardzo dobry, program napisze. Wystarczy stol i stos ksiazek. Na drugim biegunie mamy systematyczna prace wielu szarych, malo znanych ludzi. Jak korzonki trawy sprawiaja oni, ze trawniki o bardzo duzych rozmiarach, zyja i rosna. Bez wzgledu na mode, zmiany kryteriow estetycznych, dobrze utrzymany trawnik jest ladny i zawsze swoja funkcje spelnia. Ta trawa, to organizacje na poziomie lokalnym, z dala od centrum glownej aktywnosci politycznej. Tam wre praca u podstaw.Sa one sola demokracji. Alexis de Toqueville pokazal w pierwszej polowie XIX w. jak demokracja w Ameryce Polnocnej oparta jest na dzialalnosci takich wlasnie organizacji. Swoje obserwacje zawarl w ksiazce pt. "O demokracji w Ameryce" (1835-1840). Po prawdzie, rozwoj nowoczesnych "grass-roots organizations" nastapil w Ameryce troche pozniej, w polowie XIX w. Dzis jest ich w Stanach Zjednoczonych ponad milion, co stanowi 6% wszystkich organizacji (dochodza organizacje rzadowe i businessowe). Rocznie gromadza one i rozdzielaja 500 miliardow dolarow. Projekt Nowego Otwarcia wykluwajacy sie na naszych oczach na BM24 jedna noga stoi na "trawniku", druga zas na tworzeniu programu. Nosi cechy "grassroots" i partii politycznej. Jako plaski empirysta chetnie posluze sie znanym mi przykladem "trawnika", w ktorym bylem jednym z korzonkow. Mysle o pelnieniu funkcji w zarzadzie okregowym jednej z kanadyjskiej partii. Dokladniej, w Canadian Alliance Federal Riding Association. Byla to partia wywodzaca sie z powstalej na zachodzie Kanady Reform Party, okreslanej przez salony jako "rednecks". Te "czerwone szyje" biora sie z pracy na zewnatrz, na sloncu i maja symbolizowac prostactwo i prymitywizm pogladow. Nie przeszkodzilo to Canadian Alliance polaczyc sie w grudniu 2003 r. z partia konserwatywna o przedziwnej nazwie: "Postepowa Partia Konserwatywna" (Progressive Conservative Party). Wprawdzie nazwa byla dziwna, ale PCP byla jedna z dwoch glownych partii politycznych w kraju. W rezultacie, powstala Partia Konserwatywna (Conservative Party). Od poczatku, podobnie jak Reform Party i Canadian Alliance byla nielitosciwie, w sposob przekraczajacy granice przyzwoitosci,okladana przez najwazniejsze srodki masowego przekazu. Ulubionym chwytem byl zarzut-typu samograj-ze konserwatysci, jak to konserwatysci, maja skryty, zlowieszczy program ("hidden agenda")rozmontowania zdobyczy Sil Postepu. Mimo to udalo sie wygrac wybory. Rzady konserwatystow trwaja juz druga kadencje. Prawda, ze rzad jest mniejszosciowy (143 na 308 miejsc w parlamencie), ale zrecznie manewruja i robia swoje. Obecnie nawet przeprowadzili kampanie w srodkach masowego przekazu osmieszajaca nowego przywodce Partii Liberalnej, M.Ignatieffa (z pochodzenia rosyjskiksiaze, a z wyksztalcenia-profesor). Wszyscy zdaja sobie sprawe, ze wyborcy zmeczeni sa juz wyborami i w w ciagu najblizszego roku zadnej partii politycznej nie bedzie sie oplacalo doprowadzic do przedczesnego rozwiazania parlamentu. Praca partyjna na poziomie lokalnym odbywa sie glownie w okresie "uspienia" w cyklu wyborczym. A i tak spelniane sa nastepujace funkcje: utrzymywania organizacji, rekrutacja czlonkow i kandydatow na poslow, komunikacja polityczna, zbieranie funduszy oraz planowanie polityki partyjnej. Adresem wladz "riding association" jest zwykle adres prywatny przewodniczacego zarzadu okregu lub skrytka pocztowa. Zebrania czlonkow odbywaja sie w wynajmowanych salach, gdzie najtaniej. Jakies swietlice w blokach mieszkalnych, sale przy halach sportowych itp. Natomiast w roku wyborow parlamentarnych nastepuje mobilizacja. Pojawia sie mnostwo ludzi, ktorzy sa czlonkami partii na danym terenie. Oficjalnie wybiera sie jednego kandydata sposrod zgloszonych. To jest, ustawowo rzecz biorac, najwazniejsza funkcja w okregu. wedlug ustawy "Canada Election Act": "partia polityczna jest organizacja, ktorej podstawowym celem jest uczestnictwo w sprawach publicznych poprzez wysuwanie jednego lub wiecej jej czlonkow jako kandydatow oraz wspieranie ich w czasie wyborow". Oczywiscie, ze kluczowa sprawa sa finanse. One sa najlepszym wskaznikiem witalnosci organizacji. Organizacja partyjna na szczeblu lokalnym zwykle ma w okresie uspienia w swoich "kufrach wojennych" kilka - kilkanascie tysiecy dolarow. Obowiazkiem kandydata jest wniesienie sumy kilkudziesieciu tysiecy dolarow, powiedzmy $50 000. Bywa, ze kandydaci biora pozyczki. Czasami nawet dosyc duze. Wiadomo na przyklad, ze niektorzy kandydaci w ostatnieje kampanii wyborczej na stanowisko przywodzc Partii Liberalnej zadluzyli sie na kilkusettysieczne sumy. Pozniej, partia stara sie im jakos pomoc. Kandydat wynajmuje tez lokal w dobrym miejscu na czas wyborow. A w czasie wyborow psim obowiazkiem kandydata jest chodzenie w slote i spiekote od drzwi do drzwi wyborcow. Tu poszczuja na niego psa, tam poklepia po ramieniu. Taki los! W Kanadzie jest 308 okregow wyborczych i tylez organizacji partyjnych na szczeblu lokalnym. Mniejsze partie nie pokrywaja wszystkich okregow. A poniewaz obowiazuje system jednomandatowy, to centralne wladze partyjne prowadza swoje analizy, czesto oparte na wlasnych badaniach opinii publicznej i koncentruja sie na tych okregach, gdzie sa najwieksze szanse wygrania. A juz oczkiem w glowie sa okregi, w ktorych w poprzednich wyborach rywali dzielila niewielka liczba glosow. W takich przypadkach kierownictwo partii sle tam swoje zasoby (pieniadze, znani ludzie), by wesprzec kandydatow. Pieniadze pochodza glownie z donacji czlonkow. Zaleznie od ustalen, pewna czesc pieniedzy z donacji zostaje w okregach, a czesc trafia do wladz centralnych. Glowne partie maja rozpracowany od lat teren. Otoz, przed wyborami, w lokalnej siedzibie partii pracuje sporo mlodych ludzi-wolontariuszy. Maja oni za zadanie dzwonic systematycznie do mieszkancow z pytaniem czy popra ich partie w zblizajacych sie wyborach. W kazdej nastepnej kampanii te listy sie koryguje. Do czlonkow i sympatykow wysyla sie druczki z prosba o donacje. Przeslane sumy ludzi wliczaja sobie do odpisow podatkowych, odzyskujac w ten sposob spora ich czesc. W naszej partii legendarna postacia byla pewna pani z okregu w Red Deer w Albercie, ktora "opiekowala sie" czescia swojego okregu wyborczego. Z czasem znala postawy polityczne wszystkich ludzi z listy stanowiacej jej "dzialke". W pewnym momencie, zostalo juz tylko paru opornych, ktorzy odwazyli sie nie glosowac na Canadian Alliance. Nadal wiec pracowala nad nimi usilnie. Jak juz byla lista tzw. "DO's", to wypada dla rownowagi napisac pare slow o "DONT's". Oto kilka cytatow z tekstu Tomasza Sommera pt. "Co zrobic, aby wygrac?", w ktorym dzieli sie swoimi doswiadczeniami z ostatniej kampanii wyborczej w Polsce: "Otoz prawica przegrala wybory, gdyz w zasadzie nie przeprowadzila kampanii wyborczej i desygnowala zlych kandydatow. I to jest glowna przyczyna kleski. Bez kampanii. Jesli przejsc od teorii do praktyki, trzeba sobie uswiadomic, ze prawica zadnej kampanii po prostu nie prowadzila...Partie prawicowe nie prowadzily tez kampanii poprzez media lokalne". "...gdy spytalem sie jednego z szefow Libertas, jak sie mozemy umowic co do wielkosci inwestowanych w kampanie srodkow i ich wykorzystania, dowiedzialem sie, ze nie mozemy umowic sie wcale, bo on nie moze zadnego kandydata zmusic do jakichkolwiek wydatkow. Wtedy dotarlo do mnie, ze nawet ludzie z "jedynek" nic nie zainwestuja, czekajac na mityczne pieniadze Declana Ganleya, ktore ostatecznie nie dotarly do Polski. W tej sytuacji-poza telewizja-kampanii nie bylo za co prowadzic. ja sam tez wtedy zrezygnowalem z wydatkowania wiekszych pieniedzy, bo zrozumialem, ze bylbym najprawdopodobniej jedynym kandydatem, ktory je wyklada - i w tej sytuacji poszlyby po prostu w bloto. A mimo wszystko znam lepsze miejsca na ich skladowanie". Porzadna organizacja na szczeblu lokalnym ma te wielka zalete, ze przynosi stale korzysci. Pewnie, ze sa rozne fale nastrojow spolecznych, przyplywy i odplywy sympatii dla tej czy innej partii politycznej, dzieki ktorym wygrana w wyborach przychodzi niemal "sama", jednak nic nie moze zastapic korzonkow trawy.

10 komentarzy

avatar użytkownika MoherowyFighter

1. Tymczasowy

A w czasie wyborow psim obowiazkiem kandydata jest chodzenie w slote i spiekote od drzwi do drzwi wyborcow.

W czasie wyborów (zresztą nie tylko), to te nasze prawackie partyjne trutnie łażą od drzwi redakcji prasowych do drzwi studiów radiowych i telewizyjnych, by tam z dala od wyborcy się polansować. Taki jeden z drugim jest narcystycznie chory, gdy codziennie nie zobaczy swojego fizys w gazecie (choćby nawet i szmatławcu), nie usłyszy swojego głosu w radio oraz nie poogląda się w telewizorze. Czasami mam takie wrażenie, że taki jeden z drugim to pomylił swoje powołanie i zamiast zostać massmediowym szołmenem został politykiem.

Wiem, wiem, jak jest się w telewizorze, to jest przynajmniej to bezpieczeństwo, że nie zaliczy się od wściekłego wyborcy po pysku. Co innego w "terenie", z "dołami".

avatar użytkownika Maryla

2. jedna noga stoi na "trawniku", druga zas na tworzeniu programu.

Witam, tak hartuje sie stal ;)) Wszak nie ma wśród nas polityków, tylko społecznicy-amatorzy z wizją Polski jako państwa silnego gospodarczo i kulturowo. Po drugiej stronie mamy wybrana demokratycznie władzę, która robi wszystko, aby osiągnąc diametralnie inny cel. Zwinąć państwo Polska i wynarodowic kulturowo Polaków. Prawdziwa demokracja to ruchy oddolne. Inna sprawa, jaka maja skuteczność. Dlatego tak pilna jest potrzeba łączenia sie takich grup oddolnych i przygotowywania własnego programu. Pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika MoherowyFighter

3. Pani Marylo,

Po drugiej stronie mamy wybrana demokratycznie władzę, która robi wszystko, aby osiągnąc diametralnie inny cel. Zwinąć państwo Polska i wynarodowic kulturowo Polaków.

Po trzeciej stronie mamy.... Eh..., i jak to jest z nieopublikowaniem Aneksu? Przecież miał zmieść postkomunę i "Salon" w powierzchni ziemi. Ile razy zapowiadano jego publikację? Oczywiście, że wyrok TK to takie "poręczne" teraz uzasadnienie do tego, by móc ze spokojnym sumieniem temat ten bardzo głęboko zakopać i dla przyszłych czasów zrobić z tego rewelację archeologiczną.

avatar użytkownika Barres

4. MF-ie!

Musisz uprawiać tanią demagogię? Tutaj? Już w S24 wychodzi Ci to kiepsko... Aplauz masz od mireksopodobnych, co chluby nie przynosi. Wyrok TK to jest wyrok, który określa stan prawny w danej sprawie. Niepodporządkowanie się temu przez Prezydenta pociąga konsekwencje prawne za przekroczenie uprawnień. Ciąg dalszy to różne szykany wobec Prezydenta. Nie mam teraz czasu czytać Konstytucji i odpowiednich ustaw, ale wydaje mi się, że zdjęcie z funkcji też wchodzi w rachubę. Pozdrawiam!
avatar użytkownika MoherowyFighter

5. Barresie,

ino że ja mówię o tym wszystkim, co było przed wyrokiem TK. A to był dłuuugi czas. Aha, aplauz mireksopodobnych.... Rozumiem. Rzeczowa krytyka cały czas wywołuje odruch warunkowy będący emanacją syndromu oblężonej twierdzy. Rozumiem, rozumiem.

 

Nie ten ptak zły, co własne gniazdo kala, ino

ten, co mówić o nim nie dozwala.

- C.K. Norwid

 

avatar użytkownika Barres

6. MF-ie!

Jeśli, pisząc o rzeczowej krytyce, masz na myśli mój tekst, to jestem Ci wdzięczny. Jak zwykle... Przed wyrokiem TK można brać pod uwagę ostrożność procesową. Jest ona ważna szczególnie w nieustających atakach większości mediów w stylu iście goebbelsowskim. Cytat z Poety piękny, ale adres niewłaściwy. W prozie życia na uduchowione strofy nie ma miejsca - w czasie wojny nie tylko zimnej też. Pozdrawiam! PS. Jako człowiek tak uduchowiony masz prawo nie dostrzegać realiów.
avatar użytkownika Maryla

7. Aneksu nie ma, ale sa wypowiedzi A.Macierewicza

wskazujace nazwiska i sprawy, które w nim sa opisane. Pamietajmy, ze do dzisiaj sądy wypłacają odszkodowania tym, co poczuli sie "urazeni" publikacją I części Raportu, a MON pod nowym szefostwem nie walczy o prawdę, na reke jest im "polubowne " załatwienie tematu. I co sie dzieje? Płyna kolejne pieniądze do kieszeni juz raz wynagrodzonych. Pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Jacyl

8. Re sila korzonków trawy

Dlatego w Polsce tzw. elity od 1997r. (Ustawa o samorządzie lokalnym) zmieniły zasady wyborów do samorządów. Aktualnie nieduży komitet ludzi którzy coś robią dla dzielnicy, osiedla itp. nie mają szans zaistnieć. Liczą się tylko listy partyjne, a tam z kadencji na kadencję coraz więcej "miernych ale wiernych". Mówię tutaj o samorządzie w dużych miastach, gdzie anonimowość jest większa. Dlatego jedną z pierwszych rzeczy powinien być Obywatelski Projekt Ustwy o zasadach wyborów do samorządów lokalnych, dopiero tam będziemy mogli wykuć nową kadrę ludzi do polityki. I tego boi się "elita" i ta z lewej i ta z prawej strony barykady.

"Jeżeli państwo jest zbudowane na występku i rządzone przez ludzi, depczących sprawiedliwość, niema dlań ocalenia" Platon "Państwo"

avatar użytkownika Tymczasowy

9. Wszyscy

Bardzo dziekuje za uwagi.
avatar użytkownika MoherowyFighter

10. Jakie odszkodowania

Pani Marylo? O ile dobrze się orientuję, to MON bodajże tylko w jednym przypadku przegrał w sprawie raportu. W pozostałych sytuacjach zarzuty zarówno przeciwko Macierewiczowi jak MON są jedne po drugim obalane, o czym zresztą Pani w swojej serwisówce nieraz wspominała. Ja przepraszam, ale naprawdę wiedzę o Polsce i świecie czerpię nie tylko z Radia Maryja, gdzie być może lecą takie klechdy i legendy. A może tutaj chodzi jednak o to, że "Nie sztuką jest gonić króliczka, sztuką jest go gonić, gonić go, gonić go."? Co? To by się nawet i sprawdzało.