Nasze Kobietki szpitalne
Słoneczne uśmiechy gonią nas nawet po korytarzu. Mamy tu sporo znajomych, bo kiedy ktoś leży tygodniami, jest łasy na rozmowy. Te...
Słoneczne uśmiechy gonią nas nawet po korytarzu. Mamy tu sporo znajomych, bo kiedy ktoś leży tygodniami, jest łasy na rozmowy. Teraz już, kiedy wchodzę do konkretnej sali, mogę wyczuć, o czym dokładnie rozmawia się w tym kręgu. Właściwie, w każdym pomieszczeniu, jak Oddział Radioterapii długi i szeroki, mieści się jakieś koło zainteresowań. Niby wszędzie jednakowo szaro i do cna nędznie (państwowy szpital). Ale i na swój sposób bywa wesoło.
Koło Naukowe
Ja nie wiem, jak one to robią, ale ile razy wchodzę, trafiam na dyskusję na tematy historyczne. Kilka tygodni temu była tam historyczka. Opowiadała, że w latach 60. Niemki z wycieczek całowały poduszkę łóżka, na którym spał Hitler podczas pobytu w Breslau. - Ja Niemcom do dzisiaj nie wierzę. Bo oni nic się nie zmienili - kiwała głową staruszka. Inna lokatorka opowiadała z przejęciem, że jej teść był stangretem u hrabiego Potockiego. - Jak ten hrabia jechał do kościoła... - mówiła z zapałem. - Z orkiestrą! A kiedy odesłał stangreta na zasłużoną "emeryturę", darował mu rodzaj wiana, po to, by pracownik mógł dalej żyć spokojnie. - Niech pani siądzie tutaj, tu jest wygodnie. - Bum! - zapadam się razem z krzesłem, bo to jest to felerne. Kobietki śmieją się, ja też, i ciągnie się opowieść o Polakach, Niemcach i krasnoarmiejcach, którzy wyzwalali oba narody, i oba wyzwalali ze wszystkiego. Kobietki dobrze wspominają niemieckich cywili. A szabrownicy? - Instalację wyrywali ze ściany! I po co? Po co to było niszczyć? Dlatego, że niemieckie?? Tutaj, do tych Kobietek chodzę po poradę, gdy się wybieram na wycieczkę. One wiedzą, gdzie jeszcze są ciekawe pałace. Ostatnio przyniosłam od nich elektryzująca wieśc, jakoby poseł Palikot kupił piękny pałac w Gorzanowie. Ojej...
Koło Gospodyń Wiejskich
W tej sali przeszłam teoretyczny kurs lepienia pierogów. Kiedy wróciłam tam po dwóch tygodniach, trwało akurat szkolenie w zakresie robót koronkarskich. - Mu tu ciągle coś robimy - powiedziała Ta Duża Baba, nie odwracając nawet głowy. - My...? Śmiejemy się na okrągło. Jedna coś powie, druga... I tak do dwunastej. O szóstej rano budzą się tylko te, które mają jeszcze siły po takiej nocy. (Nie powiedziałam głośno, jakie miałam skojarzenie, jakie echo w uszach. Ale to były słowa jakiejś więźniarki obozu: "Śmiałyśmy się na swoich pryczach jak wariatki. Żeby przetrwać"). A Baba kontynuowała: - Jedna kichnie, druga pierdnie? Nikt nawet nic nie powie. - wzruszyła ramionami. - To ja taki rygor wprowadziłam - dodała z dumą. Pożegnałyśmy się, bo ona wreszcie dostała wypis. Będzie mi brakowało Tej Dużej Baby, szorstkiej i serdecznej.
Koło Różańcowe
Tam, gdzie leżą po operacjach, mówi się przyciszonym głosem i bardzo cicho się modli. Nikt nie jęczy, nie narzeka... tylko w fałdach kołdry leży ukryty różaniec One wszystkie tutaj są mocno pokiereszowane i dużo śpią, przypięte do rurek, ściśnięte pasami ortopedycznymi itd. Rozmowy się raczej nie kleją, bo i kiedy je wieść, gdy co chwilę piszczy czyjaś komórka i Kobietka zdaje sprawozdanie co do wyników i widoków na przepustkę. Ale są takie, które po prostu o nic nie proszą i trzeba samemu poszukać wzrokiem dwojga podkrążonych oczu. One nic nie chcą, chcą tylko wreszcie sobie stąd pójść, zjeść zupę pomidorową z kluseczkami, przytulić twarz do swojej własnej pościeli, pojechać do Lichenia (i podziękować za uzdrowienie), zatańczyć na weselu syna. Tego one chcą. A tylko czasem mają siły na rozmowy z nami, i wtedy sylwetka wolontariusza w żółtej koszulce na trwałe przykleja się do takiego łóżka. Biegną minuty i biegnie życiorys ze wszystkimi zakrętasami, ślepymi uliczkami i śmiesznymi wpadkami. - Pani już nie ma czasu...? - Je, tam! - kłamie Sylwetka, której faktycznie kiszki już marsza grają, i słucha dalej. Te rozmowy jednak uczą dystansu do życia. Zdaje się, że przechodzień na ścieżce rowerowej nie wywoła dziś ataku furii... Śmiech? Nie mają siły się śmiać, ale czasem potrafią, choć grymas bólu paraliżuje całą "akcję". - Będę się za panią modliła - mówi na koniec Kobietka. - Ale za co...? - pytamy głupio, odruchowo, bo fajnie się gadało i... tyle. Te Kobietki dużo nam z siebie dają, choć tego nie potrafią pojąć, ale nie ma sensu tłumaczyć im na siłę. Wyzdrowieje, popatrzy z dystansu, to zrozumie. A jeżeli nie wyzdrowieje...
Członkinie wszystkich Klubów zmieniają się często. Zanim zdążą złapać na dobre kontakt z nami, odchodzą do domów, rozsianych po całym Dolnym Śląsku. Trochę szkoda, bo czasem jednego dnia Kobietka jest "przed" i po tygodniu chciałoby się za zapytać, jak zniosła tę swoją operację. Choć może lepiej nie... Chociaż odprowadzają nas do drzwi oczy uśmiechnięte, pogodne, wychodząc z sali klubowej, usilnie powstrzymuję się przed życzliwym: "Do zobaczenia".
- Sosenka - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
21 komentarzy
1. Na Ten Czas
2. nie Joanno :)
3. a teraz do Ciebie Siostro
4. Na Ten Czas
5. Ty tez dostałaś
6. ,,,
7. mam do Was
8. Piotrze Malarzu i Poeto !
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
9. krótki filmik
10. to Twoje dziełko?
11. istnieje urzadzadzenie
12. .. na skorze ?
13. Joanno
14. jseszcze krótkie ps.
15. Joanno,
16. Bracie Petrusie,
17. nie buduj mi aż ołtarzyka
18. @Sosenko
19. Sosenka
20. Almanzorze,
21. Tymczasowy,