Riposta dla pana Barbura

avatar użytkownika jlv2
Pan Eli Barbur wykasował. Dotrzymuję umowy i zamieszczam swój wpis z innego forum. Po przeczytaniu proszę się zastanowić, jak działa antysemityzm u Żydów w świetle tego O pożydkach płynących z prac zleconych. (To był tytuł) Wbrew pozorom w tytule wątku nie ma błędu. Tak się bowiem złożyło, że moja prawie dwutygodniowa nieobecność na forum była spowodowana tym, że miałem zlecenie w pewnej firmie. Sprowadzało się to do wymiany wszystkich komputerów na nowe, położenia iluś tam kabli sieciowych, złożeniem tego wszystkiego do kupy i przeemigrowaniem danych z jednej wersji SQL na drugą oraz zastosowaniem tzw. policy w XP (uniemożliwia to użytkownikom wywołanie pewnych programów). Mniejsza o szczegóły techniczne. W każdym razie wychodziło na to, że byłem w firmie dziennie 14-16 godzin, po czym wracałem do domu (by się przespać), a czas powrotu wynosił 2 godziny. Oczywiście tyle samo czasu w drugą stronę. Po tygodniu tej zabawy zacząłem powoli padać i wtedy szef firmy zaproponował, że po co mam codziennie wracać do domu i następnego dnia przyjeżdżać z powrotem, skoro on ma taki "pokoik" obok stróżówki, gdzie mogę nocować, a był on po to, że jak sam mówił, gdy wraca z jakiegoś spotkania pijany, to po co ma denerwować żonę. Idzie tam spać, rano idzie do pracy, a wieczorem wraca do domu trzeźwy, jak woda w kranie. Jak zobaczyłem ten "pokoik", to mi oczy nos wyprzedziły, bo to dwa pokoje z łazienką i ze sroczykiem, wyposażone w lodówkę, barek, video i coś tam jeszcze. A jeszcze był aneks kuchenny. Skorzystałem z oferty. Gospodarz zalecał video, ale po oglądnięciu kilku taśm, które były zaspermione tak, że oko więdło, domyśliłem się, że nie tylko w sprawach powrotu na fleku gospodarz tego używa. Ale to nie moja sprawa. Była za to tam spora biblioteczka, ułożona w myśl pomysłu, że książki winny być na półce pod rozmiar i kolor. Dlatego najniższą półkę zajmowały Harlequiny, a im wyżej, tym książki większe, ale na jedno kopyto rozmiarowe (z Encyclopaedia Britannica włącznie). Na samej górze były rzeczy nieregularne (różne atlasy i i inne książki większego formatu). Po 14 godzinach pracy padałem na pysk. Nie miałem czasu nawet tej bibliteczki przeglądnąć ze zmęczenia. Aż nastał dzień, kiedy sobie dane migrowały z iluś komputerów na ileś między wersjami SQL-a. Tam też był komputer, więc sobie ustawiłem tak, że jakby coś zazgrzytało, to do tego pomieszczenia ma przyjść meldunek, o co chodzi i dlaczego. I już po 4 godzinach byłem wolny, jak stado ping-pongów na schodach. Dane sobie migrowały, a ja obserwowałem to sobie z tej kanciapy. Czasu miałem od cholery i tu się zaczyna clou rzeczy. Przepraszam za długi wstęp. Otóż każdy z nas wie, co to jest Talmud. To taka księga dla Żydów z regułami postępowania. Skąd ten facet to miał - diabli wiedzą. Ale było to tomów coś sześć sporego formatu, a solidnie grubych. Ale obok stał tom tegoż formatu, a sporo cieńszy i pisało na nim Szulchan-Aruch. Było to streszczenie Talmudu na potrzeby codzienne Żydów. Ładne streszczenie: jakby komuś zrzucić ten tom z trzeciego piętra na łeb, to by go wbiło w ziemię po głowę. No, ale był jeden, a nie kilkanaście, w dodatku po polsku, a nie po hebrajsku. Dzieło pochodziło z początku XX wieku, a przetłumaczył je na polski jakiś przechrzta z niemieckiego. Jest to (wedle niego) obowiązujący kodeks prawa żydowskiego "dla wszystkich", takie "streszczenie" Talmudu. Autora ani roku wydania nie znam, bo brak było odpowiedniej strony. Ze stylu wnioskuję, że to było przed I wojną światową. Zacząłem to czytać, a po chwili (spoglądając co jakiś czas na komputer) zacząłem co lepsze kawałki wynotowywać. I tak wychodzi na to, że pani Senyszyn czy inna Środa, co się w Sztokholmie wygłupiła tym, że prześladuje kobiety Kościół nigdy tego dzieła nie czytała. Bo pobożny Żyd jest antyfemistą z definicji lub, jak kto woli: feministka jest antysemitką z definicji. Zapamiętajmy, że jest tam napisane, iż `Cztery księgi Szulchan-Aruchu zawieraja wyciąg z Talmudu, rozporzadzen gaonów i pózniejszych rabinów, z opuszczeniem atoli dyskusji, dysput, agadoth (mitów itp.) i tego, co od zburzenia świątyni nie da się stosowac'. Oto bowiem czytamy modlitwę prawowiernego Żyda: `Bądź pochwalony Panie Boże nasz, Boże ojców naszych, Boże Abrahama, Boże Izaaka, Boże Jakuba, Boże Wielki, mocny i straszliwy, żeś mnie nie stworzył kobieta". Już to samo winno rozpalić feministki wojujące do białości. Ale jest lepiej, tylko w innym miejscu. Jakie bowiem Żyd musi ponieść koszty, by zaślubić kobietę? Ano raczej minimalne. Bo idzie to tak: "Szulchan-Aruch uznaje trzy sposoby poslubienia niewiasty; dochowany z prawieku zwyczaj małżeństwa przez kupno wymaga, żeby wobec dwóch świadków wreczyc wybranej monete, choćby to była tylko `perutah' (`około póltora feniga'), lub tez wartość perutah, wymawiajac przepisana formulke. Drugim sposobem jest doreczenie na pismie (na papierze lub na skorupce) wypisąnych wyrazów: `tys mi poslubiona', przy czym materiał takiego dokumentu nie musi być wart perutah. Jeżeli nie napisano go należycie, `szacuje się atrament, czy wart póltora feniga, a w takim razie slub jednak jest ważny; jeżeli atrament nie posiada tej wartości, wypadek pozostaje watpliwym'. A trzeci sposób prosty: przez spelnienie aktu. Trzeba atoli czyn ten zapowiedzieć wobec dwóch świadków i w ich przytomnosci udac się z nią samemu natychmiast na osobność". No cóż, półtora feniga to raczej nie dużo. Są tam też opisane przypadki rabinów, co to żenili się w obcym mieście, korzystali z żony w nocy, a rano wręczali jej list rozwodowy tylko po to, by tego samego dnia wieczorem ożenić się z inną. To tak WF pod rozwagę. Aha, wedle Talmudu kobieta w praktyce nie może zażądać rozwodu - prawo to przysługuje tylko mężczyznom. Tak to można wydu*czyć pół miasta nie narażając się na zarzut rozwiązłości. Ale, jak WF biorą pieniądze od Żydów, to wolą tego nie widzieć. Dość powieedzieć, że owo streszczenie zawiera aż ponad 80 stron na temat tego, co ma prawo mężczyzna wobec kobiety, za to tylko 5 akapitów, a i to niedługich (przepisanych zresztą dosłownie) w kwestii tego, jakie prawa ma kobieta wobec mężczyzny. Jaja są potem jeszcze lepsze. Wydawałoby się, że co ma do wiary wstawanie z łóżka. Ano ma. Oto wedle Talmudu (i tego skrótu) prawowierny Żyd musi koniecznie najpierw na nogę założyć prawy trzewik, a dopiero potem lewy. Aby było weselej, to na wypadek, gdyby były sznurowane, trzeba najpierw zasznurować lewy, a dopiero potem prawy. To dopiero jednak początek. Oto idzie prawowierny Żyd do wychodka. No cóż, tam każdy w końcu pójść musi. I niby w czym problem? Jak widać, jednak jest. Oto wchodząc w owo miejsce Żyd musi zmówić modlitewkę tymi słowami: "Uczczeni bądźcież, o najczcigodniejsi (aniołowie stróze człowieka), wy swięci, wy słudzy Najwyższego, pomóżcie mi, czekajcie, aż wejdę i znowu wyjdę, bo to już tak człowiekowi właściwe". Dobra, odmówił, wlazł, zrobił swoje i wychodzi. A tu druga modlitwa: "Bądź pochwalony itd., któryś mądrze stworzył człowieka, stwarzając go z dziurami i otworami". I tak właściwie w każdej sytuacji. Pobożny Żyd odmawia dziennie co najmniej 100 modlitewek na różne okazje. Zdechnąć ze śmiechu można czytając, co też musi on odprawić, gdy go w szabat g*wno w d*pę dusi i musi pójść do wychodka. Cała procedura. Jak się podetrzeć, by szabatu nie naruszyć. Zaś nie naruszyć sabatu nie sposób. Wierzą oni, że gdyby wszyscy Żydzi bez wyjątku obeszli szabat bez naruszenia przepisów szabatowych, to na ziemię przyszedłby Mesjasz. Problem w tym, że przepisów jest na pierwszy rzut oka niewiele, bo tylko 39. Ale to dopiero "ojcowie" przepisów, a każdy z nich ma 39 "córek". Razem daje to 40*39 przepisów, a więc łącznie 1560 przepisów. Kto to spamięta? No i dlatego zawsze ktoś gdzieś w czymś szabat naruszy. Na temat głównej modlitwy porannej (którą się odmawia po odmówieniu wielu innych, z tym tymi o trzewikach i ubieraniu gaci) jest blisko 30 stron. Jest tam też o tym, że aniołowie Boga to jacyś skończeni kre*yni i odmawia się część modlitwy po chaldejsku, gdyż nie wiedzieć czemu, tego akurat języka aniołowie nie rozumieją. Kwestią wątpliwą jest, czy gdyby żył dzisiaj jakiś Chaldejczyk, to czy by słowo zrozumiał z tego żydowskiego chaldejskiego. Sporo jest o tym, że na przykład, gdy po pobożnym Żydzie łazi wesz, to czy ją wolno zabić w szabat. Otóż wolno, ale tylko, gdy chodzi po głowie. Jak gdzie indziej, to można co najwyżej wrzucić do wody. Pchły natomiast ruszyć nie wolno. I tak dalej, i tak dalej. Np. nie wolno w szabat przejść strumienia w bród, a tylko przeskoczyć. Ale, gdy chce się dogonić jakiegoś sławnego nauczyciela, wtedy wolno w bród, ale nie w pantoflach, tylko w butach, bo pantofle mogłyby spaść z nogi, a wtedy szłoby się po nie i już grzech ciężki. Są tam nawet takie szczegóły, jak prowadzone przez kilkanaście stron rozważania na temat, ile to włosów białych może mieć krowa czerwona, by jeszcze była czerwona. Cały rozdział jest o tym, co właściwie i w jaki sposób wolno otwierać czy też zamykać w szabat od drzwi i okien począwszy, a na pudełeczkach i szkatułkach skończywszy. O dyspensach z okazji szabatu stron kilkadziesiąt. Jak na przykład boli Żyda ząb w szabas, to może go wyrwać, ale zabiegu musi dokonać koniecznie nie-Żyd. O mieszaniu mięsa z mlekiem tyle, że właściwie Żydówka musi mieć dwa komplety garów: jeden do mięsa, a drugi do potraw mlecznych. Jak postępować, gdy kropla mleka wpadła do gara z mięsem lub drobina mięsa do gara z mlekiem - stron kilkadziesiąt. O uboju rytualnym nie wspomnę, bo tam tego sporo (jaka krew już jest nieczysta, a jaka jeszcze jest, z podziałem szczegółowym na poszczególne części ciała zwierzęcia). Oczywiście największym źródłem nieczystości jest kobieta. Tu rada dla bogobojnego Żyda, która jest do zastosowania wtedy, gdyby mu się kobieta spodobała, żeby sobie wtedy wyobraził, jakby wyglądała odarta ze skóry (co na to WF?). Jest też sporo na temat, co ile i pod jakimi warunkami należy zbliżać się do kobiety. Cały dowcip sprowadza się jednak do tego, że jakakolwiek umowa Żyda z gojem (słowo to tłumaczy się dosłownie "bydło" - więc wiadomo, co Żydzi o nas myślą) jest z mocy prawa nieważna. Umowa obowiązuje Żyda wtedy tylko, gdy jest zawarta z innym Żydem. Nawet taka rzecz, jak wzdęcia podczas modlitwy w synagodze są uregulowane szczegółowo, z rozpatrzeniem przypadków, gdy owo wzdęcie kieruje się do góry i kończy beknięciem, a sytuacją, gdy kieruje się w dół i kończy pier*nięciem. W skrócie jest tak, że to do góry nie jest grzechem, a to do dołu owszem. Przy czym te odgłosy z dołu są szczegółowo podzielone na klasy, a czy to jest cichacz fotelowy, bulgot wanienny, podkołdernik jadowity, pierd*lnik sromotnikowy i wiele jeszcze innych przez stron kilkadziesiąt. Nawet nie wiedziałem, że na tyle sposobów można puścić bąka. A każdy jest różnej wagi grzechem i inna jest wina wobec Jehowy, a zatem inna modlitwa w takim przypadku. I leci tego stron coś około czterdzieści formatu in-folio. Całe to prawo jest po prostu apriorytyczne. Z uporem godnym lepszej sprawy przewiduje się wszelkie możliwe (i niemożliwe) przypadki na wyrost. A może się przyda. Podczas, gdy łaciński system prawa reguluje wszystko po pierwsze dopiero w momencie powstania problemu, a po drugie ogólnikowo, pozostawiając spory margines sędziemu, by ten stosując literę prawa nie naruszył jego ducha. Mówi się, że Unia jest zażydzona. Coś na rzeczy być musi, gdyż normy i regulacje unijne jako żywo przypominają Talmud koncentrując się na kwestiach krzywizny bananów czy ogórków i tym, z czego zrobić można dżem. Z pomidorów można, ale już z marchewki nie. Są to typowe przepisy w tym duchu, wtrącające się we wszystko włącznie z tym, co zdroworozsądkowo winno być poza regulacją prawną. W tym sensie jestem antysemitą, gdyż jestem zwolennikiem prawodastwa rzymskiego kierującego się ideami prawa, a nie szczegółowymi regulacjami tego, jakie mam mieć żarówki w domu i jakie termometry. Cóż, wychodzi z lektury tego dzieła, że zażydzenie naszej cywilizacji jest w pełnym toku i nadal postępuje.
Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika Selka

1. @jlv2

;) Ładne ;) No i przy okazji wreszcie dotarło do mojej świadomości (choć niby znałam tłumaczenia słowa "goj" /goim?/ wcześniej) - CO miał konkretnie na myśli "nasz (dymany) ałtorytet", imć Bartoszewski, wyrzygując na wiecu PełO pod adresem Polaków słowo "bydło"! A on "tylko" Talmudem zajechał! Ostatnie zdanie o "jakości" unijnych regulacji prawnych - bingo! traf w dziesiątkę! Pozdrowienia dla Autora. Wielce ciekawy tekst. P.S. he, he, wyobraziłam sobie, jak w kontaktach damsko-męskich owa garsoniera wykorzystywana bywa, oczywiście dokładnie zgodnie z zaleceniami owego dzieła :)))

Selka