Czerwona recydywa czyli Celiński w Berlinie
Joanna Mieszko-..., pon., 18/05/2009 - 08:03
„To KOR obalił komunizm”, „przeważająca większość ludzi w Polsce wspierała tamten system”, „tylko naiwni i głupi stawiali opór, bo człowiek musiał w pierwszym rzędzie dbać o rodzinę”, „w 1988 roku obie strony: rządowa i opozycyjna były wykrwawione”, „Jaruzelski to patriota, bo zapobiegł wkroczeniu wojsk radzieckich do Polski i jest teraz starym, biednym schorowanym staruszkiem, takich ludzi sądzić nie wolno”, „Prezydent Kaczyński prowadzi wsteczną politykę i działa na szkodę Polski” – takie i podobne prawdy głosił w sobotę w Berlinie za nasze podatnicze pieniądze poseł Andrzej Celiński (UD,SLD, SdPl), niegdyś minister kultury (8 miesięcy w rządzie Leszka Millera) wcześniej członek KSS KOR, siostrzeniec masona i współzałożyciela KORu Jana Józefa Lipskiego, co zdaje się być w jego drodze życiowej decydujące.
Poseł Celiński został wydelegowany do Berlina osobiście przez marszałka Senatu Bogdana Borusewicza z zadaniem wzięcia udziału w panelu dyskusyjnym w związku ze zbliżającą się rocznicą 4 czerwca 1989 roku. Bogdan Borusewicz objął osobisty patronat (cokolwiek to znaczy) nad sprowadzoną z Gdańska do Berlina wystawą w domu spotkań Polonii „Polonicum” opowiadającą historię polskich punktów (nie)zwrotnych na planszach z fotografiami. Senator Celiński miał Prawdę Dziejów zaświadczyć i uświetnić, co też na swój sposób uczynił.
Różni ludzie mają te same rzeczy w różny sposób w pamięci i dzięki temu zrodziła się historia i literatura. Opisy dotyczące tego samego kawałka czasu mogą się uzupełniać, jak to się dzieje u Czterech Ewangelistów w odniesieniu do ostatnich dni Chrystusa, a mogą się zupełnie różnić od faktycznych dziejów, jak to uczynili marksistowscy historycy, a postmarksistowscy czyniä nadal. Jedni piszą/mówią, to co mówią, bo w to wierzą, inni – bo wierzą, że im to ktoś wynagrodzi, jeszcze inni - bo im tak instynkt przetrwania i troska o rodzinę nakazuje.
Nie wiem, do której z tych kategorii należy poseł Andrzej Celiński. Widziałam i słyszałam go w ubiegłą sobotę, 16 maja live pierwszy raz w życiu i mam nadzieję, że ostatni. Nie narzekam, wyszłam bowiem na swoje. Oczekiwałam plakatowych stwierdzeń i haseł z epoki wczesnych lat pięćdziesiątych i takież otrzymałam. Poseł Andrzej Celiński żyje bowiem w czerwonym matriksie i nawet nie zauważa, ba! nie dopuszcza do świadomości, że świat może wyglądać inaczej.
Według Celińskiego komunizm w Polsce obalił KOR, większość narodu popierała kacykowski system PRLu, tylko naiwniacy decydowali się na opór i płacili za to najwyższą cenę, a w 1988 obie strony były już tak wykrwawione, że musiało dojść do Okrągłego Stołu.
Tak się akurat złożyło, że podczas imprezy za plecami Andrzeja Celińskiego znajdowała się plansza z wielkim tytułem - „Ofiary stanu wojennego”, jednak próżno by na niej dopatrzyć się jakichkolwiek krwawych ofiar ze strony rządu. Czyżbym coś przeoczyła w historii? Z tamtego czasu przypominam sobie blitz-reformy Rakowskiego i przedsiębiorczego Mieczysława Wilczka, ministra przemysłu w rządzie Rakowskiego, największego beneficjanta tych reform, który stał się nagle u schyłku PRLu prezesem bodaj kilkunastu prywatnych spółek „joint venture”, o których, z wyjątkiem „PolNippon” do dziś nie wiemy nic. Na reformach Rakowskiego/Wilczka uwłaszczyła się błyskawicznie nomenklatura. Potem przestały obowiązywać.
Któż zatem po tamtej stronie tak krwawił? – zapytałam pana posła Celińskiego- Ale konkretnie proszę, jakiś jeden, dwa przykłady.
Nic z tego. Pan Celiński, zgodnie z czerwoną tradycją, gdy mówi, to mówi i należy mu wierzyć, ale nie traktować dosłownie. Obie strony były wyczerpane, to miał konkretnie na myśli. A na reformach Rakowskiego i Wilczka najbardziej uwłaszczyli się robotniczy przywódcy „Solidarności” – mówi. Rakowski zmarł w biedzie w swoim nowym mieszkaniu dokąd musiał się na koniec życia wynieść z apartamentu w Alei Róż którego głupio na czas nie wykupił. A „zaledwie” 100-m/kw apartament w Wilanowie ( w tzw. Zatoce Czerwonych Swiń – uzup.moje) kupił mu syn z Australii.
Aż dziwne, że nikt z obecnych na sali rzewnie nie zapłakał nad tragicznym losem politruka Rakowskiego, który przez dziesięciolecia zajmował nieomal za darmo luksusowy apartament w Alei Róż 10 o 150 m kwadratowych i niemniej luksusową daczę w Krzyżach na Mazurach. Dziwne też, że nikt nie zapytał pana posła Celińskiego, za co planował ongiś biedny Rakowski zakup Stoczni Gdańskiej, którą chciał ratować ze szponów pani Barbary Johnson. Pamięta jeszcze ktoś ten moment?
Ale czort z Rakowskim. O wiele bardziej interesujące wydaje mi się twierdzenie Celińskiego, że na transformacji najbardziej uwłaszczyli się robotniczy przywódcy „Solidarności”. Nie wyjaśnił, niestety, kogo, oprócz Wałęsy, któremu dziś nie starcza na skarpetki, miał na myśli. Może, w obliczu stojących przed nami okrągłych rocznic wyjaśnią nam to wkrótce dziennikarze.
Jest to bowiem sam w sobie temat fascynujący.
Nieomal każde zdanie z wypowiedzianych w sobotę przez pana posła zdań było niczym uderzenie kulą w płot. Niewiele wiem o panu pośle, poza tym, co raczył łaskawie podać o sobie do wiadomości publicznej na Wikipedii, ale mam wrażenie, że z tak wyraźnym talentem do walenia kulami w płot nie można zrobić wielkiej kariery także u czerwonych.
Jednego nie zamierzam jednak przemilczeć – haniebnego werbalnego napadu na urzędującego Prezydenta RP. Naturalnie, nie miałam wątpliwości, że musi to nastąpić.
Od roku 2007 jest to przypadłość wszystkich przybywających do nas z Kraju i staje się obligatoryjnym elementem wystąpienia. Dla mnie jest jednak zarówno z moralnego, jak i prawnego punktu widzenia zupełnie niedopuszczalne, aby jakikolwiek parlamentarzysta jakiegokolwiek państwa, tym bardziej były minister atakował publicznie za granicą Głowę swojego Państwa. Tym bardziej - choćby z powodu określonych zaszłości historycznych – by czynił to polski poseł w stolicy Niemiec.
Być może taka praktyka jest równie często spotykana na imprezach polonijnych oraz mieszanych w innych stolicach świata – np. w Londynie, Paryżu, Moskwie czy Nowym Jorku. Nie wiem. Jeśli ktoś wie, niech zaświadczy.
Osobiście nigdy czegoś podobnego z ust jakiegokolwiek przedstawiciela rządu Niemiec w odniesieniu do własnych przywódców nie słyszałam, tym bardziej za granicą, choć niewątpliwie krytyka głów państwa jest dozwolona i różnicami poglądów uzasadniona. Jednak zarówno racja stanu, jak i kultura polityczna obligują do oszczędnych publicznych ocen.
Być może powinnam się już do tego powoli przyzwyczaić, że nagle, tzn. od roku 2007, od kiedy wybraliśmy pierwszego suwerennego prezydenta, wielu polskim „möchte-gern” politykom, a nawet naukowcom, artystom i kto tam jeszcze z Różowego Salonu przyjeżdża do Berlina ( a tak się jakoś dziwnie składa, że przyjeżdżają wyłącznie „różowosalonowcy”), kiedy tylko dorwą się do mikrofonu i widzą przed sobą mniej lub bardziej liczną publiczność wyrażają swoje głębokie oburzenie i dezaprobatę dla Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który – tym razem według Celińskiego, prowadzi wsteczną politykę i szkodzi Polsce i Europie. Bardzo źle to świadczy o nas, wyborcach, że takie podejrzane indywiduum wybraliśmy sobie większością głosów na prezydenta. W ciękim powietrzu nad głowami publiczności i prelegenta zawisa znane nie od dzisiaj w Berlinie pytanie- czy Polacy zasłużyli na własny kraj? Muszę przyznać, że opluwanie Prezydenta RP – tyle, że wyrażone jeszcze bardziej dosadnie słyszałam już z ust tak prominentnych gości, jak „profesor” Bartoszewski czy pani profesor Maria Jarosz, aby wymienić tylko skrajne przykłady. Tak więc pan Celiński musi trochę więcej poćwiczyć, żeby być bardziej przekonującym i na tym polu.
Jako „socjalista” , jak o sobie mówi - przekonujący nie jest. Zaprezentował się niczym ten król z bajki Andersena, który sądził, że występuje w pięknych szatach. W tym przypadku szatach z domu mody Nowej Lewicy (tejże nowej lewicy, która od III Międzynarodówki łączy się w Europie w nieustającym rewolucyjnym fermencie?). Zupełnie zdawał się nie kojarzyć, na jakim tle występuje i do kogo mówi. A tło – to były plansze ze zdjęciami pokazujące robotników pałowanych przez „socjalistyczną” milicję i ZOMO, zabijanych przez „socjalistyczne” wojsko, rozciągających transparenty z napisami „żądamy chleba” oraz „głodny robotnik to nie chuligan!”, wyciągających ręce do towarzysza Gierka z nową nadzieją, a potem maszerujących ze spuszczonymi głowami w pochodzie 1-majowym pod transparentem – „chcemy sprawiedliwości dla naszych zabitych kolegów”, wreszcie strajkujących w stoczni w 1980 roku w nadziei, że coś uda im się zmienić.
Pan Celiński, członek SLD oraz SDLP, w prostej linii spadkobierca PZPR z którą kiedyś walczył, nawet się nie połapał, że stoi teraz tam, gdzie wtedy stało ZOMO. Opowiada głodne kawałki o tym, że jako socjalista chce, by wszystkie dzieci były nakarmione. Dokładnie to samo opowiadali według kremlowskich instrukcji za dolary od Stalina KPPowcy, dokładnie to samo opowiadała od 1944 roku sowiecka narzucona Polakom siłą władza. To samo opowiada Łukaszenko i Fidel Castro. Czy pan poseł obejrzał przynajmniej te historyczne zdjęcia, wśród których wygłaszał swoje przeterminowane deklaracje polityczne i obrażał prezydenta RP? Nie sądzę.
Czy zdawał sobie sprawę, że opowiadając banialuki o tym, jak wielkim patriotą jest stary i chory generał Jaruzelski i że nie wolno takiego zasłużonego człowieka sądzić, pluje w twarz wielu ludziom spośród publiczności, których tenże Jaruzelski, ze swoim oficerem prowadzącym, Kiszczakiem wyrzucili, wypchnęli z Polski - przedtem niszcząc im i ich rodzinom życie? Nie sądzę. W końcu 20 338 wyborców w okręgu katowickim 21 października 2007 roku utwierdziło go w przekonaniu, że ma rację.
Czy było zamysłem marszałka Senatu RP, Bogdana Borusewicza wydelegować do Berlina posła Andrzeja Celińskiego, swojego niegdysiejszego kumpla z KORu, po to, aby ten opluł urzędującego Prezydenta RP i w rocznicę Okrągłego Stołu napluł politycznym emigrantom w twarz?
I last but not least: czy nie należało przyjść na spotkanie z posłem Celińskim z torbą przejrzałych pomidorów? Czerwone zwalczaj czerwonym.
- Joanna Mieszko-Wiórkiewicz - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
8 komentarzy
1. Jedna uwaga
Wojciech Kozlowski
2. Czerwone zwalczaj czerwonym.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Pani Joanno!
4. @ Autorka - a co do KORu
5. KOR? Komuniści przecież przejęli tę firmę już w 1977 roku
michael
6. michael
7. "Dziennik" Sandora Marai
michael
8. p.Mieszko