LIST OTWARTY DO ARCYBISKUPA DETROIT W SPRAWIE ORCHARD LAKE

avatar użytkownika Miroslawa Kruszewska
Komitet Ocalenia Skarbów Kultury Polskiej 11251 SE 324th Street Auburn, WA 98092 Towarzystwo Krzewienia Nadziei 2601 Ellis Street Stevens Point, WI 54481 LIST OTWARTY 30 kwietnia 2009 Jego Ekscelencja Arcybiskup Allen Henry Vigneron Archbishop's Office 1234 Washington Boulevard, 7th Floor Detroit, MI 48226-1875 Komitet Ocalenia Skarbów Kultury Polskiej oraz Towarzystwo Krzewienia Nadziei zwracają się do Jego Ekscelencji Arcybiskupa Detroit, Allena Henry’ego Vignerona, o zdecydowaną i możliwie szybką interewencję w sprawie systematycznego niszczenia polskich archiwaliów, muzealiów oraz unikalnych zbiorów bibliotecznych, zgromadzonych w Archiwach Polonii w Orchard Lake. Dewastacja historycznych kolekcji polskich, jakie przez 30 lat wytężonej pracy zgromadził ksiądz prałat dr Roman Nir, następuje od dłuższego czasu za sprawą dwójki przypadkowych pracowników. Nie posiadają oni w tym celu żadnego przygotowania naukowego, wykształcenia bibliotekarsko-archiwistycznego ani kompetencji. Są nimi: anglistka ze szczątkową znajomością języka polskiego – Karen Majewski, oraz przybyły niedawno z Polski młodzieniec, były sprzedawca papierosów, bez żadnego wykształcenia, człowiek niezwykle pierwotny – Marcin Chumięcki, dzisiaj, z zagadkowej nominacji kanclerza Zakładów Naukowych, ważny urzędnik tzw. Misji Polskiej. Osoby te, pod pozorem „reorganizacji” i „wygospodarowywania zasobów” finansowych w Orchard Lake, likwidują na oślep, bez żadnej kontroli, polskie archiwalia i wyrzucają bezcenne zbiory do śmieci! Archiwa Polskie w Orchard Lake zaliczane są do największych i najbogatszych tego typu archiwów emigracji polskiej na świecie i nie mają one podobnego sobie w żadnym innym kraju. Wandalizm rozgrywający się na naszych oczach w Orchard Lake wzbudza rozgoryczenie i gniew wielomilionowej społeczności polsko-amerykańskiej, która głośno domaga się interwencji Prokuratora Generalnego stanu Michigan w tej sprawie. Naruszone bowiem zostały prawa Polaków jako grupy etnicznej, którym utrudnia się swobodę kultywowania tradycji narodowej i gromadzenia historycznych pamiątek, jakie łączą Polonię amerykańską ze Starym Krajem. Ponadto zaistniało podejrzenie popełnienia przestępstwa w postaci kradzieży poszczególnych depozytów, które znikają w zastraszającym tempie. Tak było z drzeworytami Stefana Mrożewskiego, obrazami Vlastimila Hofmana, kolekcją świątków polskich ks.Zdzisława Peszkowskiego, kolekcją bursztynów, listami Józefa Mackiewicza itd. Na liczne zapytania, co się z tymi depozytami stało, Chumięcki nie potrafi odpowiedzieć. Za każdym razem informuje, że zostały one rozkradzione. Podkreślić należy, że Archiwa Polskie przy Zakładach Naukowych w Orchard Lake zostały utworzone przez Polonię amerykańską, która przez wiele dziesiątków lat archiwa te wspiera finansowo. Dlaczego Arcybiskupstwo Detroit, mimo licznych monitów, nie reaguje na to, co się dzieje w Orchard Lake? Dlaczego barbarzyństwo pani Majewski i pana Chumięckiego jest tolerowane i akceptowane przez kanclerza Zakładów Naukowych ks.Timothy’ego Whalena i rektora ks.Charlesa Kasankę? Whalen i Kasanke są powszechnie znani ze swojej niechęci do Polaków. To wiemy od dawna. Widomo też jest, że kanclerz Whalen z chwilą objęcia swego stanowiska w Orchard Lake wydał rozporządzenie, w wyniku którego zabroniono przyjmowania wszelkich archiwaliów i muzealiów do Archiwum Polskiego, skasowano, i tak już skromne, środki pieniężne dla biura archiwisty, odmówiono pieniędzy nawet na znaczki pocztowe. Na jakiej podstawie prawnej rzeczy osobiste ks.prałata dr Romana Nira – w tym tak podstawowe i prozaiczne, jak szczoteczka do zębów, bielizna, pościel, notatki osobiste, korespondencja prywatna – zostały przez Chumięckiego zarekwirowane i trzymane są pod kluczem? Dlaczego roczniki czasopism polskich, takich, jak: „Nowy Dziennik”, „Dziennik Związkowy”, „Gwiazda Polarna” i in., które ks. prałat dr Roman Nir prenumeruje z własnych, prywatnych funduszy i stanowią one jego osobistą własność, zostały przez Chumięckiego skonfiskowane? Dlaczego kanclerz T.Whalen pozwala na jawną dyskryminację Polaków w ich własnym ośrodku, który zawsze stawiał sobie za cel kultywowanie polskiej kultury i tradycji? Dlaczego zezwala się na jawne dyskryminowanie, zastraszanie i terroryzowanie polskich księży w Orchard Lake – w miejscu, które zostało stworzone przez Polaków i dla Polaków? Dlaczego twórca i wieloletni dyrektor Archiwum Polskiego ks. Roman Nir – uhonorowany za osiągnięcia naukowe najwyższymi polskimi odznaczeniami państwowymi przez rząd wolnej i niepodległej Rzeczypospolitej Polskiej – jest w Orchard Lake obrażany, szkalowany i wyrzuca się go bez prawa zabrania swoich osobistych rzeczy z zarekwirowanego lokalu? Na podstawie Statutu Zakładów Naukowych ks. Roman Nir ma zapewnioną dożywotnią rezydenturę w Orchard Lake. Inni polscy księża korzystają z tego przywileju. Na jakiej podstawie prawnej kanclerz T.Whalen i Chumięcki odmawiają tego tak zasłużonej dla Zakładów osobistości? Podobnych pytań jest znacznie więcej. Zostaną one opublikowane w formie listów otwartych do Arcybiskupa Detroit w polskiej prasie etnicznej i krajowej oraz w prasie amerykańskiej. Z całego Archiwum Polskiego zostały już tylko szczątki, ale i te warto uratować. Informujemy, że jesteśmy w posiadaniu ewidencji fotograficznej oraz zeznań naocznych świadków o tym, co się z polskimi zbiorami w Orchard Lake dzieje. Sami przekazaliśmy do Archiwum cenne polonica. Z chwilą pojawienia się Chumięckiego depozyty te uznane zostały za „zaginione”. Wiemy, że nasze eksponaty są w Archiwum. Mieliśmy do nich dostęp dwa lata temu i ks.Roman Nir nie miał żadnych kłopotów w zlokalizowaniu ich w archiwach. Obecnie ks. Nira obejmuje zakaz wstępu do archiwum. Nowy zarządca nie orientuje się w tym, co znajduje się w archiwach i żałosne efekty swej niekompetencji za każdym razem spycha na barki starego archiwisty. W ten sposób dochodzi do przekomicznych sytuacji, wielokrotnie już opisywanych przez prasę polską. Prosimy Jego Ekscelencję Księdza Arcybiskupa o natychmiastową interwencję w tej sprawie oraz powstrzymanie wandalizmu w Orchard Lake. Prosimy też o rzecz najważniejszą: o przywrócenie podstawowych praw ludzkich ks. prałatowi Romanowi Nirowi. Z wyrazami najwyższego szacunku Za Zarząd Komitetu Ocalenia Skarbów Kultury Polskiej i Towarzystwa Krzewienia Nadziei Mirosława Kruszewska Edward Dusza

10 komentarzy

avatar użytkownika Miroslawa Kruszewska

1. Prosimy o pomoc. Piszcie do arcybiskupstwa w Detroit.

Powyzszy list ukazal sie juz w polskiej prasie w USA i Kanadzie. Tlumaczenie angielskie zamieszcza w przyszlym tygodniu gazety w Detroit. Prosze Was, Kochani, wesprzyjcie nasza walke o polskie archiwa w Orchard Lake! Piszcie na e-adres arcybiskupa Vignerona: infodesk@aod.org Vigneron jest przyjazny Polakom, ale nikt go o tych wydarzeniach nie informuje. Mozna pisac po polsku. mkruszewska edusza

Miroslawa Kruszewska, USA

avatar użytkownika Maryla

2. Powyzszy list ukazal sie juz w polskiej prasie w USA i Kanadzie.

Witam, sprawa jest co najmniej dziwna, a publikacje niby wyjaśniające ze strony nowego kierownictwa Misji zagadkowo bez treści. Zasłanianie sie "plotkami" nie jest odpowiedzią, a straszenie sprawami sądowymi tym bardziej niepokojące. Liczę, że pod presją Polonii sprawa wreszcie zostanie wyjasniona, a traktowanie ks.prałata dr Romana Nira niegodne! W polskiej tradycji i kulturze jest to wprost niewyobrażalne! pozdrawiam ps. więcej o sprawie tu : http://www.blogmedia24.pl/node/10870 http://www.blogmedia24.pl/node/11861

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Laurenty

3. Nie tędy droga

Gdzieś na jakimś forum, nie pamiętam, przeczytałem, że katolicy amerykańscy mają bardzo za złe papieżowi Janowi Pawłowi II, że pryncypialnie zgodził się na wypłacenie astronomicznych odszkodowań tzw. ofiarom molestowań, które zdaniem niektórych były brudną antykatolicką prowokacją. Stąd też opisane w tym wątku działania są pewnego rodzaju zemstą albo jak kto woli aktem odpowiedzialności zbiorowej wobec Polaków. Obawiam się, że ta koncepcja może być bliska prawdy, nawet, jeśli nikt tego oficjalnie nie przyzna. Trochę poznałem Amerykanów i domyślam się, że było to dla nich wielkie upokorzenie. Stąd też niszczenie tego archiwum, sprzedaż polskich kościołów w USA itp. ciekawsze rzeczy jeszcze zobaczymy. Pisać listy do arcybiskupa to sobie można, po polsku, angielsku, a nawet chińsku. To raczej nic nie da. Po prostu organizacje polonijne powinny przejąć to archiwum, albo trzeba je sprowadzić do Polski.
avatar użytkownika Maryla

4. Laurenty

to nie jest rozwiązanie, prosze poczytac o historii Misji. To serce polskiej Polonii. Emigranci przez dziesieciolecia składali sie, aby ten ośrodek powstał i funkcjonował. Trzeba wyjasnić w jaki sposób został zatrudniony nowy szef, bo sam nie umiał nam odpowiedziec na tak proste pytanie. Droga administracyjna - to jedyna droga do prawnego wyjaśnienia sprawy, to bardzo ważny ośrodek dla Polaków. pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Laurenty

5. Życie jest okrutne

Pani Marylo, jest Pani osobą szlachetną, ale nie wszyscy tak myślą. Podczas Komuny Paryskiej wielu Polaków przyłączyło się spontanicznie. Francuzi tego nie zapomnieli - po spacyfikowaniu Komuny przez wojska rządowe (francuskie) każdy(!), kto przyznał się, że jest Polakiem był rozstrzeliwany na miejscu. To są fakty. Społeczeństwa zachodnie nie są sentymentalne, ale na zimno bronią swoich interesów. Nie miejmy złudzeń.
avatar użytkownika Maryla

6. ale na zimno bronią swoich interesów.

Uczmy sie tego! Na zimno brońmy spadku naszych przodków. Walczmy bronią, jak nam sie dostacza, ale konsekwentnie , metodycznie, nie odpuszczając. Wtedy wygramy. pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Słowianin

7. Orchard Lake - strona na Flickr?

Nie wiem co o tym sadzic? http://www.flickr.com/photos/orchardlake/ Jakies opinie?
avatar użytkownika Maryla

8. Słowinin

A co Pan by chciał usłyszeć? Dla Pana może byc to smietnik, który w całości mozna wrzucic do kontenera i na smieci. Dla ludzi, którzy przekazali to do Misji,a inni przechowywali przez lata, miało wartość emocjonalną. Każdy z tych dokumentów nalezy przechować, miejsce w misji jest, było i jest. Po co tworzy sie muzea etnograficzne, po co w ogóle tworzy sie muzea? Prosze przeczytać wczesniejsze teksty. Czy pamiątki po ks Peszkowskim to dla Pana śmieci?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Słowianin

9. Maryla

O "smietniku" prosze dyskutowac z tym (kim?) kto uzyl slowa "smietnik". Osobiscie nie wiem kto ma racje, natomiast podoba mi sie wybor swietych patronow seminarium (Cyryl i Metody) ;-)
avatar użytkownika Miroslawa Kruszewska

10. Tragiczne losy archiwum Stanleya Naja, ktory zaufal Polsce...

Wielu donatorow Archiwow Polonii w Orchard Lake - w tym Edward Dusza i nizej podpisana - zlozylo swoje archiwalia na rece ks.Romana Nira w formie depozytow z zastrzezeniem, ze nie zostana one rozproszone ani nie opuszcza nigdy ziemi amerykanskiej. Jako Amerykanie polskiego pochodzenia pragniemy miec nasze archiwa na ziemi, ktora nas przygarnela i gdzie rodza sie nasze dzieci i wnuki. Polska nie jest przygotowana na przyjecie tak olbrzymiego archiwum - ani finansowo, ani naukowo. Pozwole sobie przytoczyc tragiczna historie bezcennych zbiorow pana Stanleya Naja z USA, opisywana niedawno przez red.Gmyza w Rzeczpospolitej": ... Pan Stanley Naj od 1968 roku kolekcjonował dokumenty z zakresu historii amerykańskiej Polonii. W 1988 r., za pośrednictwem polskiego konsulatu w Chicago, zaczął przekazywać swoje zbiory Polsce. Eksponaty i bibliotekę miało przyjąć Towarzystwo Polonia (poprzednik Wspólnoty Polskiej). Kolekcję uznano za tak cenną, że w oparciu o nią postanowiono ufundować ośrodek dokumentacji wychodźstwa polskiego. Miała ona być zlokalizowana w Pułtusku. W roku 2008 do ofiarodawcy nadeszły niepokojące sygnały. Stanley Naj postanowił więc sprawdzić, jakie są losy jego daru w Polsce. Ustalenia wprawiły go w przerażenie. Z kolekcji zniknęła m. in. bezcenna korespondencja Ignacego Paderewskiego z Józefem Piłsudskim oraz Wojciechem Korfantym. Nie wiadomo też, czy w ogóle trafiła ona do Polski, czy też została „odłączona” w procesie przekazywania daru. Los reszty kolekcji był taki, że w roku 1991 zbiory przewieziono do Pułtuska, gdzie kilkakrotnie zmieniały miejsce pobytu. Ostatecznie trafiły do „Domu Polonii”, w którym miał powstać ośrodek dokumentacji. Ponieważ pomieszczenia nie były jeszcze gotowe, fragment zbioru przechowywano pod gołym niebem na podwórzu (!). Przed zniszczeniem uratował archiwalia jeden z robotników, przykrywając je po prostu plandeką. Jak ustalił Stanley Naj, duża część jego kolekcji mogła w ogóle nie dotrzeć do Polski. Natomiast dokumenty dotyczące rządu londyńskiego zostały spalone przez jednego z pracowników „Domu Polonii” w Pułtusku. Nieżyjący już dziś Andrzej Stelmachowski, który od 1990 do 2008 roku stał na czele Wspólnoty Polskiej, przypuszczał, że część zbiorów mogła zaginąć, kiedy przejmowano majątek Towarzystwa Polonia. Odbywało się to w pośpiechu, nie dokonano też inwentaryzacji zbiorów. Stelmachowski twierdził, że „nie miał do tej pory świadomości, iż Stanley Naj przekazał tak wartościowe zbiory”. Obecny szef Wspólnoty Polskiej Maciej Płażyński, w porozumieniu z panem Najem, zadecydował ostatnio o przekazaniu ocalałej części kolekcji do Muzeum Romantyzmu w Opinogórze. „Utrata takich archiwaliów to niepowetowana strata” – wyraził się Sławomir Radoń, szef Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych. Jego zdaniem Stanley Naj popełnił błąd, przekazując kolekcję instytucji bez doświadczenia w przechowywaniu tego typu materiałów. Oblicza się, że archiwalia, które przepadły, kosztowały Naja około sto tysięcy dolarów. Ich historyczna wartość jest jednak znacznie większa. Całą sprawą powinna zająć się prokuratura, ale czy to przywróci do życia bezpowrotnie zniszczone zbiory?... *** Tak wiec, nie ma mowy o przekazywaniu zbiorow zgromadzonych w Orchard Lake gdziekolwiek. Tutaj, w USA, gdzie mieszka ponad 12 milionow Polakow mowiacych po polsku (!) jest odpowiednia lokacja i tutaj sa szczodre fundusze licznych organizacji polonijnych. Polska takimi funduszami nigdy dysponowac nie bedzie. Wiecej: bardzo zamozny Polak zapisal Zakladom Naukowym w Orchard Lake 5 milionow dolarow w zlocie, ktore to zloto spoczywa w bankach, w Szwajcarii. Aby jednak uzyskac te sume, trzeba przedstawic konkretny i przekonujacy plan spozytkowania tych pieniedzy oraz zaprezentowac go prawnikom, czyli egzekutorom testamentu. Jak dotad, pomimo wynajecia przez Orchard Lake dwoch specjalizujacych sie w tym temacie firm amerykanskich, nie udalo sie przejac zapisu. Naiwnie liczono na „fantastyczne zdolnosci marketingowe” pana Chumieckiego, bylego agenta tytoniowego. Niestety, wydostanie zlota z bankow szwajcarskich, to nie to samo, co sprzedaz paczki papierosow marki Phillip Morris na rynku polskim. Bez przedstawienia konkretnego planu biznesowego, ktory zadowoli i przekona egzekutorow, Orchard Lake tych pieniedzy nie otrzyma. Pamietajmy, ze wartosc zlota dalej rosnie w cenie i sejfach. Warunkiem zmarlego ofiarodawcy bylo rowniez zatrzymanie naszych polskich zbiorow na ziemi amerykanskiej. mk

Miroslawa Kruszewska, USA