Trybunał Konstytucyjny Polski areną wyborczą PO i propagandy UE.

avatar użytkownika Maryla

Danuta Huebner, fot.: Andrzej Grygiel
PAP

Nie możemy myśleć w kategoriach przetrwania; Europa potrzebuje głębokiej integracji i reformy instytucjonalnej. Stać nas - jako Polskę - być w awangardzie UE - powiedziała komisarz UE ds. polityki regionalnej Danuta Huebner.

Huebner wzięła udział w zorganizowanej w Trybunale Konstytucyjnym uroczystości z okazji narodowego Święta Trzeciego Maja.

- Konstytucja 3 maja miała zapoczątkować dzieło odnowy kraju, wyposażała państwo w instrumenty naprawy - podkreśliła Huebner. I chociaż - jak mówiła - dzieło to nie doczekało się realizacji, to dla następnych pokoleń konstytucja miała znaczenie symboliczne.

Huebner zaznaczyła, że zmiany zapoczątkowane w 1989 roku zakończyły się sukcesem. Podkreśliła, że od tamtego czasu członkostwo w UE stało się dla Polaków "punktem odniesienia i kotwicą".

Przystąpienie Polski do UE pięć lat temu sprawiło, że - jak podkreśliła - wzrosła stabilizacja, bezpieczeństwo, poprawił się stan środowiska naturalnego, możliwość podróżowania bez paszportu, możliwość edukacji za granicą. - Urośliśmy w siłę. Europa zaczęła znaczyć dużo więcej niż przed rozszerzeniem - powiedziała.

Zaznaczyła, że Europa znajduje się pod "ciągle rosnącą globalną presją". - Nie możemy myśleć w kategoriach przetrwania - powiedziała, podkreślając, że Europa potrzebuje głębokiej integracji i reformy instytucjonalnej.

- Stać nas jako Polaków być w awangardzie Unii Europejskiej - powiedziała, dodając jednocześnie, że cztery spośród nowych państw UE przyjęły już wspólną walutę. - Warto kontynuować mądrą strategię, zmierzająca do przyjęcia wspólnej waluty tak szybko, jak to możliwe - podkreśliła.

Wskazała też na potrzebę dbania o demokrację i o jakość stanowionego prawa, a także instytucje, stosujące to prawo.

Prezes TK Bohdan Zdziennicki przypomniał, że twórcy konstytucji 3 maja szukali inspiracji w myśli europejskiej, podkreślając rolę rozdziału władz i suwerenności narodu. Obecna Europa - jak mówił - to Europa praw człowieka, "możliwa dzięki sądom, które precyzują znaczenie ich praw".

O prawach człowieka w swoim wykładzie mówił prezes Trybunału Sprawiedliwości, Grek Vassilios Skouris. Wskazywał on na trzy płaszczyzny praw człowieka: konstytucje narodowe, Europejską Konwencję Praw Człowieka i Podstawowych Wolności oraz Kartę Praw Podstawowych, przyjętą na szczycie UE w Nicei w grudniu 2000 roku.

Podkreślał, że w przypadku wątpliwości przy stosowaniu Karty Praw Podstawowych, wykładnię mogą stosować sądy poszczególnych państw, bądź można się zwrócić z tzw. pytaniem prejudycjalnym do Trybunału Sprawiedliwości. Zdaniem Skourisa nie ma zbyt dużego ryzyka rozbieżności w stanowisku Trybunału Sprawiedliwości Wspólnot Europejskich w Luksemburgu, orzekającego o wykładni prawa europejskiego a Europejskiego Trybunału Praw Człowieka - organu powołanego przez Radę Europy i orzekającego o stosowaniu Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności.

W ocenie Skourisa ryzyko to może jeszcze zostać zminimalizowane poprzez przystąpienie UE do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Państwa UE są sygnatariuszami tej konwencji, ale jako członkowie Rady Europy, a nie UE.

Podczas uroczystości odegrano Odę do radości, a po wykładzie odbył się koncert, w którym zagrano m.in. utwory Dworzaka i Beethovena. Po koncercie do Trybunału przybył prezydent Lech Kaczyński. W uroczystości wzięli udział m.in. przedstawiciele sądownictwa Litwy, marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski, Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski.

http://wiadomosci.onet.pl/1963663,11,item.html

 

Etykietowanie:

2 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Borusewicz we WSI 24 - skandal!!

musi "tłumaczyc się " za Prezydenta, ze ten nie podpisał traktatu, a stoczniowcy to prawie warchoły! Ciekawe, jak mu podziękują wyborcy?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. Konkurs o 54 synekury otwarty!

Konkurs o 54 synekury otwarty!

Felieton  ·  Radio Maryja  ·  2009-04-30  |  www.michalkiewicz.pl


Szanowni Państwo!

Zgodnie z kalendarzem wyborczym, w nocy z 28 na 29 kwietnia upłynął termin rejestracji list wyborczych do Parlamentu Europejskiego. W przeddzień Państwowa Komisja Wyborcza zdążyła wydać upoważnienia do rejestrowania list wyborczych we wszystkich okręgach zaledwie trzem komitetom: Polskiemu Stronnictwu Ludowemu, Polskiej Partii Pracy oraz Unii Polityki Realnej. Nie oznacza to oczywiście, że taka na przykład Platforma Obywatelska, Prawo i Sprawiedliwość czy Sojusz Lewicy Demokratycznej nie zarejestrowały list. O tym nie ma mowy, a jeśli te komitety czekały do ostatniej chwili, to dlatego, że do ostatniej chwili listy te były kompletowane, to znaczy – zmieniane i uzupełniane.

Wybory do Parlamentu Europejskiego nie mają większego znaczenia. Parlament Europejski jest takim demokratycznym kwiatkiem do biurokratycznego kożucha. Chociaż w Eurosojuzie retoryka demokratyczna nadużywana jest aż do obrzydzenia, to starsi i mądrzejsi wolą, by rzeczywista władza skupiona była w organach nie mających demokratycznej legitymacji, takich, jak Komisja Europejska, czy Rada Europejska. W tej sytuacji Parlament Europejski skazany jest na robienie tak zwanego dobrego wrażenia. Ogłasza rozmaite rezolucje, ustala procent tłuszczu w jogurcie, słowem – zajmuje się tysiącem podobnie ważnych spraw, które tak naprawdę nikogo nie obchodzą.

O ile jednak stanowiska w Parlamencie Europejskim są typowymi synekurami, z którymi nie jest związana jakakolwiek odpowiedzialność, o tyle związane z nimi pieniądze już są całkiem prawdziwe i wcale nie takie małe zwłaszcza, gdy zestawić je ze średnimi, a nawet przekraczającymi średnią krajową zarobkami w Polsce. Podstawową dietą jest 7 tysięcy euro, ale to tylko część apanaży deputowanego, bo do tego dochodzą jeszcze inne elementy, dzięki czemu deputowany ma do swojej wyłącznej dyspozycji kwotę co najmniej dwa razy większą.

Nic więc dziwnego, że wybory do Parlamentu Europejskiego, będące w istocie konkursem o 54 – bo tyle mandatów przysługuje Polsce – bardzo lukratywne synekury, budzą takie zainteresowanie zwłaszcza wśród polityków, którym jakoś nie udało się znaleźć sobie wygodnego, albo eksponowanego miejsca na krajowej scenie politycznej. Z drugiej strony partie traktują te wybory jako rodzaj sondażu pokazującego ich rzeczywiste wpływy. Wprawdzie takie sondaże sporządzają też instytuty badania opinii publicznej, ale tak naprawdę, to można z nich się dowiedzieć, kto sondaż zamówił i za niego zapłacił. Tym razem płaci Rzeczpospolita, czyli biedni podatnicy, którzy nic tu nie mają do gadania, więc wyniki tego sondażu mogą być bardziej miarodajne od innych. Mogą – pod warunkiem, że w wyborach do Parlamentu Europejskiego będzie wysoka frekwencja. Bo jeśli będzie niska – na przykład na poziomie kilkunastu procent – to taki sondaż będzie bezwartościowy i pieniądze, tak naprawdę pójdą już tylko na rozstrzygnięcie konkursu o obsadzenie tych 54 synekur.

Osobiście obiecuję sobie wiele radości z wysłuchiwania opowieści kandydatów o tym, czego to oni w tym Parlamencie Europejskim nie dokonają, jak będą tam pilnowali naszych interesów i w ogóle – jak bardzo będą się starali przychylić nam nieba. To będą bardzo ciekawe opowieści, pokazujące, jak wiele blagi może w razie potrzeby człowiek wymyślić. Oczywiście nie ma najmniejszego powodu, by się tym przejmować, ani tym bardziej – żeby się tym denerwować. Tyle naszego, co się trochę pośmiejemy patrząc, jak kandydaci do Parlamentu Europejskiego składają się jak scyzoryki, żeby tylko te synekury zdobyć. A co? Nam, za nasze podatki, też należy się trochę wesołości!

Ale wesołość – swoją drogą, a Unia Europejska – swoją. Tak się akurat składa, że kampania do tegorocznych wyborów zbiega się z rocznicą przyłączenia Polski do Unii Europejskiej, co – jak pamiętamy – nastąpiło 1 maja 2004 roku. Ratyfikacja traktatu akcesyjnego poprzedzona była referendum, a ono z kolei – kampania propagandową. Być może pamiętamy jeszcze, że wśród argumentów, przy pomocy których zwolennicy Anschlussu stręczyli nam poparcie akcesji, była możliwość wyjazdu na saksy do Europy Zachodniej z jednej strony, a z drugiej – ułatwienie ewangelizacji zlaicyzowanej Europy.

Na saksy rzeczywiście można wyjeżdżać, a dla coraz większej liczby ludzi taki wyjazd oznacza jedyne wyjście z beznadziejnej sytuacji. Warto przypomnieć, że to właśnie zostało wykalkulowane przez starszych i mądrzejszych. Jeszcze bowiem z pierwszych latach 90-tych, prognoza sporządzona przez ONZ dla „starej”, czyli 15-państwowej Unii zalecała, by gwoli utrzymania socjalu na dotychczasowym poziomie, wobec starzenia się społeczeństw Europy Zachodniej, Unia w ciągu najbliższych 50 lat sprowadziła sobie około 100 milionów ludzi do roboty. Z wielu względów było wskazane, żeby tych ludzi sprowadzić z obszaru Europy Środkowo-Wschodniej, z uwagi na niewielkie różnice kulturowe i cywilizacyjne. Ale żeby zechcieli przyjechać, trzeba było stworzyć w miejscach ich zamieszkania warunki zachęcające do emigracji. I takie warunki zostały stworzone, przy okazji spełniając również postulat, by gospodarki krajów przyłączonych nie stały się konkurencyjne wobec gospodarek krajów „starej” Unii, tylko – żeby zachowały charakter peryferyjny i uzupełniający. Dlatego właśnie w Polsce po roku 2004, pod różnymi pretekstami likwidowane są całe gałęzie gospodarki; ostatnio – przemysł okrętowy. Bo gospodarczym centrum Unii Europejskiej mają pozostać kraje „starej” Unii, a konkretnie – jej najtwardsze jądro w postaci Festung Europa.

No dobrze, ale za co w takim razie obszary peryferyjne będą mogły kupować towary wytworzone w „starej” Unii? Ano, ich siłę nabywczą będą gwarantowały pieniądze przesyłane rodzinom przez pracujących w Europie Zachodniej. Za to właśnie tubylcy będą mogli kupować towary wyprodukowane dzięki pracy emigrantów, których pieniądze wrócą w końcu tam, skąd przyszły. Nie ma co ukrywać; bardzo sprytnie zostało to pomyślane, ale bo też wymyślili to ludzie, którzy jeszcze sto lat temu handlowali niewolnikami, a nawet – całymi narodami – ot, nie szukając daleko – choćby i naszym, który sprzedali Stalinowi tak, jak sprzedaje się krowę.

Zatem, jeśli idzie o międzynarodowy podział pracy, to w Eurokołchozie mamy już zapewnione stałe miejsce. Z ewangelizacją natomiast sprawa wygląda znacznie gorzej. Zmiany systemu prawnego zalecane i forsowane przez władze Unii Europejskiej idą raczej w kierunku wrogim zasadom chrześcijańskim, zaś obowiązującą w Unii ideologią polityczną staje się marksizm kulturowy, czyli polityczna poprawność. Wszystko zatem wskazuje na to, iż ówczesne zapewnienia, jak to będziemy Europę ewangelizowali, były zwyczajnym blagierstwem, obliczonym na naszą gorliwość, ale i na naszą naiwność.

Teraz stoimy w obliczu następnego kroku w postaci ratyfikacji traktatu lizbońskiego, która oznaczałaby formalną rezygnację z niepodległości państwowej. Tego głupstwa nie wolno nam zrobić, a przynajmniej – nie wolno go popierać. Wprawdzie dzisiaj, gwoli skaptowania naszego poparcia w konkursie o 54 synekury, wielu polityków, a nawet partii, będzie nas zapewniało o swojej niechęci do traktatu lizbońskiego, ale nie powinniśmy zapominać, że wielu z nich 1 kwietnia 2008 roku głosowało za ustawą upoważniającą prezydenta do ratyfikacji tego traktatu. Takim filutom ufać nie należy, a nawet – nie wypada, bo każdemu może się przydarzyć, że raz padnie ofiarą oszusta. Ale jeśli oszust na tym samym patencie oszukałby po raz drugi – to już wstyd.

Mówił Stanisław Michalkiewicz




 Stanisław Michalkiewicz
  www.michalkiewicz.pl

 

http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=760

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl