O tym jak to Wałęsa dobijał komunizm

avatar użytkownika kokos26
Upadek komunizmu, tak jak był wielką nadzieją dla wszystkich tak zwanych demoludów, tak dla naznaczonych przez Kreml władz i beneficjantów systemu prowadził do niemałych stresów i obaw o swój dalszy los. Kontraktowe wybory 4 czerwca, uzmysłowiły komunistom, że ich poparcie oscyluje gdzieś w pobliżu błędu statystycznego, a co najgorsze, parasol polityczny jest przez Moskwę zwijany i nie można już w żadnym razie liczyć na bratnią armię radziecką. Można tylko pękać ze śmiechu na dzisiejsze słowa wypowiadane przez Wałęsę i cytowane przez wszystkie media i portale internetowe. „Wałęsa: byłem prezydentem na chwilę, aby dobić komunizm” Szkoda, że zabrakło szczegółów, choćby jednego nazwiska dobitego komunisty na potwierdzenie tych pompatycznych słów. Bez żmudnych analiz i wielostronicowych wywodów można powiedzieć w skrócie, że rolę Kremla i Armii Czerwonej w chronieniu i zapewnieniu bezkarności polskim komunistom, przejęli Michnik, Geremek, Kuroń i Wałęsa z pomniejszymi autorytetami, czującymi pismo nosem karierowiczami i tabunem pożytecznych idiotów. Jest to zapewne wielki wyczyn, który będzie opisywany przez rzesze historyków, kiedy to garstka ludzi zastąpiła wielkie imperium w chronieniu przed karą i marginalizacją namiestników Kremla. Po dwudziestu latach od tamtych wydarzeń tajemnicą pozostaje rozliczenie środków finansowych, jakie do Solidarności płynęły nie tylko z zachodu, ale i z Watykanu. Wszyscy, łącznie z IPN-em milczą na ten temat. Faktem jednak jest, że wielu opozycjonistów dysponowało na początku lat 90-tych sporą gotówką w dolarach lub markach niemieckich. Warto Lechowi Wałęsie przypomnieć, że to u niego w gabinecie prezydenckim robił karierę niejaki Jerzy Milewski, agent SB oddelegowany na odcinek Solidarności. To on od 1982 roku kierował w Brukseli biurem Solidarności i to przez jego ręce przechodziły niemal wszystkie pieniężne „dary”. Czy to ta tajemna wiedza połączyła na śmierć i życie konstruktywną opozycję z „ludźmi honoru”? Czyżby tajnych dokumentów na temat finansów Solidarności nie było w IPN-ie, lecz znajdowały się w prywatnych archiwach Jaruzelskiego i Kiszczaka, o Moskwie już nie wspominając? Ciekawe, że nawet po 20 latach panuje dziwna zmowa milczenia na te tematy. A może to wszystko dlatego, że ludzie honoru o pieniądzach nie rozmawiają?

1 komentarz

avatar użytkownika WiKat

1. O pieniądzach

Mój niżyjący szef Katedry Prof. Rossiński który prze przypadek (bałagan) uratował się od wykonania Karyśmierci orzeczonej na zamku lubelskim prze sędziów mówiących tylko po rosyjsku w 1944r. mawiał, że dżentelmeni o pieniądzach nie mówią oni je mają. Kiszczak mówił, że dolary przepłwały obok niego on je dotykał. Dlatego ciekawe, komu po drodze się przylepiały. I wytłumaczenie skąd skąd niektórzy po "transformacji" stali się krezusami.