Miedziane czoło mecenasa Rogowskiego

avatar użytkownika chinaski
Michnik nie ma siły (chęci?) na szerszy komentarz do swoich "akcji procesowych" wymierzonych w krytyków. Tutaj oddaje pełne pole (w tym oczywiście łamy "Gazety Wyborczej") swemu kontrowersyjnemu prawnikowi, mecenasowi Piotrowi Rogowskiemu. To dość specyficzne postępowanie. Zauważmy, że w gazetowych tekstach Rogowski nie przedstawia skomplikowanych argumentacji prawniczych, wykazujących pełną winę krytyków Michnika. On staje się publicystą, który odrywa się od wąsko zakreślonej roli obrońcy/pełnomocnika (w sensie procesowym) naczelnego "Wyborczej". Czy Andrzej Zybertowicz ( a także inni krytycy pozwani przez Adama Michnika) przedstawiał w prasie swoje tezy za pośrednictwem prawnika? Oczywiście, że nie. Miejscem polemiki pomiędzy reprezentantami stron procesowych jest sąd. Odpuśćmy już jednak sam fakt udziału pana Rogowskiego w prasowych atakach na osoby nieprzyjazne dla jego (największego?) klienta. Skoro ma możliwość, niech sobie pisze. Warto jednak zagłębić się w jakość tych publikacji. Oto najnowszy 'wyczyn' mecenasa Rogowskiego: "14 stycznia 2009 r. TVP nadała odcinek programu "Bronisław Wildstein przedstawia", w którym z marsową miną łajał on Michnika i sądy, które ośmieliły się nakazać Zybertowiczowi, by za głoszenie nieprawdy przeprosił. Tak ceniący jawność Wildstein nie poinformował jednak widzów, że parę dni wcześniej - 6 stycznia - jego adwokat przygotował pozew, w którym Wildstein za publikację w "Gazecie Wyborczej" żąda od Michnika i Agnieszki Kublik pokaźnych przeprosin i astronomicznej kwoty 100 tys. zł (na cel społeczny) z tytułu rzekomego naruszenia jego dóbr osobistych. Wildstein i jego koledzy z "Rzeczpospolitej" nie przejmują się tym przypadkiem prywaty. Niemniej jednak fałsz sytuacji, w której się znaleźli, jest oczywisty. Może "Rzeczpospolita" zainicjuje nową akcję listową, tym razem w obronie Michnika i Kublik przed cenzorskimi zapędami Wildsteina?(...)Wszak artykuł, którego dotyczy pozew Wildsteina, informował o jego działaniach jako prezesa TVP, a więc funkcjonariusza publicznego. Takie osoby poddają się krytyce prasowej, nawet ostrej i brutalnej. Obłudą jest gromienie Michnika, który szuka w sądzie ochrony przed kłamstwami, przy jednoczesnym pozywaniu dziennikarzy z zamiarem wyszarpnięcia z ich kieszeni pieniędzy. Wildstein ma miedziane czoło." http://wyborcza.pl/1,88975,6416430,Wildstein_pozwy_tepi__choc_sam_pozywa.html Krytyka "Gazety Wyborczej" odnośnie Bronisława Wildsteina wielokrotnie przekraczała granice dobrego smaku. Publicysta "Rzeczpospolitej" od momentu ujawnienia tzw. listy Wildsteina' stał się dla Agory wrogiem numer jeden (obok Kaczyńskich). Szczytem hipokryzji Michnika, były jego osobiste decyzje odnośnie L. Maleszki. Pamiętacie te żenujące tłumaczenia "Gazety" po premierze filmu "Trzech kumpli"? Oto przykładowe ataki: "Jak podała "Gazeta Wyborcza", nawet 500 tysięcy złotych po 9 miesiącach pracy dostali dyrektorzy w TVP zatrudnieni przez jej poprzedniego szefa Bronisława Wildsteina. Z informacji GW wynika, że Wildstein zmienił kontrakty na korzystniejsze dla dyrektorów, a mniej korzystne dla TVP, gdy zaczął spodziewać się, że zostanie odwołany ze stanowiska prezesa telewizji publicznej.(...) Tymczasem były Prezes TVP Bronisław Wildstein zarzuca gazecie jedno wielkie kłamstwo. "Publikacja Gazety Wyborczej to jedno wielkie kłamstwo i manipulacja. W ten sposób gazeta chce podważyć moją wiarygodność" - powiedział PAP-owi Wildstein. "Kontrakty menedżerów zajmujących w TVP najważniejsze stanowiska nie zostały zmienione przed moim odejściem. Żeby ściągnąć do firmy specjalistów trzeba zaoferować im dobre warunki. Zażądam sprostowania, jeśli Gazeta go nie opublikuje idę do sądu" - twierdzi Wildstein." http://mediafm.net/telewizja/11017,Wildstein-kontra-Gazeta-Wyborcza:-wielkie-odprawy-dla-dyrektorow.html Tego jest oczywiście cała masa. Cała masa insynuacji, totalnej krytyki dziennikarstwa, programów telewizyjnych, wystąpień medialnych Bronisława Wildsteina. Gdy na którąś z tych insynuacji Bronek postanowił zareagować, mecenas Rogowski poczuł się w obowiązku (dostał dyspozycję) napisać tekst o hipokryzji dziennikarza "Rzeczpospolitej". Ośmielę się wyjaśnić, dlaczego "Rzepa" zainicjowała zbieranie podpisów w jego obronie Andrzeja Zybertowicza. Był to protest przeciwko działaniom zmierzającym de facto do ograniczania wolności wypowiedzi, wolności osądów, wolności publicystycznej debaty. Sprawa Zybertowicza była symbolem, a cały protest dotyczył szeregu działań Adama Michnika. Zważmy na to, że pojedyncze pozwy urażonych dziennikarzy, publicystów, polityków zdarzają się od wielu lat; redaktor naczelny "Gazety" postanowił jednak uczynić sobie z procesowania stała praktykę. Czy to jest normalne? Dodatkowym elementem, który świadczy na niekorzyść Michnika jest....jego pozycja, możliwości finansowe. Redaktor "Wyborczej" może sobie pozwolić na nieograniczoną liczbę pozwów, drogich, dobrych adwokatów, wielomiesięczny proces. Podsumowując, mecenas Rogowski zestawia dwa różne zachowania. Za pieniądze (przecież Michnik mu płaci za usługi prawne) pisze paszkwil dla "Gazety", próbując zdyskredytować kolejnego krytyka swego mocodawcy. Czyni to w sposób wyjątkowo niesprawiedliwy, charakterystyczny dla 'cyngli' pracujących dla "Wyborczej".

3 komentarze

avatar użytkownika Rekin

1. Już tylko płatne usługi ochroniarzy zostały Szechterowi

bo popierają go szczerze tylko mentalni rówieśnicy Józefy Hennelowej
avatar użytkownika Maryla

2. bo on to robi dla pieniędzy ;)

swoja droga, jak Michnik musi zatrudniać swojego adwokata do pisanie w Wybiórczej (czyli 2 w1 za te same pieniadze), to jajecznicy jednak swoim cynglom nie oddali ;)) AGORA leci systematycznie w dół na giełdzie. pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika chinaski

3. Maryla

Dobre wieści. Pozdrawiam.
Zapiski z jaskini lwa