Sprawa doktora Dariusza Ratajczaka – Fakty, daty (Jacek Bezeg)
Sprawa doktora Dariusza Ratajczaka – Fakty, daty
Może na początek kilka oczywistości, bo może nie wszyscy wiedzą na czym polega zawód historyka i na czym polega zawód naukowca, oraz nauczyciela. To będzie “łopatologia”, ale szczególny sposób w jaki potraktowano doktora domaga się przypomnienia rzeczy oczywistych i podstawowych. Chcę pokazać jasno, kto zachował się niegodnie, kto nie był wierny swemu zawodowi, swemu powołaniu i wynikającym z niego podstawowym obowiązkom.
Po pierwsze historyk poszukując prawdy o minionych wydarzeniach powinien poznawać opinie innych historyków, fachowców z dziedzin mających związek z tymi wydarzeniami, no a przede wszystkim badać źródła, czyli dokumenty i przedmioty pozostałe po tych interesujących go zdarzeniach. Swoje działania i wnioski z nich wynikające prezentuje on w specjalistycznych naukowych publikacjach, by poddać je pod ocenę innych osób zainteresowanych badaniami danej tematyki. W toczącej się tym sposobem dyskusji powstaje coś, co nazywamy wiedzą. Bez sporów pomiędzy naukowcami toczących się na papierze i w bezpośrednich kontaktach mielibyśmy tylko zbiór rozmaitych hipotez i sądów, a nie wiedzę o tym co jest prawdą, a co fałszem. Ba, bez publikacji i sporów nie mielibyśmy nawet podstaw do przypuszczeń o prawdopodobieństwie takiej prawdziwości w odniesieniu do poszczególnych twierdzeń.
Z kolei nauczyciel szczególnego rodzaju, bo nauczyciel akademicki ma za zadanie przygotowanie powierzonych mu studentów do roli takich właśnie naukowców, osób nie tylko posiadających rozeznanie w tym co jest przedmiotem studiów, ale i “zapalonych” do tego rozeznania pogłębiania i poszerzania. Co prawda tylko nieliczni z nich pozostają na uczelni jako jej kadra dydaktyczna i naukowa, ale pozostałym zdobyte nawyki dociekliwości i rozszerzania swej wiedzy na pewno się przydadzą.
Doktor Dariusz Ratajczak w ciągu swej jedenastoletniej pracy na Uniwersytecie Opolskim zyskał zasłużoną opinię nie tylko dobrego naukowca, ale i inspirującego dydaktyka. Jego wiedza i sposób jej przekazywania zjednywały mu zainteresowanie nie tylko studentów historii, ale i innych kierunków. Starając się zainteresowanie wiedzą historyczną wśród studentów podtrzymywać i rozwijać tworzył też teksty popularne, mające przyciągać i intrygować. Z takim właśnie zamiarem powstał między innymi zbiór esejów pod wspólnym tytułem “Tematy niebezpieczne”. Stał się on niestety pretekstem, tak pretekstem, bo trudno powiedzieć tu o przyczynie, do rozpętania przeciwko niemu kampanii nienawiści, oszczerstw i intryg, która trwa nawet po jego śmierci.
Marzec 1999 – pierwsze wydanie “Tematów niebezpiecznych” gdzie na 4 stronach (z ogólnej liczby 100) przedstawione są poglądy tak zwanych “rewizjonistów Holokaustu”. Książka jest nie tylko sprzedawana, ale i rozprowadzana wśród znajomych, kolegów na uczelni. Egzemplarz z imienną dedykacja trafia między innymi do rąk Rektora. Nikt nie znalazł w niej niczego niestosownego.
8 kwietnia 1999 – Gazeta Wyborcza zamieszcza list dyrektora Muzeum w Oświęcimiu J. Wróblewskiego do Rektora Uniwersytetu Opolskiego Sławomira Nicieji, imputujący Dariuszowi Ratajczakowi poglądy rewizjonistów i na tej podstawie żądający jego usunięcia z Uczelni. Dopiero w godzinach wieczornych Rektor zdecydował się na ostre i stanowcze potępienie “antysemity” i “rewizjonisty”.
9 kwietnia 1999 – Rektor zawiesza “winowajcę” w pełnieniu obowiązków (bez przedstawienia konkretnych zarzutów) i poleca Rzecznikowi Dyscyplinarnemu zajęcie się sprawą. Rada Wydziału, która w 95% książki nie miała nawet w ręku, jednak jej autora potępia, odsądza od czci i wiary, żąda usunięcia, a nawet nazywa faszystą.
Władysław Bartoszewski w wywiadzie dla GW przyznaje, że książki nie czytał, ale nie ma wątpliwości, że miejsce autora jest w szpitalu psychiatrycznym.
Rzecznik Prasowy Ambasady Izraela nie może zrozumieć “jak autor takiej książki” może pracować na Opolskim Uniwersytecie.
12 kwietnia 1999 – Rozmowa wyjaśniająca z W. Łukaszewskim Rzecznikiem Dyscyplinarnym UO. W jej trakcie, tak jak wcześniej, prezentował on zdecydowanie negatywne nastawienie do “faszysty” nie rozumiejąc swojej roli jako rolę sędziego, ale jako rolę oskarżyciela.
13 kwietnia 1999 – odwołanie się doktora od decyzji o zawieszeniu złożone do Uczelnianej Komisji Dyscyplinarnej
22 kwietnia 1999 – Komisja zwieszenie cofa.
23 kwietnia 1999 – Rektor powtórnie zawiesza doktora Dariusza Ratajczaka “dla dobra Uczelni”.
Następne odwołanie skutkuje już, orzeczonym 13 maja, utrzymaniem w mocy decyzji Rektora.
Pojawiają się w tym czasie liczne głosy wsparcia i poparcia, na łamach prasy i w listach, w kraju i za granicą. Wypowiadają się między innymi profesorowie Rafał Broda, Mirosław Dakowski, Ryszard Bender, Peter Raina, a z dziennikarzy Rafał Ziemkiewicz. Powstaje film dokumentalny “Kto jest faszystą” emitowany niestety tylko w lokalnej telewizji Wrocław. Ukazani w nim studenci UO z rozmytymi elektronicznie twarzami i zmienionymi głosami odważają się bardzo pozytywnie ocenić doktora Ratajczaka i jego działalność pedagogiczną. Padają takie słowa jak “erudyta” i “świetny wykładowca”.
Na przełomie maja i czerwca 1999 uczelniana Komisja Dyscyplinarna zawiesza swoje postępowanie nie postawiwszy konkretnych zarzutów, a sprawą zajmują się prokuratura i sąd.
31 maja 1999 do Sądu Rejonowego w Opolu wpływa akt oskarżenia o to, że “publicznie i wbrew faktom zaprzeczał zbrodniom nazistowskim popełnionym w okresie drugiej wojny światowej na osobach narodowości żydowskiej”
7 grudnia 1999 zapada wyrok umarzający postępowanie. Co prawda sąd nie dał wiary wyjaśnieniom oskarżonego, “że nie podziela poglądów rewizjonistów Holokaustu, a jedynie je w swojej książce przytacza”, uznając akapit podsumowujący rozdział za opinię autora. W uzasadnieniu umorzenia stwierdzono, że inne wypowiedzi i pisma wykładowcy gdzie zdecydowanie i jasno informuje, iż z poglądami rewizjonistów się nie zgadza, zmniejszają skutki społecznej szkodliwości czynu
Od takiego wyroku apelację złożył Prokurator Rejonowy 30 grudnia 1999 żądając surowszej oceny czynu i surowszego ukarania podsądnego, jak i Dariusz Ratajczak 5 stycznia 2000 wnosząc o uznanie jego słów “Według rewizjonistów” i “Rewizjoniści uważają” zawartych w tekście książki, za dowód, iż przestępstwo nie zaistniało, i o uniewinnienie.
5 kwietnia 2000 Komisja Dyscyplinarna UO wymierza karę dyscyplinarną zwolnienia z Uczelni wraz z zakazem pracy w zawodzie nauczycielskim na okres lat trzech.
W protokole z jej obrad jeszcze z grudnia 1999 jest adnotacja o konieczności zakupu książki celem jej przeczytania. Czy do kwietnia 2000 Komisja zdążyła się z nią zapoznać?
Uważając się za niewinnego i z powodu nie udowodnienia w trakcie postępowania postawionych mu zarzutów, doktor Dariusz Ratajczak złożył 18 kwietnia 2000 odwołanie od orzeczenia komisji uniwersyteckiej, do Komisji Dyscyplinarnej przy Radzie Głównej Szkolnictwa Wyższego. Niestety decyzją z 20 października 2000 utrzymuje ona w mocy zaskarżone postanowienie. W ten sposób zostaje przerwana, a praktycznie jak się potem okazuje, zakończona jego działalność pedagogiczna i naukowa.
14 kwietnia 2000 Sąd Okręgowy wyrok uchylił i sprawa została przekazana do ponownego rozpatrzenia sądowi Rejonowemu.
Pomimo wyżej przytoczonych argumentów, jak i innych użytych w mowie obrończej wykładowcy (4 grudnia 2001), jak na przykład ten, że w kontekście całej 100 stronicowej książki nie można mieć wątpliwości co do tego, jak autor ocenia nazistowskie zbrodnie, ponownie 11 grudnia 2001 zapada wyrok tylko umarzający postępowanie, tym razem warunkowo i na okres 1 roku.
16 stycznia 2002 Dariusz Ratajczak składa kolejną apelację tym razem zaskarżając wyrok powołuje się na urągające zdrowemu rozsądkowi wnioskowanie. .Stosowny fragment ekspertyzy brzmiał: “Relacjonując treści publikacji dotyczących nurtu rewizjonistycznego w sprawach żydowskich, doktor Ratajczak nie zajmuje wobec nich własnego stanowiska”. Wbrew wszelkiej logice wyprowadzono z opinii eksperta konkluzję o popieraniu tych poglądów przez autora.
Dla odmiany w złożonej 18 stycznia 2002 apelacji Prokurator Rejonowy stosuje prostą logikę: “Jest autorem książki, to wszystko co w niej opisał, to jego poglądy”.
7 czerwca 2002 zapada wyrok Sądu Okręgowego w Opolu o utrzymaniu w mocy zaskarżonego wyroku.
Tyle podstawowych faktów wybranych trochę losowo z pokaźnej ich ilości zawartej w autobiograficznej książce „Inkwizycja po polsku czyli sprawa dr Dariusza Ratajczaka”, wydanej w roku 2003 przez wydawnictwo Wers w Poznaniu. Widzimy, że wydając opinie, postanowienia i wyroki, zabierając głos w publicznej dyspucie, liczono się nie tyle z faktami, z rzeczywistą treścią książki, co raczej z wyobrażeniami o niej i o autorze pewnych osób i środowisk. Ktoś, gdzieś tam, postanowił, że „taki człowiek” nie może tu być... No i go nie ma.
Jest tu.
Poniżej mapka cmentarza z zanaczoną kwaterą XIII U, w której znalazłem jego grób. Obiekt w centrum mapki to kaplica cmentarna, a poniżej główna aleja do niej prowadząca.
Z tekstów Dariusza Ratajczaka:
O mnie
Dariusz Ratajczak ( ur. 1962), historyk, absolwent Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, doktor nauk humanistycznych. Do kwietnia 2000 r. adiunkt w Instytucie Historii Uniwersytetu Opolskiego. Autor ,,Polaków na Wileńszczyźnie 1939 - 1944’’ (Opole 1990); ,,Świadectwa księdza Wojaczka’’ (Opole 1994); ,,Krajowej Armii Podziemnej 1945-1952’’ (współautor, Opole-Gliwice 1996), ,,Tematów jeszcze bardziej niebezpiecznych’’ (Kociaty - New York 2001). W roku 1999 opublikował zbiór felietonów historycznych zatytułowany ,,Tematy niebezpieczne’’ (Opole 1999, Warszawa 1999, Boston 1999). W jednym z nich zreferował poglądy tzw. rewizjonistów holokaustu, co stało się powodem bezprzykładnych ataków na osobę autora ze strony publicystów ,,Gazety Wyborczej’’, tropicieli polskiego antysemityzmu oraz środowisk żydowskich - krajowych i zagranicznych.
http://www.blogger.com/profile/07543253606330920439
Współczesny Kościół rzymsko-katolicki musi zmagać się nie tylko z jawną antykościelną propagandą właściwą środowiskom lewicowym,laickim, pozostającym w orbicie wpływów socliberalnego śmietnika ideologicznego, granice którego wyznacza polityczna poprawność.Prawda,to jest trudna walka,ale przejrzysta : przeciwnik dosyć jasno określa własne stanowisko,nawet nie stara się ukryć niechęci do Wiecznej Instytucji. Problem o wiele poważniejszy polega na tym,że istnieje także drugi,wewnętrzny front walki.W tym wypadku przeciwnik Kościoła jest jeszcze bardziej niebezpieczny,działa jako ksiądz,znany teolog, prominentny dygnitarz w szatach duchownych...
Czasami tych szacownych dywersantów,ukrytych stronników lewicy,masonerii i herezji tytułuje się mianem katolewicy,inni mówią o kościelnych postmodernistach,czy progresistach. Mniejsza o terminy-ważne jest to, że u progu XXI wieku to mieszane towarzystwo świeckich i duchownych "katolików" opanowało wiele strategicznych przyczółków w Kościele i w jego pobliżu.Polska może nie jest jeszcze wzorcowym przykładem tego" blitzkriegu", ale V Kolumna i u nas staje się coraz bezczelniejsza (bp.Pieronek,ks.Czajkows- ki,ks.Piotrowski), jawnie heretycka (ksiądz intelektualista Tischner),antytradycjonalistyczna ,judaizująca ("Tygodnik Powszechny", "Przegląd Powszechny","Więź"). Ludzie ci podważają dogmaty wiary,starają się-jak to się ładnie mówi- unowocześnić Kościół, propagują fałszywy ekumenizm, sprowadzający się np. do przenoszenia na grunt katolicki pojęć protestantyzmu,czy nawet (a może zwłaszcza) judaizmu.
[ ... ]
To prawda, swięty Piotr, czy św.Jan byli Żydami,lecz ich "tak" wobec Syna Bożego spotkało się ze sprzeciwem ze strony innych Żydów. Piotr,Paweł,Jan niewątpliwie należą do wybranego "narodu" chrześcijańskiego- podobnie jak inni Żydzi-chrześcijanie,chrześcijanie Polacy, Niemcy, Francuzi. Natomiast podstawowy trzon Żydów stworzył sobie całkiem nową religię, wywodzącą się wprawdzie ze Starego Testamentu,ale radykalnie zmienioną przez nową, nacyjną i ekskluzywną interpretację -wściekle antychrześcijański Talmud. Tak więc prawowitymi dziedzicami Starego Testamentu są chrześcijanie, natomiast Żydzi są odszczepieńcami, którzy świadomie odrzucili swe pierwotne wybraństwo mówiąc "nie" Chrystusowi. Oczywiście należy się za nich modlić -tak jak to czynił święty Maksymilian Maria Kolbe-by zawrócili ze złej drogi. Należy również cierpliwie przekonywać ich do prawd zawartych w katolicyzmie (bo taka jest istota katolickiego ekumenizmu: uporczywe przekonywanie do wyznawanej wiary).
http://wsercupolska.org/joomla/index.php/warto-przeczyta/6-warto-przeczytac/2877-katolewica-qzatroskaniq-dywersanci-dariusz-ratajczak-.html
W tym miejscu muszę nie tylko z obowiązku, ale i wewnętrznej potrzeby poruszyć kwestię arcyważną. Otóż uważam, że pomniejszanie liczby Żydów zamordowanych przez niemieckich hitlerowców nie jest formą “usprawiedliwiania” zbrodniarzy. Po pierwsze, nikt będący przy zdrowych zmysłach nie ściągnie z nich winy za wybuch wojny i dokonanie okrucieństw porównywalnych jedynie z działaniami Sowietów grubo przed wybuchem wojny i w trakcie jej trwania. Po drugie zaś, owo “wybielanie” nie jest problemem piszącego te słowa, a niektórych ( nie lubię generalizować, a zatem powtarzam: niektórych) środowisk żydowskich, które obecnie starają się przerzucić część winy z zimnokrwistych Teutonów na inne nacje, w tym przede wszystkim Polaków. Wyrazem tego groźnego trendu jest chociażby fatalna warsztatowo, ale “medialnie nośna” ostatnia książka pióra J. T. Grossa.
http://wsercupolska.org/joomla/index.php/warto-przeczyta/6-warto-przeczytac/2372-miliony.html
Od ponad pół wieku polityka wewnętrzna i zagraniczna Stanów Zjednoczonych są w dużym stopniu podporządkowane interesom Izraela - państwa, które istnieje i rozwija się dzięki amerykańskiej pomocy wojskowej i ekonomicznej. Faktom nie można zaprzeczyć. Amerykańscy podatnicy przekazują rocznie Izraelowi 3,5 miliarda dolarów. Oblicza się, że od roku 1948 suma ogólnej pomocy USA dla państewka mniejszego terytorialnie od Belgii, o liczbie mieszkańców porównywalnej z Chorwacją, wyniosła 150 miliardów dolarów. A mówimy tylko o pomocy oficjalnej, bez uwzględniania „datków cichych” - chociażby w postaci amerykańskiej technologii wojskowej przekazywanej izraelskim siłom zbrojnym.
http://wsercupolska.org/joomla/index.php/komentarz-polityczny/8-komentarz-polityczny/2890-amerykaska-pita-kolumna.html
Różnego rodzaju lewicowcy - postępowcy przekonują nas, że winniśmy odrzucić używki, kompleksowo odtruć nasze organizmy a ogólniej wziąć się za siebie i za innych. Oczywiście każdy człowiek posiada jakiś tam rozum i sam decyduje o tym czy pije lub pali czy też wybiera leśne przebieżki powiększające objętość płuc lub - w skrajnych wypadkach - kończące się rozległym zawałem serca. Jego sprawa - i tyle. Natomiast wszelka propaganda ,,zdrowotna’’ to jeden z elementów politycznej poprawności; to kształtowanie nietolerancyjnego społeczeństwa spychającego na margines palaczy (żeby było jasne - nie zwłok, a cienkiej bibułki opasującej różne gatunki tytoniu),notorycznych pochłaniaczy cholesterolu i kogo tam jeszcze.
Żresz, pijesz, palisz - nie pasujesz do nas młodych, uśmiechniętych postmasonów, wyznawcow New Age, wielbicieli jogi tantrycznej i filozofii zen. Jestes nikim, robalem, glistą, gnojem, no chyba ze skończysz z nałogami (małe ustępstwo czynimy dla młodych biznesmenów działających na kulturalnym ,,haju’’).Dopiero wtedy zaistnieje możliwość - bardzo zresztą teoretyczna (w praktyce jako ludzki wrak nadajesz się tylko do łopaty) - zainstalowania ci ,,czipa’’ do główki byś gadał oraz zachowywał się jak ładniutka, demoliberalna ,,Barbie’’ lub jej męski odpowiednik, członek ,,Rotary Club’’, Ken. To truizm, ale postępowość serwowana nam przez obecnych władców świata polega na tworzeniu systemu zakazów i nakazów, które zamieniają nas w stado baranów reagujących do tego na wzór ,,sobak Pawlowa’’.
http://dariuszratajczak.blogspot.com/2009/01/niech-yje-zdrowie-heil-gesundheit.html
Jeżeli więc będziemy szukać odpowiedzialnych za wybuch II wojny światowej lub ferować wyroki, nie zapominajmy i o tym, że Niemcy były przygotowane jedynie do wojny europejskiej i to zasadniczo zorientowanej na wschód (Drang nach Osten).
Z drugiej zaś strony w wywołaniu konfliktu globalnego, w którym III Rzesza i jej sojusznicy nie mieli żadnych, absolutnie żadnych szans na zwycięstwo czy tylko znośny remis, zainteresowani byli demokratyczno-liberalni, kolaborujący od rewolucji bolszewickiej z Sowietami „krzyżowcy”, wśród których nie najmniejszą odgrywało zorganizowane i dobrane towarzystwo amerykańsko-europejskich elit żydowskich. W końcu to te właśnie kręgi, po niedawnym wykończeniu zbędnych już Sowieciarzy, rządzą niepodzielnie prawie całym światem. Do kolejnego, poprzedzonego okresem „burz i naporu” rozdania.
http://marucha.wordpress.com/2010/06/24/kto-wywolal-ii-wojne-swiatowa/
Zwyczaj izolowania niepoprawnych cudzoziemców wszedł bardziej papieskim od papieża Niemcom w krew. Żeby było śmieszniej, w ostatnich latach dotyczy on głównie Amerykanów mających nadal słowno-wolnościowe złudzenia. Na przykład Gerharda Laucka. Lauck, amerykański lewicowy narodowiec (jego poglądy polityczne zresztą kompletnie mnie nie interesują) został zatrzymany w Danii, a następnie przekazany przez obrzydliwie poprawnych potomków Wikingów jeszcze tchórzliwszym rodakom Waltera Modela. Ci oskarżyli go o wydawanie pisma, które miało admiratorów również w Niemczech. Domyślam się, że treść periodyku pozostawała w sprzeczności z duchem Konstytucji Republiki Federalnej. A ten jest jak najbardziej na czasie, to znaczy "tolerancyjny inaczej". Początkowo nonkonformistę umieszczono w celi o powierzchni 9 m kwadratowych w najlepiej strzeżonym skrzydle hamburskiego więzienia nr VI. Tam kurtuazyjnie pewien urzędnik zapewnił go, iż żywy Niemiec nie opuści. Później przeniesiono aresztanta do więzienia nr I (także w Hamburgu).
http://wsercupolska.org/joomla/index.php/warto-przeczyta/6-warto-przeczytac/2914-czy-niemcy-to-idioci-dariusz-ratajczak-.html
W ubiegłym roku rozmawiałem sobie w granicznym, niegdyś sławnym Karniowie (Krnovie) z pewnym czeskim dziennikarzem piszącym dorywczo do lokalnych gazet w Opawie, do której (nawiasem pisząc) bliżej mi niż do Katowic Wielce Szanownego Pana Doktora Jerzego Gorzelika i innych „śląskich autonomistów”, drących „japy” („chcemy wolnego Śląska, koniec z państwem narodowym!”) za germańskie pieniądze. Gadaliśmy o stosunkach polsko-czeskich, Zaolziu, Kłodzku, Kożdoniu, czeskich koloniach na Wołyniu i... Opolszczyźnie (wieś Grodziec, czyli dawny Hradek/Friedrichsgraetz w okolicach Ozimka na trasie Opole-Częstochowa), Protektoracie, kolaboracji, krańcowo różnych formach niemieckiej okupacji Czech i Polski, cechach naszych narodów. Człowiek ten wcale nie był dumny z wielu fragmentów najnowszej historii swojego kraju. Potępiał Hachę, podkreślał, że jego rodacy mają skłonność do zbyt daleko idących kompromisów, że siedzą w tych swoich domkach- „daczach” w sobotnie popołudnia („a Polacy do upadłego handlują, kombinują, są mobilni, twórczy...”; „tylko, że para najczęściej idzie w gwizdek, bo okupuje nas socjalistyczna hałastra”- uspokajałem go), popijają piwko i marzą o nowej „Skodzie- Octavii”, udanym produkcie „Volkswagengruppe”. Wszelako podczas pożegnania rzucił od niechcenia, ale w dobrej wierze: „No, ale Pragę wybroniliśmy i świeci złotym blaskiem”. „My też mamy Pragę, taką na prawo od Wisły, tam psy świecą czterema literami, ulicznice dają za dychę i klawo jest” – burknąłem, a lico me wypełniła serdeczna, bratnia słowiańska krew...
http://www.koreywo.com/Ratajczak/dziwni_kolaboranci_adolfa_h.htm
http://www.ospn.opole.pl/index.php?p=art&id=362
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz