Jacek Żakowski, albo ćwiczenie z postkomunizmu (tad9)
Jak od dawna wiadomo dziennikarze w Polsce dzielą się na dziennikarzy i „dziennikarzy prawicowych”. Różnica między tymi dwiema kategoriami żurnalistów polega zaś na tym, że o ile dziennikarze tworzą obiektywne analizy kierując się przy tym jedynie zawodową rzetelnością, o tyle „dziennikarze prawicowi” przedstawiają obraz świata skrzywiony ideologicznie, a do tego lubią wysługiwać się różnym (często partyjnym) mocodawcom licząc na jakieś frukta. Zostawmy więc na boku żałosne figury „dziennikarzy prawicowych” i skierujmy nasz wzrok ku tej lepszej części dziennikarskiego środowiska, to jest ku dziennikarzom obiektywnym. Czy obiektywizm da się stopniować – niech to rozstrzygną filozofowie, ale – gdyby jednak się dał – to na samym szczycie hierarchii obiektywnych dziennikarzy siedziałby okrakiem nie kto inny, tylko Jacek Żakowski z „Polityki” - co do tego nie może być żadnych wątpliwości. I właśnie osoba pana Jacka nas dzisiaj interesuje, a wykorzystamy ją do małego ćwiczenia z postkomunizmu...
Ćwiczenie jest proste: bierzemy jakiś drobny epizodzik i sprawdzamy jakimi sprawami zarezonuje.... Ot - na przykład - coś takiego: niedawno świat obiegła wiadomość, że Jacek Żakowski wszedł do rady programowej Centrum Politycznych Analiz mającego wpierać intelektualnie SLD. To nasz punkt wyjścia. Przyglądamy mu się bliżej i widzimy, że CPA działa w strukturze związanej z Sojuszem Lewicy fundacji imienia Kazimierza Kelles-Krauza (1). Idźmy więc tym śladem... By dowiedzieć się czegoś o historii owej fundacji sięgamy do "Sprawozdania z likwidacji majątku byłej PZPR", gdzie czytamy, że fundacja zaistniała w magicznym momencie przepoczwarzania się „Polski Ludowej” w III RP, a za cel postawiła sobie wspieranie rozwoju nauk społecznych tudzież ochronę myśli lewicowej (cokolwiek miałoby to znaczyć). Inicjatorami jej powołania byli zaś Jerzy Wiatr z synem Sławomirem oraz Krzysztof Ostrowski - szycha z Działu Zagranicznego KC PZPR. Radę Fundatorów tworzyli natomiast - obok wspomnianego już Krzysztofa Ostrowskiego - Mirosław Brych, Stanisław Gebethner, Tomasz Nałęcz, Tadeusz Iwiński, Franciszek Ryszka, Sławomir Wiatr i Jarosław Pachowski. (2)
Tomasz Nałęcz i Tadeusz Iwiński to ciągle czynni politycy, więc nie trzeba ich bliżej przedstawiać, bo miejsca szkoda, a inne związane z fundacją postacie też są ciekawe. Mirosław Brych, dajmy na to, był zaufanym prawnikiem partii komunistycznej, a o skali tego zaufania świadczy fakt, że to jemu właśnie powierzono los (części) partyjnych pieniędzy. Albo – panowie Wiatrowie. O Wiatrze Młodszym będzie jeszcze mowa, więc tu zajmijmy się Wiatrem Starszym. A więc Jerzy Wiatr był jednym z głównych partyjnych ideologów, co u schyłku PRL stanowiło nie lada wyzwanie intelektualne. Na szczęście III RP doceniła te walory profesora robiąc zeń ministra edukacji. Równie błyskotliwą karierę (choć w innym obszarze) zrobił po „upadku komunizmu” Jarosław Pachowski. Zdarzyło mu się być wiceprezesem TVP w związku z czym zaistniał przy okazji prac komisji badającej sprawę "Rywin-Michnik" jako ewentualny członek "grupy trzymającej władzę", tudzież jako ten z przedstawicieli zarządu telewizji publicznej, który - zdaniem Roberta Kwiatkowskiego - miał wiedzieć najwięcej o interesach telewizji publicznej z firmami Lwa Rywina (3). A że, rzy okazji dwóch panów Wiatrów weszliśmy na sprawy – poniekąd – „dynastyczne” nie krzywdźmy więc pana Pachowskiego i pociągnijmy ten wątek. A jest się czym chwalić, bo ojciec Pachowskiego był PRL-owskim dyplomatą, który przewinął się przez placówki w Belgii, Francji, Szwecji i Kambodży. Bolesław Sulik zeznając przed komisją badającą aferę "Rywin-Michnik" wspomniał o plotkach głoszących jakoby Pachowski senior był też "wysokim czy wybitnym oficerem wywiadu" (4), co jest interesujące tym bardziej, że są przesłanki, by twierdzić, że Pachowski junior wpisał się w tę tradycję. Bo oto w 1988 roku pułkownik Zbigniew Kluczyński (naczelnik Wydziału III Departamentu III MSW) donosi wywiadowi, że "...z Pachowskim utrzymywany był kontakt operacyjny w czasie jego pracy w Radzie Naczelnej w ZSP" w związku z czym można liczyć na to, że i z wywiadem będzie się Pachowskiemu dobrze współpracowało. „To kompletna bzdura” – skwitował sprawę sam Pachowski, przypominając przy okazji, że był lustrowany i to nawet dwa razy (5)
Skoro tak – zostawmy Pachowskiego w spokoju i sprawdźmy, czy aby jakaś inna postać związana z fundacją Kelles-Krauza nie zaistniała w mediach w kontekście okołolustracyjnym. Szukamy i trafiamy na Stanisława Gebethnera. Otóż, jak doniosła (opanowana przez „prawicowych dziennikarzy”) „Gazeta Polska” z akt IPN wynika, że Stanisława Gebethnera zarejestrowano w 1965 roku jako „kontakt poufny” o pseudonimie „GS” (według oficera prowadzącego zarejestrowany miał „bardzo chętnie” udzielać informacji). Z czasem „GS” zmienił status na „kontakt operacyjny”, a z sieci informatorów wyrejestrowano go w roku 1975(6). Co pan Gebethner ma do powiedzenia na temat tych rewelacji nie wiem, ale nie zdziwiłbym się, gdyby poszedł w ślady Jarosława Pachowskiego. Na tym tle oryginalnie wypada Sławomir Wiatr, który – po prostu – przyznał się, że był i tajnym i świadomym współpracownikiem PRL-owskich służb. Co prawda Wiatr Młodszy wcześniej twierdził co innego, ale wtedy obowiązywała taka wersja ustawy, która łagodnie obchodziła się ze współpracownikami wywiadu (7)
A skoro po raz kolejny spotykamy pana Sławomira, więc przejdźmy wreszcie do rzeczy, to jest do zaplecza finansowego fundacji imienia Kelles-Krauza. Bo przecież, w związku z celem swojego istnienia, fundacja organizowała różne imprezy, wspierała wydawnictwa oraz fundowała stypendia, a to kosztuje. Skąd zatem brano pieniądze? Cóż - różnie bywało. Na przykład w kwietniu 1990 roku fundacja dostała finansowy zastrzyk "ze środków PZPR". Było tego ponoć 2.000.000.000 (starych) złotych a przelew poszedł z konta Zespołu Adwokackiego nr 6. Jeśli ktoś myśli, że był to zespół mecenasa Brycha, to pewnie ma rację, ale nas bardziej interesują inne źródła finansowania fundacji. W tym miejscu musimy wrócić właśnie do postaci Sławomira Wiatra. Na łamach "Finansity" tak pisała o jego talentach Anna Jankowska: "....to, że jeśli chce, potrafi działać efektywnie udowodnił w 1988 r. Wtedy prominentni działacze PZPR, zdając sobie sprawę z nadchodzącego przełomu politycznego, zaczęli sobie szykować "zaplecze finansowe" na ewentualną działalność w biznesie. Potrzebowali człowieka, który w miarę sprawnie zająłby się zagospodarowaniem pieniędzy po byłej PZPR. Odpowiednią osobą okazał się Sławomir Wiatr: młody, energiczny, znający języki i mający dobre kontakty z zachodnimi partiami socjaldemokratycznymi, syn Jerzego Wiatra, ideologa partyjnego. Doskonałe kontakty zawdzięcza temu, że młode lata spędził wraz z matką i ojczymem w Wiedniu, który przez wiele lat powojennych był światową stolicą szpiegostwa komunistycznego. Zaprzyjaźnił się wówczas z wieloma ludźmi z Komunistycznej Partii Austrii, którzy do dziś aktywnie działają w biznesie i polityce. Finansami partii komunistycznej w Polsce zajął się za namową samego sekretarza generalnego Socjalistycznej Partii Austrii. Z funduszy po PZPR utworzył spółkę Mitpol, którą potem połączył z koncernem austriackim Billa, tworząc Billę-Polen, pierwszą w Polsce sieć supermarketów (7)
O Sławomirze Wiatrze i "Mitpolu" pisał też Jacek Hugo-Bader w "GW": "Sławomir Wiatr zakłada firmę Mitpol. Jego wspólnikami są adwokat Mirosław Brych, przyjaciel Ireneusza Sekuły, obrońca Bagsika, oraz Krzysztof Ostrowski, zastępca kierownika wydziału zagranicznego KC PZPR. Ostrowski, jak pisał tygodnik 'Wprost', był jednym z tych, którzy w 1988 r., kiedy PZPR zwątpiła już we własną przyszłość, wydali zarządzenie nakazujące przelanie partyjnych zasobów dewizowych z kont w PKO BP na konta w renomowanych bankach zachodnich. 'Wprost' utrzymuje, że przynajmniej część tych pieniędzy przejęła potem SdRP, zapoczątkowując budowę potęgi finansowej partii (...). Mitpol wprowadził na polski rynek ogromny austriacki koncern Billa. Powstaje firma Billa Polen. (...) W Billa Polen, obok Mitpolu i Billi austriackiej, udziały ma austriacka firma Polmarck, której głównymi udziałowcami są Andrzej Kuna i Aleksander Żagiel. Firmą Kuny i Żagla interesują się polska prokuratura i UOP w związku z nadużyciami w Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. W maju 1993 r. Zarząd Śledczy UOP badał dokumenty Polmarcku i Billi w warszawskim sądzie rejonowym. Z ustaleń sejmowej komisji zajmującej się sprawą Oleksego wynika, że na terenie Polski w firmie Polmarck zatrudniony był pułkownik rosyjskiego wywiadu Władimir Ałganow, który prowadził informatora o kryptonimie 'Olin' (...)".(8)
A co nas obchodzi jakiś „Mitpol”? – zapyta w tym miejscu niecierpliwy czytelnik. Spieszę z wyjaśnieniami... Otóż, "Mitpol" interesuje nas o tyle, że był on firmą mającą stanowić zaplecze finansowe fundacji imienia Kelles-Krauza. Firma zaistniała gdzieś wiosną 1990 roku, a udziały mieli w niej (między innymi) - jako się rzekło - znani skądinąd panowie Kuna i Żagiel. Dałoby się o nich napisać prawdziwą epopeję, ale to, może innym razem... Wspomnę tylko, że, wraz z tą parą, wkraczamy do samego jądra postkomunizmu, gdzie maglują się politycy, biznesmeni i mafiozi, a w tle majaczy pewne wschodnie imperium. Głównie za sprawą prac jednej z komisji sejmowych panowie Kuna z Żaglem wyrośli na prawdziwe gwiazdy tego światka, ale też faktycznie mogą poszczycić się znajomością z takimi przedstawicielami establishmentu III RP jak Edward Mazur czy nieboszczyk Jeremiasz „Baranina” Barański (9). Panów widziano także na ślubie samego Ricardo Fanchiniego (Mariana Koziny), gdzie pojawili się obok takich gwiazd "mafii rosyjskiej" jak bracia Najfeldowie (10). Obecność pana Kuny na tej uroczystości jest szczególnie zrozumiała, bo – jak twierdzi Witold Gadowski – „....bracia Kunowie mieli wraz z Fanchinim wspólną firmę w Polsce. Spółka miała produkować wodę mineralną i nazywała się Roma 2000”. Gadowski wspominał też o nagraniach pokazujących „... jak skomplikowane interesy i rozliczenia łączyły Kunów z Riccardo Fanchinim”. Na owych taśmach „...zerejestrowane były także rozmowy z Ireneuszem Sekułą i arcyciekawe dialogi prowadzone przez Kunów ze Sławomirem Wiatrem” (11)
Takich to współzałożycieli miał „Mitpol”, a inni też są ciekawi, bo – przypomnijmy - należą do nich (obok Wiatra, Kuny i Żagla) znani nam już Jarosław Pachowski i Mirosław Brych. Zdaje się jednak, że największe (co nie znaczy duże) problemy z „Mitpolem” mieli nie oni, jeno poczciwy Tomasz Nałęcz, który , jak pamiętamy wszedł w poczet Rady Fundatorów fundacji imienia Kellez-Krauza, o co ten i ów się go czepił. Ale pan Tomasz zapewnił, że nie miał pojęcia o finansowaniu fundacji przez „Mitpol” i zdaje się na tym stanęło... (12). My jednak idziemy dalej tropiąc pozostawione przez „Mitpol” medialne ślady i w ten sposób trafiamy na inny interes Kuny i Żagla to jest na założoną w 1990 firmę "Denim Team". Firma zajmowała się handlem artykułami spożywczymi, a jej relacje z „Mitpolem” nie są dla mnie jasne. Tak, czy owak w pewnym artykule wyczytałem, że „Mitpol” przejął z czasem „dokumentację finansową” firmy, a ona sama przebranżowiła się i przetransformowała w interes pod nazwą „Concordia Development”. W 2002 roku prezesem "Concordii" został Wojciech Czerniak, który Kunę i Żagla poznał ponoć jeszcze w latach 80-tych XX wieku, kiedy to pracował w wiedeńskim konsulacie PRL. Tu wracamy do wątku wykorzystywania PRL-owskich talentów przez odrodzoną RP, bo po „transformacji ustrojowej” Czerniak zaistniał jako szef wywiadu UOP. W wydrukowanym niegdyś przez "Politykę" artykule Janiny Paradowskiej pan Czerniak występuje wręcz jako funkcjonariusz "....organizujący po 1990 r. cały tak zwany kierunek wschodni penetracji (choć za PRL specjalizował się głównie w Niemczech)" (13). Czy jest to niepokojące (oczywiście – dla różnych oszołomów i „dziennikarzy prawicowych”)? Owszem, tym bardziej, że - według cytowanego przez Bertolda Kittela i Annę Marszałek - funkcjonariusza służb specjalnych III RP Czerniak "...wyczyścił wywiad praktycznie ze wszystkich osób, które pracowały nad rozpracowaniem Ałganowa" (14). No, ale chyba właśnie czegoś takiego można się było po nim spodziewać...
Taka to mniej więcej panorama osób, instytucji i powiązań rozwija się nam przed oczyma, gdy przyjrzymy się bliżej działającemu w ramach fundacji imienia Kelles-Krauza Centrum Politycznych Analiz, które swoim mózgiem wpiera siedzący na szczycie hipotetycznej hierarchii obiektywnych dziennikarzy Jacek Żakowski. Bogu dzięki, że Żakowski jest publicystą nieposzlakowanie obiektywnym, bo w przeciwnym razie ktoś gotów byłby go posądzić o uwikłanie w postkomunizm... Ale do takich wniosków zdolni byliby, co najwyżej, skrzywieni ideologicznie i wyprani z obiektywizmu „dziennikarze prawicowi”.
Przypisy:
1. Dorota Kania, Walka Żakowskiego z ciemnogrodem, Niezależna.pl 25.04.2010
2. Arnost Becka, Jacek Molesta, Sprawozdanie z likwidacji majątku byłej PZPR
3. wyb, em, Tajemniczy prezes Pachowski, Rz. 3.03.2003
4. Stenogram z 28. posiedzenia Komisji Śledczej do zbadania ujawnionych w mediach zarzutów dotyczących przypadków korupcji podczas prac nad nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji (SRTV) w dniu 3 kwietnia 2003 r. – sieć
5. Dorota Kania, Kwaśny dwór, Niezależna.pl, 9.12.2009
6. Maciej Marosz. Grzegorz Wierzchołowski, Radzą jak dorzynać watahy, Gazeta Polska 10.02.2010
7. Anna Jankowska, Na szczytach największych firm, Finansista, za: Bankier.pl, 30.07.2003.
8. za: Jerzy Robert Nowak, Czerwone życiorysy. Spuścizna stalinowskiego politruka - sieć
9. Piotr Nisztor, Nowe interesy Kuny i Żagla, Rz. 29.03.2008
10. Jarosław Jakimczyk, Grzegorz Indulski, Polski Al Capone, Wprost – sieć
11. Witold Gadowski, Gaz cuchnący mafią, GP za: http://wiadomosci.onet.pl/1469431,2677,1,gaz_cuchnacy_mafia,kioskart.html)
12. Bianka Mikołajewska, Mały szybki jachcik, Polityka 14.07.2006
13. Janina Paradowska, Asy i lisy wywiadu, Polityka 2466
14. Bertold Kittel, Anna Marszałek, Prezes z wywiadu, Rz. 5.11.2004
http://perlyprzedwieprze.salon24.pl/177373,jacek-zakowski-albo-cwiczenie-z-postkomunizmu
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Symbol filozofii III RP.
Symbol filozofii III RP. Żakowski twierdzi, że nie wszyscy jesteśmy równi wobec prawa
http://wpolityce.pl/polityka/317958-symbol-filozofii-iii-rp-zakowski-twi...
Nie przesądzam czy legenda Solidarności Józef Pinior jest winny zarzutów, jakie stawia mu CBA. Niemniej jednak reakcja na zatrzymanie byłego polityka lewicy jest znamienna i pokazuje, że nie o sprawiedliwość pewnym środowiskom chodzi.
Oto Pinior wychodząc z sądu, który nie nakazał go tymczasowo aresztować bardzo prędko rozpoczął narracje męczennika padającego ofiarą kciuka wszechwładnego naczelnika Kaczyńskiego. Ba, nawet nie naczelnika, ale Nerona, który podpala Polskę „podpieprzoną” wcześniej Adamowi Michnikowi. Bez względu na to, że śledztwo CBA wobec Piniora rozpoczęło za rządów PO-PSL, najróżniejsze autorytety III RP nie mają żadnych oporów, by przypisywać jego problemy „rodzącemu się autorytaryzmowi”. Cóż, podejrzewam, że największym szczęściem dla opozycji byłaby jakaś ofiara w typie Blidy, ale z braku laku otoczą parasolem ochronnym każdego aresztowanego przez służby polityka ze swojego kręgu.
Chciałbym by minister Zbigniew Ziobro rzeczywiście ujawnił część materiału dowodowego w sprawie Piniora. Inaczej czeka nas cyrk, jak w przypadku pamiętnego doktora G. ,który mimo wyniesienia na ołtarze przecież nie uniknął kary za część przewinień.
Bardzo mnie jednak ucieszył wywiad jakiego telewizji WP.pl udzielił Jacek Żakowski. Czołowe pióro establishmentowych mediów szczerze i uczciwie wyłożył pogląd autorytetów III RP na to jak powinno wyglądać prawo w Polsce. Na stwierdzenie dziennikarki, że wszyscy jesteśmy równi wobec prawa, Żakowski odpowiedział:
Nie, proszę pani, nieprawda. Tradycja europejskiej kultury jest taka, że jednych się wiesza, innych się rozstrzeliwuje ze względu na honory. Jednak jest coś takiego jak wdzięczność, jak uznanie, jak szacunek. I moim zdaniem takie skrajnie populistyczne patrzenie, „Wszyscy jesteśmy równie wobec prawa”, „Wszyscy mamy równe żołądki”, tak, jednym jednak bardziej ufamy i mamy powód to zaufanie okazywać, także aparat państwa, a innym nie.
Czy jest to wprost przyznanie, że orwellowska maksyma o równych i równiejszych wobec prawa obowiązuje? Czy może jest to wprost przyznanie, że orwellowska maksyma o równych i równiejszych wobec prawa obowiązuje? Uwielbiam tak skonstruowane przez Jankesów pytanie. Idealnie ono podkreśla moc stawianych tez.
**Jacek Żakowski zupełnie wprost nam mówi: tak, są równi i równiejsi. Oczywiście chodzi mu nie o samą karę, ale o sposób zatrzymania Piniora. Jednak trudno tego nie rozciągnąć szerzej. W końcu sposób zatrzymania przez służby, areszt tymczasowy- to wszystko jest częścią procedury, z której pewni ludzie mają być wyjęci.
Pewni ludzie mają po prostu prawo robić więcej. Mają prawo, abstrahuję od sprawy Piniora, kraść, kłamać, robić najróżniejsze szwindle. Dlaczego? Bo „mają zasługi”.
Kto ustala zaś arbitralnie, jakie zasługi są ważniejsze niż inne? Samozwańcze autorytety. Oto kwintesencja III RP! Oto kwintesencja systemu zbudowanego przez ojców chrzestnych Polski po 1989 roku, w której „pewnych ludzi miało się nie czytać”, jak mawiała jedna z ikon UD-ecji. Oto kwintesencja systemu, gdzie należy odpieprzyć się od generała i lśniących odbitym od Michnika światłem ustalonych przez „Familię” świeckich świętych.
Ja taką wizję Polski odrzucam. Nie dlatego, że podzielam część diagnoz, które Jarosław Kaczyński postawił 25 lat temu, i konsekwentnie przekonywał do nich Polaków. Ja odrzucam tak paskudny system, bowiem nie ma on nic wspólnego z anglosaskim poczuciem sprawiedliwości. A ono polega na tym, że za kratki idą znani politycy, celebryci i podziwiani ludzie kultury oraz zwykli obywatele. I nie ważne czy mieli wielkie zasługi czy nie. Prawo ma być równe dla wszystkich. Piewcy rządów oligarchii tego nie podzielają. Mają prawo do innych poglądów. Niech do licha jednak nie nazywają się demokratami.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl