Opowiesci szpiegowskie - II

avatar użytkownika Tymczasowy

Osiagniecia szpiegowskie i kontwywiadowcze maja rozna range. Obok tych mniej waznych sa takie o gigantycznym wrecz znaczeniu. I o takim przypadku o zupelnie przelomowym znaczeniu bedzie dzisiaj. W swoim wyborze najwiekszych spraw  umiescil go sam Allan Dulles, szef amerykanskiej CIA w latach 1953-19610a dzielo nazywa sie: "Great True Stories" (Harper&Row, Publishers, Nowy Jork). Zas autorka rozdzialu pt. "A German Blunder" byla Barbara Tuchman, moja ulubiona mistrzyni w dziedzinie historii.

Na poczatku 1917 r. na Zachodzie utrwalila sie na dobre linia frontu ciagnaca sie od Morza Polnocnego do Szwajcarii. Odbyly sie najslawniejsze i najkrwawsze bitwy (Verdun, Somma), ktore doprowadzily do wyczerpania sil i glebokiej frustracji obie strony. Niemcy, Francuzi i Anglicy cierpieli biede, w tym pierwszym kraju pojadali ziemniaki i zoledzie. Tym nie mniej, zadna ze stron nie chciala ustepowac i kombinowala jak kon pod gore.

Alianci swe nadzieje pokladali w Stanach Zjednoczonych. W Europie brak wszystkiego, a za oceanem wrecz nadmiar dobr, ktorych uzycie, bez zadnych watpliwosci, rozstrzygneloby wojne kleska Niemiec. Byl tylko jeden maly problem do rozwiazania, jak zachecic Jankesow do przystapienia do wojny. Niby dlaczego mialyby wlaczyc sie w szalenstwo, ktore opanowalo europejczykow na czele z Niemcami? Dac im jeszcze kilka lat i nawet nie bedzie co odbudowywac.

Wladze Cesarstwa Niemieckiego oczywiscie "czuly bluesa" i zrecznie pogrywaly sobie z Amerykanami na polu dyplomatycznym. Polegalo to na tym, ze rzad niemiecki ciagle prezentowal jakies inicjatywy dyplomatyczne, co z kolei bardzo pasowalo prezydentowi USA, W. Wilsonowi USA pozostawaly neutralne. Ten nalogowy moralista wyzywal sie w pouczaniu obu stron konfliktu. Najwyrazniej budowal swoje tzw. legacy, upragniony wielki dorobek, z ktorym przeszedlby do historii.

Te wszystkie sprytne gierki zakonczyly sie w styczniu 1917 r., a dokladniej, poczatkiem konca byl dzien 17 tegoz miesiaca. Mianowicie, wtedy znalazl sie w rekach kontrwywiadu brytyjskiego pewien dokument o poteznym w skutki znaczeniu. Oficer wywiadu brytyjskiej Marynarki Wojennej przechwycil niemiecka  przesylke telegraficzna, ktora byla opatrzona kodem nie lezacym w kregu zainteresowan Marynarki Wojennej. Tu trzeba wyjasnic, ze dobrotliwe wladze Stanow Zjednoczonych udostepnily Niemcom swoje urzadzenia, kierujac sie przekonaniom, ze ci beda slali rozne, prowadzace ku pokojowi, wiesci. Wykorzystywali to Brytyjczycy dla calkiem wojennych celow.

Tak wiec przesylka trafila do Sekcji Politycznej, a dokladniej, do pokoju nr 40, gdzie cala sprawa juz do samego konca sie potoczyla. Pracowalo w nim dwoch dzentelmenow, jeden starszy, drugi mlodszy. Tym starszym byl naukowiec, duchowny, William Mongomery, zas mlodszym (31 lat) dziennikarz Nigel de Grey wypozyczony na czas wojny z firmy "William Heinemann". Uwage "Mlodego" zwrocila dlugosc przesylki liczaca ponad tysiac cyfr. Byly one zgrupowane w 4-5 cyfrowe grupki, a na samej gorze znajdowala sie liczba 13042, co oznaczalo, ze adres jest wariantem poziomu 13040, co z kolei nieuchronnioe  wskazywalo na niemiecki kod dyplomatyczny. Niby cos, ale poczty dyplomatycznej Niemiec krazylo sporo i nie bylo sie czym podniecac.

Mongomery wzial z polki ksiege kodowa poswiecona  kodowi 13040 i inne zawierajace warianty tego kodu. Nastepnie, obaj panowie zaczeli od konca, czyli podpisu. A tym byl nr 97556 nalezacy do poziomu 9000, czyli zakonczen i podpisow. I to okazalo sie owocne i wzbudzilo zainteresowanie agentow. Najpierw wyszlo, ze autorem jest Zimmemann, jako zywo minister spraw zagranicznych Niemiec. Zaraz potem, ze informacja jest scisle tajna i adresatem jest ambasador Niemiec w Waszyngtonie, Ksiaze von Bernstorff. To juz bylo cos. Ale to nie byl koniec sensacji, gdyz udalo sie rozszyfrowac takie slowa jak" Meksyk", "sojusz wojskowy" i "Japonia".To ostatnie slowo bylo jeszcze raz uzyte w zwrocie: "my i Japonia".

Co, do diabla, to wszystko moglo miec ze soba wspolnego? Z jednej strony, Japonia, kraj Ameryce przyjazny, z drugiej, Meksyk, sasiad z poludnia, w ktorym amerykanie bardzo inwestowali, choc kraj byl niesforny i co jakis czas wojska amerykanskie musialy tam interweniowac. Kiedys  to zjawisko nazywano "polityka kanonierek". Na dodatek udalo sie odczytac informacje, ze Niemcy maja zamiar prowadzic prowadzic od 1 II 1917 r. wojne bez ograniczen przy pomocy okretow podwodnych. Liczba U-bootow pospiesznie produkowanych zblizala sie wlasnie do 200, co oznaczalo, ze Wyspy Brytyjskie moglyby byc odciete od wszelkich dostaw, zas Ameryka bylaby bezradna i nie moglaby przyjsc z pomoca, gdyz jej statki bylyby bezlitosnie topione.

Takie wiadomosci moglyby sklonic USA do wejscia w wojne, ale nie musialy. Jednakowoz doszlo jeszcze tzw. ostatnie slowo do draki. Bylo nim, trzoche pozniej zdeszyfrowane zdanie, ze jezeli Meksyk zgodzi sie zostac wojskowym aliantem Niemeic, to ten kraj wesprze Meksyku "w odzyskaniu utraconych terytoriow, Teksasu, Arizony i Nowego Meksyku". Wlasnie to mial w tajemnicy przekazac von Bernstorff niemieckiemu ambasadorowi w Meksyku, von Eckhardtowi.

Cala sprawa byla dla Niemcow katastrofa. Stany zjednoczone wypowiedzialy wojne Cesarstwu Niemieckiem wojne w dniu 6 IV 1917 r. Przez ocean poplynely szerokim strumieniem: wojska, sprzet, zaopatrzenie, no i pieniadze. W listopadzie 1918 r. Niemcy nie mialy wyboru, same byly wyczerpane, zas wypasieni Alianci byli prawie gotowi do ofensywy nie do odparcia, ktora zlamalaby kregoslup Niemiec.

 

 

napisz pierwszy komentarz