Gorączka przedświąteczna

avatar użytkownika FreeYourMind

Szykuje się nam gorący tydzień i to nie w znaczeniu szału przedświątecznych zakupów. Między niedzielą a wtorkiem mają być wojskowe ćwiczenia Korei Południowej z wykorzystaniem artylerii, na które odpowiedź zapowiedziała komunistyczna Korea Północna w postaci odwetowego ataku. Amerykańscy dyplomaci krążą po Półwyspie, usiłując uspokoić sytuację, ale ta jest daleka od stabilizacji. Co ciekawsze, od jakiegoś czasu militarnie (zwłaszcza w sferze marynarki wojennej) wzmacniają się komunistyczne Chiny (naturalny obok neokomunistycznej Federacji Rosyjskiej) sprzymierzeniec Korei Płn., co nie uszło uwadze Japonii, która zaczęła wzmacniać swoją flotę i także ostrzyć noże. Japonia ma (wymuszony powojennymi ustaleniami aliantów) konstytucyjny zakaz ofensywnego ataku na jakikolwiek kraj, ale jak doskonale wiemy, ma napięte stosunki nie tylko z Chinami i Koreą Płn., ale też i z Rosją (Wyspy Kurylskie) i wcale nie jest wykluczone, że w przypadku poważnej wymiany ognia na Półwyspie Koreańskim, ów ogień nie przeniesie się także na terytorium Japonii, gdzie stacjonuje 50 tys. amerykańskich żołnierzy. Nie wiadomo też, jak się zachowają Chiny, które mogłyby się przecież przy okazji włączyć do konfliktu (tak jak zrobiły to podczas poprzedniej wojny koreańskiej), stając, rzecz jasna, po stronie czerwonej Korei. Zresztą już teraz przedstawiciele Pekinu upominają Seul, by „nie zaostrzał sytuacji”, tak jakby to Północ nie dokonywała od długiego już czasu coraz śmielszych, prowokacyjnych ataków na cele południowokoreańskie. To jednak dla czerwonych typowe, że najpierw atakują, a potem oskarżają ofiarę o to, że się zachowuje agresywnie w akcie samoobrony.

W epoce „posthistorii” i „postpolityki” (w których liczą się już tylko gender studies i prawa mniejszości seksualnych, a Realpolitik to występy w noworocznych szopkach), co widzimy już od paru lat, co agresywniejsze państwa poczynają sobie coraz odważniej, doskonale wiedząc, że skoro Zachód udało się trwale podzielić, odkąd ogłoszona została „wojna z terroryzmem”: na miłującą pokój część prorosyjską (antyamerykańską) i na „kraje imperialistyczne” na czele z największym zagrożeniem dla pokoju, czyli USA – to można spokojnie wrócić do polityki „odzyskiwania rubieży”, co doskonale prezentuje od paru lat Federacja Rosyjska. Moskwa im więcej sobie zagarnia, tym bardziej jest przez tę prorosyjską część Zachodu zagłaskiwana, by się nie rozdrażniała zbyt łapczywym zażeraniem okupowanych terenów. Wspominam o Kremlu nie bez powodu, wybuch zbrojnego konfliktu na Półwyspie Koreańskim, na pewno bowiem przyciągnie uwagę całego świata (anglosaskie media już teraz śledzą tamtejszą sytuację z coraz większym niepokojem, a co dopiero, gdy zacznie się regularne wojowanie z możliwością użycia przez Phenian broni jądrowej), co z kolei może wykorzystać Rosja do własnego ruchu w obszarze „bliskiej zagranicy”. Amerykanie, zajęci z jednej strony „przywracaniem demokracji” w Iraku, z drugiej przeciągającą się i zgoła bezowocną wojną w Afganistanie, wciągnięci, chcąc nie chcąc, w kolejny poważny konflikt na świecie, nie będą mieli nawet czasu, a co dopiero interesu, by zapobiec rosyjskiej ekspansji w środkowej Europie.

Ktoś powie, że Moskwa wcale nie musi dokonywać jakiegoś spektakularnego podboju tej części byłego bloku sowieckiego, skoro i tak gabinet ciemniaków z gajowym na czele, składa się jak scyzoryk, realizując całkowicie prokremlowską politykę. Takie myślenie jednak nie uwzględnia czekistowskiej fantazji, która wyraża się w tym, żeby słabego przeciwnika nie tylko upokorzyć (to już się udało za pomocą zamachu smoleńskiego i „śledztwa” rosyjskiego ws. przyczyn katastrofy tupolewa), ale przeczołgać tak, by nie wiedział, jak się nazywa i co się dzieje. Snuję oczywiście hipotetyczne rozważania, pragnę jednak przypomnieć, że żyjemy w świecie po 10 Kwietnia 2010, a więc niezbędna jest generalna rewizja sytuacji geopolitycznej Polski, co starałem się obszernie nakreślić i uzasadnić w mojej książce. Moskwa bardzo chętnie, sądzę, ulokowałaby w Warszawie taki rząd, który ulepiony byłby całkowicie z czekistowskiej gliny – tak jak to było z „gabinetami” komuchów. Różowi swoją „misję modernizacyjną” spełnili, a jeśli jeszcze nie pojęli, że ta misja dobiegła końca, to pojmą lada chwila, gdy w odpowiedzi na deklaracje Tuska o tym, że raport MAK-u jest nie do przyjęcia, zaczną ukazywać się nowe materiały, tym razem kompromitujące „polski rząd”.

Jak już wspominałem w książce, nie podejrzewam, by ludzie Kremla się obawiali prawdy o zamachu smoleńskim. Czekiści są niezmiernie ciekawi, jak zareaguje Polska, bo wiedzą, że nie jest ona zdolna do reakcji adekwatnej do skali zagrożenia, gdyż ma u swych władz ciemniaków przyzwyczajonych do występów przed kamerami w „zaprzyjaźnionych mediach” i do balowania, nie zaś do realnego sprawowania władzy (co pokazały lata „rządów” PO-PSL). Jakakolwiek ostra reakcja Polski wywoła kolejny agresywny ruch Moskwy (sytuacja poniekąd analogiczna do tej na Półwyspie Koreańskim – im bardziej się Seul będzie chciał stawiać, tym większy konflikt może wywołać). Moskwa potrzebuje destabilizacji Polski po to, by dowieść, że nasz kraj zarazem destabilizuje sytuację w całym regionie. A któż inny jest najlepszym gwarantem stabilizacji i pokoju, jak nie rosyjska armia?

No więc misja stabilizacyjna czy misja pokojowa nad Wisłą Dieduszki Maroza? Kto wie? I może tym razem nie trzeba byłoby toczyć zażartych bojów z jakimiś leśnymi, bo armię czerwoną witaliby gorąco młodzi, wykształceni z wielkich miast, wraz z dziennikarską bracią, odchowaną na niskokalorycznych odżywkach transformacji – chlebem i solą?

1 komentarz

avatar użytkownika janekk

1. Komoro pojechał do Ameryki

Komoro pojechał do Ameryki chwalić się jaka to Polska silna gospodarczo - Rosja ma tylko trzy razy większy produkt krajowy brutto od Polski, szkoda że nie powiedział jakie są proporcje siły militarnej obu krajów.
pozdrawiam

janekk