Związek Sowiecki Putina

avatar użytkownika FreeYourMind


Niestety, co przyznaję z zawiścią :), to nie ja wpadłem na pomysł takiego określania współczesnej rzeczywistości polityczno-społecznej w dawnym bloku sowieckim, to Robert van Voren w swojej wydanej w ub. roku książce „On Dissidents and Madness. From the Soviet Union of Leonid Brezhnev to the „Soviet Union” of Vladimir Putin” (Amsterdam 2009). Van Voren zajmuje się między innymi represyjnym stosowaniem psychiatrii przez komunistów (http://www.gip-global.org/p/44/370/robert-van-voren-publishes-new-book-%91cold-war-in-psychiatry%92), dostarczaniem pomocy humanitarnej oraz przestrzeganiem praw człowieka w krajach neokomunistycznych; jego książka na ten temat ukazała się także w języku polskim, ale też, co warto podkreślić, van Voren obserwuje regres, jaki zachodzi w sferze przemian w krajach „młodej demokracji”.


Pisze on o tym regresie we wprowadzeniu do książki o Związku Sowieckim Putina. Van Voren wskazuje na różne świadczące o tymże regresie, negatywne zjawiska, np. na to, że po pierwsze uwaga zachodniej opinii publicznej skierowała się teraz zupełnie na inne kraje, aniżeli na państwa dawnego bloku sowieckiego (instytucje charytatywne wspierają teraz kontynent afrykański itp.), stwierdzono bowiem, że w tychże państwach już powstało społeczeństwo obywatelskie. Po drugie, wraz z włączeniem takich krajów jak Polska do „struktur unijnych” ustały w tychże krajach procesy modernizacyjne, ponieważ uznano, że pewien punkt docelowy został osiągnięty i w związku z tym nie trzeba już nic zmieniać, co zaowocowało stagnacją i społeczną, i polityczną. Po trzecie, fundusze unijne albo są marnotrawione (albo rozkradane, powiedzmy sobie szczerze), albo służą do utrzymywania lub wzmacniania starych struktur. Po czwarte, młodzi ludzie, stanowiący w każdym państwie naturalne środowisko modernizacyjne i wzmacniające zmiany, emigrują najczęściej albo do Zachodniej Europy, albo do USA, nie widząc dla siebie miejsca w krajach „młodej demokracji”. Ze świecą szukać podobnej, szczerej i zarazem dogłębnej diagnozy sytuacji w polskich publikacjach politologicznych. Jak dodaje w swojej przedmowie do książki van Vorena Leonidas Donskis, autor widzi współczesny porządek w Rosji jako demokrację sterowaną, czyli nową formę tyranii i dyktatury, nawiązujących do tradycji ZSSR.


Okazuje się zatem, że neomarksistowskie szaleństwo, o którym sporo pisałem w „Społeczeństwie zamkniętym” (http://chomikuj.pl/yurigagarin), wcale się nie udzieliło wszystkim myślącym ludziom na Zachodzie, czego van Voren jest znakomitym przykładem. Książkę można znaleźć na chomikuj.pl u użytkownika Sarmatian (http://chomikuj.pl/Sarmatian) w folderze z anglojęzycznymi, bardzo ciekawymi (zwłaszcza jeśli chodzi o zimnowojenne reminiscencje) publikacjami, ale ja ją też u siebie pozwoliłem sobie umieścić, bo książka jest warta rozpropagowania. To spojrzenie (van Vorena) bez sentymentu i bez różowych okularów na „transformacyjne” procesy zachodzące w krajach środkowej i wschodniej Europy (a zwłaszcza w Rosji) warto by zaszczepić w naszych realiach, ponieważ to, na co my bywamy ślepi, okazuje się widoczne gołym okiem z zewnętrznej perspektywy. Van Voren osobiście poznał wielu dysydentów, takich choćby jak W. Bukowski (którego nazywa swoim „mentalnym ojcem chrzestnym” :)), a ich losy pośród własnych wspomnień ze spotkań z osobami prześladowanymi przez komunistów i z (humorystycznie opisywanych) podróży po krajach bloku sowieckiego, zbiera w swojej książce. I tak sobie pomyślałem, może by taki Rolex, który się byczy w Albionie, znalazł chwilę i przetłumaczył tę książkę? Może byśmy z van Vorenem nawiązali kontakt, by jej tekst udostępnić w polskim języku polskiemu czytelnikowi? Hę?


Van Voren pisze, że polityczna wykorzystanie psychiatrii przez komunistów, to był tylko wierzchołek góry lodowej (s. 205-206). W 1988 r. dziesięć milionów obywateli sowieckich było w ZSSR umieszczonych w wykazie psychiatrycznym (czyli jakieś 2,5 % populacji), co wiązało się z wykluczeniem z życia społecznego nawet w tak ograniczonych, więziennych warunkach, jakie z poprzedniej komuny były (podobnie zresztą w Chinach miliony ludzi uznawano za chorych psychicznie i rzecz jasna, po komunistycznemu, „leczono” (s. 242-244); w ChRL leczono z „paranoi”, podczas gdy w bloku sowieckim ze „schizofrenii bezobjawowej”). Nie wolno więc było prowadzić samochodu, należało się regularnie meldować w jednostce medycznej, pozbawionym się było praw wyborczych i miało się trudności z uzyskaniem pracy. Sposób traktowania osób umieszczonych za poglądy polityczne w szpitalach psychiatrycznych nie różnił się od tego, jak obchodzono się z pacjentami z ciężkimi zaburzeniami psychicznymi. Po doprawdy szokujące szczegóły odsyłam do („reklamowanego” także w mojej książce) wydania kwartalnika historycznego „Karta” (nr 34 z 2002 r.); jest to jednak lektura dla osób o bardzo mocnych nerwach. Van Voren zresztą opisuje także zawodowe przygotowanie psychiatrów pracujących w bloku sowieckim (i po „obaleniu komunizmu” – nie tylko nie znających angielskiego (ani żadnego obcego języka), ale korzystających głównie z rosyjskich podręczników.


Autor pisze, że sprawa znęcania się w systemie sowieckim nad ludźmi nie ograniczała się, rzecz jasna, wyłącznie do szpitali psychiatrycznych. Zjawisko to także było powszechne w rozmaitych „domach opieki społecznej”. Przy czym, co zaznacza van Voren, sytuacja wcale się radykalnie nie poprawiła po „obaleniu komunizmu”, czyli w latach 90. Jako przykład podaje jeden z ukraińskich domów opieki (pod Kijowem) (z wielu odwiedzanych przez zachodnich wolontariuszy), gdzie na 360 pacjentów, z których połowa nie poruszała się samodzielnie, było siedem pielęgniarek. O płacach i warunkach sanitarnych nawet nie warto wspominać. W czasach „postsowieckich” psychiatria natomiast w krajach bloku zaczęła być używana do celów ekonomiczno-przestępczych, zauważa van Voren - kryminaliści mogą kupować diagnozy świadczące o niepoczytalności, by móc następnie je przedstawiać w trakcie rozprawy sądowej.


Wypada dodać, że ci wszyscy, którzy w czasach komunistycznych głosili tezy, że psychiatria jest wykorzystywana do celów politycznych, uznawani byli za wrogów państwa, no i rzecz jasna, schizofreników lub paranoików. Wspominam o tym, bo w czasach neokomunizmu ten klimat „psychiatryczny” odżył i zamordyści wracają do tej właśnie retoryki. Ale jeszcze słowo o książce van Vorena. W 2002 odwiedził on oddział psychiatryczny w rosyjskim więzieniu Kresti. Woda cieknąca po ścianach, brak wentylacji, po 9 osób w celach 2 na 3 m, niejednokrotnie z 6 łóżkami tylko, brak lekarstw itd. Zdjęcie tego oddziału zamieszczone na s. 257 wygląda jak scenografia z horroru dziejącego się w opuszczonym szpitalu psychiatrycznym. Nie ma w tym skojarzeniu nic nadzwyczajnego, skoro więzienie, jak pisze autor, nie było remontowane od ponad stu lat. Organizacja van Vorena deklarowała finansową i rzeczową pomoc, ale warunkiem jej przyjęcia przez stronę rosyjską, było podzielenie się nią z kilkoma pośrednikami, m.in. z centralą w Moskwie, z gangami i ze służbami specjalnymi (nie mówiąc o oczywistej w tej sytuacji łapówce dla władz więzienia). Rosja XXI wieku. I co ciekawsze, po paroletnich negocjacjach i wręczaniu łapówek (bo gdy nie wręczano, projekt „zamierał”) doprowadzono dzięki uporowi organizacji van Vorena, do gruntownego wyremontowania wspomnianego więzienia (jego zdjęcie jest na s. 260).
I właśnie wtedy autor przeżywa olśnienie, przekonując się, że Rosja Putina to taka sama Rosja, jak za Breżniewa. Skorumpowana, przeżarta gangreną specsłużb, mafii, kryminalistów, bezprawia i totalnej, totalnej patologii (s. 258). Jak pisze: „Stare reguły powracają, reguły z tego samego okresu czasu, kiedy to działania dysydentów prowadzone były w podziemiu, a informacją dzielono się tylko wtedy, gdy to było konieczne”. Cieszy mnie, że takie książki wychodzą na Zachodzie, bo potwierdzają diagnozy wielu sensownych obserwatorów z Europy środkowej. Powinny jeszcze takie publikacje ukazywać się w Polsce.

2 komentarze

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

1. Pan FreeYourMind

Szanowny Panie,

Z przyjemnością przeczytałem i ten tekst i ten w s24.

Pozdrawiam

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Kazia

2. więzienia psychiatryczne

W Rosji nic się nie zmieniło. Nadal jest to kraj rządzony na sposób totalitarny.
Podobne praktyki zamykania osób niewygodnych próbowano w okresie PRL wprowadzić w Polsce. Pamiętam, parę lat temu, repotaż o aktorce, którą zamknięto w l.50-tych w Tworkach, bo niestety zagrażała talentem "żonie" Cyrankiewicza. Spędziła tam ponad 20 lat.
Niepokojące są natomiast ostatnie przypadki w naszym kraju, chodzi mi tu o zatrzymywanie i umieszczanie w szpitalu psychiatrycznym osób modlących się pod Pałacem Namiestnikowskim. Były, o ile wiem, dwa takie zdarzenia. O dwa za dużo. Czyżbyśmu rzeczywiście tak łatwo z powrotem weszli krąg tamtych form rządów?.