Brexit, czyli istne utrapienie

avatar użytkownika elig

  Premier Wielkiej Brytanii, czyli Theresa May, poniosła przedwczoraj [15.01.2019] w brytyjskim parlamencie spektakularną klęskę.  Izba Gmin odrzuciła jej projekt umowy z UE na temat Brexitu [opuszczenia UE przez Wielką Brytanię] stosunkiem głosów 432 do 202.  Jest to najgorszy wynik jaki uzyskał brytyjski premier w podobnym głosowaniu w ciągu ostatnich 100 lat .  Lider opozycji, Jeremy Corbyn złożył więc natychmiast wniosek o wotum nieufności dla rządu.  Wczoraj upadł on jednak.  Za rządem głosowało 325 posłów - przeciw 306 {TUTAJ}.

  Theresa May oświadczyła wczoraj wieczorem, że pora odłożyć na bok partyjne interesy i zrealizować Brexit {TUTAJ}.  Zaapelowała o wypracowanie nowej wersji umowy, możliwej do zaakceptowania zarówno przez brytyjski parlament, jak i przez UE.  Odbywa teraz szereg spotkań w tym celu.  UE nie chce jednak renegocjować porozumienia.  Jest wiec coraz bardziej prawdopodobne, że:za 71 dni będzie Brexit bez porozumienia tzw "twardy" {TUTAJ}.  Co z tego może wyniknąć?  Portal Niezalezna.pl pisze {TUTAJ}:

  "Jeżeli nie zostaną podjęte jakieś inne ustalenia, Wielka Brytania opuści Unię Europejską 29 marca bez porozumienia, czyli nie będzie związana żadnymi zobowiązaniami wobec UE ani nie będą przysługiwać jej żadne prawa.".  W tym samym artykule minister Jerzy Kwieciński stwierdza:

  " Na niekontrolowanym brexicie najwięcej może stracić W. Brytania - powiedział dziś minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński.
Kwieciński dodał, że wzrost gospodarczy na Wyspach może obniżyć się o kilka procent w ciągu najbliższych lat. Minister powiedział, że już od dwóch lat trwa ucieczka kapitału zagranicznego z Wielkiej Brytanii, a wartość wycofanych do tej pory aktywów szacuje się na setki mld euro. Najwięcej tej kwoty - jak twierdzi Kwieciński - przypada na sektor finansowy, ale przeprowadzkę na Kontynent planuje też wiele firm produkcyjnych i usługowych, dla których "kwestie logistyki, które trzeba będzie rozwiązać czy certyfikatów, które należy zdobyć po brexicie, będą wiązały się trudnościami organizacyjnymi i dodatkowymi kosztami".".

  Lamentuje także Paweł Kowal:

  "Paweł Kowal o Brexicie: Dla Wielkiej Brytanii zakończy się bardzo źle albo średnio źle
"Brytyjczycy chcieli za dużo: chcieli być w Unii i wyjść z Unii, chcieli mieć wszystkie korzyści, a nie mieć żadnych kosztów. I to się nie udało" - tak Paweł Kowal podsumował ostatnie wydarzenia wokół "rozwodu" Londynu z Brukselą.
Jak podkreślił: "Zwolennicy Brexitu wmawiali ludziom jakieś głupoty, namówili ich do tego, żeby poparli akt polityczny, który dla Wielkiej Brytanii - już to dzisiaj wiemy - nie zakończy się dobrze: zakończy się tylko bardzo źle albo średnio źle". {TUTAJ}.

  Minister Błaszczak też narzeka {TUTAJ}:

  "Patrząc na to, co wydarzyło się w Wielkiej Brytanii w kontekście naszych interesów - polskich interesów, to rzeczywiście nie jest dobre rozwiązanie, jeżeli Brexit odbędzie się bez umowy, bez porozumienia – nie ma wątpliwości minister Mariusz Błaszczak, kreśląc scenariusze dla Polski w związku z coraz bardziej skomplikowaną sytuacją w brytyjskiej Izbie Gmin.
Minister obrony narodowej na antenie pierwszego programu Polskiego Radia podkreślił, że rozwój sytuacji w Wielkiej Brytanii z punktu widzenia polskich interesów nie napawa optymizmem.
To nie będzie dobre rozwiązanie dla Polski i Polaków, szczególnie właśnie dla Polaków żyjących i pracujących w Wielkiej Brytanii.
- uważa minister.".

  Warto jednak zauważyć, iż po "twardym Brexicie" Wielka Brytania natychmiast uzyskuje pełną suwerenność.  Spowoduje on wprawdzie spore zamieszanie, ale po kilkunastu miesiącach wszystko się uspokoi, a uwolniona od brzemienia unijnej biurokracji Wielka Brytania może zacząć się szybko rozwijać.  W dłuższej perspektywie - to UE więcej straci.

  

Etykietowanie:

2 komentarze

avatar użytkownika Tymczasowy

1. Czuje, ze

"twardy Brexit" bedzie tworczym poczatkiem z elementami balaganu. A potem stopniowo zaczna powiekszac sie korzysci z wyjscia z kolchozu.

avatar użytkownika UPARTY

2. Pamiętacie Państwo działacza SLD Szmajdzińskiego?

Otóż niedługo przed śmiercią w Katastrofie Smoleńskiej mówiąc o Tusku i jego otoczeniu stwierdził: "Z tymi ludźmi nie można się umówić nawet na kawę".
O rozmowach Kaczyński -Merkel wiemy od Kaczyńskiego tylko tyle, że zapadły na nich jakieś ustalenia, którymi później Merkel nie czuła się związana.
Z nimi po prostu nie da się na nic umówić i w żadnej sprawie. Myślę, że Anglicy zdają sobie z tego świetnie sprawę. Po co więc May prowadzi te negocjacje? Myślę, że po to, by nie stać się "kozą ofiarną" ( to taka poprawna politycznie wersja kozła ofiarnego). Lewica Brytyjska chce być w Unii po to by mogła realizować swoje utopie społeczne nie bacząc na interes Anglii.
Niemcy bowiem wymyśliły sobie taki sposób na zdominowanie Europy, że popierają różne szkodzące społeczeństwom europejskim aberracje i przede wszystkim ludzi, którzy ich chcą a w tym czasie forsują rozwiązania ekonomiczne korzystne dla przemysłu i finansów Niemiec. Zwalczanie tych śmiertelnie groźnych dla społeczeństwa aberracji na tyle absorbuje środowiska narodowe, że nie starcza im, ani czasu, ani możliwości na przypilnowanie spraw finansowych. Oczywiście bez wsparcia zewnątrz te lewicowe utopie nigdy by nie zyskały wystarczająco silnej akceptacji, by mogły się stać normą społeczną. Załatwiają więc swoje interesy za pośrednictwem zdominowanej przez Niemcy Unii, która wydaje stosowne dyrektywy a w innych sprawach Niemcy forsują odpowiednie konwencje międzynarodowe. Tak więc dla brytyjskiej lewicy kwestia obecności w Unii jest sprawą fundamentalną.
I teraz, gdyby May po prostu zrezygnowała z negocjacji z Tuskiem, Junkersem et consortes z powodu ich małej wiarygodności, to wzięła by na siebie cała winę za nieuchronne zamieszanie po wyjściu W.Brytanii z Unii, więc przedstawia różne propozycje traktatowe zdając sobie sprawę, że nie będę one przyjęte. Zajmują jednak czas i tak opóźniają twarde żądanie ponownego referendum, które dzięki propagandzie mogło by zyskać aplauz, iż nie będzie po prostu na nie czasu. Pamiętajmy, że już na przełomie lata i jesieni tego roku rząd brytyjski wezwał firmy do przygotowań na "twardy brexit", czyli już wtedy wiedział, że najprawdopodobniej żadnej umowy nie będzie. Nawiasem mówiąc jest zgodne z intencjami dyplomacji brytyjskiej, która w wymusiła w Traktacie Lizbońskim zapis o tym, że ewentualne porozumienie w sprawie wyjścia jakiegoś kraju z Unii jest tylko możliwością a nie warunkiem.
Do czasu Traktatu Lizbońskiego porozumienia konstytuujące Unię nie zawierały żadnej klauzuli odstąpienia i bez zgody wszystkich zainteresowanych nie bardzo mogły być jednostronnie wypowiedziane bez powstania roszczeń odszkodowawczych.
Natomiast co do skutków Brexitu dla Anglii, to myślę, że jest to starannie przekalkulowane.
Jestem pewien, że wymuszane przez Unię rozwiązania promujące lewicowy obraz świata są dużo kosztowniejsze od strat, które mogą wygenerować oburzone Niemcy. W momencie wystąpienia Anglii z Unii przestaną na jej terytorium obowiązywać jakiekolwiek unijne dyrektywy!
Natomiast jeśli chodzi o skutki dla nas to moim zdaniem już w perspektywie kilku miesięcy "twardy Brexit" jest optymalny. Sądząc z wypowiedzi euroentuzjastów nie wierzyli oni, że Anglicy chcą wyjść z Unii na poważnie. Moim zdaniem dość długo byli przekonani, że całe to referendum to "zagrywka polityczna" mająca poprawić Anglikom pozycje negocjacyjna w Unii. Ich bowiem zdaniem Unia jest tak fajnym pomysłem, że każdy musi jej chcieć i jeśli mówi, że jej nie chce to się droczy. Nie jestem wcale pewien, czy już przyjmują do wiadomości, że sprawa jest poważna.
Pamiętajmy, ze jeżeli zdarzy się precedens wyjścia z Unii w drodze jednostronnego oświadczenia woli i kraj składający takie oświadczenie wcale się nie zawali, to ranga poszczególnych rządów bardzo wzrośnie i cały plan budowy Zjednoczonej Na Modłę Niemiecka Europy przechodzi do historii jako kolejny nieudany niemiecki pomysł polityczny.
Jeżeli jednak Unia pójdzie na kompromis z Anglikami, to plan zawali się jeszcze szybciej, bo okaże się, że sama zależy jej na kontaktach ze wszystkimi krajami bardziej niż na ideologii unijnej.
Tak czy siak Niemcy tracą. Wystarczy więc by Anglicy jeszcze kilka tygodni przeciągnęli zamieszanie wokół ratyfikacji umowy wyjściowej by plany Niemiec legły w gruzach. Niemcy zdają sobie z tego sprawę i stąd dość desperackie wezwanie Merkel by państwa narodowe zrezygnowały ze swojej suwerenności, bo jak będą suwerenne to Niemcy będą miały olbrzymi problem, który może doprowadzić do podziału Niemiec. Może się okazać, że część Niemców będzie chciała wykorzystać federacyjną strukturę państwa niemieckiego do zawierania porozumień z innymi krajami poza strukturami Unii by oświadczenie woli jednego kraju o wyjściu z Unii nie dewastowało im modelu biznesowego. To było by bardzo ciekawe.

uparty