Jarrusowe zwycięstwa

avatar użytkownika Ewaryst Fedorowicz

Dawno, dawno temu - tak dawno, że ostatni Polacy już tego nie pamiętają - był sobie wódz imieniem Jarrus.

Jego cechą charakterystyczną była, jak to u wodzów - odwaga.
Taki był z niego, używając języka czasów antyku, gieroj, że nikogo się nie bał:
ani Rzymian, ani barbarzyńców (no dobra: giermanców się nie bał), ani nawet ruskich.

Że co? Ze ruskich „dawno, dawno temu” nie było?

He He!
Skoro ruskie są i będą – to i wtedy musiały być.

Zasłynął ten Jarrus w kilku dziedzinach – na przykład słynął z legendarnego wręcz poczucia humoru:

legendarnego do tego stopnia, że nikt go (poczucia) nigdy nie widział. I nie słyszał.

Owszem, pewien trefniś, noszący – a jakże – łacińskie imię Zybertus, próbował to Jarrusowe poczucie humoru sprawdzić i skończył marnie, op.....ny przed kamerami (bo wtedy, to już kamery były).

Ponieważ Jarrus był człowiekiem wszechstronnym (to się wtedy „Inteligent” nazywało) słynął i z bon motów.

Używając terminologii wojskowej, palnął kiedyś, że „woli mieć wojsko pijane i bitne, niż trzeźwe i tchórzliwe.”

Życie, to jednak nie złota rybka i Jarrus miał wojsko i trzeźwe i bitne, a nawet – tym razem użyjmy słowa zapomnianego na amen – ideowe.

Problem w tym, iż wspomniany Jarrus miał taką manierę, że na generałów, oficerów, a nawet na dworzan (bo Jarrus, jak to wtedy bywało, dwór miał) wybierał tylko tych, którzy nosili starogreckie imię Przydupas.

No taką miał manierę, a z manierą, wodzowską w szczególności – nikt jak wiadomo nie wygra.

I te Przydupasy (z dużej litery, bo to imię i w dodatku, jak wspomniałem, starogreckie) prowadziły Jarrusową armię od zwycięstwa – do zwycięstwa.

I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że te zwycięstwa - wszystkie co do jednego - były wyłącznie moralne.

Ponosząc te zwycięstwa (nie poprawiać – nie „odnosząc” a „ponosząc”) wojsko Jarrusowe siwiało, na zdrowiu podupadało, marniało, nie wspominając o naturalnym na wojnie fakcie, że wykruszało się padając w walce, nie doczekawszy zwycięstwa zwykłego, nie moralnego.
Aż znikło.

Tak zwyczajnie.

A co z Jarrusem, zapytacie Państwo?

No cóż – jak to w takich razach bywa – przeszedł do historii.

I nikt już więcej o nim nie usłyszał.

Nawet wspomniani na wstępie, ostatni  (nie poprawiać – nie „najstarsi” a „ostatni” właśnie) Polacy.

 


 

napisz pierwszy komentarz