Obojętni z Ziemi Obiecanej

avatar użytkownika Tymczasowy

Palestyna przez wiele pokoleń była dla Żydów jakby przedsionkiem Nieba. Także niejeden Żyd skazany przez Niemców na zagładę żywił w sobie trochę pociechy, że jest Jerozolima, gdzie bracia w wierze współczują, być może płaczą, a z pewnością czynią starania, by nieść pomoc.

BARDZO SIĘ POD TYM WZGLĘDEM MYLILI.

Tom Segev, żydowski historyk urodzony w 1945 r. w Jerozolimie, wydał w 1993 r. książkę zatytułowaną: "The Seventh Million:The Israelis and the Holocaust" (Hill&Wang). Oparł ją na dogłębnych badaniach obejmujących wiele tysięcy dokumentów i wywiadów. Wyszło mu, że żydowscy przywódcy w Palestynie (nazywali ją wtedy "Yishuv", czyli Wspólnota Pionierów) w czasie wojny wcale nie uważali niesienia pomocy, a przede wszystkim otwierania bram, maskarowanym przez Niemców Żydom europejskich. Sprawy lokalne uznali za priorytetowe.Na przykład, dla Itzhaka Gruenbauma, przywódcy syjonistycznego takim priorytetem była budowa nowych osiedli. A co do akceptowania przybywających Żydów, wtedy, ale także i po wojnie,to najważniejsze było kryterium przydatności dla własnych, partykularnych interesów politycznych.

Autor pisze: "Przed wojną było w Europie  9 milionow Żydów. Z tej liczby 6 milionów zostłlo zabitych. Pozostało przy życiu 3 miliony Żydów. Większość z nich uratowała się dzięki pokonaniu Niemców w wojnie". Pomagały różne organizacje, instytucje i pojedyńczy Sprawiedliwi z różnych narodów. "TYLKO NIEWIELU ZAWDZIECZA ŻYCIE RUCHOWI SYJONISTYCZNEMU".

Niemiłe złego początki datują się od czasu dochodzenia do wladzy A.Hitlera, oprawcy Żydów. Na dwa miesiące przed zdobyciem stołka kanclerskiego Mandate Plestine Jewish Agency wysłała z Jerozolimy telegram zapewniający, że Żydzi palestyńscy nie przyłączają się do bojkotu Niemiec. Należy to nazwać sabotażem.

Wcześniej, w 1961 r. Żyd amerykański, pisarz i dziennikarz Ben Hecht, napisał książkę pt. "Perfidy", w której oskarżał Zydów o kolaboracje z Niemcami. Postać ta zasługuje na większą uwagę. Dam przyklad. Otóż Hecht głosił w 1943 r. w prasie amerykańskiej pogląd, że: " Z 6 milionów Żydów europejskich prawie jedna trzecia została zmasakrowana przez Niemców,Rumunów i Wegrów". Niby sprawa oczywista. Tyle, że po latach, niestety także w Polsce w szybkim tempie zbudowano inną narrację, gdzie Rumunów i Wegrów (sojuszników III Rzeszy) zastąpili Polacy. A gdyby się udało, to Polacy zastąpiliby całą tę morderczą trójkę. Czy słyszą mnie polskojęzyczne kanalie uczestniczące w plugawieniu Polski i bezczeszczących pamieć o zamordowanych? 

Po zakończonej II wojnie światowej zmasakrowani Żydzi przybywali z wielkimi nadziejami do Palestyny. Miejscowi Żydzi witali ich gorąco, ale wykazywali niezwykle mało wrażliwości. Zniecierpliwieni mówili: "Co było, to było. Zapomnijcie". Nie ukrywali też swego lekceważenia z powodu bierności, braku oporu:"Daliście się prowadzić jak jagnięta na rzeź".

Tak więc bogaci Żydzi amerykańscy nie chcieli wykupywać skazanych na śmierć braci w wierze. Także Yishvu, pierwocina państwa Izrael ich olała. Natomiast zarzuca się Polakom, że "musieli" pomagać Żydom ryzykując życiem. I uprawia się ten proceder z jakichś wyimaginowanych wyżyn moralnych.

 

napisz pierwszy komentarz