Św. Romuald, Założyciel Zakonu Kamedułów

avatar użytkownika intix

.

 

 

      

       * * *

       Żywot świętego Romualda, Założyciela Zakonu Kamedułów
       (żył około roku Pańskiego 1027)

       Święty Romuald, potomek książęcej rodziny Honestów, urodził się we Włoszech w mieście Rawennie. Wychowany w zbytkach zamożnego rodzicielskiego domu, wiódł do 20 roku lekkomyślne życie. Łaska Boża była jednakże z nim i nie dozwoliła mu zginąć w tym odmęcie światowych uciech. Już wtedy miał pociąg do samotności i w myśliwskich wycieczkach wśród lasów roił o szczęściu pustelniczego życia, całkowite jednak swe nawrócenie zawdzięczał straszliwemu wypadkowi. Ojciec jego, człowiek dumny i popędliwy, zabił w pojedynku swego bliskiego krewnego. Romuald był świadkiem tej sceny i tak się przeraził, że udawszy się do klasztoru św. Apolinarego, postanowił tam przepędzić czterdzieści dni na pokucie, jak wówczas prawa kościelne za zabójstwo przepisywały. Nie popełnił co prawda sam zabójstwa, jednakże dobrowolnie przyjął na siebie tą pokutę, już to dlatego że był przy tym obecny, już też aby ojcu prędzej u Boga wyjednać przebaczenie.

       Do posługi, raczej do towarzystwa i pomocy dodano mu jednego z laików. Braciszek ów, zaznajomiwszy się z nim bliżej, nie przestawał namawiać Romualda, aby się wyrzekł świata i ratując swą duszę na zawsze pozostał w klasztorze, na co Romuald śmiechem tylko odpowiadał. Pewnego razu rzekł braciszek: "Co mi dasz, gdy ci świętego Apolinarego żywym pokażę?" Bez żadnego namysłu odrzekł Romuald: "Przyrzekam że na zawsze pozostanę w klasztorze". "Dobrze - powiedział braciszek - tej nocy czuwać będziemy w kościele, a ujrzysz Świętego".

       Czuwali więc i modlili się. Nagle około północy kościół zajaśniał przepysznym blaskiem, ołtarz Matki Boskiej, w którym stała trumna świętego Apolinarego, rozwarł się, wieko spadło i na kościół zstąpił Święty w biskupim ubiorze, okadził wszystkie ołtarze złotym turybularzem (kadzielnicą), po czym wrócił na miejsce, skąd był wyszedł. Widzenie znikło, wrażenie jednak pozostało i Romuald tak się nim przejął, że niezwłocznie prosił o przyjęcie do zakonu. Obleczony w zakonną sukienkę, starał się Romuald wszystkich prześcignąć w umartwieniu i ćwiczeniach duchownych. Gorliwość jego była tak wielka, że opieszałym współbraciom robił gorzkie wyrzuty, czym ściągnął na siebie tyle niechęci, że po trzech latach musiał opuścić klasztor, po czym udał się na puszczę do niejakiego Marynusa, w pobliżu Wenecji. Pustelnik ten przyjął go uprzejmie, ale obchodził się z nim nader surowo, obarczał go bowiem różnymi ciężkimi pracami, a oprócz tego kazał mu codziennie głośno odczytywać wszystkie 150 Psalmów Dawidowych.

       Romuald znosił wszystko z naśladowania godną cierpliwością, aż wreszcie jego pokora tak wzruszyła pustelnika, że go uściskał i odtąd obchodził się z nim prawdziwie po ojcowsku, nie wystawiając go na dalsze próby.

       Po pewnym czasie przyłączyło się do Marynusa i Romualda kilku mężów spragnionych ucieczki od świata i odtąd wspólnie spędzali czas na modlitwie, pobożnych ćwiczeniach i pracy ręcznej. Największą pobożnością zajaśniał wkrótce Romuald, toteż nawet Marynus poddał się pod jego zwierzchnictwo. Romuald też żywił towarzyszy, orząc i siejąc zboże, sam zaś pościł surowo cały rok, nie jedząc nic więcej, jak raz na dzień garść gotowanej tatarki. Szatan, zazdroszcząc mu spokoju sumienia, wielce go trapił pokusami, przywodząc mu na myśl bogactwa ziemskie, które porzucił, a gdy to nie pomogło, często budził go w nocy i trapił bezsennością. Trwało to przez pięć lat, aż wreszcie nic nie wskórawszy ustąpił.

 

      
                        Święty Romuald

       Po pewnym czasie doniesiono Romualdowi, że jego ojciec, odbywający pokutę w klasztorze, chce się znowu rzucić w odmęt światowych uciech. Chcąc temu zapobiec, postanowił wrócić w rodzinne strony, aby jednak odejść z puszczy, musiał użyć podstępu, gdyż ludność tamtejsza nie chciała go puścić. Jej przywiązanie do niego graniczyło prawie z szaleństwem, bo gdy się dowiedziano, że chce odejść, postanowiono go zabić, aby zachować przynajmniej jego zwłoki. Święty zaczął udawać szalonego, kazał sobie ogolić głowę, i jak dawniej pościł, teraz zaczął jeść i pić, puszczono go tedy wolno. Nie zwlekając pobiegł do Rawenny i pozostał tam tak długo, dopóki ojciec nie wyrzekł się zupełnie świata. Gdy się rozeszła wieść o powrocie Romualda, natychmiast wielka liczba mężów stawiła się pod jego duchowne kierownictwo, którym Święty, hojnie wspierany przez wielu książąt, a zwłaszcza cesarza Ottona III, zbudował kilka klasztorów. W jakiś czas później zakonnicy z klasztoru Klassis jednogłośnie obrali go Opatem. Romuald niechętnie przyjął ten urząd, objąwszy go jednak, wypełniał swoje obowiązki z największą ścisłością i surowością. To było powodem, że zakonnicy poczęli wyboru swego żałować, a w końcu stawili mu opór, wskutek czego po dwóch latach Święty złożył swój urząd i pojechał z cesarzem Ottonem do Rzymu. Właśnie w tym czasie starosta tamtejszy, Krescencjusz, podmówił miasto Tivoli do otwartego buntu przeciw cesarzowi. Wskutek wstawienia się Romualda cesarz ułaskawił buntowników. Przebaczył nawet Krescencjuszowi, ale potem za radą swego ulubieńca Tamma złamał przysięgę i skazał go na śmierć. Wtedy Romuald tak czule i tak silnie przemówił cesarzowi do serca, że rozpłakawszy się odwołał wyrok, a za pokutę nie tylko sowite rozdał jałmużny, lecz nawet boso odbył pielgrzymkę.

       Sprawa ta wielce wsławiła świętego Romualda. Wielu z otoczenia cesarskiego wyrzekło się świata i oddało pod duchowne kierownictwo Świętego, a liczba jego uczniów tak wzrosła, że mówiono o nim, jakoby chciał cały świat w klasztor zamienić. Zakonnikom swoim przepisał regułę świętego Benedykta i dał im białe habity, gdyż miał raz widzenie, jakoby w takim ubiorze jego zakonnicy wstępowali do Nieba. Potwierdził ten zakon Papież Aleksander II.

       Miał święty Romuald zwyczaj, że kiedy zakonników swoich gdzie wysyłał, dawał im przez siebie pobłogosławiony chleb, jabłko, lub też co innego. Gdy je dawano chorym, przychodzili do zdrowia.

       Licząc już przeszło sto lat, kazał sobie św. Romuald w pobliżu klasztoru Val di Castro zbudować dom pustelniczy, w którym odosobniony od świata postanowił oczekiwać śmierci. Umarł dnia 19 czerwca roku Pańskiego 1027, mając lat 120. W roku 1466 otwarto na zlecenie Papieża Pawła II trumnę jego i znaleziono ciało całkiem nienaruszone.

       Nauka moralna

       Święty Romuald przez pierwsze dwadzieścia lat prowadził wprawdzie życie lekkomyślne, ale za to sto lat pokutował. Dawnym swym życiem tak się brzydził, że po pięćdziesięciu latach pokuty jeszcze nie śmiał stanąć przed Bogiem. Gdybyśmy rozważyli nasze życie i wspomnieli, że nie pokutujemy, jakim strachem napełnić nas powinna ta myśl, że lada chwila możemy stanąć przed sądem Boga! I jak się ostoimy? Jeżeli stajemy przed sędzią ziemskim, dobieramy sobie adwokata czyli obrońcę. Przed Sędzią niebieskim potrzebny nam koniecznie taki adwokat, a jego imię "cnota" i "dobre uczynki". Biada, komu brak tych obrońców, bo jakkolwiek Bóg jest miłosierny, wszakże zarazem jest sprawiedliwy i w wyrokach swych nieodmienny. Tu na ziemi Bóg nam jeszcze przebacza, pozwoli się przeprosić, pozwoli odbywać pokutę, jaką sami na siebie nałożymy. Na drugim świecie już nic dla siebie samych uczynić nie możemy i tylko odbieramy nagrodę lub karę. Nagrodą jest Niebo, karą czyściec lub piekło. Zagrzęźli w błocie tego świata nie rozróżniamy nawet wieczności od doczesności. Święty Romuald pokutował wiek cały, a cóż znaczy sto lat wobec wieczności, nigdy nie mającej końca? Jesteśmy wszyscy stworzeni do szczęśliwej wieczności, jeśli przeto utracimy sukienkę niewinności, pokutujmy i naśladujmy św. Romualda dopóty, dopóki nam Bóg dobrotliwy nie przebaczy i będziemy mogli stanąć wobec Niego bez drżenia. "Bracia - mówi Piotr święty - starajcie się, żebyście przez dobre uczynki pewne czynili wezwanie i wybranie wasze!" (2 Piotr 1, 10).

       Modlitwa

       Wstawienie się za nami świętego Romualda Opata, niech nas Panie, miłosierdziu Twojemu poleci, ażebyśmy to, co własnymi zasługami osiągnąć nie możemy, za jego wstawieniem się otrzymali. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi. Amen.


Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r.
      
* * *

      

 

      

* * *

 

       Dnia 7. lutego
       Święty Romuald, założyciel zakonu Kamedułów.
(956-1027.)

       Potomkiem książęcej rodziny nazwiskiem Honesti był św.Romuald. Urodził się r. 956 w Rawenie we Włoszech z ojca Sergiusza. Burzliwą miał młodość i grzeszną. Myśl pokuty nasumęła mu się na odludnej polanie leśnej podczas polowania. Zamiar uczciwej poprawy bezreligijnego dotąd życia dojrzał zupełnie, kiedy, lubo niechętnie, świadkiem być musiał ojcu w pojedynku z bliskim krewnym; widok zabitego powinowatego tak przeraził duszę młodzieńca dwudziestoletniego, że udał się do klasztoru Klasse, cztery mile od Raweny, aby ostrą pokutą zmazać winę zabójstwa, którego był świadkiem. Przykład braci zakonnych, modlitwy, umartwienia taką słodyczą go przejmowały, że po dwukrotnym, jak powiadają, ukazaniu się mu św. Apolinarego, patrona Raweny, postanowił na zawsze pożegnać się z światem i życia dokończyć w zaciszu klasztornym, chociażby przeciw woli ojca.
  
       Przyjąwszy habit zakonny Benedyktynów w Klasse pozostał na miejscu swego powołania przez siedm jeszcze lat. Wzorowym życiem, a także napomnieniami tak zobie zraził niektórych mniej sumiennych zakonników, że uznał za potrzebne już dla bezpieczeństwa życia klasztor opuścić z pozwoleniem opata. Udał się w kraje Wenecyi, do pustelnika, imieniem Marynus, aby zupełnie oddać się pod jego przewodnictwem cnotom doskonałości prawdziwej.
  
       Niebawem wszakże miał Romuald opuścić miejsce nowego pobytu. W Wenecyi bowiem przywłaszczoną sobie władzę dzierzył doża Piotr Ursolo, usunąwszy poprzednio skrytobójstwem, jak twierdzą, poprzednika swego nazwiskiem Kandyano. Niespokojny w sumieniu, zapytał św. Gwaryna z Katalonii, w jaki sposób naprawić krzywdę a zabezpieczyć zbawienie duszy nieśmiertelnej. Tak Gwaryn jak Romuald i Marynus wskazywali mu na życie klasztorne, jako najniezawodniejszy środek. Posłuchał doża rady udzielonej, pod pozorem podróży opuścił rodzinę, udał się z mistrzami swemi duchownemi oraz z towarzyszami Janem Gradenigo i Janem Morosini do klasztoru św. Michała w Kusan, tej części Katalonii, która wówczas należała do Francyi. Marynus i Romuald żyli w pustelni, a pociągając innych do siebie, stworzyli nowe zgromadzenie zakonne, którego głową został Romuald. Zajęciem zgromadzenia były praca, umartwienia, modlitwy. Członkami zgromadzenia zostali także Ursolo, Morosini, a nadto Oliwer, możny hrabia stron tamtejszych.
  
       Z zajęcia zakonnego i z pięcioletniej, nieustannej walki z pokusami złego ducha, którego nakoniec zupełnie zwyciężył, wyrwała św. Romualda wiadomość, że ojciec jego Sergiusz, który wzorem syna do celi zamknął się klasztornej, zamyśla porzucić sposób życia swego pokutniczego. Pospieszył więc syn do Raweny, a wpływem swoim nakłonił ojca do pozostania w klasztorze św. Sewera; Sergiusz umarł w wielkiej świątobliwości życia.
  
       Było to r. 994. kiedy Romuald Rawennę opuścił i przeniósł się jako pustelnik w okolice bagniste klasztoru Klasse. Uczynił to dlatego, że jego dawniejsi towarzysze z Katalonii powoli się rozchodzili. Marynus udał się do Apulii, gdzie śmierć poniósł; Gwaryn udał się do Jerozolimy; pozostał Oliwer i Jan Gradeniko. W upatrzonej pustelni Romuald znowu nie mało cierpieć musiał od natarczywości złego ducha. Ranę nawet wskutek tego odniósł na czole, cudownie wkrótce uleczoną. Zwycięstwo wszakże Romualda nad złym duchem było tak doskonałe, że odtąd wprost wzywał go do walki, pewny nowych tryumfów.
  
       Po rozmaitych wędrówkach celem założenia nowych klasztorów, został Romuald wybrany na opata przez zakonników klasztoru Klasse, w którym przebywał wtenczas cesarz Oton. Dopiero nakaz biskupów zebranych w Rawenie zmusił pustelnika do przyjęcia godności nowej. Niestety ścisłość reguły przestrzegana przez niego tak rozjątrzyła do swobody wzdychających mnichów, że Romuald złożył piastowaną godność opata pomimo oporu cesarza w ręce arcybiskupa Raweny, Gerberta, późniejszego papieża Sylwestra II. Z sposobności podróży do Otona, oblegającego miasto Tiwoli, które rokosz podniosło, uratował Romuald prośbami swemi życie przywódzcom i wspólnikom powstania. Pomimo przysięgi kazał jednak cesarz zamordować głowę ruchu, senatora Krescencyusza, a żonę jego wziął do siebie. Pod wpływem Romualda cesarz gotował się do życia klasztornego za dopełnioną zbrodnię; śmierć niespodziewana przerwała pokutę, jaką Oton sobie sam nakładał. Natomiast został mnichem wspólnik w zbrodni Otona, ulubieniec cesarski nazwiskiem Tamm. Powiadają, że uczniem Romualda był także wówczas syn Mieszka polskiego z Ody, może późniejszy biskup Lambert krakowski; podania mówią przynajmniej o księciu słowiańskim Bolesławie czy też Bolesławiczu.
  
       Nie zadowolił się św. Romuald działalnością w ścisłym obrębie zakonnego uświątobliwienia; myśli jego dalej sięgały, bo uwagę pustelnika skupiały plany misyi pomiędzy niewiernymi. W tym celu ruszył jeden z uczniów, św. Bonifacy, w ruskie krainy, gdzie śmierć poniósł męczeńską; inni uczniowie w inne poszli słowiańskie strony. Wtenczas też mieli przybyć do Polski uczniowie św.Romualda, Benedykt i Jan. Sam Romuald zamieszkiwał w te właśnie czasy przez kilka lat pustelnią pod Pawenzo, a Bóg udzielił mu w nagrodę za cnoty tak obfitych łez łaskę, że przy zwykłych modlitwach w łzach tonął nad niewymowną dobrocią wszechmocnego Stwórcy. Miała ta łaska może wyrównać inną łaskę, jakiej pragnął przez osobistą czynność misyjną. Zamierzał się bowiem udać do Węgier, ale kilkrotnie powtarzająca się choroba pouczyła go o innej woli Bożej; ograniczył się więc na wysłanie kilku uczniów do kraju króla Stefana.
  
       Przebywał Romuald w Niemczech, gdzie kilka założył klasztorów, przebywał znowu we Włoszech, gdzie karcił z niewymownym skutkiem grzechy nieczystości i świętokupstwa, a taki wpływ swoją obecnością na wszystkich wywierał grzeszników, że wielu zupełnej oddawało się pokucie. Musiał też niejedno przejść niebezpieczeństwo wskutek zasadzek i zemsty przeciwników nawet zakonnych, na niejedno się narazić oszczerstwo, ale Bóg pozwolił mu ze wszystkich tych udręczeń zwycięską wyjść ręką. Spotkał go też zaszczyt, że sam papież wezwał go do Rzymu, gdzie cudami stwierdził świętość swoją, nowemi zaś klasztorami szerzył życie zakonne: przez siedm lat zamieszkał nawet pod Rzymem na wzgórze Sitria. Od cesarza Henryka, który go przyjmował z największą czcią, wyprosił sobie klasztor Amiata pod Florencyą.
  
       W nadzwyczajny wogóle sposób życie św. Romualda odznaczało się szczególniejszą łaską i opeką Bożą. Sam w podziw wszystkich wprowadzał cnotliwością prawie niedoścignioną swego życia, niepojętym wpływem na sprawy duszy mianowicie grzeszników; uzacniały to życie cuda uzdrowień nietylko osobistym wstawiennictwem Romualda ale i uczniów jego; uzacnione było darem łez, darem proroctwa, darem zupełnego zwycięstwa nad pokusami do złego. Nadto wszakże św. Romuald nieskończone położył zasługi dla uporządkowania zawiłych nieraz spraw w życiu kościoła, położył zasługi przez prace misyjne dla rozwoju Królestwa Bożego na ziemi, a dla udoskonalenia przez popierane tak gorliwie życie zakonne. Wśród klasztorów przez niego założonych największe znaczenie posiadł klasztor Kamaldoli w Toskanii, 30 mil od Florencyi położony. Rok założenia obliczają na r. 1012; nazwisko wywodzą od dawniejszego właściciela Maldoli i od włoskiego wyrazu campo = ziemia, pole. Jest to klasztor matczynny zakonu Kamedułów, w którym św. Romuald przepisał obostrzoną regułę św. Benedykta; charakterystyczną w niej dla Kamedułów rzeczą przestrzeganie sumienne milczenie oraz mieszkanie w osobnych domkach pustelniczych.
  
       Umarł św. Romuald w klasztorze Val de Castro pod Ankoną dnia 19. czerwca r. 1027. Przez 20 lat przygotowywał się na śmierć, a ciągle powtarzał: Czem więcej myślę o śmierci, tem mniej czuję się godnym, stanąć przed obliczem Boga. Po śmierci Bóg nowymi cudami stwierdził świętość swego wybrańca, a dodać należy, że jeszcze 400 lat później ciało świętego było całe, bez żadnych śladów zgnilizny.

       Nauka

       Wzorem św. Romualda każdy uczeń Chrystusowy winien żyć umartwieniem, aby uczciwie pokutować za jakiekolwiek winy. Krępować należy pożądliwości ciała i swobodę wyobraźni, unikać wszelkich rozproszeń, odrywających nas od celu wiecznego. Środkiem do tego ciągle skupienie ducha, które pozwoli zapanować nad wolą, pociągającą nas do złego.
  
       Żył św. Romuald wedle swej nauki: Chrześcijanin powinien obumierać światu, być gotowym na nieszczęścia i cierpienia, nawet na śmierć z miłości do Jezusa. Dobrowolnym umartwieniem sposobić się musi do znoszenia wszelkich przykrości. Unikać należy nadmiaru w jedzeniu i piciu, aby nie dogadzać ciału i nie prowadzić je na niebezpieczeństwo grzechu. Trzymać należy język na uwięzi, serce mieć na uwadze, aby nie przeszkadzać dobrym natchnieniom. Nikogo nie powinna wzruszać troska o dobra doczesne, bo staranie o ziemskie korzyści przeciwieństwem do skupienia duszy w Bogu.
  
       Środkiem dalszym doskonałości chrześcijańskiej nietylko szczera modlitwa, bo lepiej, uczy św. Romuald, zmówić jeden psalm pobożnie, uważnie, w skrusze serca niż sto w rozproszeniu; nadto dobra intencya musi być we wszystkiem, cokolwiek czynimy. Wszystko bowiem odnosić należy do chwały Bożej. A wzbudziwszy raz dobrą intencyą, niczego nie potrzebujemy się obawiać, chociażby inne nam się nasuwały myśli.
  
       Widział pewnego razu we śnie św. Romuald drabinę sięgającą z ziemi do niebios, a po niej wstępujących zakonników w białych szatach. Pamiętaj o drodze do niebios przez łaskę; staraj się nigdy nie utracić szaty niewinności, jaką posiadasz przez łaskę; a jeśli ją straciłeś, uzyskaj ją znowu serdecznym żalem w sakramencie pokuty św., bo inaczej nieba nie osięgniesz.


"ŻYWOTY ŚWIĘTYCH PAŃSKICH" - Poznań, dnia 10 lutego 1908.
Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J.
oraz innych opracowań i źródeł na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski

 

.

napisz pierwszy komentarz