Św. Martyna, Męczennica

avatar użytkownika intix

.

 

 

      

 

       Dnia 30. stycznia
       Święta Martyna, dziewica i męczenniczka.
(+ roku 230.)

       Św. Martyna pochodziła z jednej najznaczniejszych i najbogatszych rodzin miasta Rzymu. Ojciec jej piastował kilkaktotnie najwyższe stanowisko w państwie rzymskim; był konsulem. Wychowana w wierze chrześcijańskiej, już jako dziecko okazywała szczególną miłość do Chrystusa. Utraciwszy bardzo wcześnie ojca i matkę, rozdała cały swój majątek między biednych, sama zaś uczyniła ślub dozgonnej czystości i poświęciła całe życie swoje Bogu i bliźnim.
  
       Oprócz dyakonów, którzy rozdawali jałmużnę biednym i głosili słowo Boże, były podówczas w Kościele Bożym tak zwane dyakoniski, które oczywiście nie miały żadnych święceń kapłańskich, ale służyły pomocą dyakonom w spełnianiu obowiązków względem biednych. Na dyakoniski wybierano tylko dziewice znane z życia pobożnego i poświęcenia. Św. Martyna została taką pomocnicą sług Kościoła Bożego.
  
       Było to za czasów Aleksandra Sewera, cesarza rzymskiego, a więc około roku 230. Cesarz ten postanowił wytępić "sektę galilejczyków", jak nazywał chrześcijan. Kiedy razu pewnego zobaczył Martynę, która była dziewicą przedziwnej piękności, został ujęty jej urodą. A że była córką konsula i należała do najszlachetniejszych rodzin rzymskich, postanowił wynieść ją podobno do godności cesarzowej i osadzić ją obok siebie na tronie cesarskim; stawiał jednak warunek, by ofiarowała Apollinowi, wyrzekając się Jezusa.
  
       Lecz Martyna odpowiedziała: "Bogu samemu jedynie na to ofiarować będę, aby ofiara moja pohańbiła Apollina, który kusi dusze ludzkie". Cesarz nie zrozumiał słów panienki; myślał, że jest bliskim celu, wydał wielką ucztę, zgromadził w świątyni Apollina kapłanów pogańskich i wprowadził Martynę, by ofiarę składała. Dziewica padła na kolana, uczyniła Znak Krzyża Świętego i modliła się z podniesionymi w górę rękami do Boga o łaskę, któraby otworzyła poganom oczy i przekonała ich o niedorzeczności wierzeń bałwochwalczych. Prośba została wysłuchaną: nagle powstało wielkie trzęsienie ziemi, bałwan, przedstawiający Apollina, spadł na ziemię i rozbił się na drobne kawałki, część świątyni rozsypała się w gruzy, które przywaliły wielu kapłanów.
  
       Rozgniewany zawodem cesarz kazał Martynę policzkować i ostrymi kolcami rozrywać żywcem jej ciało. Kiedy oprawcy wykonywali rozkaz cesarski, ujrzeli czterech mężów w jasności wielkiej przy Martynie, którzy jej dodawali otuchy. Rzucili w przerażeniu narzędzia męki i wypowiedzieli posłuszeństwo. Tedy kazał Martynę cesarz obnażyć i po ostrych wlec skorupach. Święta modliła się do Boga i błagała o nawrócenie oprawców. I rzeczywiście ośmiu oprawców padło do kolan panienki, przepraszali ją za krzywdę, wyrządzoną, oświadczając gotowość przyjęcia wiary Chrystusowej. Widząc to cesarz, polecił owych oprawców rozrywać żelaznymi hakami, a gdy mimo mąk trwali w wierze Chrystusowej, kazał ich wszystkich pościnać.
  
       Martynę wtrącił do więzienia. Następnego dnia ponowny odebrała rozkaz, by ofiarowała bogom. Święta była niezłomną w swej wytrwałości. Wyrokiem tyrana siepacze mieli ją rozpiąć na czterech palach i bić jak najokrutniej; kawały ciała odpadywały pod ostremi uderzeniami. Zmęczyli się oprawcy od katowania; święta zaś wesoło chwaliła Boga zapatrzona w niebo. Bezradny cesarz znowu ją wtrącił do więzienia. Niemałe było zdziwienie jego, kiedy mu na drugi dzień opowiadano, że rany męczenniczki zagoiły się zupełnie, że przez całą noc słyszano w więzieniu śpiew kilku osób i widziano jasność niebiańską w ciemności więzienia.
  
       Powtornie Martyna zawisła na palach; ostrymi hakami rozrywały zbiry znowu jej ciało. Na wezwanie, by złożyła ofiarę pogańską i zachowała w ten sposób swe życie, święta odpowiedziała: Panem moim Jezus Chrystus; brzydkim bożkom waszym kłaniać się nie myślę.
  
       Przywiedziony do wściekłości cesarz kazał ją rzucić lwom na pożarcie. Tysiące Rzymian, między nimi i cesarz, zebrało się na miejscu widowiska, by przypatrzeć się, jak dziki zwierz poszarpie w kawały jedną z najzaczniejszych córek Rzymu. Na dany znak w ogromnych skokach wpadł zgłodniały lew na piasek amfiteatru. Ujrzawszy Martynę, nagle złożył się do stóp panienki, jakby czekając na jej rozkazy. Potem jak strzała zerwał się, rzucił się na publiczność i przeskoczywszy balustradę rozerwał w kawały kilku widzów.
  
       Cesarz przypisywał to niezwykłe zdarzenie czarom Martyny; przypuszczając, że w związku z czarami stoją piękne i długie włosy męczenniczki, kazał je obciąć, samą zaś zamknąć w świątyni Jowisza, gdzie znajdowało się wiele posągów pogańskich bogów. Kiedy po dwóch dniach otworzono świątynię, wszystkie bałwany w gruzach leżały rozsypane na ziemi. Na zapytanie oświadczyła Martyna, że Bóg chrześcijański zwyciężył bożki pogańskie.
  
       Rozgniewany cesarz postanowił wreszcie zakończyć rzekome czary. Oblaną warzącym tłuszczem, wrzucono świętą panienkę na stos, by ją żywcem spalić. Powstał jednak wielki wicher, który połączony z silnym i niezwykłym deszczem, zagasił płomienie ognia zupełnie. Wtedy kazał cesarz Martynę wywieść za miasto i ściąć.
  
       Było to roku 230. Święte szczątki mężnej panienki-męczenniczki spoczywają w Rzymie, w wspaniałej świątyni wybudowanej ku jej pamiątce przy łuku tryumfalnym Sewera.
       Święta Martyna jest patronką miasta Rzymu.

       Nauka

       Św. Martynę nic nie zdołało nakłonić do zaparcia sie Chrystusa i wiary. I od nas domaga się Pan Bóg, byśmy wiarę naszą otwarcie wyznawali, gdzie tego potrzeba; byśmy nie zważając na żadne względy i na sądy ludzkie, mężnie żyli podług wiary swej; byśmy wykonywali praktyki, jakie życie katolickie na nas nakłada. Niestety tak często brak nam tego męstwa chrześcijańskiego. Wstydzimy się ludzi, boimy się sądu ludzkiego, który dziś nam sprzyja, a jutro zwraca się przeciwko nam.
  
       Przypatrzmy się tylko życiu oziębłych chrześcijan. Idzie ksiądz, niesie Wiatyk św. do chorego. Sam Pan Jezus idzie ulicą. Przechodzi chrześcijanin, katolik, wstydzi się uklęknąć i cześć oddać Panu i Bogu swemu. Czemu? Bo się wstydzi innowierców, którzy patrzą na niego. Znajduje się katolik w towarzystwie innowierców. Jest to dzień postny; wstydzi się przyznać, że mu jeść nie wolno potraw mięsnych, łamie post, choć to szacunku u innowierców bynajmniej mu nie przysparza, bo wiedzą, że gwałci przykazania swego Kościoła. Nieraz sumienie nawołuje do częstej spowiedzi; wstyd go, przystępować do konfesjonału, bo ludzie patrzą i mogliby się nad nim dziwić.
  
       Możnaby przypadków takiego nierozsądnego postępowania naliczyć bardzo wiele. Wszędzie ten sam wzgląd, ta sama obawa; a co powiedzą na to ludzie? Jak nędzna i słaba taka wiara w porównaniu do wiary i życia św. Martyny!
.   
"ŻYWOTY ŚWIĘTYCH PAŃSKICH" - Poznań, dnia 10 lutego 1908.
Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J.
oraz innych opracowań i źródeł na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski

* * *


      
                        Święta Martyna

       Żywot świętej Martyny, Męczenniczki
       (żyła około roku Pańskiego 228)

       Święta Martyna, patronka Rzymu, żyjąca w wieku III, pochodziła ze znakomitej i zamożnej rodziny. Wychowana troskliwie w wierze chrześcijańskiej, jeszcze w młodym wieku utraciła rodziców. Ślubowawszy dozgonną czystość, rozdała z miłości dla Chrystusa swój wielki majątek między ubogich, aby tym lepiej przygotować się na męczeństwo, którego w owych czasach łatwo spodziewać się mogła.

       Cesarz Aleksander Sewerus, panujący od roku 222 do 235, postanowił wytępić Galilejczyków, jak chrześcijan nazywał. Nadzwyczajna piękność Martyny i jej wysoki ród tak ujęły monarchę, że chciał ją przybrać za małżonkę, jeśli złoży ofiarę bożkowi Apollinowi. "Złożę ofiarę - odpowiedziała Martyna - ale niepokalanemu Bogu, aby ofiary bożka zniweczył". Cesarz, fałszywie rozumiejąc te słowa jako przyzwolenie, zarządził wielką uroczystość i wprowadził Martynę do świątyni Apollina. Wzrok wszystkich zwrócony był na Martynę, która wzniósłszy oczy i ręce ku Niebu, zawołała głośno: "Panie i Boże najdobrotliwszy, wysłuchaj prośby mojej i zgruchocz tego niemego i niewidomego bałwana, aby cesarz i lud poznał, żeś Ty jest prawdziwym Bogiem i Tobie jedynie należy się cześć i chwała".

       W tejże chwili powstało wielkie trzęsienie ziemi, większa część świątyni Apollina zawaliła się, a sam kolosalny posąg bożka upadłszy pozabijał wszystkich kapłanów i wielu pogan tam obecnych. Cesarz, takim obrotem sprawy przywiedziony do wściekłości, kazał Martynę bić po twarzy, siec rózgami i szczypcami odrywać jej ciało od kości. Oprawcy dokładali wszelkich starań, aby delikatną dziewicę pozbawić sił, lecz ona, wzmacniana przez anioła Bożego, wśród najsroższych męczarni wychwalała Jezusa Chrystusa. Oprawcy, widząc taką stałość, upadli przed nią na kolana i prosili, aby im odpuściła. Rzekła im św. Martyna: "Jeśli wierzycie z całego serca w Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który płacić będzie każdemu według uczynków jego, wiecznej zapłaty użyjecie. A jeśli nie chcecie, w męki straszliwe bez końca wpadniecie". Lecz oni krzyknęli: "Wierzymy". Cesarz, dowiedziawszy się o tym wypadku, kazał dziewicę wtrącić do więzienia, a owych ośmiu nawróconych oprawców wziąć na męki, kiedy zaś okazali się stałymi, kazał im głowy poucinać.

       Nazajutrz przywołał cesarz znowu Martynę przed siebie: "Oszustko! - zawołał - zobaczymy, jak długo sztuki czarnoksięskie wyprawiać będziesz! Czy chcesz złożyć ofiarę bogom, czy nadal trzymać będziesz z owym czarownikiem Chrystusem?" "Nie bluźnij memu Bogu! - zawołała Martyna. - Jeżeli chcesz mnie dalej męczyć, nie obawiam się, gdyż Bóg doda mi siły!" Kazał ją tedy cesarz straszliwie bić, rozszarpywać ciało, członki wykręcać, lecz nic nie zdołało Martynie odebrać odwagi, a z jej straszliwych ran wydobywała się cudowna woń. Nie wiedząc co począć, kazał ją z powrotem wrzucić do więzienia, jakże się jednak zdziwił, gdy nazajutrz ujrzał Martynę cudownie z ran uleczoną, a dozorcy opowiadali, iż w nocy widzieli w jej celi blask nadzwyczajny i słyszeli głosy modlących się i śpiewających!

       W szalonym gniewie polecił cesarz zaprowadzić ją do amfiteatru i rzucić lwu na pożarcie, przy czym sam być postanowił. Wypuszczono lwa, ale ten najpierw legł u stóp Świętej, a następnie zerwawszy się przeskoczył szranki i zagryzł wielu widzów. Cesarz przypisywał ten cud czarom, a że sądził, iż czarodziejska siła tkwi w jej pięknych włosach, kazał ją ostrzyc a potem zamknąć w świątyni Jowisza, w której jeszcze dwanaście innych bałwanów cześć odbierało. W następnych dniach chodził Aleksander Sewerus wraz z kapłanami i ludem wokoło świątyni, nie wchodząc, gdyż słyszał dziwne głosy męskie. Wszyscy byli przekonani, że to Jowisz z bogami rozmawia. Gdy zapytano Martynę, odpowiedziała z uśmiechem, że Jowisz tłumaczył się przed Chrystusem, dlaczego nie ratuje owych pozostałych dwunastu bogów, i że go Chrystus za karę oddał czartom, którzy go rozszarpali. Szyderstwo to tak rozgniewało cesarza, że kazał Martynę polać gorącym tłuszczem, a potem wrzucić w ogień. Nagle jednak deszcz rzęsisty zalał płomienie, a cesarz, nie wiedząc co począć, kazał ją ściąć. Wyrok spełniono i Martyna długie poniósłszy męczeństwo, przy którym miłosierdzie Boskie dla upamiętania niewiernych tak wiele i tak uderzających cudów dokonało, poszła do Nieba dnia 30 stycznia roku Pańskiego 226.

       Błogosławione jej ciało leżało kilka dni na placu publicznym, lecz dwa ogromnej wielkości orły, nagle pojawiające się przy nim, nikomu do niego przystąpić nie dały, dopóki je chrześcijanie tajemnie nie pogrzebali. Dziś na miejscu tym wznosi się wspaniały kościół, jej czci poświęcony.

       Nauka moralna

       Drogi skarb drogo Święci kupowali, ciężko pracowali na wielką zapłatę. A my co czynimy? Czemu się nie wzbudzamy, abyśmy sobie pracę w świętej pokucie zadawali i krzyż Chrystusów ochotnie brali na siebie? Jeśli nie mamy tych, którzyby nas dla Imienia Bożego męczyli, niechaj nam nie schodzi na dobrej woli i pragnieniu tego szczęścia, abyśmy z miłości ku Chrystusowi krew rozlać i żywot ten położyć mogli. Tym czasem czyńmy sobie koronę męczeńską, ćwicząc się w cierpliwości świętej: miłujmy nieprzyjaciół naszych i życzmy dobrze tym, którzy nas nienawidzą. Zażywajmy w przełożeństwie pokory, w dostatku głodu, w dobrym mieniu ubóstwa, w weselu płaczu za grzechy nasze. Hamujmy a umartwiajmy apetyty nasze, udręczajmy członki, gdyż takimi uczynkami możemy sobie zjednać męczeńską koronę.

       Modlitwa

       Boże, który między różnymi Twojej wszechmocności cudami i płeć słabszą zwycięstwem męczeństwa obdarzasz; daj miłościwie, abyśmy błogosławionej Martyny, Dziewicy i Męczenniczki Twojej, przejścia do wieczności pamiątkę z czcią należną obchodząc, za jej przykładem do Ciebie zdążyli. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi. Amen.


św. Martyna
urodzona dla nieba 30.01.226 roku
wspomnienie 30 stycznia

Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r.   
     
* * *

      
                   Męczeństwo św. Martyny
       "Speculum historiale" Wincenty z Beauvis, XV w.

       Św. Martyna z Rzymu

 

* * *

 

      

 

 

.

napisz pierwszy komentarz