TKM, czyli kasa, misiu, kasa

avatar użytkownika kokos26

Wszyscy widzieliśmy, co działo się z telewizją publiczną przez ostatnie lata. Była to po prostu szczekaczka systemu III RP i wielka tuba propagandowa, która za ciężkie pieniądze raczyła nas antypolskimi produkcjami jak pamiętny i głośny niemiecki trzyczęściowy miniserial, „Nasze matki, nasi ojcowie”. Jeżeli ktoś łamie sobie dzisiaj głowę pytaniem, dlaczego drastycznie spadła ściągalność abonamentu to informuję o jednym z powodów takiego stanu rzeczy, o którym mówi się najmniej. Otóż jestem święcie przekonany, że spora część tych niepłacących to są ci nasi rodacy, którzy uznali za nieprzyzwoite finansowanie ze swoich pieniędzy medium, które maltretuje ich ideologią gender, terroryzuje tęczową propagandą i służy antypolskiej polityce historycznej Niemiec oraz sporej części środowisk żydowskich. Sądzę, że ta właśnie grupa Polaków jest dzisiaj najbardziej rozczarowana tym, że tak przez długie lata narzekający na media politycy Prawa i Sprawiedliwości jeszcze będąc w opozycji nie przygotowali dopiętego na ostatni guzik projektu ustawy medialnej. Jak wiemy toczą się nad nią prace i ciągle odwlekany jest termin wprowadzenia jej pod obrady sejmu.
 
Oto, co mówił ostatnio na ten temat w Polskim Radiu odpowiedzialny za projekt, wiceminister kultury Krzysztof Czabański: Są możliwe 3 warianty. Pierwszy, że przyjmujemy ustawę, wprowadzamy ją w życie i przeprowadzamy proces notyfikacji, drugi wariant, że przyjmujemy ustawę, ale nie wprowadzamy jej jeszcze w życie i przeprowadzamy procedurę notyfikacyjną. I trzeci wariant, że przeprowadzamy procedurę notyfikacyjną jeszcze na etapie projektu w sejmie. Myśmy rozważyli konsekwencje i doszliśmy do wniosku, że pierwszy jest wariantem ryzykownym. Bo jeżeli KE dojdzie do wniosku, że doszło do nieuprawnionej pomocy publicznej - będą kary.
Tymczasem jeszcze w grudniu 2015 roku Czabański pisał na Facebooku: Miło mi poinformować, że projekt nowej ustawy o mediach publicznych, który powstaje pod moim przewodem, trafi w przyszłym tygodniu do parlamentu! Wczoraj zespół ekspertów i posłów (m.in. Barbara Bubula, Elżbieta Kruk, Joanna Lichocka i Jarosław Sellin) dopracował się zrębów końcowego dokumentu. Jest szansa naprawiać media publiczne już od 1 stycznia 2016r.
 
Ale myli się ten, kto pomyśli, że czekają nas długie miesiące nicnierobienia i oczekiwania na notyfikacje ustawy przez KE. Pan Czabański zapowiedział, co jest priorytetem na dziś: Będziemy próbowali uszczelnić ustawę abonamentową. Bo ona cały czas obowiązuje. Gospodarstwo domowe płaci 22,70 za radio i telewizję. […] Jak zaczęliśmy mówić publicznie o składce audiowizualnej, to się podniosły głosu - że „nie mam telewizora”. Ale jak wczoraj był mecz, to kilkanaście mln ludzi oglądało ten mecz w TV Polskiej, więc jakoś bez telewizora też dają sobie radę i w takich momentach telewizory w domach się znajdują.
 
Jednym słowem na ustawę i wejście jej w życie długo jeszcze poczekamy, a władza zajmie się kasą i ściąganiem zaległości także od ludzi, którzy wcześniej nie chcieli opłacać tych wszystkich Lisów, Kulczyckich, Lewickich i Wielowieyskich. Panie Czabański, jeżeli nie pomyślicie o abolicji dla tych słusznie zbuntowanych to miliony Polaków oglądających mecz, których w pamięci pomnożył już pan razy 22,70 zł pokaże władzy wała i powie, że cała ta reforma mediów publicznych - trzymając się terminologii piłkarskiej - sprowadza się do krótkiego zdania z kultowego „Piłkarskiego pokera”, - Kasa, misiu, kasa.
Skupienie się już tylko na ściągnięciu abonamentu i ciągle odwlekanie radykalnych rozwiązań potwierdza tylko przypuszczenia, że na prawicy toczy się walka o to, które środowisko dorwie się do wartego rocznie ponad 700 milionów złotych tortu i kto będzie nim częstowany.
 
Cały spór i gra na czas zamyka się w znanym zawołaniu, Teraz K… My, z tym, że nie dogadano jeszcze, którzy My podejdą, jako pierwsi z talerzykami i kto będzie dzierżył w ręku nóż do dzielenia tym tortem. 
 
Artykuł opublikowany w „Warszawskiej Gazecie”   

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika michael

1. Nie wiem czy tak jest, choć to bardzo prawdopodobne.

Demoralizacja jest w Polsce bardzo "zaawansowaną" chorobą, a koszmarem jest sprawność agentury, robiącej wszystko, by zniszczyć wszystko co polskie.
Teraz jest wojna.