Sześciolatki do szkół, czyli nowoczesny patriotyzm

avatar użytkownika dzierzba

 

Nie wiem, czy pamiętacie ilość wzruszeń, które przy okazji wprowadzenia przez Platformę Obywatelską obowiązku szkolnego dla sześciolatków dostarczali nam mniej lub bardziej znani entuzjaści tego pomysłu.

Ileż to było pięknych historii o tym, jak to dziecko posłane do szkoły rok wcześniej niż dotychczas rozkwitnie i jak bardzo dzięki temu stanie się lepszym, mądrzejszym i oczywiście kreatywniejszym obywatelem trzeciej rzeczypospolitej. Głosy oszołomów twierdzących, że przecież kto chce może w każdej chwili wysłać swoje sześcioletnie dziecko to szkoły, a teraz po prostu wszyscy muszą, więc zmiana ta jest przede wszystkim ograniczeniem wolności rodziców, były oczywiście ignorowane. Słusznie, no bo po co mówić takie rzeczy, skoro najlepszy rząd od czasów będącej zalążkiem państwa polskiego podstawowej komórki społecznej tworzonej przez Piasta i żonę jego Rzepichę stwierdził, że milion podpisów pod wnioskiem o referendum w tej sprawie można – jak to się gada na Śląsku – wyciepnąć na hasiok. A skoro tak stwierdził, to na pewno wie lepiej.

W każdym razie cały spór toczył się wokół tego, czy szkoły i dzieci są przygotowane na tę „reformę”. Jeżeli ktoś nawet zająkiwał się o tym, że podstawowym i w gruncie rzeczy jedynym celem tego wszystkiego jest spowodowanie, że kolejne roczniki wejdą o rok wcześniej na rynek pracy, a więc jeszcze rok dłużej będą musiały pracować do emerytury, to dołożono starań, by jednak nie czynić tego przedmiotem debaty. Znowu słusznie, bo czyż widzowie „Tańca z Gwiazdami” mają w ogóle głowę do tak skomplikowanych kwestii i związanych z nimi wyliczeń?

Okazuje się jednak, że nie tylko dobro – jak to uwielbiają je nazywać różni przyssani do państwowej kasy filantropii – „naszych kochanych dzieciaków” było nadrzędnym celem Platformy wprowadzającej obowiązek szkolny dla dzieci sześcioletnich, ale jednak w spiskowej teorii mówiącej o tym, że chodzi wyłącznie o wydojenie obywateli z kasy, jest coś na rzeczy. Dziś w Wirtualnej Polsce przeczytałem bowiem taki o to tekst:

„Jak w rozmowie z money.pl zauważył prof. Stanisław Gomułka, wieloletni wykładowca London School od Economics, przesunięcie momentu rozpoczęcia obowiązku szkolnego o rok jest dla systemu ubezpieczeń społecznych tym samym, co przesunięcie wieku emerytalnego także o rok. Wszystkie składki na ubezpieczenie społeczne to 12,5 proc. PKB Polski, a przy założeniu, że mamy 40 roczników płacących te składki, każdy z nich płaci ok. 5-6 mld zł składek. Jeśli wskutek reformy wypadnie jeden rocznik, to na konta ZUS wpłynie o tyle mniej środków” – tłumaczy ekonomista”.

Rozumowanie, że skoro po zniesieniu obowiązku szkolnego dla dzieci lat sześć z budżetu wypadnie to, co po wprowadzeniu tego obowiązku tam miało wpaść lub wpadło, jest być może do ogarnięcia nawet dla do ogarnięcia nawet dla statystycznego wyborcy Platformy. Tak optymistycznie sądzę…

A nawet jeżeli nie, korzystając z tego, że wczoraj mieliśmy święto narodowe, a do obowiązujących mantr zwolenników przymuszania rodziców do wysyłania sześcioletnich dzieci do szkół należy też ta o nowoczesnym patriotyzmie polegającym między innymi na sprzątaniu z chodnika kup po swoim psie i kasowaniu biletu w autobusie, chciałem wszystkim nowoczesnym patriotom  pogratulować prawdziwie obywatelskiej postawy: wysyłając swoje sześciolatki do szkół pokazaliście, że naprawdę kochacie ZUS. Jak by to powiedział wasz były prezydent: Orzeł może, i to się liczy!


Kategoria: dywagacje, edukacja

napisz pierwszy komentarz