Rozczarowanie jencow niemieckich

avatar użytkownika Tymczasowy

Od dawien dawna wiadomo, ze jak Ruskie wzieli do niewoli Niemca, to mogl liczyc na najgorsze. Jak mial fart, to trafil jedynie na Sybir i dopiero stamtad nie wrocil. Jak trafil na GI czy Anglika, to mogl byc prawie pewny, ze chroni go pancerz konwencji genewskich oraz dobre, chrzescijanskie wychowanie zwyciezcow. No i leci z gorki. Jednakze nie bez kozery napisalem "prawie". Wszak od reguly zwykle sa wyjatki. Czasem jest ich malo, czasem niezwykle duzo. I ja, jako ja, tez tak bede postepowal, czyli klarowal - continuum od malo do duzo.

Zaczne wiec zupelnie niewinnie od wydarzenia, ktore mialo miejsce w niewielkiej miejscowosci niemieckiej Neustadt. Tch Neustadt jest w Niemczech jak psow, na przyklad polski Prudnik, to tez Neustadt. Ten Neustadt, o ktorym mowa to port. nadbaltycki. A w nim znalazl sie pod koniec wojny brygadier Derek Mills-Roberts z Gwardii Irlandzkiej, przed wojna prawnik w Liverpool. Teraz dowodzil Pierwsza Brygada Komandosow. Wlasnie wpadl do restauracji na glownym rynku miasteczka, ktora spelnilala  role tymczasowej siedziby dowodztwa (tez bym wtedy wybral sobie taka kwatere, dzis wolalbym jakas duza biblioteke), gdy zapodano mu, ze ma goscia. Tym gosciowa byl Marszalek Polny Erhard Milch. Dowodca dywizjonu w czasie Wielkiej Wojny. Stopien marszalkowski dostal za dowodzenie 5 Flota Powietrzna Luftwaffe w czasie ataku na Norwegie w 1940 r. Zagorzaly faszysta od samego poczatku tego przegranego ruchu politycznego. Generalissimus wlasnie uciekl spod Ruskich. Lezakowal wlasnie na daczy pod Berlinem, gdy trzeba bylo dac w dluga. Wyladowal w zamku Sierhagen kolo wspomnianego Neustadt. Wlozyl stosowne ubranko ozdobione medalami z obu wojen swiatowych. Gdy do zamku weszli dwaj zolnierze brytyjscy wlozyl szpanerska skorzana kurtke lotnicza na wierzch ubranka i udal sie do samochodu marki Mercedes. Szofer zawiozl go do restauracji, w ktorej niestety nie bylo mi dane wypic cos. Nonszalancko zaczal sobie pogadywac do brytyjskiego brygadiera.Rozpoczal od zlozenia samemu sobie gratulacji z powodu unikniecia niewoli u Ruskich. Mills-Roberts, ktory byl pod wrazeniem obozu koncentracyjnego, ktory wizytowal w tym samy dniu,zapytal niemieskiego dygnitarza o wiezniow z tegoz obozu. Na to Milch odpowiedzial, ze to jacys Polacy i Rosjanie, ktorzy wedlug naszych standardow nie sa istotami ludzkimi. Na to rozwscieczony  brygadier chwycil pusta butelke po szampanie z zamiarem walniecia w leb bezczelnego Niemca. Ten slusznie schwycil za flache, by nie dostac w czache. To jeszcze bardziej rozwsieczylo Brytyjczyka. Chwycil bulawe marszalkowska i walnal nia hitlerowskiego aroganta w pale, lamiac wojskowa relikwie przy tej okazji. Nastepnie rozkazal doprowadzenie danego do obozu koncentracyjnego i ogladniecia go. Pozniej Milch skarzyl sie, ze jakis zolnierz brytyjski traktowal go niezbyt delikatnie. Mills-Roberts olal to, komentujac, ze "mielismy wtedy znacznie wazniejsze sprawy na glowie".

Drugi przypadek jest ostrzejszy, ale nie tak, jak to co po nim zostanie opisane. Rzecz miala miejsce, czyli zdarzenie zaszlo, w malowniczym, pelnym sredniowiecznych miescie niemieckim Luneberg. Opisal je brytyjski komandos, kapitam Bryan Samain. Otoz w grupie poddajacych sie zolnierzy niemieckich znalazl sie general Wehrmachtu. Formacja to luzno wisiala zachodnim Aliantom. SS-mani, alez owszem, snajperzy - o zesz tyy! Na calym swiecie los zlapanego strzelca wyborowego jest baaardzo marny. Usmiecham sie na mysl fragmentu wiekopomnego dziela Melchiora Wankowicza o Monte Cassino W pewnym momencie wychynela z kryjowki lisia geba snajpera. To ten, ktory miedzy innymi zabil dowodzacego pulkownika. Mistrz Wankowicz nie napisal, co sie z nim stalo. A ja wiem! Ja, jako ja!

No wiec tenze general Wehrmachtu na wezwanie kaprala, brytyjskiego komandosa, odmowil podniesienia rak do gory. A przeciez zwykle "Hande Hoch!" nawet ja rozumie. Zadurzony pycha niemiecki generalik oznajmil ni mniej ni wiecej, ze moze sie poddac jedynie oficerowi rownemu mu ranga. Czyli co, sprowadzac jakiegos generala pod ogniem, bo Szkopek ma takie zyczenie? Brytyjski kapral odpowiedzial zgodnie z zasadami zdrowego rozsadku: "No dobra, to nas zrowna!' No i pociagnal po niemieckim pawiu Tommy, czyli pistoletem maszynowym. W Ksiedze Guinessa, w dziale glupoty to nalezy zapisac.

No, a potem bylo jeszcze gorzej, czyli lepiej. Po zbrodni popelnionej na zolnierzach amerykanskich  w Malmedy nie bylo litosci. Kiedy 21 zolnierzy wyszlo z piwnicy bedacej stacja opatrunkowa, posiano po nich seriami pistoletow maszynowych. Generalnie rzecz biorac,bylo wiecej powodow do odstrzeliwania optymistycznie nastawionych jencow niemieckich. Dostawali w leb takze dlatego, ze zdarzalo sie, ze wsrod jencow wykwitali bohaterzy, ktorzy rzucali ukryte granaty w litosciwych Aliantow przyjmujacych Niemiaszkow do niewoli. Ta wiesc byla bardzo rozpowszechniona i wryta gleboko w swiadomosc alianckich zolnierzy. Jeden z incydentow mial miejsce na granicy belgijsko-dunskiej, gdy po ulicach prowadzono jencow z formacji SS. Jeden z nich wyciagnal ukryt granat i rzucil go w grupe angielskich ofcerow, zabijajac dowodce pulku. Pewnie, ze zastrzelono skur... na miejscu, jak psa.

Pod wplywem Buchenwaldu i innych zbrodniach niemieckich Amerykanie zaczeli byc bardziej brutalni. W obozach jenieckich ulokowanych wzdluz Renu zamknieto okolo 1 mln. Krauts. No i troche ich podglodzono. Latem 1945 r. z powodu glodu wyzionelo ducha okolo 40 000 pipkow. Reszta i tak miala fart. Ruskie wziely "plenty" of "pliennych" i ponad milion stracilo zycie w ramach tego kacapskiego "exercise".  Troche sie uratowalo. Znam jednego takiego cwaniaka z Opola, ktory uratowal sie choc byl jencem spod Stalingradu. Zloto przetopil na patelnie, ktora osmalil i z nia przetrwal niewole. Po powrocie, mimo starosci, wynajmowal mlode opolskie prostytutki. Pewnie calego kapitalu nie zuzyl...

Tak," by the way", [swoja droga], zupelnie na boczku, czy warto wybiegac przed orkiestre, grac bohatera, gdy nie ma to calkowicie sensu? Zabicie wartownika w Podgajach, wystrzelenie panzerfaustem przez niemieckiego nauczyciela z malego niemieckiego miasteczka Demmin nad Piana. To tylko reminiscencja z kilku wczesniej napisanych przeze mnie tekstow.

 

napisz pierwszy komentarz