Muzułmańscy imigranci a rząd Ewy Kopacz

avatar użytkownika elig

  Posłowie przekonali się w tym tygodniu, iż nie sposób się dowiedzieć od pani premier, do czego właściwie się zobowiązała w sprawie przyjmowania przez Polskę islamskich uchodźców oraz imigrantów ekonomicznych.  Obiecano, że debata na ten temat będzie w środę, 16 września. Problem w tym, ze już we wtorek będą się toczyły w tej sprawie negocjacje w Brukseli, niejako ponad głowami polskich posłów.

  Niemniej pani minister soraw wewnetrznych Teresa Piotrowska, oraz wiceminister Piotr Stachańczyk udzielili jednak pewnych informacji.  W depeszy PAP z 11.09.2015 {TUTAJ} czytamy:

  "11.09. Warszawa (PAP) - Polska nie zobowiązała się do dnia dzisiejszego do przyjęcia żadnego uchodźcy ponad 2 tys. zadeklarowane w lipcu – poinformował w piątek w Sejmie wiceminister spraw wewnętrznych Piotr Stachańczyk. Dodał, że trwa analiza nowych propozycji Komisji Europejskiej ws. kwot uchodźców.

Z kolei szefowa MSW Teresa Piotrowska podkreśliła, że kryzys migracyjny, który dotyka Europy, wymaga długofalowych rozwiązań. Powiedziała, że Polska jest w stanie „zrobić więcej” niż przyjęcie zadeklarowanych 2 tys. uchodźców m.in. z Syrii i Erytrei, ale „stawia konkretne warunki, które UE musi wypełnić”. (...) „Do dnia dzisiejszego Polska nie zobowiązała się do przyjęcia żadnego uchodźcy poza te 2 tys. zadeklarowane w lipcu. Trwa analiza dokumentów przesłanych nam wczoraj (czwartek – PAP), kolejne materiały powinniśmy otrzymać w niedzielę” – zaznaczył Stachańczyk.

 Zgodnie z propozycją KE do Polski miałoby trafić w sumie blisko 12 tysięcy osób: 2659 w ramach programu relokacji zaproponowanego w maju oraz 9287 w ramach nowej propozycji.

 Zarówno Stachańczyk, jak i Piotrowska zapewniali, że Polska jest przygotowana na wypadek zwiększonej liczby uchodźców, m.in. w zakresie działań Straży Granicznej. Stachańczyk zaznaczył, że w tym momencie nie ma jednak zwiększonej aktywności imigrantów na południowych granicach Polski.". (...) Stachańczyk wskazywał, że choć opinia publiczna skupia się na liczbach osób, które mają zostać przesiedlone wewnątrz krajów członkowskich UE, plan jest znacznie szerszy.

 Jak wyjaśnił, zakłada on, że presja uchodźców na granice zewnętrzne Unii "przez jakiś czas jeszcze nie zmaleje". Dlatego – jak powiedział - zakłada zdjęcie ciężaru z krajów granicznych (Włoch, Grecji – PAP), by rejestracja osób napływających i dalsze opiekowanie się nimi przełożyć na inne kraje. W tym czasie nastąpiłoby odblokowanie granic, gdzie powstałyby punkty rejestracyjne dla kolejnej fali ludzi. Sprecyzował, że w tych punktach cudzoziemcy byliby dzieleni na uchodźców i imigrantów ekonomicznych. Ci drudzy - jak mówił wiceminister - ostatecznie byliby odsyłani do krajów pochodzenia. Według niego plan zakłada też wzmocnienie działań w polityce zagranicznej, by kraje tranzytowe ograniczyły migracje.

 Szef Urzędu do Spraw Cudzoziemców Rafał Rogala poinformował natomiast, że w Urzędzie przygotowany został plan operacyjny relokacji i przesiedleń uchodźców, który obecnie znajduje się w uzgodnieniach międzyresortowych. "Utworzono (...) grupę pod moim przewodnictwem, która będzie zajmowała się przygotowaniem praktycznych rozwiązań, w tym właśnie tego planu operacyjnego, w którym będą umieszczone wszelkie informacje pochodzące od podmiotów zaangażowanych w proces relokacji i przesiedlenia" – powiedział.".

  O owym planie pisał portal Wp.pl . Omawiałam to w mojej wczorajszej notce {TUTAJ}.  Dowiedzieliśmy sie też, iż

  "Stachańczyk, dopytywany o swobodę przyjazdu uchodźców z obozów na Bliskim Wschodzie do Polski powiedział, że to będzie zależeć tylko i wyłącznie od ich decyzji. Jak mówił, z kraju, który zaprasza, jedzie misja rekrutacyjna, która proponuje osobom wskazanym przez UNHCR wyjazd do Polski.

"To jest wszystko na zasadzie dobrowolności, my im proponujemy, oni się zgodzą, albo się nie zgodzą. Jeżeli nie zgodzi się na przyjazd 900 osób z tych ośrodków, to oznacza, że Polska nie przesiedli tych 900 osób. Trudno" - tłumaczył.

Sprecyzował również, że osoba, która będzie ubiegać się o status uchodźcy w Polsce, będzie dostawać takie świadczenia, jakie obowiązują w naszym kraju. Dodał, że nie ma też możliwości, by osoba, która w naszym kraju otrzymała azyl, mogła wybierać sobie inny kraj zamieszkania. „Będzie miała prawo trzymiesięcznego bezwizowego podróżowania po Europie. Dlatego jakby wyjechał z Polski, nie będziemy jej broń Boże ścigać” – dodał.".

  Jak więc widać, przygotowania do przesiedleń muzułmanów do Polski idą pełną parą, choć formalnych porozumień jeszcze nie ma.  Nieco inny obraz rysuje się po przeczytaniu relacji PAP z wczorajszego zebrania Grupy Wyszehradzkiej {TUTAJ}:

  "11.09. Praga (PAP) - Państwa Grupy Wyszehradzkiej odrzucają obowiązkowe kwoty imigrantów - poinformował szef MSZ Czech Lubomir Zaoralek w piątek, po spotkaniu w Pradze ministrów spraw zagranicznych krajów V4, a także Niemiec i Luksemburga, poświęconym kryzysowi migracyjnemu.

Szef polskiej dyplomacji Grzegorz Schetyna oświadczył, że propozycja Komisji Europejskiej, która chce, by kraje UE solidarnie przyjęły łącznie 160 tys. imigrantów, jest "wstępna i otwarta", a kraje V4 są gotowe rozmawiać o przyszłym solidarnym podejściu do rozwiązania kryzysu uchodźców w Europie. (...) Powiedziałem moim kolegom, że musimy zgodzić się na sprawiedliwy mechanizm rozdzielenia imigrantów docierających do Europy - mówił Steinmeier na konferencji prasowej po rozmowach. Ocenił, że kryzys migracyjny to być może "największe wyzwanie w historii UE". (...)

  AFP podkreśla, że Niemcy w piątek napotkały "stanowczy i ponowny" sprzeciw swych wschodnich sąsiadów w sprawie kwot imigrantów. Spotkanie w Pradze, jak się wydaje, nie doprowadziło do zbliżenia stanowisk - zauważa francuska agencja.".

  Wynika stąd, ze Czechy, Polska, Słowacja i Węgry są przeciwne niemieckiemu dyktatowi.  Dziś [12.09.2015] Viktor Orban wypowiedzial się w sposób jeszcze bardziej zdecydowany [patrz {TUTAJ}]:

  "Węgry mają plan, który przedstawię na najbliższym spotkaniu UE pozostałym szefom rządów - zapowiedział Orban w wywiadzie udzielonym "Bildowi". Jak wyjaśnił, UE powinna wspomóc finansowo kraje sąsiadujące z Syrią - Turcję, Liban i Jordanię. (...) Orban skrytykował politykę kanclerz Niemiec Angeli Merkel wobec azylantów. "Czołowi politycy europejscy żyją obecnie w krainie fantazji. Nie mają pojęcia ani o rzeczywistym zagrożeniu ze strony imigrantów, ani o skali problemu. Mówimy o dziesiątkach milionów ludzi. Rezerwy są nieograniczone - z Pakistanu, Bangladeszu, Mali, Etiopii, Nigerii. Europa załamie się, jeżeli wpuścimy wszystkich" - ostrzegł węgierski polityk.

Orban powiedział, że ze spokojem przyjmuje sugestie o możliwości ukarania krajów sprzeciwiających się automatycznym kwotom imigrantów. "Nie zdarzyło się jeszcze, by ukarano kogoś, kto przestrzega unijnego prawa" - zauważył. "Zamiast rozmyślać nad kwotami, Bruksela powinna wywrzeć presję na Grecję, która od lat nie strzeże zewnętrznych granic UE" - zaznaczył premier Węgier. (...)

   Ci, którzy chcą, by Europa zachowała chrześcijański charakter, nie zgadzają się na dalszy napływ muzułmanów" - podkreślił premier Węgier. 

Premier dodał także, że chce odsyłać uchodźców tam, skąd przyjechali. Węgierski premier mówi, że uchodźcy nie przybywają do Europy z terenów objętych działaniami wojennymi, tylko z obozów w Turcji, Jordanii czy Libanie, do których uciekli już wcześniej. Jego zdaniem, uchodźcy byli tam bezpieczni. Dlatego nie można mówić, że uciekają do Europy w trosce o własne życie. Orban przekonuje, że chcą po prostu lepszego życia, takiego jak w Niemczech czy Szwecji. ".

  Trudno nie przyznać Orbanowi racji.  A co na to inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej?  Rumunia jest zdecydowanie przeciwna niemieckim planom.  Dziś w "Gazecie Polskiej Codziennie" ukazał się artykul Olgi Alehno "Bruksela rozzłościła spokojnych Bałtów" {TUTAJ}.  Autorka pisze:

 "Najaktywniej z trzech krajów bałtyckich przyjęciu narzuconej liczby imigrantów sprzeciwiają się władze w Wilnie. – Jesteśmy gotowi pomóc tym, którzy uciekają od wojny i próbują uratować swoje życie, ale nie jesteśmy gotowi pomagać tym, którzy chcą jedynie urządzić się lepiej – skomentował sytuację w ub. tygodniu szef litewskiej dyplomacji Linas Linkevičius.  Bardziej ugodowi wobec żądań brukselskich urzędników są rządy w Rydze i Tallinie, co z kolei wywołuje większe protesty mieszkańców Łotwy i Estonii. Na przełomie lipca i sierpnia w tych dwóch państwach odbyły się wiece protestacyjne. To nietypowe dla spokojnych z zasady Łotyszy i Estończyków. (...) Nastoje osiągnęły stan wrzenia. W Estonii doprowadziło to do pierwszego konfliktu. W czwartek, 3 września, nieznani sprawcy podpalili ośrodek dla uchodźców w liczącej 300 mieszkańców wiosce Vao. W momencie pożaru w budynku ośrodka znajdowało się ok. 50 osób.".

 Warto powiedzieć, iż antyimigranckie manifestacje miały dziś [12.09 - rocznica Wiktorii Wiedeńskiej] miejsce w Warszawie oraz innych głównych miastach Polski.  Organizowano też demonstracje popierające przyjmowanie uchodźców.  Nawet reżimowa stacja TVN24.pl musiała jednak przyznać {TUTAJ}, ze o ile liczebność uczestników manifestacji przeciw imigrantom idzie w tysiące, to przyjmowanie ich popierają tylko setki Polaków.

 Tak więc, na 43 dni przed wyborami parlamentarnymi Ewa Kopacz znalazła się między mlotem a kowadłem.  Jeśli poprze stanowisko Niemiec - straci poparcie większości elektoratu, jaki jej jeszcze pozostał.  Jeśli odrzuci dyktat Niemiec - narazi się im.  Ponieważ wszyscy wiedzą, iż Kopacz jest marionetką Tuska, to wtedy jego kadencja w Brukseli może potrwać tylko 2,5 roku, a nie 5 lat.  Dlatego właśnie Kopacz kluczy i lawiruje.
 

napisz pierwszy komentarz