Nie pozwólmy się traktować jak bydło

avatar użytkownika kokos26

 Andrzej Duda złożył w PKW prawie 1 mln 600 tys. podpisów poparcia dla swojej kandydatury w wyborach prezydenckich, co zdaniem wielu komentatorów świadczy nie tylko o wielkiej popularności, jaką się cieszy wśród wyborców, ale daje mu także wielką przewagę psychologiczną. To tak jakby przed bokserską walką podczas ostatniego ważenia pretendent do tytułu napiął bicepsy i spojrzał prosto w oczy swojemu przeciwnikowi o tępym wyrazie twarzy i sflaczałych mięśniach, okraszając to spojrzenie bezczelnym, pozbawionym lęku uśmieszkiem, demonstrując pewność siebie i zaufanie do własnych umiejętności.

 
Oczywiście to dobrze, że kandydat PiS-u jest w ofensywie zwłaszcza, że Komorowskiemu plątają się nogi i język, a jego wiarygodność można porównać do wiarygodności szulera naciągającego głupich i naiwnych na grę w trzy karty. Bronek chrzani coś o zgodzie i pojednaniu, po czym na tym samym wdechu nazywa swojego rywala czeladnikiem, albo kramarzem. Chyba niewiele osób da się uwieść temu nieudacznemu aktorzynie odgrywającemu rolę troskliwego i empatycznego ojca narodu. Przypomina mi to dowcip o ojcu, który na skargi synka żalącego się, że koledzy i koleżanki śmieją się z niego w szkole, że ma wielkie zęby pociesza go mówiąc: - Nie przejmuj się, masz normalne ząbki, ale przestań płakać i głowa do góry, bo porysujesz podłogę.
 
Wracając do zebranych podpisów to pragnę przypomnieć Czytelnikom, że pięć lat temu podczas przedterminowych wyborów wymuszonych zbrodnią smoleńską, Jarosław Kaczyński złożył w PKW niemal 1 mln 700 tys. podpisów, podczas gdy Komorowski  780 tys. Mało tego. Pamiętam, jak w wyborczą noc kładłem się spać przed północą niemal pewny zwycięstwa Jarosława Kaczyńskiego, któremu cząstkowe wyniki dawały przewagę. Nie sądziłem, że nocą nastąpi niewiarygodna i nie dająca się racjonalnie wytłumaczyć szarża Komorowskiego, a rano okaże się, że to on będzie prezydentem.
Pomyślałem sobie wtedy, że byłem bardzo głupi i naiwny zwłaszcza, że mieliśmy wówczas miesiąc lipiec i od kwietniowego zamachu minęły dopiero trzy miesiące. Nie po to przecież ktoś chciał w Polsce przejąć absolutną władzę organizując zbrodniczy zamach by porządzić sobie tylko jeden kwartał. Nie przypadkiem dużo wcześniej ustawiono Komorowskiego na drugim miejscu państwowego podium, ale po to, aby to właśnie on automatycznie po dokonaniu zbrodni przejął obowiązki prezydenta, jako marszałek sejmu. Nie po to zmuszono Tuska do rezygnacji z kandydowania w wyborach prezydenckich i to na niecałe trzy miesiące przed zamachem, żeby teraz jakieś głupie uczciwe wybory miały zniweczyć cały plan. Wyborcze fałszerstwo, marszałkowanie Komorowskiego i rezygnacja Tuska z kandydowania to integralne składniki całego pakietu pod tytułem „Zamach w Smoleńsku”, czyli krwawy zamach stanu.
 
Oczywiście nie odkrywam tym tekstem Ameryki ani nie wymyślam prochu, bo pisałem już na ten temat wielokrotnie. Dziwi mnie dzisiaj coś innego.  Ci sami ludzie, którzy nie mieli i nie mają wątpliwości, że 10 kwietnia 2010 roku doszło do zbrodniczego zamachu w wyniku, którego rządzący obecnie układ ustanowił absolutną władzę w Polsce, mówią i piszą dzisiaj o rychłym i bardzo prawdopodobnym majowym wyborczym zwycięstwie i ciągle rosnących szansach Andrzeja Dudy.
 
Kiedy my Polacy wyzbędziemy się tej niebywałej wprost łatwowierności i naiwności? Ile jeszcze ryz papieru trzeba zapisać, żebyśmy zrozumieli, że w obecnej sytuacji ta rządząca mafia nigdy nie da odsunąć się od władzy w sposób demokratyczny? Zapewniam, że jeżeli ktoś morduje lub pomaga w wymordowaniu swoich politycznych konkurentów to nie po to, aby później organizować uczciwe wybory i ryzykować nie tylko utratę władzy, ale i poniesienie odpowiedzialności za dokonaną zbrodnię.
 
Zmiany w Polsce nie nastąpią na skutek wyborów 10 maja, ani tych parlamentarnych na jesieni. Będą one możliwe tylko wtedy, kiedy potajemnie dogadane zostanie jakieś kolejne „czar-mary” na wzór Magdalenki, czyli sztucznie wykreowana „polityczna alternatywa”, która za odpowiednią zapłatą zapewni bandytom, zdrajcom i złodziejom kolejną grubą kreskę oraz wręczy im tajny glejt nietykalności, co najmniej na kolejne 25 lat. 
 
Warto też przypomnieć sobie, co w 2011 roku mówił niezrównoważony i przez to mniej ostrożny poseł Stefan Niesiołowski: Żyjemy w demokracji i bardzo się cieszę, są takie instytucje jak Trybunał Konstytucyjny, czy Państwowa Komisja Wyborcza, które mądrze rozstrzygają spory polityczne. […] Na szczęście Kaczyński nigdy premierem nie będzie”. To dobrze, że „z obfitości serca mówią jego usta” (Łuk. 6-45). Niesiołowski wie doskonale, że PKW nie tyle organizuje wybory i dba, aby przebiegały one prawidłowo, ale „mądrze rozstrzyga spory polityczne”. To stąd ta niezachwiana pewność siebie cierpiącego na ADHD posła PO.
 
Ten układ będzie trwał u władzy i niszczył naszą ojczyznę dopóty, dopóki my Polacy w końcu się nie obudzimy i nie pogonimy tej swołoczy. Oni 10 maja wybory po prostu sfałszują licząc na to, że już w czerwcu rozpoczynają się wakacje, a w Biedronce pojawią się tanie brykiety do grilla i kiełbasa po 7,99 zł, dzięki czemu tubylcy, czyli „prawdziwi Europejczycy” po raz kolejny szybko zapomną, że traktowani są niczym głupia bezmyślna tłuszcza, z którą można zrobić wszystko. Przy takim nieprzewidywalnym kandydacie dla nich najlepiej dokonać przekrętu już w pierwszej turze. Najwyższy czas udowodnić okupantom, jak bardzo co do Polaków się mylą. Niech w końcu poczują na plecach nasz gorący oddech.  
 
Tekst opublikowany w ogólnopolskim tygodniku Warszawska Gazeta
A tutaj o panice w jaką wpadła sekta pancernej brzozy

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz