70. rocznica zakończenia II wojny światowej – konferencja naukowa „Łódź w Kraju Warty (1939–1945). Nowe perspektywy badawcze” –

avatar użytkownika intix

Miniaturka

 

Instytut Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Oddział w Łodzi i Niemiecki Instytut Historyczny w Warszawie zapraszają na konferencję naukową „Łódź w Kraju Warty (1939–1945). Nowe perspektywy badawcze”, która odbędzie się w dniach 12–13 lutego 2015 r. w Grand Hotelu przy ul. Piotrkowskiej 72 w Łodzi.

W przeddzień konferencji, 11 lutego 2015 r. o godz. 19.00, w sali konferencyjnej Grand Hotelu odbędzie się pokaz filmu „Aus Lodz wird Litzmannstadt” wraz z dyskusją nt. nazistowskiej propagandy.

Celem przedsięwzięcia jest ukazanie okupacyjnych realiów Kraju Warty ze szczególnym uwzględnieniem Łodzi (Litzmannstadt) – jego największego ośrodka miejskiego. Organizatorzy mają nadzieję, że takie ujęcie tematu pozwoli przybliżyć często pomijany w polskich badaniach problem okupacji na włączonych do Rzeszy ziemiach polskich i przyczyni się do pogłębienia wiedzy o Łodzi w latach 1939–1945.

Kwestia roli i znaczenia tego ważnego ośrodka przemysłowego, jednego z centrów przesiedleńczych, a także miejsca, gdzie utworzone zostało drugie co do wielkości getto, nie doczekała się zdaniem organizatorów wyczerpującego studium.

Udział w konferencji naukowców z Polski, Niemiec, Anglii i Stanów Zjednoczonych będzie szansą na prezentację ich najnowszych badań, jak również doskonałą okazją do wymiany doświadczeń badawczych i nawiązania kontaktów naukowych.

Referaty będą wygłaszane po polsku i niemiecku. Organizatorzy zapewniają tłumaczenie symultaniczne całych obrad.

Wstęp wolny. Serdecznie zapraszamy.

Szczegółowy program konferencji w załączniku.

Załączniki do strony

Rozmiar pliku: 2.9 MB

http://www.mpolska24.pl/wiadomosc/ramka/1299138/70-rocznica-zakonczenia-ii-wojny-swiatowej-konferencja-naukowa-lodz-w-kraju-warty-19391945-nowe-perspektywy-badawcze-lodz-1213-lutego-20152

Etykietowanie:

6 komentarzy

avatar użytkownika intix

1. "Celem przedsięwzięcia...

...jest ukazanie okupacyjnych realiów Kraju Warty ze szczególnym uwzględnieniem Łodzi (Litzmannstadt) – jego największego ośrodka miejskiego. Organizatorzy mają nadzieję, że takie ujęcie tematu pozwoli przybliżyć często pomijany w polskich badaniach problem okupacji na włączonych do Rzeszy ziemiach polskich i przyczyni się do pogłębienia wiedzy o Łodzi w latach 1939–1945....(...)"

***
...Organizatorzy mają nadzieję, że takie ujęcie tematu pozwoli przybliżyć...

Przepraszam bardzo, ale KOMU mają przybliżyć...?
Powyższej informacji nie znalazłam w prasie... może nie potrafię szukać...
Jeżeli tak, to bardzo przepraszam...
Informację, którą zawarłam w temacie tego wpisu, znalazłam przed chwilą zupełnie "przypadkiem", mogę powiedzieć, że okrężną drogą...

avatar użytkownika intix

2. "...Celem przedsięwzięcia...

jest ukazanie okupacyjnych realiów Kraju Warty... ze szczególnym uwzględnieniem Łodzi (Litzmannstadt) – jego największego ośrodka miejskiego. Organizatorzy mają nadzieję, że takie ujęcie tematu pozwoli przybliżyć często pomijany w polskich badaniach problem okupacji na włączonych do Rzeszy ziemiach polskich i przyczyni się do pogłębienia wiedzy o Łodzi w latach 1939–1945.

Kwestia roli i znaczenia tego ważnego ośrodka przemysłowego, jednego z centrów przesiedleńczych, a także miejsca, gdzie utworzone zostało drugie co do wielkości getto, nie doczekała się zdaniem organizatorów wyczerpującego studium...
"

***
Pozwolę sobie na dodatkowe uzupełnienie...

„Książę” Łodzi

zdjecie
Łódź, 5 czerwca 1941 r., wizyta Heinricha Himmlera, szefa SS, w getcie. Chaim Rumkowski (z siwymi włosami) stoi po lewej stronie

Do realizacji niemieckich zarządzeń Chaim Rumkowski miał ponad 10 tys. żydowskich pomocników

„Chaim pierwszy”, „król getta”, „cesarz”, „Chaim Groźny”, a nawet „król żydowski” – tak nazywano kierującego, a właściwie władającego gettem żydowskim w Łodzi Chaima Rumkowskiego. Oczywiście nie został tak nazwany ze względu na wybitne zasługi dla Żydów, ale z powodu władzy, jaką z nadania Niemców dzierżył w swoich rękach.

Rumkowski, który realizował niemiecki plan zagłady ludności żydowskiej, miał nad nią nieograniczoną władzę i sprawował ją w sposób autokratyczny. Zwykł mówić: „Trzeba być 10 minut przed wszystkimi zarządzeniami Niemców”. Do egzekwowania swoich decyzji, podobnie jak do przygotowania eksterminacji ludności żydowskiej, nie potrzebował Niemców, bo z wielką gorliwością wykonywali to sami Żydzi. Emanuel Ringelblum, twórca podziemnego archiwum getta warszawskiego, notował: „Okrucieństwo policji żydowskiej było bardzo często większe niż Niemców, Ukraińców i Łotyszów”.

10 tys. pomocników

Getto łódzkie Rumkowski nazywał państwem żydowskim i był dumny z tego, że szczelnym kordonem udało mu się oddzielić Żydów od świata chrześcijańskiego. Udało mu się to w sensie dosłownym, bo w Łodzi, podobnie jak w innych gettach, mur i zasieki z drutu kolczastego budowali sami Żydzi pod aktywnym nadzorem Judenratów oraz z własnych funduszy.

Sam Rumkowski ustanawiał własne prawa i sądownictwo, utworzył więzienie, gazetę „Getto Caitung”, a nawet własny bank i monetę potocznie zwaną „rumkami” albo „chaimkami”. Bank za bezcen skupował wszystko to, co miało jakąś wartość i co zbywali walczący o przetrwanie, skrajnie wyczerpani głodem i chorobami Żydzi z getta. Podobizna Rumkowskiego widniała na wydawanych w getcie znaczkach pocztowych i na portretach zawieszanych na ścianach szkół oraz urzędów. Rumkowski i jego najbliższa świta mogli nawet korzystać z sanatorium w Marysinie i jeść tam do woli, podczas gdy inni Żydzi z łódzkiego getta umierali z niedożywienia i chorób, a dla większości z nich życie koncentrowało się wokół zdobycia jakiegokolwiek jedzenia i przyrządzenia posiłku choćby ze zgniłych produktów. W łódzkim getcie z głodu zmarło ponad 40 tys. ludzi, pomimo że – jak się okazało po jego likwidacji w sierpniu 1944 r. – magazyny żywnościowe były przepełnione jedzeniem.

W zamian za luksus i splendory Rumkowski odpłacał się Niemcom niezwykle sprawnym realizowaniem zamówień, takich jak np. mundury dla żołnierzy Wehrmachtu w liczbie 5 tys. dziennie. Zamienił obszar getta (4 km kw.), w którym zagęszczenie wynosiło 4,2 osoby na metr kw., w gigantyczny zakład produkcyjny. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że w ten sposób ratował życie swoim rodakom, bo niemal każdego dnia, począwszy od 1942 r., nieprzerwanie wyruszały z łódzkiego getta transporty ludzi do komór gazowych obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem.

„Królestwo” Chaima Rumkowskiego wspominał w pamiętnikach Leon Hurwitz: „Życie wewnętrzne getta przypomina ustrój feudalny okresu średniowiecza, dajmy na to u bogatego bojara rosyjskiego. Wszystko dookoła dworu otoczone jest głębokim mrokiem i bagnami. Chłopi, osobista własność księcia Rumkowskiego, są tylko maszynami roboczymi. Oni na świat przyszli i żyją wyłącznie po to, by książę mógł czerpać z nich korzyści i zadowolenie… Wszędzie – wśród urzędników, kierowników, robotników, straży i chłopców na posyłki – sieje strach i grozę. Nie ma się zresztą czemu dziwić, rzadko bowiem się zdarza, by przy takiej ’inspekcji’ bez żadnego powodu ot tak sobie – ktoś nie ucierpiał”.

Władze niemieckie udzieliły także Rumkowskiemu prawa do poruszania się po Łodzi o każdej porze dnia i nocy oraz nieograniczonego dostępu do wszystkich urzędów. Sam sobie dobierał współpracowników i tworzył adminis- trację według własnego uznania, którą Niemcy traktowali jako władzę wykonawczą dla niemieckich rozporządzeń, jakkolwiek nie byłyby one okrutne i nieludzkie. Dotyczyło to oczywiście całej społeczności żydowskiej umieszczonej w gettach, a getto w Łodzi, w którym zamkniętych było blisko ponad 160 tys. osób, stanowiło wzorcowy przykład, bo do realizacji niemieckich zarządzeń Rumkowski miał ponad 10 tys. kolaborantów żydowskich. To na nich spoczywał obowiązek sporządzania list osób przeznaczonych do zagłady, łapania skazanych, wywlekania ich z domów i dostarczenia kontyngentów nieszczęśników do obozów zagłady. Niemcy przyjeżdżali na pół godziny przed odprawieniem pociągów, by dojrzeć tylko, czy wszystko zostało zrobione jak należy, a na dodatek przyjeżdżało ich zaledwie kilku, bo wszystko przygotowali nadzorowani przez Rumkowskiego Żydzi.

Transporty śmierci

Nieludzkie oblicze Rumkowskiego ukazało się najmocniej w rozkazie wysłania do obozu zagłady 20 tys. dzieci żydowskich. Na żądanie Niemców wszystkie dzieci do 10. roku życia miały zostać zamordowane. 4 września 1942 r. w długim przemówieniu do ludności getta Rumkowski przekonywał, że trzeba poświęcić najmłodszych, żeby inni mogli przeżyć: „Nigdy nie przypuszczałem, że to moje ręce będą składały taką ofiarę na ołtarzu. Przypadło mi w losie, że muszę dziś wyciągnąć do was ramiona i błagać: bracia i siostry, ojcowie i matki – oddajcie mi swoje dzieci… Muszę przygotować tę trudną i krwawą operację, muszę odciąć gałęzie, aby ocalić pień. Muszę zabrać dzieci, ponieważ jeżeli tego nie zrobię, inni mogą być także zabrani”.

Ten czas nazwany został „wielką szperą”, zarządzono wówczas zakaz opuszczania domów, które systematycznie przeszukiwane były przez żydowską policję, by odnaleźć dzieci. Getto przeżyło tylko jedno dziecko – syn dyrektora wydziału aprowizacji!

Z pewnością jednak nie chodziło o ocalenie najlepszych dla przyszłości narodu Żydów, ale o własne korzyści Rumkowskiego, co pokazuje inna sytuacja, gdy Niemcy postanowili wywieźć na śmierć niezdolnych do pracy chorych w szpitalach. Część pacjentów uciekła, a w ich wyłapywanie z całą bezwzględnością zaangażowana była policja żydowska. 200 chorym udało się umknąć policji, więc żeby Niemcom zgadzał się rachunek, Rumkowski wysłał na śmierć 200 zdrowych ludzi.

Anna Kołakowska
http://wp.naszdziennik.pl/2015-04-15/211611,ksiaze-lodzi.html

***
Pozwolę sobie załączyć też:
> Żydzi mordowali Żydów. Judenraty i żydowska policja w gettach./ IRN /
> Jak Żydzi kolaborowali z Niemcami
> Żydowscy żołnierze Hitlera, rodacy J.T Grossa, grabież mienia żydowskiego
> Żydowscy kolaboranci Hitlera
> Żydowscy konfidenci Hitlera. Afera Hotelu Polskiego (Bielinski )
> Listy z Wannsee,
> Niemiecki obóz koncentracyjny i zagłady Kulmhof

avatar użytkownika Maryla

3. @intix

bardzo dziękuję za ten wątek. Wyobrażasz sobie reakcję urzędników MSZ, na takie argumenty w naszym wniosku, jak dostali histerii w reakcji na proste pytania, ponowione po dwóch latach?

Drugi List do MSZ o interwencję w.s. publikacji rzecznika waszyngtońskiego Muzeum Holocaustu

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

4. @Maryla

Dla Nas, Polaków... to jest bardzo bolesny temat...
Na postępowanie "polskiej władzy" - słów brakuje, słów nie ma...

"polskie obozy koncentracyjne" - Polakowi trudno przez usta przechodzi
a "polska władza"... tych, którzy szkalują Polaków... "polska władza" ich broni,
"polska władza" pomaga wojennym zbrodniarzom odwracać PRAWDĘ HISTORII...:(

Prawda jest taka, że polskich obozów koncentracyjnych NIE BYŁO.
Cytując  szkalujących Nas - trzeba - "polskie obozy kontentracyjne" zamykać w cudzysłów i to nie tylko dlatego, że cytat...
Prawda jest też taka, że polskiej władzy też NIE MA...
i pisząc o  sprawujących władzę,  też trzeba pisać "polska władza" - zamykając w cudzysłów.

***
Polska władza nigdy by też nie pozwoliła
aby ZA PRAWDĘ... ZA WALKĘ O NIĄ... ZA POLSKOŚĆ...
żeby Polki prześladowane były
:

List w obronie Anny Kołakowskiej i Jolanty Kwiatkowskiej­ -Reichel

Pani Anna Kołakowska jest Autorką artykułu zamieszczonego powyżej...

***
Szanowna Marylo, Marylo Droga...
Dziękuję za podłączenie do tego wpisu  Listu do "polskich władz"... jednego z baaaardzo, baaaardzo wielu, które wyszły z Blogmedia24.pl... za co z szacunkiem kłaniam się...

Pozwolę sobie podłączyć jeszcze:

> Wykaz NIEMIECKICH obozów koncentracyjnych i ich właściwe zewnętrzne komendy

> Zbliża się... Narodowy Dzień Pamięci Ofiar...

***
Pozdrawiam serdecznie...

avatar użytkownika intix

5. Prawda o Judenratach



zdjecie
Listy Żydów wywożonych do obozów zagłady i akcję sprawnego ich gromadzenia do transportów prowadziły Judenraty i policja żydowska


Niemcy w sposób szczególny traktowali swoich najbardziej gorliwych żydowskich współpracowników

Spory o to, jak powinna zachować się społeczność żydowska podczas niemieckiej okupacji, toczyły się już współcześnie. Część przywódców żydowskich (religijnych i świeckich) uważała, że współpraca z Niemcami jest konieczna, może bowiem wspomóc wysiłki na rzecz przetrwania. Inni, bardziej przenikliwi, starali się przedostać na stronę „aryjską”, zalegalizować swój pobyt lub znaleźć tam bezpieczną kryjówkę.

Początkowo mogło się wydawać, że ci pierwsi mają rację. Niemcy zorganizowali ludność żydowską w gettach pod zarządem Judenratów (rad żydowskich), które otrzymały namiastkę dużej autonomii (czego nie było np. w Generalnym Gubernatorstwie). Wychodziła prasa, podejmowano inicjatywy kulturalne, niektóre getta emitowały własny „pieniądz”, istniała Żydowska Służba Pomocnicza (zwana popularnie policją żydowską).

Niewykorzystana szansa

Getta dysponowały zasobami ludzi, wyszkolonych wojskowo (w tym kadrą oficerską i podoficerską WP), nie było natomiast broni. Ale przy odpowiednim wysiłku, przede wszystkim finansowym, można ją było zdobywać i gromadzić zapasy. Policja żydowska w gettach liczyła łącznie kilkadziesiąt tysięcy ludzi (tylko w Warszawie przewinęło się przez nią ok. 2,5 tys. funkcjonariuszy), umundurowanych i uzbrojonych w długie, drewniane pałki. Gdyby choć kilka procent z nich zostało wykorzystanych do tworzenia żydowskiej konspiracji, odruchy samoobronne podczas likwidacji gett przez Niemców mogłyby przerodzić się w lokalne powstania.

Do tego powinny być uruchomione kadry wojskowe – przez powołanie struktury konspiracyjnej, z hierarchią rozkazodawstwa i wyznaczaniem celów istnienia. Z pewnością byłaby to pokaźna siła. Biorąc pod uwagę fakt, że istniały – ograniczone wprawdzie – kontakty między gettami, można było koordynować działania, uzgodnić podział zadań, dokonywać wspólnych akcji logistycznych.

Należy też pamiętać, że warstwa bogatych Żydów w gettach dysponowała ogromnymi zasobami finansowymi. Niemcy co jakiś czas narzucali ogromne kontrybucje, które były płacone bez oporu (co jest zrozumiałe). Ale gdyby podobnie doszło do opodatkowania się (nawet przymusowego) na rzecz wspólnych działań przeciwko Niemcom, późniejszy opór wyglądałby inaczej.

Wzorem mogła być polska konspiracja niepodległościowa. Tak się jednak nie stało. Dlaczego?

„Polska Radziecka w ramach Związku Radzieckiego”

Społeczność żydowska była bardzo podzielona, także politycznie. Spora część zamkniętej w gettach ludności nie znała dobrze polskiego języka, kultury, obyczajów, nie była, choćby w niewielkim zakresie, zintegrowana z Polską i nie żyła jej sprawami.

Na początku 1942 r. powstała sowiecka agentura w konspiracji, w postaci tzw. Polskiej Partii Robotniczej. Mało znany jest fakt, że to właśnie w gettach komuniści werbowali działaczy do swoich szeregów. Konspiracyjna prasa w gettach, nawet ta niekomunistyczna, orientowała się na przyszłość w stronę Związku Sowieckiego, a nie na Polskę. Na przykład pismo „Jutrznia” (wydawane przez Haszomer Hacair, kierowany m.in. przez Mordechaja Anielewicza) informowało (w marcu 1942 r.), że celem Polaków powinno być… „zwycięstwo Armii Radzieckiej i wolna Polska Radziecka w ramach Związku Radzieckiego”.

Nic dziwnego, że polscy niepodległościowcy traktowali wszelkie kontakty z gettami nieufnie, włącznie z prośbami o broń. Pytania o stosunek do Związku Sowieckiego i ruchu komunistycznego, czyli de facto pytania o przyszłość Polski, były ignorowane. Mimo to nie można mówić, że nie istniały ograniczone formy współpracy i przede wszystkim pomocy dla gett. Czy można było zrobić więcej? Dziś niektóre środowiska formułują zarzuty, że polscy sąsiedzi nie zrobili praktycznie nic… Jest to nieprawda. Z zagłady uratowali się bowiem prawie wyłącznie ci, którzy wybrali ratunek poza gettem. A tam nie można było utrzymać się na własną rękę, bez kryjówek u Polaków i ich pomocy. Pomoc ta była długotrwała, na ogół były to lata, a nie dni czy tygodnie. I była to pomoc świadczona z narażeniem życia swojego, a nawet nic niewiedzących sąsiadów. Bo przecież w okupowanej Polsce za jakąkolwiek pomoc udzielaną Żydom (nie tylko w postaci schronienia i opieki) groziła kara śmierci. I Niemcy ją konsekwentnie stosowali.

Trudno sobie wyobrazić sprawną akcję eksterminacji ludności żydowskiej, zamkniętej w gettach – wcześniej pacyfikowanej i doszczętnie grabionej – bez roli, jaką w tym procederze odegrały Judenraty i policja żydowska. To one przecież sporządzały listy „deportowanych” do obozów zagłady i prowadziły akcję sprawnego ich gromadzenia do transportów. Bardzo często aż do ostatniej chwili obowiązywała zasada „dziel i rządź”, czyli namiastka władzy pozbawiała tych ludzi elementarnych zasad współczucia i prób ratunku. Do tego dochodziła perfidia niemiecka (nie jakichś anonimowych narodowościowo „nazistów”) szczególnego traktowania najbardziej gorliwych żydowskich kolaborantów. Za „zasługi” otrzymywali oni doraźne przywileje, takie jak np. osławiony Chaim Rumkowski, który został wywieziony do Auschwitz w całkiem znośnych warunkach.

Inni zostali potraktowani jeszcze lepiej, jak np. członkowie Judenratu z Nowego Dworu. Podczas likwidacji tamtejszego getta członkowie Judenratu (wraz z rodzinami) zostali zatrzymani w getcie warszawskim, a ich podwładnych skierowano do Auschwitz – niemieckiego obozu zagłady.

Dziś coraz częściej w świecie słychać głosy (medialne, ale także w… nauce), że to były „polskie obozy zagłady”. W naukowych publikacjach można przeczytać, że jedynym miejscem w okupowanej Polsce, gdzie Żydzi mieli szansę przetrwania, były… getta i obozy koncentracyjne. W domyśle – bo nie mieli do nich dostępu Polacy. Stąd się bierze masowe, zakrojone na wielką skalę deprecjonowanie naszej martyrologii i naszej pomocy innym nieszczęśnikom.

Należy wszystko dokładnie sprawdzać, badać, publikować (w tym także podstawowe dokumenty z epoki) i prowadzić poważną politykę historyczno-informacyjną. Inaczej narracja o „polskim antysemityzmie” na podłożu katolickim (!) zwycięży, choć jest nieuczciwa i nieprawdziwa.

Leszek Żebrowski
http://wp.naszdziennik.pl/2015-04-15/211613,prawda-o-judenratach.html

avatar użytkownika intix

6. „Łebki” nie na sprzedaż.

Czy naczelny rabin Polski był policjantem polującym na „łebki” w łódzkim getcie? Wstrząsająca relacja dr Ewy Kurek

Data publikacji: Gru 18, 2017


http://wprawo.pl/wp-content/uploads/2017/12/rabin.png

Poniżej zamieszczamy fragment książki dr Ewy Kurek pt. „Żydzi, Polacy, czy po prostu ludzie… 18 lat później”. Jest to relacja ze spotkania dr Kurek z ówczesnym naczelnym rabinem Polski Pinchasem Menachemem Joskowiczem, który próbował nakłonić ją do podania mu adresów dzieci żydowskich uratowanych w polskich klasztorach. Dr Kurek miała z nimi kontakt w związku z prowadzonymi badaniami historycznymi. Jest to fragment naprawdę wstrząsający, z którego wynika, że Joskowicz najprawdopodobniej był policjantem polującym na „łebki” w łódzkim getcie.

Książki dr Ewy Kurek to lektura obowiązkowa. Link do internetowej księgarni, w której je znajdziecie TUTAJ.

„Łebki” nie na sprzedaż.

Wiosną 1995 roku napisał do mnie Naczelny Rabin Polski Menachem Pinkas Joskowicz i poprosił o spotkanie. Byłam nieco zdziwiona, ale zaproszenie potraktowałam bardzo poważnie. Wszak naczelny Rabin Polski to tak jak Prymas, a prymasowi – wszystko jedno, katolickiemu czy żydowskiemu – się nie odmawia.

Szczerze powiedziawszy, byłam nieco zdziwiona, gdy w pomieszczeniach synagogalnych w Warszawie przywitał mnie starszy pan w rytualnym żydowskim stroju i nie odpowiedział na wyciągniętą przeze mnie na powitanie rękę. Może nawet więcej niż zaskoczona. Moja wisząca przez chwilę w próżni dłoń uświadomiła mi, że… No tak, nie dość, że jestem kobietą, to jeszcze gojką, czyli istotą z natury rzeczy nieczystą dla tego faceta w chałacie i z pejsami. Śmieszne to wszystko, ale trudno. Poproszona, usiadłam przed rabinem. Zaczęliśmy rozmawiać o moich badaniach nad problemem dzieci żydowskich uratowanych w polskich klasztorach. Rabin Menachem Pinkas Joskowicz znał moje książki. Bardzo szybko przeszedł do meritum sprawy.

– Pani doskonale wie, że część dzieci żydowskich uratowanych w polskich klasztorach nie zostało zwróconych narodowi żydowskiemu. Dla nas to jest bardzo ważne, bo wszystkie żydowskie gałązki powinny były powrócić do żydowskiego drzewa. Pani ma obowiązek nam w tym pomoc i podać adresy wszystkich uratowanych w klasztorach żydowskich dzieci, które żyją wśród nas. Część z nich przecież nawet nie wie, że wywodzi się z żydowskiego narodu – powiedział.

Żydowskie gałązki powracające do żydowskiego drzewa… gdzieś już to słyszałam. Zaraz, zaraz… Tak, to rabin Dawid Kahane w 1987 roku w Izraelu mówił mi, że naród żydowski dąży do tego, aby wszystkie zagubione gałązki powróciły jednak do korzeni. Przyglądałam się starszemu panu, podczas gdy on dawał mi lekcję żydowskiej religii uzasadniającej kierowanie pod adresem polskich zakonnic i Polaków znane mi oskarżenia o tym, że zatrzymując żydowskie dzieci w polskim narodzie, Polacy ukradli im dusze. Słuchałam jego słów i zastanawiałam się, co mu odpowiedzieć, aby dając stanowczą odmowę, jednocześnie nie urazić.

– Panie rabinie, szanuję pańską religię i wypływające z niej zachowania i potrzeby. Liczę jednak na wzajemność. Pan ma swoje zasady, ja mam swoje. Tu nie chodzi nawet o moją religię, ale o pewne zasady. Zakonnice i uratowane przez nie żydowskie dzieci zaufały mi. Tym dzieciom, które wiedzą o swoim pochodzeniu, obiecałam, że nigdy nikomu nie wyjawię prawdy wbrew ich woli. Zakonnicom, które zdradziły mi tajemnicę pochodzenia dzieci, które były zbyt małe, aby znać prawdę, także przyrzekłam dochowanie tajemnicy. Wszystkie dzieci, których pan szuka, są dziś podstarzałymi ludźmi. Mają własne dzieci i prawie zawsze także wnuki. Nikt nie dał mi prawa burzenia ich spokoju. Tak więc nie zdradzę panu nazwisk i adresów uratowanych w klasztorach dzieci żydowskich. I chcę, żeby pan wiedział, że nie tylko panu nie zdradzę tej tajemnicy. Nie mogłabym jej zdradzić nawet Ojcu Świętemu. Dlatego proszę, aby zostawił pan żydowskiemu Bogu, co boskie, bo myślę, że On poradzi sobie lepiej z duszami żydowskich dzieci uratowanych w klasztorach – zakończyłam.

Rabin patrzył na mnie spod jarmułki i milczał dłuższą chwilę. Nagle zaproponował.

– Ja nie chcę nic za darmo. Może pani oczywiście na tym zarobić. Dostanie pani 500 dolarów „od łebka”.

Zamarłam. W złożonej mi propozycji rabin użył określenia używanego w czasie zagłady Żydów w Polsce przez żydowskich policjantów. Zgodnie z rozkazem Niemców i żydowskich zarządów gettowych, czyli Judenratów, każdego dnia żydowscy policjanci mieli wyznaczony ludzki kontyngent, czyli obowiązek dostarczenia Niemcom określonej liczby Żydów do wagonów wiozących schwytanych ludzi na śmierć. W policyjnym żargonie mówiło się na przykład, że „dziś muszą dostarczyć pięć łebków”. Dla policjantów żydowskich człowiek, czyli Żyd, był „łebkiem”. Spojrzałam na naczelnego rabina Polski Joskowicza i wyobraziłam go sobie w mundurze żydowskiego policjanta. Ile mógł mieć lat w czasie wojny? Może dwadzieścia, może trzydzieści? Dobry wiek dla policyjnej służby.

– A pan, panie rabinie, gdzie pan był w czasie wojny? – zapytałam na pozór od rzeczy.

– W łodzi. Wojnę przeżyłem w łódzkim getcie – odparł zaskoczony.

-Niewielu Żydów przeżyło łódzkie getto. Zginęły prawie wszystkie żydowskie dzieci. Rumkowski [przewodniczący Judenratu w Łodzi – przyp. redakcji] oddał Niemcom na pewną śmierć niemal wszystkie żydowskie dzieci …

– Co pani wie?! Polacy stali w oknach i patrzyli na naszą śmierć! – przerwał mi rabin z nutką agresji w głosie.

– Panie rabinie, wie pan lepiej niż ja, że do żydowskiego państwa w Łodzi Polacy w ogóle wpuszczani nie byli, że w getcie w Łodzi to wy, Żydzi, chwytaliście chrześcijan i oddawaliście Niemcom na śmierć, że łódzkich Żydów na śmierć prowadzili żydowscy policjanci… – powiedziałam i zamilkłam.

Chciałam jeszcze zapytać rabina Joskowicza, skąd wobec tego zna termin „łebki”. Chciałam zapytać, czy może w czasie wojny był żydowskim policjantem. Zrezygnowałam. Siedział wszak przed mną naczelny rabin Polski. Po chwili dość ciężkiego milczenia powiedziałam tylko, że nie interesują mnie żadne pieniądze, że za żadną cenę nie będą dla niego łapać żydowskich „łebków”, bo nie znajduję moralnego, ani żadnego innego prawa, które usprawiedliwiałoby takie działanie. Może to było niegrzeczne z mojej strony, ale pożegnałam się i wyszłam.

  Dr Ewa Kurek


Doktor historii od lat zajmująca się tematem Żołnierzy Wyklętych, stosunków polsko-żydowski, a zwłaszcza obalaniem antypolskiego kłamstwa sfabrykowanego wokół dramatu w Jedwabnem.

Za: wprawo.pl

* * *
Załączam do wpisu:

=> Dr Ewa Kurek: Stosunki polsko-żydowskie