Pierwsza Kompania Kadrowa, Józef Piłsudski

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

Sto lat temu,  6 sierpnia 1914roku o godzinie 2:42 wyruszyła z Oleander Pierwsza Kompania Kadrowa, stworzona przez późniejszego Pana  Marszałka Józefa Piłsudskiego.
Pierwsza Kompania Kadrowa ruszyła w kierunku Kielc,po drodze likwidując słupy graniczne celem stworzenia  jednolitego Państwa Polskiego, II Rzeczypospolitej
 
Więcej
 
 
Etykietowanie:

9 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Szanowny Panie Michale

cześć Ich pamięci !

Siedmiu wspaniałych

Jeśli Pierwsza Kompania Kadrowa była legendą Wojska
Polskiego, to Siódemka „Beliny” była legendą Kadrówki - pisze Piotr
Szubarczyk

zdjecie

Jeśli Pierwsza Kompania Kadrowa była
legendą Wojska Polskiego, to Siódemka „Beliny” była legendą Kadrówki.
Legendą polskiej kawalerii i czynu legionowego, zwłaszcza roku 1914.

6 sierpnia z krakowskich Oleandrów wyruszyła do zaboru rosyjskiego
Kadrówka Józefa Piłsudskiego, żegnana rozkazem swego dowódcy:
„Żołnierze! Spotkał was ten zaszczyt niezmierny, że pierwsi pójdziecie
do Królestwa Polskiego i przestąpicie granicę rosyjskiego zaboru, jako
czołowa kolumna Wojska Polskiego, idącego walczyć za oswobodzenie
Ojczyzny”.

To oni byli pierwsi

Słowa komendanta nie były zbyt precyzyjne. Kiedy je wypowiadał, po
drugiej stronie granicy, w zaborze rosyjskim, był już 7-osobowy zwiad
Kadrówki, który wyruszył tam wcześniej na rozpoznanie, zgodnie ze sztuką
wojenną, i przekroczył granicę zaborów w nocy z 2 na 3 sierpnia 1914
roku. Dowodził mjr Władysław Prażmowski „Belina”, najstarszy stopniem i
wiekiem z siódemki ułanów. Miał już lat 26… Jego zastępca, Janusz
Głuchowski „Janusz”, był prawdziwym szczęściarzem. Kadrówka ruszała do
boju w dniu jego 26. urodzin. Ten dzień był potem w II RP Dniem Wojska
Polskiego. Antoni Jabłoński „Zdzisław”, najmłodszy z Siódemki, dopiero
co skończył 18 lat. Zygmunt Karwacki „Bończa” miał lat 22, Stefan
Kulesza „Hanka” tyle samo, Stanisław Skotnicki „Grzmot” – lat 20, Ludwik
Skrzyński „Kmicic” – lat 21. I to była prawdziwa „kadrówka” Wojska
Polskiego po zaborach!

Z jednego patrolu kawalerii narodzi się potem trzech generałów i
pułkowników Wojska Polskiego. „Bończa”, kawaler Virtuti Militari,
dosłużył się tylko stopnia kapitana, ponieważ poległ pod Kostiuchnówką 4
lipca 1916 roku. Pochodził z Kielecczyzny, spod Pińczowa, więc w
sierpniu 1914 r. był przewodnikiem dla całej Siódemki.

Chłopcy od „Beliny”

Zadaniem Siódemki – wyznaczonym jej przez komendanta Piłsudskiego,
było wcześniejsze przekroczenie granicy i rozpoznanie kierunku na
Miechów, by uchronić Kadrówkę przed niespodziankami ze strony
rosyjskiej. To był prawdziwy oddział specjalny tamtych czasów!
Wyposażeni zarówno w mundury, jak i w ubrania cywilne (w razie potrzeby
kamuflowania się przed wrogiem), przede wszystkim dobrze uzbrojeni w
broń krótką i karabiny.

Przejechali przez granicę bryczkami. Konie? Mieli je dopiero zdobyć
po penetracji terenu! Plan zakładał rozbicie rosyjskiego punktu
mobilizacyjnego w Jędrzejowie i po zdobyciu koni przekształcenie się w
oddział kawalerii. Chyba za bardzo się nie kamuflowali, bo Rosjanie z
Jędrzejowa przerazili się wieściami o zbliżającym się silnym oddziale
wroga (to się nazywa wojna psychologiczna!) i uciekli z miasta,
pozostawiając tam polskich rezerwistów. Tak się zaczynała legenda
chłopców od „Beliny”.

W Prandocinie (gmina Słomniki w powiecie krakowskim) ta legenda
jeszcze urosła. W gęstej mgle „Belina” zaatakował brawurowo duży oddział
rosyjski. Rosjanie z powodu tej mgły nie dostrzegli, że atakuje ich
siedmiu, do tego spieszonych [!] ułanów i w popłochu uciekli. Z kościoła
wyszedł zdumiony tym widokiem ks. Romuald Wiadrowski, powstaniec
styczniowy, i głęboko wzruszony błogosławił beliniaków! Zapamiętali to
do końca życia! Kto może, niech zajrzy dziś na cmentarz w Prandocinie i
pomodli się nad grobem księdza powstańca, który dożył 92 lat (zm. 1937),
świadcząc przed młodzieżą o powstańcach styczniowych i o świętej
polskiej sprawie niepodległości.

Dopiero 4 sierpnia dostali beliniacy konie z majątku Kleszczyńskich w
Skrzeszowicach i wrócili zameldować komendantowi, że droga na Kielce
dla Kadrówki jest wolna. Podobno komendant, znany z wisielczego,
żołnierskiego humoru, żegnał ich przed wyjazdem charakterystycznym dla
siebie żartem: „Choć będziecie wisieć, spełnicie żołnierski obowiązek, a
historia o was nie zapomni”. A to dopiero „pociecha”… A tu oni wracają i
do tego po takich przygodach! Nie wiemy, co powiedział im po powrocie,
ale myślę, że wiedział, kogo wysyła na niebezpieczny zwiad, i w tych
„wisielców” nie wierzył ani przez moment.

Bohaterowie do końca

Ułani z Siódemki zasłużyli na swą legendę nie tylko czynem z roku 1914. Zasłużyli całym swoim życiem i służbą dla Polski.

Podpułkownik Antoni Jabłoński „Zdzisław” umierał w lwowskim szpitalu
od ran zadanych mu przez bolszewików w bitwie pod Nową Sieniawką 12
października 1920 roku.

Jeszcze przed wybuchem wojny odszedł płk Prażmowski „Belina” (zm.
1938). Generał brygady Stanisław Skotnicki był we wrześniu 1939 r.
dowódcą Pomorskiej Brygady Kawalerii. Po ranach zadanych mu przez
Niemców pod Tułowicami (bitwa nad Bzurą) umierał 19 września 1939 roku.
Jego grób – po ekshumacji (1952) – znajduje się dziś na wojskowych
Powązkach.

Na londyńskim bruku

Trzej pozostali oficerowie umierali na obczyźnie. W powojennej Polsce
sowieckiej, nienawidzącej legionistów (w czasie wojny Sowieci nazywali
tak każdego polskiego oficera, a zbrodnię katyńską wielu uważa za zemstę
na „legionistach” za rok 1920) nie mieliby najmniejszych szans na
przeżycie. Pułkownik Stefan Kulesza „Hanka” odszedł w Londynie 5 czerwca
1964 roku. Ledwie sześć dni przeżył go gen. dyw. Janusz Głuchowski
„Janusz”. Zastępca „Beliny” był w czasie wojny zwierzchnikiem wszystkich
jednostek Polskich Sił Zbrojnych na terenie Wielkiej Brytanii. Po
wojnie znany był z żelaznych zasad żołnierskich i bezkompromisowości w
ocenie zbrodniczej natury państwa sowieckiego, z którym nasi alianci
dogadali się kosztem Polski. Podziwiał żołnierzy Polski Podziemnej,
domagał się dla akowców, wyzwolonych z niemieckich obozów w roku 1945
(głównie powstańców warszawskich), takich samych praw, jakie mieli
oficerowie i żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Był
współzałożycielem i prezesem Instytutu im. Józefa Piłsudskiego w
Londynie. Pochowany jest na londyńskim cmentarzu Old Brompton. Czy nasza
londyńska młodzież, pielgrzymująca za chlebem, zna to miejsce? Czy
słyszała kiedykolwiek o ułanach „Beliny”? Oto jest pytanie…

Legenda przeciw „braterstwu broni”

14 lutego 1972 r. umarł w Manchesterze ostatni z Siódemki – gen.
bryg. Ludwik Skrzyński „Kmicic”. Legionowa młodość miała dla niego tak
wielkie znaczenie moralne, że już w roku 1927 przeprowadził urzędową
zmianę nazwiska rodowego ze Skrzyński na Skrzyński-Kmicic (jego
przyjaciele z Siódemki uczynili podobnie). Przed wojną dowodził Podlaską
Brygadą Kawalerii. Pod Kockiem dostał się do niewoli niemieckiej. Po
uwolnieniu w roku 1945 natychmiast przybył do 2. Korpusu Polskiego we
Włoszech.

Po wojnie w Anglii, tak jak wielu innych polskich oficerów,
utrzymywał się z pracy fizycznej. W tym samym czasie w kraju wojskiem
„polskim”, „ludowym” dowodzili oficerowie bolszewiccy lub „patrioci”
formatu Jaruzelskiego. Przez cały okres istnienia wojska „ludowego”
przeszło ich tam aż 22 tysiące! Tworzyli fałszywy mit o polsko-sowieckim
„braterstwie broni”, którego nigdy nie było. Dziś ten mit konserwują (w
przenośni i dosłownie!) miłośnicy „Czterech Śpiących” z Pragi. Grabarze
Powstania Warszawskiego na cokole w stolicy Polski… Dla Siódemki
„Beliny” w Warszawie nie ma miejsca na pomnik. Prędzej sekretarz Rady
Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Kunert wybuduje pod Warszawą
pomnik bolszewikom. Omal mu się to nie udało… Niech więc Siódemka
pozostanie w naszych sercach.

Piotr Szubarczyk


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Pelargonia

2. Szanowny panie Michale,

Raduje się serce,
raduje się dusza,
Gdy takie tematy
Pan Michał porusza!

/wiersz specjalnie dla Pana. I prosze się nie gniewać za to, że profanuję Pana posty z poważnymi tematami zdjęciami "gorących"

Pozdrawiam serdecznie Pana i Małżonkę

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

3. Do Pani Maryli

Szanowna Pani Marylo,

Pięknie dziękuje za relacje według Pana Piotra Szubarczyka. Ja podałem wersje za profesorem Majchrowskim.

Ukłony moje najnizsze

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

4. Do Pani Pelargonii

Szanowna Pani Ewo,

Bardzo mi miło. Ja nadal jestem chłopak do tańca i różańca. I jak trzeba, to flaszkę Jasia Wędrowniczka obalę przez wieczór. Co prawda przydarza mi się to najwyżej dwa razy do roku.
Ale się przydarza

Ukłony Dla Wielce Szanownych Pań

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

5. Do Pani Maryli

Szanowna Pani Marylo,

Na miejscowym cmentarzu parafialnym, po lewej stronie głównej alei prowadzącej od bramy cmentarza do kościoła (już w pobliżu dzwonnicy i kościoła) znajduje się mogiła wieloletniego proboszcza ks. Romualda Wiadrowskiego.

   Na okrawężnikowanej ziemnej mogile, na kamiennym postumencie postawiony jest pomnik nagrobny wykonany z czerwonego piaskowca. Do postawionego kamiennego krzyża przylega płyta z czerwonego piaskowca, zawierająca wykuty napis:
D. O. M. / KS. ROMUALD / WIADROWSKI / UR. 7.II.1845, ZM. 7.VIII.1937 / DŁUGOLETNI PROBOSZCZ / I DZIEKAN PARAFII / PRANDOCIN OD 1894 - 1937 / KANONIK H. KIELECKI / UFUNDOWALI: KS. PROBOSZCZ WŁ. / SUFAJDA I WDZIĘCZNI / PARAFIANIE PRANDOCCY




Ks. Romuald Wiadrowski ( 7.II.1845 - 7.VIII.1937) jako 18 letni młodzieniec był uczestnikiem powstania styczniowego. Już po upadku powstania wstąpił do seminarium duchownego. W roku 1869 uzyskał święcenia kapłańskie i został wikarym w Miechowie. Od roku 1873 jest proboszczem parafii Wrocimorowice. Od roku 1894 przez 43 lata był proboszczem w Prandocinie. Od roku 1918 pełnił urząd dziekana prandocińskiego.
   Gdy w roku 1914 strzelcy Piłsudskiego, prowadzeni przez Belinę - Prażmowskiego, dotarli do Prandocina, otrzymali błogosławieństwo na dalszą drogę od powstańca 1863 roku - ks. R. Wiadrowskiego. Zmał 7 sierpnia 1937 roku i został pochowany na miejscowym cmentarzu.
   Pomnik nagrobny na mogile został postawiony został z udziałem ks. Władysława Sufajdy, proboszcza Prandocina w latach 1941 - 1951.

Ukłony moje najnizsze

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika PiotrJakubiak

6. 7 sierpnia

Dzisiaj setna rocznica zajęcia Miechowa.

Piotr Wiesław Jakubiak

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

7. Pan Piotr Jakubiak

Szanowny Panie,

Staczając potyczki z podjazdem dywizji kawalerii rosyjskiej gen. Nowikowa.

Pozdrawiam

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika intix

8. Szanowny Panie Michale

Cześć Ich pamięci!

Pozdrawiam serdecznie... i pozwolę sobie podłączyć film archiwalny
Marsz Szlakiem Kadrówki - Kielce 1926
Opis do filmu:
"Oto przed Wami jeden z "zaginionych filmów", które przekazało Polsce państwowe archiwum z Estonii, o których to dowiedzieliśmy się 11 listopada 2009 r. Na filmie zarejestrowano dotąd nieznane ujęcia Marszałka Piłsudskiego. Na filmie prócz Marszu, zobaczycie także wręczenie sztandaru Związkowi Strzeleckiemu z Kielc.
Miłego oglądania"

http://youtu.be/iFnoaN9E658

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

9. Do Pani Intix

Szanowna Pani Joanno,

Pięknie dziękuję.

Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz