Wspolczesny wodz Winnetou

avatar użytkownika Tymczasowy

  

 Prezydent The Great Country of United States zarabia rocznie US$ 400 000 i lokuje sie na czwartym miejscu co do zarobkow wsrod przywodcow panstw. Wodz Singapuru ma pewnie powazniejsze obowiazki, wiec jest na czele listy. 

Premier Kanady S.Harper zarabia CAN$ 327 400 i sytuuje sie na wspomnianej liscie na 6 pozycji. Parlamentarzysci (poziom federalny) zarabiaja rocznie $163 700, a ministrowie- $ 242 000. No to ile moze zarabiac rocznie Ron Giesbrecht, Chief of the BC Kwikwetlem First Nation, a mowiac po ludzku indianski szef osady (nazywa sie je tu- "bands") liczacej sobie 81 glow prawdziwych i nieprawdziwych Indian ("native people"). Juz podaje uprzejmie:

CAN$ 914 219 bez podatkow, bo "native peoples" nie placa podatkow (studiuja tez za darmo). Po uwzglednieniu podatkow jakie placa normalni ludzie w Kanadzie, suma ta wynosi$1.6 mln. Krotko mowiac, cztery razy tyle ile noszacy tytul prezydenta USA, Obama.

Kto to sprawil? Wielki Manitou? A moze bezwolne masy zdegenerowanych "native peoples", Polityczna Poprawnosc, ktora wedlug S.Sailera jest definiowana jako celowe niedostrzeganie spraw oczywistych, poczucie winy Bialych Ludzi za niepopelnione krzywdy?

Indianie zyja w bardzo zlych warunkach. Sufity wala sie im na glowe. Co i rusz jakis lewak wsiada w samolocik, laduje gdizes daleko na Polnocy i ujawnia nedze WLASCICIELI Kanady. Nic to, ze Onacy tez przed wiekami przywedrowali tutaj i sa tak jak ja, goscmi po prostu. Oni sa Pierwszym narodem, taka szlachta, patrycjusze, ktora wacha klej i pije denaturat. Jednakze roszcza sobie wyimaginowane prawa do duzych polaci gigantycznego kraju. Jezeli jakas firma chce zmontowac rurociag, gazociag, zbudowac kopalnie dajace zatrudnienie ludziom, to wspolczesni Wielcy wodzowie Winnetou tylko na to czekaja. A zachecaja ich do dojenia pieniedzy zastepy prawnikow, ktorzy zabiora z polowe miliardow po wygranych procesach.

A kto za to wszystko placi ciezkie miliardy olarow kazdego roku? My, podatnicy, takze ludzie pracujacy za grosze na tasmach produkcyjnych, takze emeryci.

Szkoda, ze nie jestem Old Shatterhand (Twarda reka - chyba), bo bym wpadl do tych roznych braci indianskich i zrobil z reki uzytek.

 

5 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Tymczasowy

nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Każdy z uczciwie pracujących i płacących podatki ma na swoim utrzymaniu jakiegoś Rona Giesbrechta, a tysiące głodnych nie może nawet marzyć o tym, by zjeść dziennie tyle, ile nasze kochane zwierzaki.
Akurat dzisiaj Ewangelia uczy nas, że nie "mieć" jest prawdziwą strawą.


EWANGELIA

Gdy Jezus usłyszał o śmierci Jana Chrzciciela, oddalił się
stamtąd w łodzi na miejsce pustynne, osobno. Lecz tłumy zwiedziały się o
tym i z miast poszły za Nim pieszo. Gdy wysiadł, ujrzał wielki tłum.
Zlitował się nad nimi i uzdrowił ich chorych. A gdy nastał wieczór,
przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: Miejsce to jest puste i pora
już spóźniona. Każ więc rozejść się tłumom: niech idą do wsi i zakupią
sobie żywności! Lecz Jezus im odpowiedział: Nie potrzebują odchodzić; wy
dajcie im jeść! Odpowiedzieli Mu: Nie mamy tu nic prócz pięciu chlebów i
dwóch ryb. On rzekł: Przynieście Mi je tutaj! Kazał tłumom usiąść na
trawie, następnie wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo,
odmówił błogosławieństwo i połamawszy chleby dał je uczniom, uczniowie
zaś tłumom. Jedli wszyscy do sytości, i zebrano z tego, co pozostało,
dwanaście pełnych koszy ułomków. Tych zaś, którzy jedli, było około
pięciu tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci.

Mt 14,13-21

***

Czemu wydajecie pieniądze na to co nie jest chlebem?

Pytanie jak najbardziej zasadne i wtedy i dziś. Czasy
w których żył prorok Izajasz nie były najlepsze dla narodu wybranego. I
niełatwą misję otrzymał wraz z powołaniem wobec tegoż narodu. Miał
nawoływać do poprawy z grzechów, zapowiadać zagładę królestwa Izraela i
Judy jako karę za niewierność Bogu. Brał on bardzo żywy udział w życiu
politycznym swego kraju, walczył o „teokrację”, czyli Boże panowanie w
narodzie. Ciągle przypominał, że Bóg sam jest zbawieniem Izraela i
dlatego naród wybrany powinien w Nim tylko pokładać całą swą ufność.

Nie miałby łatwo Izajasz i dziś w naszej Polsce, bo
bardzo szybko powiedzieliby, że się wtrąca w politykę, że domaga się
jakiegoś królowania Jezusa w Polsce, a przecież my jesteśmy w jaśnie
oświeconej Europie, a nie w jakimś ciemnogrodzie.

Wydaje się, że warto sobie zadawać pytanie, czy naprawdę wydajemy
pieniądze na to co potrafi nas nasycić? Gdy patrzymy na to wszystko czym
żyje Polska i świat oraz wielu z nas to refleksje nie są najbardziej
optymistyczne. Szukamy błyskotek, biegniemy za jakimiś świecidełkami
tylko dlatego, że tak łatwiej. Bo nas przekonano, że mamy żyć łatwo,
lekko, przyjemnie.

Owszem, jest to możliwe, ale pod warunkiem o jakim mówi Bóg przez Izajasza – słuchajcie mnie!

Z tym posłuszeństwem Bogu jest u nas chyba coraz gorzej. I nie za
bardzo wiadomo dlaczego? Odpowiedzi pewnie mogłyby różne padać. Jedną z
nich może być to, że jednak coś, albo ktoś odłączył nas od miłości Boga.
I wcale nie jest to ani utrapienie, ani ucisk, ani prześladowanie.
Raczej poczucie, że mamy dostatek wszystkiego i nie potrzebujemy zwracać
się do Tego, w Którego (tak się wydaje) coraz mniej wierzymy.

Powie ktoś, że przesadzam.

No to pomyślmy chwilkę. Jeśli pogoda nie zawsze sprzyja, pada deszcz w
letnim czasie to zewsząd słyszymy narzekania o tym, jakie to straty
ponoszą ci, co żyją z turystów. Fakt – ponoszą wtedy stratę.

Mniej natomiast jest mowy o trudnościach przy zbieraniu tego co na
polach urosło. No, dla żyjących w mieście jest to poniekąd obojętne. Tak
czy tak pójdą do jakiejś Biedronki, Lidla czy Reala i dostaną to, co
potrzebują do życia. Mało słychać o tym, by ktoś się modlił o dobrą
pogodę, sprzyjającą czy to wypoczynkowi czy żniwom.

Wszyscy spragnienie przyjdźcie do mnie – wzywa nas poprzez Izajasza
sam Bóg. Czy faktycznie przychodzimy do niego? Trzeba i nam tu przy
ambonie i ołtarzu uderzyć się w piersi, bośmy też nieco o tej modlitwie
zapomnieli.

Czemu wydajecie waszą pracę na to, co nie nasyci?

Owszem, praca może zaspokoić nasze materialne potrzeby i dziś wielu
wie, jak trudno się żyje, gdy tej pracy nie ma. Jednocześnie wiemy
dobrze, że człowiek to nie tylko ciało. Potrzebuje również wartości
duchowych.

Zatem warto zadawać sobie pytanie, czy to o co się tak bardzo
troszczę, zabiegam – faktycznie zaspokoi wszystkie moje pragnienia. Czy
jest w tym moim zabieganiu miejsce dla Boga, dla Jezusa Chrystusa? Tu
niemal klasyczne zapytanie o nasze uczestnictwo we Mszy św. Niedzielnej.
Jeśli już tu jesteśmy tu to pozostaje pytanie o nasze apostolstwo.

Zatrzymajmy się jeszcze chwilkę przy Ewangelii. W środku wakacji, ale
przecież i w tym czasie, gdy wielu trudzi się około chleba na
polach wyrosłego, Kościół poddaje nam ku przemyśleniu cudowne
rozmnożenie chleba.

Najkrócej mówiąc – była bieda i tę biedę dostrzegli apostołowie. To
im się chwali, ale mniej się im chwali, że tak łatwo chcieli pozbyć się
kłopotu. Każ im się rozejść, niech sobie kupią!

Tylko, czy jak się rozejdą skończy się bieda? Nie, ale rozproszy się,
nie będzie się tak rzucać w oczy i sumienie oni będą mieć spokojne. Nic
nowego i w naszych czasach. Stracić z oczu potrzebującego i mamy
wszystko z głowy.

Jezus ma jednak inny plan.

Wy dajcie im jeść! Nie ma mowy o kupowaniu, mają
dać! Niejednemu z nas też podniosłyby się brwi ze zdziwienia, niejeden
podrapałby się po głowie. Jak to zrobić?

To takie proste. Jak jest Jezus i jest choć trochę chleba, to nie ma
biedy. On ma moc z owych pięciu chlebów nakarmić pięć tysięcy. Potrzebne
jednak było owo spojrzenie w niebo! Potrzebne było błogosławieństwo!

Te chleby symbolizują ludzki wkład w to zaspokajanie ludzkich potrzeb. Tu
zachodzi jakieś takie dziwne matematyczne działanie. Poprzez dzielenie
dokonuje się pomnożenie. To dzielenie się prowadzi do obfitości. W sumie
wszyscy mają wystarczająco dużo.

Jednocześnie wiemy dobrze, że nie o zwykły tylko pokarm Jezusowi
chodziło. Tak jak manna na pustyni, tak pomnożony chleb jest znakiem i
zapowiedzią tego chleba, który daje życie wieczne. Tu się w pełni
realizuje owo „przyjdźcie do mnie, a wasza dusza żyć będzie”.

Chciejmy przychodzić często i ufnie.

Jeśli w naszym życiu będzie Jezus to nie będzie biedy. Zwłaszcza tej na wieczność.

 

Autor: o. Piotr Andrukiewicz CSsR – Misjonarz Warszawskiej Prowincji Redemptorystów – Kraków

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

2. Marylu

Dzis bylismy na tej samej Mszy Sw. Piec chlebow i dwie ryby. Piec tysiecy mezczyzn do nakarmienia. Ciekaw jestem czy w Tobie nie obudzila sie Poprawnosc Polityczna, bo we mnie zagorzala. Wszak dwukrotnie, ksiadz na ambonie wyliczal- nie liczac kobiet i dzieci. Jakas gorsza rasa? Te kobiety i dzieci? Ja tez bylem kiedys dzieckiem, choc nigdy nie bylem kobieta.

avatar użytkownika Maryla

3. Tymczasowy

:) byliśmy na tej samej Mszy i we mnie nic nie zagorzało, bom nie feministka, żadna Fuszara czy inna Środa.
Prawidłowo i zgodnie z Bożym planem, to męska rzecz jest zabezpieczyć swojej kobiecie i dzieciom pokarm.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

4. Marylu

Alleluja, czyli Chwalmy Pana! A ja musz wreszcie isc do spowiedzi, bo we wrzesniu sluub!
Pozdrawiam.

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

5. Pan Tymczasowy

Szanowny Panie Ed,

Ja też byłem na tej samej mszy. Myślę, ze wszyscy katolicy chodzą na te same msze, gdzie w danym ponumerowanym dniu. / Dziś XVIII niedziela zwykła / czyta się tę samą Ewangelię.

Ja tez się buntuje , że muszę płacić podatki na jakiegoś komoruska czy niemcotuska co opycha się u Sowy krowimi czy końskimi ogonami.

Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz