Ziemia na Kopiec Józefa Piłsudskiego cz. 2 KAWAŁEK POLSKI NA ZIEMI TURECKIEJ – wspomnienia Władysława Grodeckiego

avatar użytkownika Józef Wieczorek

Turcja

http://grodecki.eufrutki.net/ 

ZIEMIA NA KOPIEC JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO

OD NARVIKU DO WELLINGTONU

Władysław Grodecki

cz. 2 KAWAŁEK POLSKI NA ZIEMI TURECKIEJ

 

Ojczyzna naszych dalszych ojców znajduje się nad Wisłą, ale

ojczyzną naszych bliższych ojców jest Adampol nad Bosforem.

Ojczyzną naszą jest Polska, a Adampol to Polska z jej tradycjami

na ziemi tureckiej”

( Zofia Ryży )

 

Niezwykłe były dzieje tej wyjątkowej polskiej wsi. Zatarg sułtana Mahmuda II z wicekrólem Egiptu i realne zagrożenie Stambułu ze strony tego kraju spowodowało ożywioną działalność dyplomatów tureckich na Zachodzie. Jeden z nich Namyk Pasza, poznał Adama Czartoryskiego i jego poglądy na rolę Turcji. Wówczas zrodził się projekt przeniesienia kilkutysięcznej emigracji polskiej z Francji do Turcji, by tam organizować armię i administrację sułtańską. Spotkał się on z poparciem przedstawicieli Turcji w Paryżu i w 1842r. w miejscu zwanym Czingjane Konak, na wydzierżawionej, a następnie wykupionej przez ks. Adama Czartoryskiego ziemi należącej do lazarystów, zaczęli osiedlać się powstańcy listopadowi, później uczestnicy powstania galicyjskiego, Wiosny Ludów na Węgrzech i Polacy walczący przeciw Rosji w wojnie krymskiej. By zostać przyjętym do osady, trzeba było być Polakiem, albo przynajmniej Słowianinem katolikiem. Każdy otrzymywał po 10 donumów ziemi ( 92 a ), której nie można było sprzedać. Od samego początku wydawało się, że Adampol upadnie tak jak upadły plany polskiego osadnictwa na Nizie przy granicy turecko- rosyjskiej, nad Dunajem, na Cyprze, pod Tulczą, w Derbisie pod Olimpem, a nawet w USA, w Ameryce Środkowej, Iraku, czy w Algerii. Trudno pojąć jak udało się ocalić do dziś tę polską, katolicką wyspę na „morzu islamu”?

Droga z Ankary do P o l o n e z k o y ( Adampola ) prowadziła przez Góry Pontyjskie pokryte lasami iglastymi i liściastymi, tak bardzo podobnymi do tych nad Wisłą. Po raz pierwszy przybyłem tam w 1990r prowadząc wyprawę pracowników cukrowni Zduny w Wielkopolsce.

Kiepska wyboista , źle oznakowana droga sprawiła, że trudno było tu trafić. Przed wjazdem do wsi znajdowała się b. zniszczona tablica „Polonezkoy”. Kilkaset metrów dalej ogrodzony, dobrze utrzymany cmentarz i kościół! Wyładowaliśmy bagaż na placu przed świątynią i rozbili namioty. Wkrótce zjawił się starszy pan ( Filip Wilkoszewski ), który przywitał nas na organkach ustnych „ Jeszcze Polska nie zginęła”. Chętnie opowiadał o mieszkających tu Polakach, aż do chwili gdy zaczął się zbliżać młody dobrze zbudowany mężczyzna. Szepnął, „zdrajca” i zamilkł. Nikt już więcej nas nie odwiedził, a walące się domostwa, dziczejące sady, rozpadające się parkany oraz opuszczony i zaniedbany kościół Matki Boskiej Częstochowskiej zrobiły na nas przygnębiające wrażenie. Rano odwiedziliśmy cmentarz. Dobrze utrzymane nagrobki ułatwiły odnalezienie tych najważniejszych. Zatrzymaliśmy się koło grobu Ludwiki Śniadeckiej . Ktoś zaintonował „ Jeszcze Polska nie zginęła…” i „Pierwszą brygadę…”. Powiedziałem kilka słów o tej barwnej postaci i najmłodsi uczestnicy wyprawy Justyna i Karol pobrali ziemię na Kopiec J. Piłsudskiego.

Na zakończenie, jak zwykle odśpiewaliśmy „Boże coś Polskę…”

W następnych latach również odwiedzałem Adampol; w 1991r. prowadząc wyprawę „Solidarności” MPK Kraków i w 1992r. z wyprawę młodzieży szkół krakowskich oraz w trakcie wyprawy dookoła świata.

W lecie 1991 r. na Cmentarzu Angielskim nad Bosforem odnaleźliśmy grób Mariana Langiewicza, a 23 sierpnia 1992 r. ponownie pobraliśmy ziemię z cmentarza w Adampolu ( z grobu Zofii Ryży ). Na uroczystość poświęcenia ziemi w rocznicę haniebnego traktatu Ribbentrop- Mołotow zaprosiliśmy do kościoła wielu Adampolan, ale przybyli tylko Lesław Ryży- dawny i Fryderyk Nowicki aktualny wójt Polonezkoy. Piękna, wzruszająca homilia ks. Andrzeja ( prof. dr hab. A. Zwolińskiego ) i patriotyczne przemówienie kierownika wyprawy, sprawiły, że zawstydzony Lesław Ryży nawet się nie pożegnał!

Gdy w 1994r. powróciłem tu z grupą młodzieży na wspólne ognisko przybyli chyba wszyscy mieszkańcy wioski. Czy to był „odwet” za tamten blamaż?


Filed under: wspomnienia

napisz pierwszy komentarz