Zmartwienia Piotra Kraśki.

avatar użytkownika Ewaryst Fedorowicz

 

Piotr Kraśko to się w tej Publicznej  strasznie musi nudzić.

A skoro się nudzi, to zaczyna się martwić. Ot – taką pamięcią młodego pokolenia na przykład.

W radiu TOK FM, w towarzystwie takich jak on, znudzonych celebrytów mediowych, zamartwiał się, że  „wielu  młodych ludzi, którzy wezmą udział w tych wyborach, nie ma pojęcia, jak wyglądała Polska za czasów PiS, nie wie, czy to były rządy dobre, czy złe?”

Phi! Też ma kłopot!

No, ale jak się ma gwiazdorski kontrakt, to człowiekowi się priorytety mogą poprzestawiać.

No nic – w sumie, to nie moja sprawa, bo ja na eurowybory nie tylko nie pójdę, ale jeszcze będę namawiał wszystkich znajomych (i nieznajomych) żeby w tej hucpie udziału nie brali, bo ich głos i tak nie będzie miał najmniejszego znaczenia, a wstydu tylko można sobie narobić.

Referendum o wystąpieniu Polski  z UE – to co innego,  ale na to będę musiał jeszcze (troszkę) poczekać.

Ponieważ jednak Piotr Kraśko ma do spełnienia misję (w końcu płaci mu Publiczna, czyli - misyjna), jak rozumiem teraz nastąpi próba zastosowania w stosunku do Wyborców terapii przypominającej?

Ależ proszę bardzo! Pozwolę sobie tylko zwrócić uwagę na istotny drobiazg  -

terapia ta, jak każda inna,  może spowodować  zaskakujące zupełnie skutki uboczne:

bo proszę sobie tylko wyobrazić, jak okropny mógłby okazać się wynik wyborczy, gdyby tak Polacy przypomnieli sobie , kto im (proszę wybaczyć precyzję  określenia)– ukradł emerytury?

Albo kto im ukradł kilkaset najlepszych przedsiębiorstw, w numerze opisanym w klasyce gatunku,  jako „Program Powszechnej Prichwatyzacji”?

Co, nie wiecie Państwo, co to ta prichwatyzacja?

Zawsze twierdziłem, że znajomość języka  rosyjskiego, a szczególnie rosyjskiego żargonu kryminalnego, to umiejętność bezcenna:

otóż prichwatyzacja to rosyjskie określenie procesu, w wyniku którego powstały fortuny różnych takich Bieriezowskich, Abramowiczów czy innych Chodorkowskich.

A jeśliby sobie tak Wyborcy przypomnieli, kto kazał strzelać do robotników w latach 82, 81, 70, 56 i kto wymordował tysiące wrogów ustroju w trakcie „utrwalania władzy ludowej” ?

A już nie daj Bóg, gdyby sobie przypomnieli, kto im przez lata cale, żeby nie powiedzieć – pokolenia, wodę z mózgu robił….

takie 100 albo 200 albo 500tys.  chętnych do wspólnego zwiedzenia gmachu na Woronicza 17 mogłoby się red. Kraśce czkawką odbić.

To może jednak lepiej – dać sobie z tą terapią przypominającą spokój, hm?

 

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika Maryla

1. Ewartyst Fedorowicz

a co sobie będziemy żałowali wspomnień, szczególnie dzisiaj, kiedy czerwona hydra łeb krwawy uniosła, szczerząc zęby na Grzegorza Przemyka.

Czerwone dynastie: Familia Kraśków
http://www.bibula.com/?p=11627

Jednym ze szczególnie widocznych symptomów patologii awansów w naszym życiu publicznym jest szczególna kariera rodu Kraśków w telewizji publicznej.

Protoplastą tego klanu był osławiony Wincenty Kraśko, przez lata sekretarz KC PZPR ds. kultury. Kraśko wyróżniał się zarówno swymi dogmatycznymi poglądami, jak i skłonnościami do autorytarnego dyrygowania kulturą. Nader typowa pod tym względem była jego broszura z 1968 r. “Głos w dyskusji przedzjazdowej”, ostro piętnująca “krnąbrnych” literatów. Słynny pisarz i publicysta Stefan Kisielewski (Kisiel) tak skomentował udział Wincentego Kraśki w nikczemnej nagonce na twórców w 1968 r.: “(…) jak powiedział towarzysz Kraśko, kultura polska nie skorzysta z naszych usług. Znalazł się właściciel polskiej kultury – przerażony osioł” (S. Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996, s. 16).

Bardzo duże wpływy Kraśki w sferze kultury ułatwiły karierę jego potomków w szczególnie atrakcyjnej jej dziedzinie – publicznej telewizji. Ciekawie opisała to dziennikarka “Tygodnika Solidarność” (nr z 19 listopada 2004 r.) Marzanna Stychlerz-Kłucińska w tekście “Kraśko i inni”, stwierdzając m.in.: “Kolejnym charakterystycznym zjawiskiem w TVP jest pokoleniowość, dziedziczenie stanowisk. Władza przechodzi z ojca na syna, a potem pałeczkę przejmują wnuki. Wystarczy, że przez jakiś czas senior rodu pełnił jakąś ważną funkcję. Klasycznym przykładem jest tu familia Kraśków. (…) Rodzina Kraśków stanowi jakby oddzielną instytucję w TVP. Początek dynastii dał Wincenty Kraśko, sekretarz KC PZPR ds. kultury.

Wszystko, co szło na antenę, było z nim konsultowane. Wkrótce w dziale kultury w TVP pojawił się młody Kraśko [Tadeusz - J.R.N.], przed kilku laty jeszcze młodszy [Piotr Kraśko - J.R.N.]. Średni Kraśko był człowiekiem kochliwym i zmieniał partnerki. Ale miał ludzkie odruchy, wszystkie byłe żony oraz liczne przejściowe przyjaciółki nadal pracują w TVP i jakoś – mówią moi rozmówcy – w tym sobie w miarę bezkonfliktowo funkcjonują. To swoisty fenomen. W ślad familii Kraśków poszli inni. (…) Jedna z większych telewizyjnych rodzin wraz z ‘przyległościami’, czyli dziećmi, kuzynami, kochankami oraz bliższymi i dalszymi znajomymi – wg Michała Mońki (dziennikarza związanego z ‘Solidarnością’) – liczy 64 osoby”.

Zarówno Tadeusz Kraśko (syn), jak i Piotr Kraśko (wnuk) nie odznaczali się szczególnymi zdolnościami, wręcz przeciwnie. Nadrabiali świetnym zadomowieniem się w “układach” i bardzo umiejętnym przystosowywaniem się do panujących w TVP reguł poprawności politycznej – zawsze płynęli z prądem. Nader typowa była pod tym względem wydana w 1992 r. w warszawskim lewicowym wydawnictwie BGW książka Tadeusza Kraśki “Pasjans telewizyjny”. Książka zawierała wybór zwierzeń licznych znanych dziennikarzy, wyraźnie zdominowanych przez starych wyjadaczy komunistycznej maści. Wśród “bohaterów” książki Kraśki znaleźli się m.in.: były prezes Radiokomitetu Włodzimierz Sokorski, osławiony prezes Radiokomitetu w czasach Edwarda Gierka Maciej Szczepański (zwany “krwawym Maciejem”), stalinowski pieniacz Zygmunt Kałużyński, byli długoletni tajni współpracownicy SB: prezes Radiokomitetu za rządu Tadeusza Mazowieckiego Andrzej Drawicz i Andrzej Szczypiorski, komunistyczni propagandyści: Zygmunt Broniarek i Adam Bronikowski. Kraśko nie zapomniał również o nagłośnieniu w swej książce takich osób znanych ze skrajnej lewicowej tendencyjności, jak: Aleksander Małachowski, Olga Lipińska czy Kazimierz Kutz i Janusz Rolicki.

W 1991 r. Tadeusz Kraśko wydał szczególnie zakłamaną książkę “Początek raz jeszcze. Z Andrzejem Szczypiorskim rozmawia Tadeusz Kraśko”. Było to pełne panegiryzmu wysławianie osoby A. Szczypiorskiego, znanego z histerycznych ataków na polskość i patriotyzm (stachanowca antypolonizmu) i na wartości chrześcijańskie, jak się później okazało, wieloletniego agenta SB. Kraśko bezkrytycznie nagłośnił w swej książce m.in. godne barona Münchausena samochwalcze opowieści Andrzeja Szczypiorskiego o tym, jak się “heroicznie” opierał bezpiece, jakim to był nonkonformistą i jak sam Kiszczak usprawiedliwiał się przed nim z jego internowania (s. 126). Kraśko nie zdobył się ani razu na próbę podważenia kłamstw Szczypiorskiego przez przypomnienie jego sławetnych proreżimowych wyczynów propagandowych. W rezultacie tolerowania wszystkich zafałszowań Szczypiorskiego pisana “na klęczkach” książka Kraśki jest faktycznie tylko kłamliwym “śmieciem”. W 1995 r. T. Kraśko wydał bezkrytyczny, arcynudnawy wywiad z Jerzym Turowiczem “Wierność” (Poznań).

W 1998 r. wydana została kolejna pełna zakłamania książka Kraśki “Czas skorpionów” stanowiąca w dużej części miniportrety różnych pisarzy. Znów znalazł się tam m.in. panegiryczny portret pisarza-agenta A. Szczypiorskiego, o którym Kraśko napisał m.in.: “W jego stylistyce nie ma ani jednego zbędnego znaku, to krystalicznie czysty wyraz myśli”. Dodajmy: myśli antypolskiej, antychrześcijańskiej, agenturalnej! Podobnymi pochwałami obdarzył również innego agenta SB Andrzeja Drawicza, od jesieni 1989 r. do końca 1990 r. głównego hamulcowego prawdziwych zmian w telewizji. Z jakim rozrzewnieniem Kraśko pisał o Drawiczu: “Był mądrym, dobrym i szlachetnym człowiekiem. (…) Wielu go kochało, niewielu rozumiało, małowierni potępiali”. Dodajmy, że w książce Kraśki znalazł się panegiryk o pisarzu Jerzym Kosińskim. Kraśko ogromnie wysławiał nawet jego najbardziej antypolską, paszkwilancką książkę “Malowany ptak”, wychwalał jej rzekomą “ponadczasową, biblijną narrację” (s. 130).

W ślady dobranego dziadka i ojca poszedł również najmłodszy z rodu Kraśków, telewizyjny redaktor Piotr Kraśko. Już jako korespondent TVP w Stanach Zjednoczonych na początku naszego stulecia okazał się absolutnym nieudacznikiem. Brutalnie obnażył wszystkie jego słabości merytoryczne i warsztatowe świetny znawca spraw Stanów Zjednoczonych i tamtejszej Polonii Zbigniew K. Rogowski. W tekście “Kraśko, niewypał w eterze” (“Nasza Polska” z 20 marca 2005 r.) Rogowski pisał o Kraśce: “Kolejny personalny niewypał. Donosi o jakichś marginalnych, peryferyjnych wydarzeniach, nie ma dojścia do ludzi politycznego establishmentu, nie dostrzega 10-milionowej Polonii, więc nic nie wie o jej życiu politycznym, na co dzień unika jak ognia relacji o zjawisku antypolonizmu. Szczególnie za brak obu tych tematów w korespondencjach Kraśki skarżyli mi się Polacy oglądający programy TVP za pośrednictwem TV Polonia. Zauważmy, że jak na medium wizualne Kraśko prezentuje się niekorzystnie: obcy akcent wymowy, słaba dykcja (proponuję kurs na I roku szkoły teatralnej)”.

Skrajne braki merytoryczne i fachowe młody Kraśko nadrabia podobnie jak jego ojciec Tadeusz gorliwością w atakowaniu tych, których trzeba (zgodnie z regułami “poprawności politycznej”). 18 września 2002 r. P. Kraśko “zabłysnął” jako redaktor prowadzący wzmożony atak paszkwilancki na Radio Maryja w telewizyjnym programie “Oblicza mediów”.
Kariera telewizyjna obu Kraśków świetnie pokazuje, do jakiego stopnia w telewizji publicznej (!) nie liczy się autentyczny talent (którego obu Kraśkom ewidentnie nie dostaje), lecz tylko rodowód z “dobrej”, czerwonej rodzinki.

Prof. Jerzy Robert Nowak

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl