Nie ma kary bez ostrzeżenia

avatar użytkownika jwp

…Kto występnym prze­bacza, ten niewin­nych kiedyś będzie karał… – Juliusz Słowacki.

Wyrok śmierci i jego wykonanie nie jest właściwie karą. Jest przede wszystkim konsekwencją wyboru dokonanego przez osądzonego sprawcę czynu zagrożonego „karą śmierci”. Dotkliwym niewątpliwie jest okres oczekiwania na jego wykonanie i ten można uznać za karę. Sama „kara śmierci” jest zarówno metodą odstraszania od czynów uznanych przez społeczeństwo za szczególne dla niego zagrażających , jak i skuteczną eliminacją osób je stwarzających. Czynów dokonanych i potencjalnie możliwych w przyszłości.

O karze śmierci trudno dyskutować w oderwaniu od kontekstu kulturowego, ale i szeroko rozumianego prawa naturalnego i bożego. Jeżeli nawet założyć, iż są wytworem, czy też reinterpretacją ludzkiego umysłu, nie bez oderwania od sfery duchowej i emocjonalnej. Dlatego przedstawianie jej tylko w świetle niezbywalnego prawa do życia, pomyłek sądowych i ludzkiej niedoskonałości nijak się nie ma do prawdziwych intencji nie tyle jej przeciwników, co inspiratorów.

Dopóki nie postawimy się w sytuacji ofiary zbrodni i wszystkich, których dotykają jej konsekwencje, te krótkotrwałe i te długofalowe, również w odniesieniu do całego społeczeństwa, a nawet państwa, to jesteśmy tylko mniej lub bardziej zmanipulowanym, pozornie obiektywnym obserwatorem. By jakakolwiek dyskusja miała sens niesłychanie ważnym jest patrzeć na ręce jej uczestnikom. Nie budzi we mnie zaufania osoba, która jest przeciwnikiem kary śmierci, a równocześnie uważa, że „zawartość” brzucha kobiety należy do niej.

Odrzućmy na wstępie sytuację, gdy zbrodni dokonuje osoba uznana za niepoczytalną, co prawda słowo uznanie budzi wątpliwości, winno być niepoczytalna, niestety musimy przyjąć jakieś założenia. Także należy odrzucić argument o błędach sądowych, gdyż na takiej zasadzie należałoby zlikwidować wszystkie instytucje, gdzie takowe mają miejsce. A przecież należałoby raczej je reformować i doskonalić oraz co raz więcej wymagać od ludzi pełniących służbę publiczną. To oczywiście brzmi, jak szyderstwo, gdyż sfera publiczna jest coraz bardziej zdegenerowana, na każdy możliwy sposób. A co za tym idzie i „doły” starają się za nią nadążyć.

Tytuł notki pochodzi z Talmudu i coby o nim nie sądzić zawiera wiele istotnych myśli, a nawet prawd, zasad bez których choroba cywilizacji się tylko pogłębia. Znamienne są też słowa Słowackiego ( pierwszy raz zwróciłem uwagę na ciekawą zbieżność – „słowa”, „Słowa-cki ). Przebaczenie nie oznacza odejścia od kary, braku odpłaty. Przebaczenie jest kwestią wewnętrznego spokoju, jednak nie bez sprawiedliwości. Relatywizowanie zbrodni i stanowienie jednego poziomu osądu dla ofiary i zbrodniarza mści się w przyszłości zamianą ról. Odbiera trzeźwy osąd i przyzwala na bezkarność, oczywiście adekwatną do czynu. Sprawca bez świadomości konsekwencji lub świadomy jej braku nie musi już kalkulować ryzyka na wyższym poziomie. Przelicza już tylko lata w oparciu o „humanitarne” jak nigdy kodeksy karne.

Nie przypisuję sobie prawa do ferowania wyroków, nie czuję się też na tyle sprawiedliwym i bezstronnym, by w sposób czynny uczestniczyć w ich wydawaniu. Jestem po stronie „Obrońców Życia”, w każdym jego wymiarze. Nie oznacza, to jednak, że nie zabiję w obronie, nie tylko własnej. Lub też nie wyeliminuję potencjalnego zagrożenia, jeżeli wcześniej zaistniało. Prawo, to wnyki zastawione na przestępców. Mniej lub bardziej dotkliwe. Z ludźmi nie zawsze można po dobroci. Jeżeli jest nagroda, to bez kary nie istnieje.

Wszystko, co powyżej jest tylko częścią obszernych rozważań na jakie zasługuje problem „kary śmierci”, a właściwie pewnego mechanizmu obronnego, wykluczającego ze wspólnoty jednostki nie stosujące się do zasad. Od prostych przewin, do największych zbrodni. Jeżeli kara ma być skuteczna, to ukarany nie może odbyć jej bezboleśnie i posiadać takie same prawa, jak wolny obywatel. Czym innym jest możliwość resocjalizacji, częściowo złudna idea, a czym innym odizolowanie sprawcy. Uciążliwość kary ma być przestrogą, jak i również przymuszeniem do namysłu przed kolejnym przestępstwem. Nie może być oznaką słabości społeczeństwa wobec zła.

Nie widzę obecnie zbyt wielu ludzi, którzy mogą podołać zarówno misji zarządzania państwem, jak i czynienia sprawiedliwych sądów, nie oznacza, to jednak, iż mam dać przyzwolenie na rezygnację z podstawowych zasad współżycia, chronienia wartości i likwidacji kodeksowych systemów. Skoro posiadamy wolną wolę, to na Ziemi musimy być gospodarzami. Z całą tego konsekwencją, bo zbyt prostym byłoby wybierać tylko to, co najprostsze, nie rodzi dylematów i nie niesie odpowiedzialności i konsekwencji wspólnego, choć często w osamotnieniu i rozstrzyganego tylko we własnym sumieniu wyboru.

I tu rodzi się pytanie, czy iluzoryczny postęp, a nie rozwój świata, nie doprowadził do sytuacji, gdy nie ma komu nagradzać i karać, a narzędzia pozostają w rękach zbrodniarzy. Również wpływu.

„…Woda, której dotykasz w rzece, jest ostatkiem tej, która przeszła

 i początkiem tej, która przyjdzie,

tak samo teraźniejszość…”

Leonardo da Vinci

Upadek ZSRR i idei, którą próbowała zawładnąć światem nie był bynajmniej upadkiem Wielkiej Rusi. By to tylko początek powrotu do lepiej sprawdzonej metody zarządzania społeczeństwem, a również zmiana biegunów agentury wpływu. Gdy dawniej służby w niezbędniku miały na podorędziu narzędzia kompromitacji i szantażu w obszarach moralności, teraz „Zachód” ma zgnić i stać się łatwą ofiarą za pomocą propagowania lewackiej wizji postępu. W samej Rosji na sztandarach powiewa Naród, Duma, Rasizm ukryty i obrona przed wszelkimi dewiacjami. A drzewiec obficie podlany samogonem i krzepki niczym Car na Nowe Czasy. Agenci, nie tylko wpływu, byli zawsze szkoleni w metodach manipulacji, a szczególnie zdobywaniu zaufania i sympatii. Ot, taka socjotechnika.

Zadziwiającym jest, iż po wiekach „rozwoju” cywilizacji i rzekomego postępu, a także masowemu dostępowi do edukacji i wielu źródeł informacji, staczamy się do intelektualnego niebytu. Tam gdzie rozum śpi, a demony hulają. Demokracja, to nie ustrój na te czasy, gdy większość, a uczciwie po części do niej się zaliczam, nie jest zdolna, ni też gotowa do wyborów.

Jak mantra powraca problem teorii spiskowych. Gdy już wiadomo, że najwięksi gracze świata w tajnych projektach walczą w sieci o „Rząd Dusz”. I nie tylko, dla nich nawet matoł jest cennym nabytkiem. Szczególnie, gdy nad nim jest jeszcze większy. Prosty mechanizm powoduje, że wybieramy na „Króla Debili” największego. Pełni podziwu dla jego bezmiernej durnoty. Takiż to niedościgły dla „oświeconej” i demokratycznej większości.

Dzieci Kwiaty w większości zostały zjedzone przez rewolucję, nieliczni usadowili się wygodnie, nie tylko w bankach. Wszystkie Wiosny, kończą się Jesienią.

Laboga !, cóż począć z taką masą, „…Поле́зный идиот”, to nie problem. Był, jest i będzie. A co z kurwami i złodziejaszkami, rabusiami i pętakami. Katalog wartych zagospodarowania i używanych jest obszerny, bardziej niż archiwum służb wszelakiej maści. Gdzie miejsce dla zasłużonych i potencjalnych sprzymierzeńców, a co zrobić z tymi, których dewiacje były narzędziem skutecznym ?

Ano to, co uczyniono. Awangardę ustanowić. Przyprawić jeszcze szczyptą libertynizmu i polać sosem humanizmu. Żeby nie było, że Ci sami kręcą kołami historii. A jest to arcyproste. Jeżeli tylko w tyle głowy, tam gdzie rozum się nie mieści, istnieją podszepty. O tym, że zbrodniarz też człowiek, że dewiacja w normie się mieści. Ze tolerancja, to przyzwolenie. Iż skazaniec ma się cieszyć za kratami pełnią wolności, a praca nie może być przymusem dla niego. To niby, jak ma na grzywnę i odszkodowanie zapracować.

Zniesienie kary śmierci w Europie jest doskonałym przykładem siły agentury. Przejęcie władzy, które wiąże się bezpośredni z jedynym celem, jakim jest podbój i rozbiór ostatnich bastionów rozsądku, to nic innego, jak ochrona swoich przed tym, co winno ich wiązać. Pętać lękiem odpowiedzialności i nieuchronnością wyboru. Wyobraźmy sobie, że można bezkarnie hasać, a i jeszcze popełniać zbrodnie najwyższe. Podobne tym z niskich pobudek, rabunku, gwałtu, mordu dla samej przyjemności. Czy różnią się bardzo od tych na najwyższym szczeblu ?. Zapewne tylko skalą zbrodni. Piewcy humanitarnego traktowania bestii w ludzkiej skórze nie mają problemów z „Życiem Poczętym”. A nawet doszli do nowego wniosku, aborcja po porodzie z powodów socjalnych. Albo też, jak dziecko stanie na przeszkodzie do realizacji „innych marzeń”.

„…Źródło zwykle nie pochwala drogi, którą wybrała rzeka…”

Jean Cocteau

Źródło jawi się czystą rzeką, zważać tylko trzeba na dopływy. Ileż mułu i ryb śniętych doniesie, jak nurt zaburzy. Nie warto się otwierać na każdy strumień, co pozornie zasila. Główną ideą barbarzyńców jest zburzyć porządek świata. Wyzuć Nas z zasad, wartości i wiary. A na to miejsce zaprowadzić Nowy Ład. Jakiż to Ład, jakie obyczaje, gdzie namiastka narodu, pełna zakalców stawia pustkę przeciw spełnieniu. Na cokołach trwają w blasku ohydne postaci póki, co przykrytym miazmatami intencji. Rozkład trwa i wre robota. Rękami czynowników, którym nagrodą będzie niebyt, zatracenie w idyllicznych bachanaliach. A pospolita szmata nabiera blasku jedwabiu.

Kara śmierci nie jest niczym wyjątkowym, jest przestrogą i najwyższym odniesieniem do zbrodni. Jeżeli nie pozostawimy sobie prawa do obrony, nawet okrutnego, to sczeźniemy  niechybnie. Nie może być wspólnoty, ni państwa bez narzędzi odpowiednich. Nie można się sycić zemstą, ale i też nie można pozostać bezbronnym. Nie dajmy się nabrać na sowiecką narrację. Oni nie znają litości, nie tylko wobec własnego narodu, jego nie bronią. To tylko konstrukcja demiurgów. Banicja, wykluczenie, ostatnia przestroga.

Jest zbrodnia, jest i kara. Jest Dobro i Zło. Nie ma nic pomiędzy. Za wyborem nie mogą stać żadne dywagacje. Nie ten czas i miejsce. Już bardziej bladym być nie można. Półgłówek wybiera się na Olimp, a Władimir rechocze, gdy w Niemczech i Hiszpanii terroryści odsiedzieli swoje. Tylko nie życie ofiar.

Spadnij na Ziemię Człowiecze.

 „…Bar­dzo trze­ba uważać na tych ludzi, których na­tura pobłogosławiła ta­len­tem,

ale do ta­len­tu nie do­dała im ro­zumu.

Ci bo­wiem są naj­groźniej­szy­mi ry­wala­mi każdej umiejętności i w ogóle ludzkiej wspólno­ty. Można współpra­cować z człowiekiem mniej­sze­go ta­len­tu, lecz ro­zum­nym, na­tomiast z uta­len­to­wanym, ale głupim - nie ma zgo­dy.

W ten sposób ob­da­rowa­ny i po­kara­ny człowiek wie­cznie po­dej­rze­wa, że coś wyj­dzie na jaw; po­dej­rze­wa słusznie.

W końcu nap­rawdę wychodzi na jaw, że jest głupi, i ten smut­ny de­fekt od­działuje na je­go dzieło i ta­lent.

Po­dob­nie jak piękna ko­bieta, która pot­ra­fi się wdzięcznie uśmie­chnąć i stroić cza­rujące mi­ny, nie jest już ta­ka piękna w chwi­li, gdy w trak­cie roz­mo­wy wychodzi na jaw, że ta piękność jest głupia jak but.

Is­tnieje bez­ro­zum­na piękność tak sa­mo, jak poz­ba­wiony rozumu ta­lent…”

Sándor Márai

A teraz z innej beczki.

A jednak adekwatnej.

Szła jedwabiem osobnym Magdalena przez pawie po wiśniowe ręczniki rozesłane na trawie.
Ale idąc na ukos i na przełaz od piekła, osobnego jedwabiu dla swych stóp się wyrzekła.
Wtedy w sobie na węzeł zawiązała krwi upał i szła polem, przez które Pan purpurę rozsupłał.
A gdy w górach na obłok weszła, karmiąc jaszczura, w mysie dróżki się boska rozsupłała purpura.
Odtąd w żółtym jedwabiu samotności zgubiona, zwija dróżek purpurę na swych ramion wrzeciona.

Pieśni Marka Grechuty Do Słów Tadeusza Nowaka
http://www.youtube.com/view_play_list?p=CEA758AD4B03A5A1
pejzaże - Roman Kochanowski

Jaskółka czarny sztylet, wydarty z piersi wiatru
Nagła smutku kotwica, z niewidzialnego jachtu
Katedra ją złowiła w sklepienia sieć wysoką
Jak śmierć kamienna bryła
Jak wyrok naw prostokąt.
Jaskółka błyskawica w kościele obumarłym
Tnie jak czarne nożyce lęk który ją ogarnia

Jaskółka siostra burzy, żałoba fruwająca
Ponad głowami ludzi w których się troska błąka
Jaskółka znak podniebny jak symbol nieuchwytna
Zwabiona w chłód katedry przestroga i modlitwa

Nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
Lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
Przeraża mnie ta chwila która jej wolność skradła
Jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła

Na wieczne wirowanie na bezszelestną mękę
Na gniazda nie zaznanie na przeklinanie piękna

napisz pierwszy komentarz