W odpowiedzi Zdenkowi Wrhawemu oraz innym jęczącym blogerom

avatar użytkownika elig

  Ostatnio Zdenek Wrhawy napisał tekst "Kokosowi26, Rosemannowi, Seamanowi, Katowi et. etc. etc." /TUTAJ/ w którym zawarł następujące złote myśli:

  "Nie mam juz siły na "niewolników","syndrom sztokholmski" naszego społeCZERŃstwa,na lemingi,na taśmy jednego czy innego platfusa! Piszecie tu Państwo blogerzy,piszecie u Jankego,piszecie wPolityce.pl,piszecie na niepoprawnych.pl itd. Tylko CO Z TEGO? Wylewacie swoje żale,swoje odczucia,swoje sposoby na "obalenie PO-PSL-SLD-RP-SB-KGB-GRU"? Zainteresowani [ci którzy sa adresatami tych blogów] maja to w d****!". I dalej:

  "Potem przyjdzie kolej na internet... PS.Wyrabiajcie szybko paszporty,bo UE sie rozleci,strefa Schengen zniknie,Polska zniknie z mapy Europy... Bredze? No to w 2015 zobaczymy...".

  No cóż, nie pierwszy raz już czytam podobne rozdzierające jęki. Nie pozostaje mi nic innego, jak przedrukować moją notkę sprzed dwóch lat /TUTAJ/:

  "Nadmierne ambicje niektórych blogerów

 elig, sob., 24/07/2010 - 14:21

  Po przegranych przez Kaczyńskiego wyborach prezydenckich, coraz częściej słyszy się wśród prawicowych blogerów stwierdzenia typu: "ta cała pisanina nic nie daje", "co z tego, że stukamy w klawiaturę, gdy to niczego nie zmienia", "trzeba działać w realu" i t.p.. Narzekaniom tym towarzyszy na ogół wezwanie do bliżej nieokreślonego CZYNU.

  Zastanawiam się, skąd się biorą takie głosy. Czyżby przedtem blogerzy ci sądzili, że są w stanie porwać swoją twórczościa tłumy? Przeciętna liczba odsłon moich ostatnich notek w BM24 wynosi ok. 350, a w S24 około 700. Dla blogu Kataryny ilość odsłon jej blogu przypadających na notkę, była rzędu 5000, a dla kilku jeszcze bardzo popularnych blogów ok. 2000. Wynika z tego, iż przeciętny bloger może liczyć na kilkuset, a bardziej popularny na kilka tysięcy czytelników. Trudno tu mówić o wpływie na masy. Popularny portal może mieć taki wpływ jako całość, ale na pewno nie pojedyńczy blog. Jednak z tego, że dopiero wiele cegieł tworzy mur, nie wynika, że pojedyńcze cegły są niepotrzebne.

  Następnym problemem jest to, czy publicystyka rzeczywiście powinna mieć tak bezpośredni wpływ na rzeczywistość. Przytoczę tu porównanie, którego użyłam w komentarzu do jednej z notek Michaela: Powiedzmy, że dziennikarz jakiejś lokalnej gazety napisal, że z miejscowej zajezdni autobusowej wyjeżdżają zepsute pojazdy, a w odpowiedzi na to szef tej zajezdni przyszedłby do niego, wręczył mu klucz francuski i powiedział: "Szoruj pan teraz naprawiać te autobusy !!! Byłeś pan taki mądry - to do roboty !!!" Sądzę, iż wszyscy uznaliby to za absurd. Dziennikarstwo ma opisywać rzeczywistość, odkrywać rządzące nią prawa i dyskutować różne poglądy na jej temat, a nie dążyć za wszelką cenę do jej natychmiastowej zmiany. To już jest domena działalności politycznej, która jest czym innym.

  Ku przestrodze podam teraz przyklad publikacji, która miała istotnie ogromny wpływ na historię ludzkości. Myślę tu o "Manifeście komunistycznym". No cóż, komunizm kosztowal ok 100 milionów ofiar w ludziach. Gdyby wszystkie publikacje były podobnie wpływowe, to ludzkość by wyginęła. ".

  Równie dobrze kropla płynąca po wapiennej skale mogłaby narzekać: ja sobie płynę i płynę, a skała jak stała tak stoi. Jednak po wielu latach powstają przecież przepiękne jaskinie, podziwiane potem przez turystów. Narzekanie w stylu Zdenka Wrhawego może być wręcz szkodliwe. Przytoczę teraz fragment mojego niedawnego wpisu "Jęki prawicy - słychać tylko odgłos rozdzieranych szat" /TUTAJ/:

  "Takie rozdzieranie szat może być nawet słuszne, lecz czytałam o nim /w rożnych wariantach/ już tysiące razy. Brakuje tam nawet jakikolwiek odniesień do konkretnych zjawisk z życia III RP. Nic tylko powtarzanie w kółko "źle jest, źle będzie, ciemno zawsze i wszędzie". Jeśli coś podobnego wpadnie przypadkiem w ręce jakiegoś leminga, ten tylko uśmiechnie się, zrobi kółko na czole i jeszcze życzliwiej spojrzy na Tuska: "Jaki on jest, taki jest, ale przynajmniej nie szlocha bez przerwy". Bo też jaka jest tu alternatywa - iść się powiesić?

  Profesor Zybertowicz pisał w posłowiu do swej książce "Pociąg do Polski - Polska do pociągu": "Przecież to, iż ogromna część krytycznych - i naukowych, i publicystycznych - analiz polskiej rzeczywistości to diagnozy bez konsekwencji, czyli nieprowadzące do reform faktycznie rozwiązujących rozpoznane już problemy, przyczynia się do frustracji niebagatelnej części polskiego społeczeństwa. Przyczynia się do niewiary w nasz kraj, w sens działalności obywatelskiej, w perspektywy życia w Polsce.".

  Zdenek Wrhawy widzi jednak pewną alternatywę. Załatwić paszport i zwiać z Polski. Bardzo pięknie. Szkoda tylko, iż nie mówi on dokąd właściwie mogłoby uciec 37-38 milionów Polaków mieszkających obecnie w naszym kraju.? Widać wyraźnie, że chodzi mu przede wszystkim o jego własny tyłek. Jego notka jest po prostu niemądra i przypomina tupanie nóżkami obrażonego na cały świat kilkulatka.

napisz pierwszy komentarz