Los Generała

avatar użytkownika jwp

...Bez względu na to, w którym kierunku sprawy pójdą, chcemy mieć gwarancję, że nas nie ruszycie...

Poniższe opracowanie 1-szej części filmu z Cyklu Legendy Czasu oparte jest na polskim przekładzie użytkownika cozee0's - link, któremu tą drogą dziękuję za współpracę, pomoc i udostępnienie tłumaczenia. Wiele wypowiedzi generała i komentarzy do scen z filmu może nam umknąć, gdy przykrywa je obraz, zatem warto pochylić się na tekstem, a potem połączyć z obrazem. Lub na odwrót.

Film być może pozornie nie wnosi nic nowego do historii generała Wojciecha Jaruzelskiego, jest jednak doskonałym przykładem manipulacji i propagandy, a to młodsze siostry kłamstwa. Ukazuje też nam, to jaka prawda będzie wkrótce dominować w pamięci mieszkańców Polski, a być może nawet zagości na kartach podręczników.

Wybrałem, to co uważałem za symptomatyczne dla przemalowania generała, a równocześnie zawierające przekaz prawie podprogowy. Tak, by za kilka lat, a może kilkanaście ukształtował się nowy obywatel, na miarę zamierzeń i planów neobolszewii.

Teksty z filmu będą wyróżnione kursywą, kolejność nie zawsze jest zgodna z filmem.

Niektórzy moi współpracownicy, zwracają się do mnie z pretensjami:

Dlaczego za okrągłym stołem nie postawiłem kwestii immunitetu.

"...Bez względu na to, w którym kierunku sprawy pójdą, chcemy mieć gwarancję,

że nas nie ruszycie...".

Odparłem:

Ja na to nie pójdę. Jest to poniżej, mojej oficerskiej i obywatelskiej godności!

Generał dotrzymał słowa, poszli na to prokuratorzy, sędziowie, dziennikarze i publicyści oraz wszyscy ci, którzy zawdzięczają wiele poprzedniemu systemowi, chcą dalej trwać przy korycie, a nierzadko inna postawa byłaby zbyt ryzykowna, nie tylko w wymiarze finansowym.

Poczuwam się do odpowiedzialności, za wszystko,

co jest związane z moim krajem, moją ojczyzną.

Począwszy od operacji berlińskiej, podczas której byłem jeszcze młodym oficerem, porucznikiem, do ostatnich chwil mego sprawowania funkcji głowy państwa.

Nawet dla mało rozumnego człowieka stoi to kontrze do 22 letniej przygody generała z wymiarem sprawiedliwości. Że o honorze oficerskim przy skroni pistoletem postawionym nie wspomnę. Trudno jednak oczekiwać, by tego typu kreatura nie sięgała do sowieckiej socjotechniki. Samokrytyka tego typu nie jest bowiem w żadnej mierze wiążąca. Dla nikogo, a tym bardziej dla bohatera. Poczuwam się, a gotów jestem ponieść..., niby mała, a jednak znacząca różnica. Typowa dla pozycji władzy. Do dzisiaj widzimy skutki owej deklaracji o „poczuwaniu się...”, tym bardziej, że większość polityków i ludzi władzy, a nawet urzędników niższego szczebla w dalszym ciągu wyraża tylko poczucie, może czasem gotowość, nigdy jednak w kluczowych dla Polski i Polaków sprawach nie zdarza się skuteczne wyegzekwowanie odpowiedzialności, że o sankcji karnej nie wspomnę.

A teraz zaczyna się piękna opowieść o człowieku, który Bolka przy murze podsadzał.

Ten wysoki człowiek, smutnymi oczami patrzący na świat,

spoza ciemnych okularów, urodził się dawno temu.

Jednakże przy próbie nazwania go starcem, drętwieje język.

Jakże typowy melanż, z jednej strony wyrazista postać, ciężko doświadczona, jakby zawiedziona obrotem spraw, a z drugiej nie starzec bezbronny, a persona, które wiele jeszcze może. Oczywiście w Polsce, gdyż kolejny fragment przecenia rolę generała w globalnej skali. Choć może się mylę, lub widzę to inaczej.

W swoim życiu podejmował decyzje od których zależał los,

nie tylko jego kraju, ale również Europy a może i świata.

Był co najwyżej hamulcowym zmian, by te dokonały się podług sowieckich planów. I dlatego obecna sytuacja w niczym nie przypomina nie tylko sierpniowych pragnień i marzeń. Jest raczej owocem zręcznej gry operacyjnej w wielu obszarach oraz zmiany wierzchniego okrycia systemu wyzysku, za natury antyludzkiego.

Kłamstwa i propagandowe mitologizowanie postaci generała przeplatane są jego „gorzkimi żalami” oraz swoistą dramaturgią postaci - „...Jeszcze chodzę...”.

Generał mieszka w niewielkim domu, który kupił jeszcze w 1983

i z dumą wspomina, że nigdy nie wykorzystywał swoich przywilejów.

Rzecz jasna, ów domek, znaczy się willa, nabył za cenę rynkową w 1983 roku, nie naruszając interesu prawowitych właścicieli, a zapewne wysupłał dla nich, jako człowiek honoru, z ubogiej żołnierskiej kiesy sowite odszkodowanie. A przywileje tak namolne były, że nie mógł się od nich opędzić. Choć trzeba przyznać, że w przeciwieństwie do innych żyje skromnie.

Daczy na przykład nie mam. Nawet samochodu nie mam,

bo nie mogę prowadzić z powodu wzroku.

Na szczęście rodacy wdzięczni generałowi za całokształt nie utrudnili mu prezydenckiego epizodu, to i ochrona jest i dupę może wozić za darmo, a jakby co to limuzynę koledzy z branży podstawią.

Godna podziwu jest odwaga Towarzysza Wojciecha, wiele ryzykował po tym, jak zapobiegł sowieckiej inwazji, udając się z wizytą...

Towarzysz Jaruzelski, po raz pierwszy, po wydarzeniach grudniowych wyjechał z Warszawy.

To była podróż do Moskwy.

Jego serdeczne spotkanie z Breżniewem, przebieg rozmów,

jeszcze raz pokazały internacjonalizm leninowskiej partii i naszego kraju.

Gotowość okazania pomocy w trudnej chwili, naszym przyjaciołom,

sąsiadom i sprzymierzeńcom.

Pewnie stęsknił się za namiętnymi pocałunkami, a i było o czy pogwarzyć. Ciekawe czy trofea z Wujka przywiózł w prezencie. Gubię się tylko we fragmencie o pomocy, kto ?, komu ? i za co ?

Nagle cofamy się dziesiątki lat, do dzieciństwa Wojtka, który już jako mały berbeć miał duszę komunisty.

Urodziłem się w rodzinie w której nie było niedostatków, trudności i kłopotów.

Wydawało mi się, że tak powinno być.

Mojemu ojcu kłaniali się, całowali go po rękach.

Stopniowo jednak, doszedłem do tego, że tak nie można, że to niesprawiedliwe.

Dziwnie się to kłóci z nie tylko wojskową karierą. Oprócz oficjalnej propagandy, nie był to człowiek zbyt przejęty losem Polski o Polaków, tym bardziej chłopów i robotników.

Autorzy filmu nie mogli przeoczyć nawet tak nieistotnego szczegółu, jakim w generalnej ocenie postępowania Jaruzelskiego jest porównywanie go do....

On sam, pracował w lesie.

Właśnie tam uszkodził sobie wzrok, dlatego nosi ciemne okulary.

Nie stoją za tym żadne inne przyczyny, on rzeczywiście wypalił sobie oczy.

Ciemne okulary, które Generał nosi całe życie z konieczności,

stały się powodem do porównań, porównań niesprawiedliwych i niemądrych.

Porównań z innym słynnym Generałem, który również wprowadził w swoim kraju stan wojenny i też nosił ciemne okulary.

Jak widać po poniższej wypowiedzi jest to jednak ważne dla samego bohatera.

Czasem spotykam się z zarzutami, ze strony tych którzy mnie obwiniają.

Dlaczego nie zrobiłem jak Pinochet, któremu udało się,

dogłębnie zreformować gospodarkę.

To porównanie, jest zupełnie nie na miejscu.

Po pierwsze, Pinochet żył w kapitalizmie.

Chile było krajem kapitalistycznym. On tylko jeszcze ten kapitalizm zaostrzył.

Do tego otrzymywał dużą pomoc. Miał za sobą wielu ludzi.

Nawet pobudzano go w tym kierunku.

Szczególnie Stany Zjednoczone ale nie tylko.

W końcu, Pinochet prowadził politykę zabójstw.

Kilka tysięcy ofiar śmiertelnych, tortury...

Prywatnie, bardzo się wzbogacił. Do tego mi było bardzo daleko.

I jak na dłoni widać, że coś jest na rzeczy. Bo gdyby generał miał inne okoliczności przyrody, to kto wie. A ponadto Pinochet miał za sobą wielu ludzi, a generał sam jeden 13 grudnia ocalił Polskę. Coś jak TW Bolek, te modele tak mają, leninowski heroizm.

Najważniejsze w życiu Generała było Wojsko Polskie.

Duma ze swojego kraju i gotowość do jego obrony,

to podstawa wychowania każdego Polaka.

Jednak nie każdy jest w stanie z prostego żołnierza, stać się Generałem.

Jakbym czytał o wymarzonym przywódcy, żołnierzu, nowym, na miarę czasów marszałku, zbawicielu i przewodniku. Dumny i gotowy, ze swojego i dla swojego, czyli którego, bo mi się coś nie zgadza. Znowu w podtekście brednie o wręcz konspirze Jaruzelskiego, który spiskując przeciwko sowietom uwolnił od nich Ojczyznę. Tak zapewne wkrótce będzie wyglądać lekcja najnowszej historii Polski i świata - pamiętamy myśl powtarzaną jak mantra...

W swoim życiu podejmował decyzje od których zależał los, nie tylko jego kraju,

ale również Europy a może i świata.

Bardzo ważnym jest też zalegendowanie generała, jako doskonałego żołnierza i przywódcy.

Akcja wojska, w grudniu 1981,

doskonale pokazuje autorytet Jaruzelskiego,

jako głównodowodzącego.

Nawet jego przeciwnicy przyznają, że operacja wprowadzenia stanu wojennego odbyła się

z militarnego punktu widzenia, wzorowo.

Plan został w 100% wypełniony.

Ten autorytet, to nie tylko jego osobista zasługa.

Oprócz własnego doświadczenia i wojskowego talentu,

jest jeszcze jedna ważna okoliczność.

Można powiedzieć że wojenne uzdolnienia ma we krwi, wynikające z genów.

Przodkowie Jaruzelskiego wojowali przez setki lat.

Brali udział w wojnach i powstaniach,

których w historii kraju wydarzyło się wiele.

W powstaniu styczniowym brał udział mój dziadek.

Również Wojciech, imię mam po nim.

Znaczy się swój chłop, a jaka tradycja, nawet jak tam kogoś zakapował, żydów pogonił i ma na sumieniu warchołów, czy to z Radomia, czy też Wujka, to przecież to mała cena za świat do którego nas doprowadził, a nawet stworzył. Tylko nie przeceniajmy, równocześnie nie umniejszając, talentów matrioszki, nawet jeżeli jest nią tylko w wyniku prania mózgu. Choć jak widać po wielu jego wypowiedziach drogę wybrał sam. Tak jest - „...Plan został w 100% wypełniony...”. Tylko nie był to plan polski.

Jednym z lepszych fragmentów prowadzenia widza na manowce jest ten fragment. Taka ludzka ewolucja oparta na doświadczeniach z prostym i dobrym człowiekiem, bo przecież nawet w Rosji się zdarzają. Trudno to komentować, warto wspiąć się krok po kroku na schodkową poezję przekazu generała i zrozumieć, jak można zasłonić swoje wybory i prawdziwe oblicze konstrukcją zbudowaną na duszoszczipatielnej historyjce. Jest też tam kilka innych perełek, sami je dostrzeżecie.

Mój ojciec walczył z armią czerwoną w 1920.

  Byłem wychowany w bardzo antyrosyjskim, i tym bardziej, antysowieckim

   duchu. Bardzo...

W domu, w szkole, za sprawą literatury...

 Do tego jeszcze doszła deportacja na Syberię.

  Także, w sumie powinienem być najbardziej zagorzałym wrogiem,

   waszego narodu.

A teraz powiem, że ja Rosję szanuję, a Rosjan kocham.

  Deportowali, wywozili na Syberię, nie biedaków, nie robotników rolnych,

   nie bezrobotnych, lecz odwrotnie, zamożne rodziny.

No i w sumie, wszytko powinno iść w tym kierunku, antyrosyjskim.

 A ja krok po kroku, przybliżałem się do narodu rosyjskiego.

  Skąd to wynika?

Zobaczyłem, że prosty Rosjanin to nie diabeł, jak nas uczono i wychowywano.

  Taki sam człowiek jak my, dobry i serdeczny, zwłaszcza zesłaniec.

   Też cierpi, męczy się. Dzieli się kromką chleba.

    On nie znajduję się, w lepszym położeniu od naszego.

     Też żyje w trudnych warunkach.

To po pierwsze.

  Zaś po drugie. ..

   Już od dzieciństwa, bardzo dużo czytałem.

Jednak języka rosyjskiego nie znałem jeszcze wtedy, tym bardziej alfabetu.

  Udało mi się wejść w posiadanie elementarza.

   Uczyłem się z niego, a potem przebijałem się jak przez dżunglę...

    Tołstoj, Czechow, Turgieniew. ..

     Dostojewski wtedy, był dla mnie jeszcze zbyt trudny.

Poprzez literaturę poznawałem duszę rosyjskiego człowieka.

A teraz pewien według narratorów istotny epizod – dość ważny dla uczłowieczenia postaci generała w oczach prostego człowieka.

Był absolwentem riazańskiej akademii piechoty.

Odbywały się tam zajęcia z taktyki na obrzeżach Riazania.

Było dość zimno.

W przerwach pomiędzy ćwiczeniami, aby się nieco ogrzać,

poszli raz do miejscowej chaty.

Otworzyły się drzwi i kobieta zaprosiła ich do środka.

Zobaczyli tam taki obrazek:

Drewniany, strugany stół, za nim siedzi 6 dzieci, a na stole miseczka z ziemniakami.

Oni odparli: Nie, pani ma głodne dzieci.

Na to kobieta: Wy przecież jesteście naszymi obrońcami!

On powiedział mi, że w tej chwili, coś poruszyło się w jego sercu

i tak pozostało już na zawsze.

I to jest klucz do maski, powołując się na solidarność z... oraz walcząc w obronie.., całym swoim późniejszym życiem w PRL-u, a nawet podłymi czynami na szlaku bojowym sprzeniewierzył się temu co ponoć poruszyło serce i pozostało w nim. Jak sądzę, mogę się mylić, wtedy lub niewiele później zrozumiał korzyści płynące z kariery wojskowej, do jakiej drogę mu otworzyli jego stwórcy. Chwała i zaszczyty dla łasej i próżnej duszy oraz pogarda i władza nad plebsem, tego jednak z krwi nie usunięto.

Czego chcecie od generała !?,

zostawcie tego starego i schorowanego człowieka w spokoju !?

Itp. itd...

Przecież jak nic nie chcę od niego, od takich osobników nic dobrego nie oczekuję. Zajmując się jego postacią nie odbieram mu przecież ani opieki szpitalnej, lepszej niż mieli i mają naprawdę zasłużeni dla Polski, nie wspominając o zwykłym obywatelu, który tak zapadł w serce Towarzysza.

Nie przypominam sobie jednak, by ten chodząca „Hańba Polskiego Munduru” kiedykolwiek odwdzięczył się za miseczkę z ziemniakami. Na nic jego wojenny szlak, gdy znaczony zdradą ojczyzny i towarzyszy broni, na nic peany salonu, tam gdzie oprawcy owinięci ciepłymi kocykami bezkarności zarządzają w dalszym ciągu Polską, realizując za pomocą swoich dzieci i wychowanków kolejne etapy planu. Bezkrwawego zniewolenia. Wywłaszczenia nas nie tylko z ziemi, ale i z dusz. Dlatego każde, najdrobniejsze kłamstwo, manipulacja i propaganda nachalna musi się spotkać nie z emocjonalnym kapiszonem, a choćby z utrwaleniem i analizą. Bo gdy po raz kolejny machniemy rękami na kolejne wrzutki i „drobne” korekty historii, to nie zdziwmy się, gdy już wkrótce takie jak poniżej brednie będą treścią nie tylko podręczników historii.

A kolejnego po filmie o Bolku eposu o „Ostatnim Polskim Marszałku”.

Człowiek wyjątkowo skromny.

W pewnym czasie, odmówił przyjęcia miana Marszałka.

Miano Marszałka Polski, to osoba, historyczne miano.

Według tradycji, w Polsce nie może być jednocześnie dwóch Marszałków.

Ostatnim z nich, był Michał Rola-Żymierski.

Dopóki żył, innego być nie mogło.

Jaruzelski odmówił tego miana, chociaż proponowano mu to.

Jego mianem był Generał armii.

Poniżej kilka kolejnych rodzynków.

Czasem, aż się serce kraje..., a cytaty mogą się przydać do...

Z jednej strony czujesz, że chciałbyś inaczej.

Nie chcesz zrobić czegoś, przeciwko własnym przekonaniom.

Czegoś, co może sprawić ból innym ludziom.

Z drugiej strony, poczucie odpowiedzialności i długu. Długu..!

 

Serce i głowa.. Mam poczucie długu.

Podczas swojego życia, wiele razy przyszło mi,

podejmować tego rodzaju decyzje.

Wprowadzenie stanu wojennego jest jedną z nich.

Był to dla mnie okropnie męczący okres.

Nie w ostatecznym rozrachunku, trzeba było taką decyzję podjąć,

choć wiedziałem, że do końca moich dni, będzie ono za sobą nieść,

dużo goryczy i problemów.

Tak właśnie się stało.

Jestem jednak, do dziś głęboko przekonany, że to przyniosło Polsce ratunek.

 

Czasami się mówi, że groziła nam interwencja, układu warszawskiego i ZSRR.

A ja powiadam, że trzeba rachunek sumienia zaczynać od siebie.

Od nas samych, Polaków.

Przecież, jeśli doszłoby do interwencji, nie stało by się to,

ot tak sobie, bo komuś przyszła na to ochota.

Ona mogła być, tylko rezultatem, określonego procesu,

który zakończyłby się u nas wojną domową.

 

W 1968 roku, w czasie wprowadzenia wojska do Czechosłowacji,

byłem młodym ministrem obrony, z 2-3 miesięcznym stażem.

Oczywiście rozumiałem, że to ciężka, bolesna i nieprzyjemna decyzja.

 

Trzeba jednak spojrzeć na nią, przez pryzmat ówczesnej sytuacji.

 

Jeśli bym wtedy sądził, że jest to decyzja absolutnie niesprawiedliwa,

że jest niezgodna z moim sumieniem i przekonaniem,

wolałbym pójść w odstawkę ale nie decydować się na ten krok.

Pamiętaliśmy o wkroczeniu, niemieckiej armii, od południa, w 1939 roku. Trzeba było także wówczas, rozpatrywać tę ewentualność jako realną.

Niektórzy mówią, no tak, ale podczas interwencji w 1968,

byłeś wtedy ministrem.

Ja osobiście tam nie wkraczałem, wojsko wkroczyło.

I coś na wesoło, jajcarz z tego Wojtka

W naszym gimnazjum, pod koniec roku, zorganizowano wycieczkę. Pojechaliśmy do Krakowa..

A w maju 1939, była wycieczka na te zimie. Zaolzie, tak ten region się nazywa.

Przyjechaliśmy tam tacy dumni. Nasi żołnierze zawojowali tą ziemię.

Wtedy po raz pierwszy tam byłem.

Nie w 1968 a w 1938 roku, młody Jaruzelski paradował tam jako zwycięzca.

Zawsze ten fakt wypominam tym którzy twierdzą,

że do 1939 mamy czyste ręce.

Nie!

 

Polacy to nie Czesi. Bez wątpienia, okazaliby ogromny opór.

Do tego jeszcze, ten opór, był już organizowany.

Można wyjść z założenia, że stan wojenny w Polsce, został wprowadzony,

jako alternatywa dla interwencji wojsk układu warszawskiego.

Jaruzelski wziął na siebie ten obowiązek.

 

Honor i sumienie człowieka, nie pozwalają spychać odpowiedzialności na innych. My wszystko robiliśmy dobrze, było u nas spokojnie i sprawiedliwie, a groziła nam interwencja.

 

Wojna domowa i destabilizacja Polski, była równoznaczna z destabilizacją układu warszawskiego. Można by powiedzieć, że to zaczątek wielkiej wojny.

 

Bez Polski, a tym samym NRD, rozpadłby się układ warszawski.

W owym czasie było to niewyobrażalne.

 

Wojciechu Polskę Zbaw !

 

Kierownictwo ZSRR ogłosiło, że od stycznia 1982, będą drastycznie ograniczone dostawy surowców. Głównie, ropy i gazu.

Dla nas to była katastrofa, środek zimy.

Dodatkowo strajki, doprowadziły do tego, że węgla też nie było.

Umieraliby ludzie, w szczególności starsi ludzie, kobiety i dzieci.

Mamy realne zagrożenie katastrofą nie tylko gospodarczą, jak się nie podporządkujemy, a jak się okazuje ZSRR ledwo dyszy i nie jest nam w stanie pomóc. To jak to było ?

Byliśmy wtedy w bardzo trudnej sytuacji ekonomicznej.

Trzeba przyznać, że Związek Radziecki wtedy już też,

gospodarczo ledwo dyszał.

Wszytko było trudniejsze, i pomoc mogli nam zaoferować,

tylko w ograniczonym rozmiarze.

Ileż ja z Breżniewem rozmawiałem na ten temat.

Mówił: słuchaj, teraz nie możemy wam nic dać.

Też mamy problemy i borykamy się z trudnościami.

Ja to rozumiałem.

Jednak bratnia partia nie opuściła towarzyszy i gdy oni byli w stanie się „sami wyżywić”, to polski naród mógł liczyć na taką strawę...

Polscy komuniści, klasa robotnicza, polski lud pracujący,

mogą twardo liczyć na swoich przyjaciół i sprzymierzeńców.

Socjalistycznej Polski, bratniej Polski, w biedzie nie opuścimy

i nie damy się jej stoczyć.

 

On podjął tą decyzję. Zwołał radę obrony narodowej, ale decyzję podjął sam.

To znaczy, zebrał ich, i obwieścił że wprowadza stan wojenny.

Całe odium odpowiedzialności, wziął na siebie.

To naprawdę szlachetny człowiek, rycerz bez trwogi i skazy.

Generał przyznał po latach, iż w owe dni,

jego desperacja dochodziła do tego stopnia,

że chwytał za pistolet, myślał o samobójstwie.

 

Nie ma podstaw, aby w to nie wierzyć.

Co go powstrzymało przed tym krokiem?

Dług wobec ojczyzny, strach przed śmiercią czy troska o rodzinę?

Wręcz odwrotnie.

Córka i żona, często mnie krytykują: Na co ci była ta polityka?

Robiłeś karierę w wojsku, zostałeś ministrem obrony

i szefem sztabu generalnego...

 

Przyszedł jednak, dramatyczny czas w naszej historii, 1981-82 rok

i wtedy zwrócono się do mnie, z prośbą o ratunek.

 

Jak Generała Patriotę dręczono w Moskwie.

 

Musieliśmy go namawiać.

Wyjawię taki mały sekret: W tamtym okresie, powstała grupa operacyjna,

z marszałkiem ZSRR Wiktorem Kulikowem, na czele.

On, jako jeden z pierwszych, rozpoczął pracę z Wojciechem Jaruzelskim,

kierując się założeniem, że oprócz niego, nie ma innych kandydatów na objęcie władzy w Polsce.

Generał przylatywał do Moskwy, i starał się oponować, mówiąc:

Jestem zawodowym wojskowym.

Przeszedłem przez wszystkie stopnie struktury wojskowej,

ale w sprawach rangi państwowej, brakuje mi doświadczenia.

Musieliśmy go przekonywać takimi argumentami:

A kto ma więcej doświadczenia i cieszy się większym autorytetem od pana?

 

Jaki, zdrowy na umyśle człowiek, a uważam się za takiego, mógłby doprowadzić siebie do takiego masochizmu - Wprowadzić stan wojenny, z jego wszystkimi konsekwencjami dla samego siebie?

Byłem świadom, że te konsekwencje, będę musiał dźwigać do końca życia, na swoich barkach.

 

Ale się nadźwigał !

 

Nie byłem ani pierwszym, ni ostatnim.

Każdy kto wypełnia jakąś powinność, ponosi za nią odpowiedzialność ze wszystkimi jej skutkami. Nawet wtedy, gdy jest to niesprawiedliwe.

Mówiłem już o tym, jaki jestem spokojny, jak już zdążyłem do tego przywyknąć, też już niewiele czasu mi pozostało.

Dlatego też, myślę, że odejdę z tego świata z poczuciem,

że spłaciłem swój dług.

A ile zrobiłem błędów i błądziłem po drodze, to już osobna sprawa.

W ogólnym rozrachunku jednak, uważam, że mój bilans jest dodatni.

 

Aktualnie, na przykład, znajduję się w bardzo ciężkim położeniu.

Obwinia się mnie, o różne grzechy i zbrodnie.

Siedzę teraz, na ławie oskarżonych.

Z paragrafu, z którego się sądzi, różnych mafiozów, szefów gangów itp.

Ja już zdążyłem się do tego przyzwyczaić.

Moja życiowa droga, też nie była usłana różami.

 

Skromność, a nawet dostojeństwo Generała, dały się nam zauważyć,

podczas nagrywania tego filmu.

 

Nie chciał się wypowiadać, na temat niesprawiedliwości jakich doznaje, przed włączoną kamerą.

 

Jednak poza kadrem przyznał, iż czuje się skrzywdzony

i nie oczekuje niczego dobrego od dzisiejszej władzy,

zbijającej kapitał polityczny na walce z przeszłością.

Ciąg dalszy nastąpi.

napisz pierwszy komentarz