ANTYKOMUNIZM – BROŃ UTRACONA (2)

avatar użytkownika Aleksander Ścios

Nie podszywajmy się pod metafizykę, nie nadymajmy się, mówmy o rzeczach prymitywnych językiem prymitywnym” – postulował Zbigniew Herbert w „Hańbie domowej” Jacka Trznadla. To dobra rada, gdy wypada mówić o komunizmie, lub wtedy, gdy szukamy prób odpowiedzi na pytanie zadane przed kilku laty przez prof. Krasnodębskiego: czy trzeba jeszcze zwalczać komunizm, czy antykomunizm ma jeszcze sens?
Jeśli przyjmiemy, że przekazy mówiące o „śmierci” komunizmu są prawdziwe, postawa antykomunistyczna traci jakikolwiek sens. Nie można przecież walczyć z czymś, co już nie istnieje i nie stanowi zagrożenia. Broń antykomunizmu byłaby wówczas orężem Don Kichota, widzącego w poczciwych wiatrakach demoniczne potwory.
Nie obędzie się zatem bez odpowiedzi na pytanie - czym był lub czym nadal jest komunizm? Pamiętając o postulacie Herberta, nie warto zagłębiać się w filozoficzne rozważania. Tym bardziej, że komunizm filozofią nigdy nie był.
Już tylko wielość koncepcji komunizmu powinna wywoływać podejrzenia u ludzi trzeźwo myślących. Dla jednych był przecież szlachetną utopią, dla innych ideokratycznym totalitaryzmem; jedni wywodzili jego podstawy z moralizmu, inni z nihilizmu; według jednych zrodził go idealizm i humanizm, zdaniem drugich wulgarny materializm i ucieczka od wolności; jedni widzieli w nim fałszywą religię, inni oświecającą gnozę. Według niektórych, komunizm to sama ideologia, inni twierdzą, że doktryna polityczna i ekonomiczna.
Ważne jest – na co zwrócił już uwagę prof. Ryszard Legutko - że spór o komunizm zaangażował niemal wszystko, co w dziedzinie myśli zrodziła tradycja zachodnia, a tym samym rzucił cień zwątpienia na cały dorobek tej tradycji.
Myślę, że taka rozmaitość definicji dowodzi dwóch rzeczy: ludzie są zdolni wymyślić każdą brednię byle usprawiedliwić swoje najniższe instynkty, a sam komunizm nie jest tym, o czym mówią pseudonaukowe definicje.
Dlatego sądzę, że nie warto analizować rzekomej ideologii komunizmu, lecz cele, do których zmierza, nie warto zajmować się badaniem historii idei, lecz samą historią, na której komunizm odcisnął swoje zbrodnicze piętno. Jedno jest pewne: pod każdą myślą wytworzoną przez komunizm kryło się atawistyczne pragnienie władzy jednej grupy ludzi nad drugą, każda z jego teorii wynikała z planu panowania nad światem, a wszelka aktywność była nakierowana na realizację tego planu.
Dlatego komunizm musiał być prymitywny, cyniczny i kłamliwy – po to, by posługująca się nim grupa mogła dokonać aksjologicznego oszustwa, a tym, którzy ją wsparli dać skuteczne narzędzia do walki o władzę i „rząd dusz”. Musiał stworzyć świat fikcji i chaosu, w którym nie obowiązywały żadne normy i prawidła – po to by grupie swoich zwolenników stworzyć przestrzeń, w której będą mogli realizować najpodlejsze  zamysły.
Cokolwiek powiedziano lub zrobiono w komunizmie, każda jego zbrodnia, kłamstwo i manipulacja - miała jeden, podstawowy cel: władzę nad człowiekiem i panowanie nad światem.
Dlatego kardynalnym błędem popełnianym najczęściej przy ocenie komunizmu jest dopatrywanie się w nim filozofii, ideologii bądź politycznej doktryny, podczas gdy wszystkie one stanowiły wyłącznie narzędzie dla realizacji celu – nigdy cel sam w sobie. Gdy było to konieczne - zostały przyjęte i zastosowane, gdy okazały się zbędne - zmieniono je lub odrzucono. „A czymże jest nasza teoria – nauczał Lew Trocki - jeśli nie po prostu narzędziem działania? Tym narzędziem jest dla nas teoria marksistowska, bo aż do dziś nie wymyślono lepszego.”
Wszystkie teorie związane z komunizmem służyły temu tylko, by dać alibi mordercy, psychopacie i złodziejowi, usankcjonować kolejną patologię i zbrodnię – na tyle przekonująco, by ukryć podłoże najniższych instynktów, usprawiedliwić żądzę władzy, bogactwa i dominacji.
W zgodzie z tą dialektyką, Lenin tłumaczył swoim wyznawcom: „Trzeba zrozumieć, że należy być przygotowanym na wszelkie możliwe sztuczki, podstępy, nielegalne metody, na przemilczanie, zatajanie prawdy ”. Tę samą myśl rozwinął Trocki w „Ich moralność, a nasza” pisząc: „Konieczność uciekania się do podstępów i sprytu, zgodnie z wyjaśnieniem Lenina, wynika z faktu, że reformistyczna biurokracja, zdradzająca robotników na rzecz kapitału, szczuje na rewolucjonistów, prześladuje ich, a nawet korzysta przeciwko nim z burżuazyjnej policji. „Spryt” i „zatajenie prawdy” są w tym wypadku tylko środkami uzasadnionej samoobrony przed zdradziecką reformistyczną biurokracją.”
Kłamstwo, „spryt” i „zatajenie prawdy” – były od początku podstawowym składnikiem komunizmu, z nich też zbudowano podwaliny rzekomej ideologii.
Nigdy wcześniej człowiek nie wynalazł tak skutecznego mechanizmu do walki przeciwko drugiemu człowiekowi. Jakkolwiek w historii ludzkości, zbrodnicze instynkty wspierano różnymi argumentami, zaś mali i wielcy tyrani korzystali z nieograniczonego zasobu  sofizmatów, by uzasadnić konieczność zbrodni - to nie mordowano milionów ludzi odwołując się przy tym do antyfilozoficznej utopii i haseł  budowania szczęśliwego społeczeństwa.
Dopiero komunizm zrealizował  obłędny postulat  Robespierre’a: „Przypieczętowując naszą pracę naszą krwią możemy w końcu ujrzeć jaskrawy świt powszechnego szczęścia” – przy czym to nie twórcy komunizmu płacili cenę krwi za „jaskrawy świt” tej szczęśliwości, lecz ich ofiary. 
Gdybyśmy z tej perspektywy spróbowali ocenić komunizm, staje się oczywiste, że w wymiarze historycznym był on zawsze metodą na realizację interesów ludzi dążących do absolutnej, totalitarnej władzy nad światem – grupy, która w tym celu przyjęła określoną ideologię oraz zbiór funkcjonalnych teorii politycznych i ekonomicznych.
Lew Trocki wyznał wprost - „Materializm dialektyczny nie zna dualizmu środka i celu. Cel w sposób naturalny wynika z samego historycznego ruchu. Środki są w sposób organiczny podporządkowane celowi. Najbliższy cel staje się środkiem dla celu bardziej odległego”.
To zatem, co definiowano dotąd jako komunizm, musi być zaledwie zbiorem pomocniczym w opisaniu działalności owej grupy – podobnym do definicji terroryzmu islamskiego czy przestępczości mafii kalabryjskiej, które nazywają wprawdzie określone zjawisko lecz czynią to zawsze w odniesieniu do konkretnych postaci i zdarzeń.
Nie dotyka zatem samej istoty zła, opisując zaledwie jego zewnętrzne atrybuty i koncentrując uwagę na skutkach. Nazywając stalinizm bądź okres rządów Breżniewa, komunizmem – dostrzeżemy tylko jego wymiar historyczny, ujawniony poprzez wydarzenia i metody wykorzystywane w tym okresie. 
Błąd wielu definicji zdaje się polegać na tym, że objawy nazywają chorobą, a różnorodne formy aktywności grup używających komunizmu - biorą za niego samego. Innymi słowy – dotąd definiowano komunizm poprzez jego atrybuty zewnętrzne, formę lub skutki - nie zaś poprzez wewnętrzną logikę i wspólnotę celów.
Dopiero odrzucenie tej zwodniczej optyki pozwala dostrzec prawdziwe oblicze najbardziej zbrodniczego narzędzia. Pozwala też zrozumieć, że  komunizm nie mógł „umrzeć” – ani w roku 1989, ani w latach następnych. Nie mógł – ponieważ nie jest ideologią, systemem politycznym czy gospodarczym. Tworzą go ludzie, poszczególne grupy interesu, organizacje, czy rządy państw. Wszystko, czego ci ludzie używali: ideologia, język, zbiór pojęć polityczno-ekonomicznych czy aksjologia oraz struktury w których funkcjonowali – nazywano błędnie komunizmem. Likwidacja lub transformacja tym form zewnętrznych, nie mogły mieć żadnego wpływu na dalsze trwanie komunizmu. Dotyczyły zaledwie funkcjonalnej powłoki, przyjętej w określonym momencie historii. Były rodzajem gadziej wylinki, której pozbyto się, gdy okazała się nazbyt niewygodna.
Zmiana nazwy ZSRR - na Rosja, PRL – na III RP, SB – na UOP, I sekretarza - na prezydenta, Komitetu Centralnego – na rząd, gospodarki socjalistycznej – na rynkową, itp. zabiegi semantyczne, nie miały najmniejszego znaczenia. Podobnie, jak likwidacja struktur i zamiana symboli, rezygnacja z ideologii w miejsce pragmatyki, zastąpienie haseł propagandowych – tzw. politycznym marketingiem, likwidacja monopartii w miejsce kontrolowanego systemu wielopartyjnego. Żadne z tych zabiegów nie mogły mieć znaczenia, ponieważ zachowano nietkniętą, wewnętrzną treść komunizmu.
Wszystko, czego byliśmy świadkami w latach 80.i początku 90. było spektaklem zamiany jednej formy na drugą – ogromną, rozpisaną na wielu wykonawców mistyfikacją, podczas której zastąpiono zużyte, zbędne narzędzia innymi, przydatnymi w warunkach nowej rzeczywistości. Nie sposób przyrównać tego procesu do ewolucji – ona bowiem zakłada rozwój w stronę form wyższych, przy jednoczesnej zmianie cech gatunkowych. Tu – zmieniono formy, lecz ewolucja nie dotknęła samego „gatunku” - czyli ludzi używających komunizmu jako narzędzia panowania. 
Od początku owej transformacji wsparto ją na środkach, którymi komunizm posługiwał się najlepiej: dezinformacji i manipulacji. Rozłożono na setki poszczególnych zdarzeń, zaangażowano tysiące zwolenników i miliony nieświadomych statystów, uwiarygodniono postaciami ludzi dobrej woli i żywiołowymi reakcjami społeczeństw.
Warto zauważyć, że transformacja grupy interesu zwanej polskimi komunistami, odbyła się całkowicie bezproblemowo. Żadnych kłopotów nie nastręczyła rezygnacja z ideologii; bezboleśnie pożegnano się z gospodarką planową, socjalizm przekształcono w pseudodemokrację, a dotychczasowe sojusze zastąpiono innymi. Ludzie komunizmu niemal natychmiast stali się żarliwymi bojownikami o wolność, piewcami pluralizmu, zwolennikami NATO i Unii Europejskiej. W ciągu krótkiego okresu dokonali niebywałego „skoku cywilizacyjnego”, często wyprzedzając tradycjonalistyczne i „niepostępowe” społeczeństwo. Używane do dziś określenie – postkomuniści, było wyjątkowo użytecznym kłamstwem, ponieważ sytuowało tę grupę w rzekomym „okresie przejściowym” - podczas gdy nadal mamy do czynienia wyłącznie z komunistami.
Przykład polskiej transformacji jest wręcz modelowy dla przeobrażeń, jakim poddano niemal wszystkie grupy posługujące się komunizmem. Ta doskonała zdolność akomodacji i mimikry, właściwa w przyrodzie dla drapieżników oraz organizmów prymitywnych acz żywotnych – potwierdza nie tylko zbrodniczo - pasożytniczy charakter komunizmu, ale świadczy o jego sile i woli przetrwania.
Gdyby komunizm był ideologią lub filozofią, upadłby natychmiast, gdy zabrakło argumentów aksjologicznych i wspólnoty poglądów. Gdyby był systemem politycznym, skończyłby się wraz z rozwiązaniem partii komunistycznej, rezygnacją z dogmatów i „dyktatury proletariatu”.
Ponieważ nie był ani jedyny ani drugim – mógł bezboleśnie poświęcić wszystkie dotychczasowe formy zewnętrze i również łatwo zastąpić je innymi.
Niezmienni pozostali bowiem ludzie korzystający z narzędzi komunizmu i cele, które przed sobą postawili. Niezmienny pozostał ich realny potencjał i metody osiągania celów. Są tymi, o których nihilista Wierchowieński prorokował w "Biesach" Dostojewskiego: "Zostaną tylko ci, którzy wyznaczyli się do zagarnięcia władzy! Mądrych zyskamy, a pojedziemy na plecach głupców!"
Z tej przyczyny, proces, który obserwowaliśmy przed dwoma dekadami nie mógł doprowadzić do żadnego uśmiercenia komunizmu. Oglądaliśmy jego udaną transformację i przejście w bardzie zaawansowane stadium działalności.
Istnieje też bezpośredni dowód, że ów rzekomy „nieboszczyk” nadal posiada ogromne wpływy i może decydować o przyszłości świata.
Jest nim powszechne zaniechanie rozliczenia zbrodni komunistycznych i oczyszczenia Europy z komunistycznej przeszłości. W tym zakresie, reakcja rządów i społeczeństw europejskich diametralnie różni się od sposobu, w jaki potraktowano faszyzm – jedną z młodszych mutacji komunizmu. Poświęcono ją bowiem na „ołtarzu historii” – nie dlatego, iż była bardziej zbrodnicza od komunizmu, ale dlatego, by zachować nietknięty główny nurt. Ten rażący kontrast w traktowaniu obu odmian tego samego totalitaryzmu, to jeden z politycznych i moralnych paradoksów naszych czasów, niezrozumiały tylko dla tych, którzy uwierzyli w „śmierć” komunizmu.

CDN....

Cykl tekstów zatytułowanych „Antykomunizm – broń utracona” opublikowałem w roku 2009, gdy polityka władz III RP zmierzała do smoleńskiego epilogu. Poprawioną i uzupełnioną wersję tych tekstów chciałbym przypomnieć obecnie, gdy pytanie o postawę antykomunistyczną staje się coraz bardzie zasadne










7 komentarzy

avatar użytkownika michael

1. Proponuję samą końcówkę mojego aktualnego wpisu:

>

Powinniśmy przy tym zdecydowanie zaatakować najpaskudniejsze stereotypy, z lubością celebrowane przez najbardziej zeszmacone, antypolskie salony. Nie będę ich teraz pokazywał palcem, jest ich całe mnóstwo. Jest jednak jedno kłamstwo koronne, które powinno być obnażone i skompromitowane do białej kości.

Kłamstwo antykomunistycznej transformacji, które uzasadnia bełkot o postkomuniźmie i ułatwia rozpowszechnianie łgarstwa o rzekomej demokracji. Polska nie jest w najmniejszym stopniu zdekomunizowana, wcale nie jest państwem demokratycznym, ani nie jest państwem praworządnym. Nie jest także państwem prawa.

Jaki postkomunizm, co za brednie? Czym się różni komunizm od postkomunizmu?

Udawanie, że komunizm jest martwy jest bezczelną komunistyczną dezinformacją. Nigdy nie było żadnego upadku komunizmu. Nie było żadnej "transformacji", była tylko zmiana dekoracji. Drobny lifting, zmiana maski, co najwyżej operacja plastyczna.
Jeśli już cokolwiek się zdarzyło, to wrogie przejęcie wielkiej energii polskiego patriotycznego żywiołu, marzącego o wybiciu się na Niepodległość.

http://blogmedia24.pl/node/58384

avatar użytkownika michael

2. Zaproponowałem prawie samą pointę mojego tekstu, by pokazać

zbieżność naszych wniosków. Jestem od dawien dawna przekonany, że komunizm nie ma nic wspólnego z tym, czym wydaje się być. Cała widoczna powierzchnia komunizmu jest strukturą dezinformacyją, ściśle powiązaną z wymiennymi instrumentami działania, z których żaden, dosłownie żaden nie jest istotnym elementem definiującym komunizm.
Na przykład wielu zwolenników teorii upadku komunizmu twierdzi, że nie ma już komunistycznego ludobójstwa, co jest dowodem na nieistnienie komunizmu.

Nie jest to prawda, ale gdyby nawet, to jednak zbrodnicza skłonność do zabijania nie jest istotną właściwością komunizmu. Komunizm po prostu posługuje się ludobójstwem czysto instrumentalnie. Mam zupełną pewność, że w tej dziedzinie mamy do czynienia z zupełnym odwróceniem hierarchii zależności.
Zewnętrzną powłoką ochronną komunizmu jest dezinformacja, która posługuje się różnymi narzędziami wojny informacyjnej. Jest tam propaganda, zwana obecnie politycznym marketingiem narracyjnym, są różne środki nacisku i wpływania na zachowania ludzi. Możliwość indywidualnego lub masowego zabijania jest w komuniźmie tylko opcją, jest możliwwym do wykorzystania w każdej chwili narzędziem, które będzie bez żadnych skrupułów użyte, gdy z zimnej kalkulacji bedzie wynikało, że będzie to z jakiegoś powodu efektywne. Ludobójczy terror jest raczej jednym z wielu narzędzi propagandy, nigdy nie jest i nie był żadną z istotnych właściwości komunizmu. Gdy Putin chciał umocnić pozycję przed pierwszymi swoimi wyborami prezydenckimi, brutalnie najechał na stabilizującą się Czeczenię, gdzie rosyjska armia regularnie mordowała czeczeńską ludność. Ludobójstwo było użyte jako element propagandy wyborczej. Kropka.

Dla dodatkowego skojarzenia przypomnę moją definicję współczesnego komunizmu z sierpnia 2007 roku. Zjawisko zdefiniowane jako komunizm nie ma oczywiście nic wspólnego z filozofią, ideologią ani żadnym konkretnym organizmem państwowym. Komunizm działa w międzynarodowej przestrzeni całego świata, a jego ofiarami są całe państwa.

avatar użytkownika michael

3. WSPÓŁCZESNA DEFINICJA KOMUNIZMU

Komunizm jest grupą wpływu, złożoną z ludzi interesu, świadomie i celowo realizujących plan zniszczenia systemów etycznych i społeczno-politycznych w państwach, aż do wrogiego przejęcia władzy politycznej, w stopniu umożliwiającym trwałą degenerację prawa państwowego, w sposób zapewniający tej grupie przejęcie kontroli nad gospodarką, w celu długotrwałej pasożytniczej eksploatacji jej zasobów materialnych i ludzkich, pod ochroną prawa państwowego i międzynarodowego. (-) Cel w niej opisany może być osiągany wszelkimi, dostępnymi środkami. 


Ostatnia, podkreślona fraza jest podpowiedzią Aleksandra Ścios. Definicja ta może być uściślana przez wskazanie szczególnych atrybutów komunizmu, pozwalających na jego odróżnienie od podobnych zjawisk, które komunizmem nie są.
http://michael.salon24.pl/50753,wspolczesna-definicja-komunizmu
10.08.2007

avatar użytkownika Wilmann

4. RE: „śmierć” komunizmu

Grupa/grupy, które dysponują kapitałem nie zmieniły się po 1989 roku, a sięgając wstecz do początków powstania owego kapitału można samodzielnie wysnuć prosty wniosek, że hasło "śmierć komunizmu" było i nadal pozostaje jedynie wybiegiem propagandowym odwracającym uwagę społeczeństwa od przeformowania struktur przed kolejnym etapem.

Komuniści umijętnie pielegnowali, aby zarówno niesamodzielność i naiwność, jak i niskie przywary trwale zadomowiły się w polskich charakterach i dzisiaj są górą a istotnym problemem, który źle rokuje jest niewielka część polskiego społeczeństwa, która przyjęła postawę defensywną. Niezbędna jest edukacja, lecz na taką nie widać zapotrzebowania.

avatar użytkownika Maryla

5. ideologia śmierci - komunizm

Gdy kraj honoruje filozofa o zbrodniczych poglądach, lepiej pakować manatki i zmiatać.

Australijski bioetyk Peter Singer dostał najwyższe odznaczenie państwowe za „wybitne zasługi w służbie Australii i całej ludzkości” (przeczytaj tekst Najbardziej haniebny ambasador śmierci).

Ostatnio tego rodzaju zasługi dla ludzkości miał niejaki Joseph Mengele. Nie ma w tym żadnej przesady, Singer bowiem chce zabijania dzieci. I to nie tylko tych w fazie prenatalnej (te dzieci dyskryminuje się już tradycyjnie), lecz i tych urodzonych. Twierdzi, że noworodek nie ma świadomości, więc w razie potrzeby można go zabić. Można też – uważa – pozbawić życia dziecko w ciągu pierwszych dwóch lat życia, jeśli stwierdzi się u niego objawy zespołu Downa, autyzmu lub nawet nieznacznych zaburzeń prawidłowego rozwoju. I dopuszcza eksperymenty naukowe na dzieciach niepełnosprawnych.

Gdy niespełna rok temu poglądy tego pana stały się głośne na świecie, wielu obrońców życia ludzkiego uznało, że Singer sprawił im prezent. Bo – mówili – obnażył w ten sposób kierunek myślenia aborcjonistów i uświadomił ludziom, jaki jest ich prawdziwy cel. Miało to jakoby wywołać wstrząs.

Nic podobnego, żadnego wstrząsu, w każdym razie skutecznego, nie było i nie będzie. I żadnych głębszych refleksji. Fakt, że takiego człowieka Australia honoruje swoim najwyższym odznaczeniem, jest dowodem, że nie ma takiego draństwa, którego ludzie nie mogliby uznać za dobro. Trzeba je tylko odpowiednio dozować. Kolejne, coraz mocniejsze dawki (byle nie od razu za mocne), pozwalają przyzwyczaić się do tego, czego w kontraście ze stanem wyjściowym nikt by nie zniósł.

Singer już dobrych parę lat temu powiedział, że do 2040 roku wiara w wartość każdej formy ludzkiego życia będzie właściwością tylko „najbardziej wstecznych, zatwardziałych i ogłupiałych religijnych fundamentalistów”.

Być może jednak tak się nie stanie. Gardzący człowiekiem, unikający płodności system społeczny, monstrualnie egoistyczny, nie może murszeć w nieskończoność. Niewykluczone, że zawali się przed rokiem 2040.

http://gosc.pl/doc/1182504.Zasluzony-jak-diabli

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika michael

6. Zbrdniarze nauki, pseudonauka, pseudouczeni i Peter Singer

Funkcjonariusz śmierci, człowiek ze znanej formacji pseudonauki i pseudouczonych jest światowym liderem klubu oszustów naukowych parających się bioetyką.
Wystarczy zajrzeć do najmarnieszego who is who, aby odkryć kariery uczonych, którzy nie muszą wiedzieć ani umieć niczego, zajmują się produkcją wiedzy tak, jak faszerze pieniędzy zajmują się ich drukowaniem. 

To są ludzie, którzy nie chcieli w życiu niczego się nauczyć, niczego badać ani sprawdzać. Nie wie nikt, czy to są ludzie chorzy z urojenia, czy są cynicznymi handlarzami śmiercią. Jedno jest oczywiste - dla nich władza nad umysłami i oklaski oszukanych głupców są ważniejsze niż życie milionów ludzi.
Jeszcze chwila zastanowienia i okazuje się Adolf Hitler był jednym z nich. Peter Singer, Josef Mengele, Adolf Hitler, Alfred Rosenberg, Julius Streicher, Gottfried Feder Trofim Łysenko hodowali różne absurdalne teorie wyglądające jak naukowe, handlując nimi na politycznych jarmarkach. Od wieków różni pomyleńcy handlowali śmiercią, w zamian za kariery, pieniądze i poklask prostytutek.
Całe uniwersytety, profesorskie katedry fundowali sobie za rozmaite eugeniki, gendery, globalne ocieplenia i różne odmiany bioetyk, rasizmów versus tolerancyjnemu relatywizmowi. .
Gottfried Feder - Adolf Hitler zapoznał się z Federem latem 1919 r. Feder został jego nauczycielem i doradcą w sprawach finansowych i ekonomicznych. To właśnie za sprawą Federa Hitler stał się zagorzałym przeciwnikiem "żydowskiego kapitalizmu".

Trofim Łysenko - jego zaaprobował Stalin, zaś naukowcom reprezentującym genetykę  zabroniono dalszych prac. Większość uczonych broniących naukowego punktu widzenia prześladowano. W 1940 aresztowano głównego oponenta Łysenki, genetyka Mikołaja Wawiłowa, który "zmarł w więzieniu". W 1948 KPZR specjalnym dekretem odrzuciło zasady genetyki Mendla, uznając łysenkizm za oficjalną naukę państwa radzieckiego. Decyzja ta, jak i państwowo aprobowana działalność Łysenki, miała negatywny wpływ na rozwój biologii i rolnictwa w ZSRR, przyczyniła się do głodu milionów ludzi i do katastrofalnego stanu  produkcji rolnej - ocenia się iż w 1953, w chwili gdy umarł Józef Stalin, ilość produkowanego mięsa i warzyw w całym ZSRR była niższa niż za cara Mikołaja II. (skrócony urywek z wikipedii - link)