Ma Polska szczęście do autorytetów moralnych, którzy potrafią lżyć bliźnich i jest im to poczytywane za wyraz cnotliwości. Ma Polska szczęście do moralnych olbrzymów, którzy od świtu do nocy, całymi latami odmieniają słowa "ja", "moje", "mi", co stanowi wyraz niedoścignionej pokory. Ma Polska szczęście do wielkich polityków, którzy w chwili próby przechodzą do obozu przeciwnika, by stamtąd wykazywać się niebywałym heroizmem polegającym na wymachiwaniu pięścią i nawoływaniu do dorzynania tych, między którymi jeszcze niedawno sami się lokowali.
To oczywiście nie jest polska specjalność, taka predylekcja do stawania po stronie silniejszego. Są ludzie, których siła fascynuje do tego stopnia, że prawo silniejszego uznają za jedyne naturalne prawo na tej ziemi. Polska nie jest więc wyjątkiem.
Mówimy jednak o naszym kraju akurat, chcąc nie chcąc. Już w okresie międzywojennym, jak wiemy, pojawiali się tacy, którzy z wytęsknieniem wyglądali zagonów armii czerwonej, zaś w 1939 r. z westchnieniem ulgi żegnali się z "pańską, faszystowską Polską", jak tylko sowieci weszli od wschodu. Później, gdy już zaczynały się tworzyć sowieckie władze "na Polskę", czyli złożone z samych agentów "związki patriotów" i im podobne twory, ta fascynacja bolszewicką siłą zmiatającą całe kraje z ziemskiego globu mogła znaleźć ujście w działaniach wspierających - od agitowania na rzecz "władzy rad" po czynne włączanie się w walki po stronie Stalina.
Huk, jaki niosła ze sobą armia czerwona, zagłuszał wszystko. Jęki mordowanych lub więzionych, płacze gwałconych kobiet i dziewczynek, niszczenie dobytków, branie łupów wojennych. Przychodził "nowy ład" i sowiecka pięść wybijała rytm nowego życia. Sowieckie bagnety uczyły ludzi, jak pozbywać się alienacji. Huczały kołchoźniki, huczały gąsienice tanków, huczało w łagrach i więzieniach, gdzie przy wyrębie drzazgi musiały lecieć jak cholera - no bo z wrogiem klasowym nie było żartów. Huczały sowieckie fabryki, huczały huty, w których wytapiała się stal do walki o pokój na całym świecie, a przy okazji wytapiała się świadomościowo klasa robotnicza. Huk był co niemiara. I jak diabli. Kto więc mógł podnieść rękę na taką potęgę? Kto mógł się przekrzyczeć przez taki huk?
Wspominam to, ponieważ w uszach jeszcze mi ten huk dźwięczy. Jeszcze nie wyleciały mi z głowy powtarzane setki razy przemówienia Jaruzelskiego, wrzaskliwe kroniki filmowe emitowane przed każdym seansem filmowym w kinie, ryczące megafony pierwszomajowe i dwudziestodrugolipcowe, jak też głośne festiwale żołnierskie i zielonogórskie. I nie wyleciało mi z głowy to podzielane przez rozmaitych "nauczycieli przysposobienia obronnego" czy innych "szefów podstawowej organizacji partyjnej", przez tych wszystkich spikerów telewizyjnych i radiowych, przez pańcie sklepowe krzatające się pośród pustych półek i roboli rozmaitych wykonujących wszystko bylejak, przez cieciów większych i mniejszych postawionych na przeróżnych stanowiskach, by sobie "porządzili" - przekonanie, że TO się już NIGDY nie zmieni. Że tego huku będziemy słuchać już zawsze, a ostatnim idiotą jest ten, który ośmiela się wyszydzać komunizm czy pezetpeerowców, kto wychodzi na ulice, by protestować lub zaczytuje się w jakichś podziemnych czy emigracyjnych "pisemkach". Kto przystawia ucho, by przez harmider zagłuszarek wyłowić jakieś głosy "szczekaczek CIA".
Później, tj. pod koniec lat 80. okazało się, że no może owszem, komunizm jednak jakoś tam, panie dzieju, był zły, tylko że nie sposób było znaleźć jakiegoś złego komunistę. Na naszych oczach dokonał się niejako podwójny cud. Obalono (zdawało się - nieobalalny) zły komunizm, a przy okazji komuniści rozpłynęli się w powietrzu. Z hukiem rozpoczęła się budowa nowego państwa. Budowano w takim tempie, z takim zapałem i takim rozmachem, że huk z (nie tylko dziejowej) konieczności narastał. Jakimś dziwnym trafem rozmaici "nauczyciele przysposobienia obronnego" czy inni "szefowie podstawowej organizacji partyjnej", spikerzy telewizyjni i radiowi, pańcie sklepowe krzątające się wśród zapełniających się z czasem półek i robole wykonujący wszystko bylejak, ciecie więksi i mniejsi postawieni na przeróżnych stanowiskach, by sobie "porządzili" - zaczęli głośno i otwarcie wyrażać przekonanie, że TO się już NIGDY nie zmieni.
Powtarzali to z całkowitym przekonaniem i jednocześnie pewną charakterystyczną przestrogą w głosie, ponieważ niektórym ludziom zaczęło się roić, że w towarzystwie budowniczych nowej Polski roje komunistów dostrzegają, a przecież nie tylko komunistów żadnych już nie było i nie mogło być, ale nawet gdyby byli, to jedynie pojedynczy i to ci dobrzy komuniści. Dobrzy, znaczy propaństwowi, proobywatelscy, prowolnościowi, proreligijni - i rzecz jasna - prokapitalistyczni. Kto bowiem lepiej znał Das Kapital, jak nie komuniści? Dobrzy komuniści. Tedy, im więcej jakiś paranoik rojów czerwonych dostrzegał, tym głośniejszy huk wywoływano, co wynikało nie ze złośliwości, lecz z ciężkiej propaństwowej roboty. W końcu też sami dobrzy komuniści zaczęli się burzyć, że ktoś ich komunistami złymi nazywa i roje czerwone mu latają przed oczami, jak w pijackim zwidzie. Goniono więc kota rozmaitym paranoikom.
Z czasem - tj. w ciągu następnych 20 lat - okazało się, że gdyby nie antykomuniści, to nasz kraj wyglądałby dużo lepiej. Szkoda dziś już tylko, że tak wielu poczciwych komunistów nie dożyło tej chwili. Kiedyś gonili kota karłom reakcji, dziś zaś mogliby zdrowo pogonić kota rozmaitym karłom moralnym. I huku byłoby znowu co niemiara jak na defiladzie na Placu Czerwonym albo jak na balach sylwestrowych w 1945-tym.
7 komentarzy
1. PR-cy polityków i ich "lepienie" medialne
Witam,
takiego ścieku, jakim jest obecnie Sejm i media za sprawą polityków, nie było jeszcze w Polsce.
Co ciekawe, warto obserwować, jakie osobowiści sie poddaja takiemu "lepieniu" i co z tego w efekcie końcowym wychodzi.
W TVN 24 w niedzielne poranki zapraszają dr Zukowskiego i speca od marketingu politycznego Jabłońskiego.
Jabłoński, obok Tymochowicza , jest głównym doradcą PO w ich medialnym wizerunku i polityce medialnej.
Dzisiaj szczególnie warto było obejrzeć to starcie dwóch cywilizacji.
Dwa tematy - "zaplute karły moralne" i "ozdabianie choinki".
Jabłoński, nie dośc, że facet z ADHD, napędzany jakimiś dziwnymi emocjami, czy srodkami i jego ocena i opinie w zderzeniu ze spokojnymi wypowiedziami dr Zukowskiego.
Obserwuję ten podział i ofensywę "nowego chamstwa" od jesieni 2005 roku.
Producentami tego huku są spece od marketingu politycznego, a nosicielem i prątkującym media z ich usługowymi pracownikami.
Pomijając sprawy polityki i kultury, warto było usłyszeć opinie dwóch panów na temat umowny "choinka i w co ja ubrać".
Jabłoński , wyznaczyciel trendów obowiazujących :
- "gwiazda czerwona 5-ramienna ? a czubek? mnie sie kojarzy z kształtami fallicznymi, ha ha, lepiej niczym nie ubierać"
Zukowski : najlepiej spytac dziadka i babcie, w co ubierali choinki, a taki temat w przygotowaniach swiatecznych nie powinien grać żadnej roli, najwazniejszy jest duch świat.
Stalinowska, prymitywna propaganda z wykorzystaniem najnowszych zdobyczy techniki.
Propagowanie chamstwa jako cnoty.
I tyle w temacie.
pozdrawiam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Marylo
3. ale damy radę. Przebijemy się przez TO
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Drogi FYM'ie,
"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz
5. FreeYourMind
6. Pani Ewo
7. Jerzy Urbanowicz