Jak zniknąć bez śladu?

avatar użytkownika elig

  To bardzo proste. Wystarczy być osobą starszą, samotną, bez bliskiej rodziny oraz mieszkać w dużym bloku administrowanym przez Zarząd Gospodarki Nieruchomościami dzielnicy Warszawa Wola. Dzisiaj w portalu Gazeta.pl /TUTAJ/ przeczytałam taką oto informację: " Rok? Pięć lat? Wciąż nie wiadomo, jak długo w mieszkaniu przy Okopowej leżały zwłoki lokatora. W międzyczasie dzielnica rozwiązała z nim umowę najmu i założyła sprawę o eksmisję, bo nie płacił czynszu. Nikt nie sprawdził, czy mężczyzna żyje.". W dalszym ciągu tekstu czytamy:

  "To bardzo smutna, wstrząsająca sytuacja - przyznaje Monika Beuth-Lutyk, rzeczniczka Woli. Informuje, że lokator nie płacił czynszu od września 2007 r. W następnym roku urzędnicy wszczęli więc procedurę windykacyjną. Po wezwaniach do zapłaty zaległości rozwiązali z nim umowę najmu i zażądali wydania mieszkania. To nie poskutkowało, więc skierowali sprawę do sądu - o eksmisję. Zarząd Gospodarowania Nieruchomościami o wszystkich tych działaniach informował lokatora listownie. Być może szkielet w mieszkaniu odkryłby dopiero komornik, gdyby nie to, że jesienią zmieniła się prywatna firma, która z ramienia zarządu wspólnoty administrowała budynkiem. - Poprzednia nie sygnalizowała, że nie może wejść do mieszkania - opowiada Monika Beuth-Lutyk. - Dopiero nowa firma zgłosiła, że nie może tego zrobić. A chciała wymienić piony gazowe. Dopiero pismo z prywatnej firmy sprawiło, że ZGN w ramach akcji "Poznaj swojego najemcę" posłał swoich pracowników do mieszkania na Okopowej. Nikt nie otwierał, dlatego przeprowadzono komisyjne wejście do mieszkania, w asyście straży miejskiej. Po lokatorze został już jednak tylko szkielet.

  A sąsiedzi? Według ich relacji Andrzej J. był samotnikiem.".

  Wszyscy zgodnie twierdzą, że po raz ostatni widziano pana Andrzeja J. w 2007 roku, pięć lat temu. Miał on wtedy ok. 81 lat. Śmierć w tym wieku nie jest czymś niezwykłym, choć gdyby się starszym panem ktoś interesował, pożyłby on może trochę dłużej. Nie wiadomo. Cała ta historia wskazuje jednak na to, iż polskie społeczeństwo, państwo, administracja i sądy to byty całkowicie fikcyjne, bez znaczenia. Mieszkańcy bloku Okopowa 20 żyją jak na pustyni, nie interesując się sobą nawzajem Traktowani są oni przez władze miasta z doskonałą obojętnością..

  Administracja dzielnicy działa w kompletnej pustce, dbając jedynie o formalności. Wysyła monity, nie troszcząc się o to, czy ktoś je odbiera, rozwiązuje umowę bez udziału najemcy, wreszcie kieruje sprawę do sądu. Tak samo mogłaby urzędować, gdyby nie było żadnych budynków oraz ich mieszkańców. To wszystko przypomina mi "prawo tysiąca" C. N. Parkinsona - instytucja zatrudniająca ponad tysiąc pracowników nie potrzebuje już dla swojego funkcjonowanie żadnych kontaktów ze światem zewnętrznym. Sama sobie dostarcza wystarczająco wiele pracy. Władze Warszawy już od dawna są na tym etapie.

  Gdyby nie konieczność wymiany pionów gazowych, szkielet mógłby leżeć w mieszkaniu jeszcze przez długie lata. Rzeczniczka dzielnicy próbuje przykryć ten fakt opowiadając o jakiejś fasadowej akcji "Poznaj swojego najemcę". Nic to jednak pomóc już nie może.

napisz pierwszy komentarz