Proces kobryński

avatar użytkownika godziemba

 

 

Wypadki w gminie Nowosiółki, a przede wszystkim będący ich skutkiem tzw. proces kobryński w 1933 roku poruszyły na krótko opinie publiczną w II RP.
 
W świetle policyjnych ustaleń, Leon Bogdanowicz, radny gminy Oziaty oraz członek Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi, po odbyciu w lipcu 1933 roku szeregu spotkań z agitującą do zbrojnego powstania (w związku z rozruchami na Polesiu) przedstawicielką brzeskiej organizacji KPZB Reginą Kapłan, 3 sierpnia polecił członkom partii zorganizowanie wyprawy na Nowosiółek w celu rozbrojenia miejscowego posterunku policji oraz siedziby Związku Strzeleckiego. Dalszym celem akcji było połączenie się z innymi chłopami i rozpoczęcie marszu na Brześć.  
 
W efekcie na drodze do Nowosiółek zebrało się około 100 osób – mieszkańców okolicznych osad. W pobliżu miejsca zbiórki ciężko raniono policjanta, któremu jednak udało się uciec i dotrzeć do posterunku i zawiadomić kolegów o grożącym im niebezpieczeństwie.
 
Po starciu z policjantem, część bojówkarzy przecięła połączenia telefoniczne z Kobryniem, a reszta udała się do kolonii osadników wojskowych w Bielsku, gdzie zrabowała kilka sztuk broni krótkiej, szable i siodła. Po ponownym połączeniu się udano się do Nowosiółek, gdzie ostrzelano placówkę Policji Państwowej. Miejscowy komendant – przodownik Jan Dąbrowski, ostrzeżony przez rannego policjanta, zorganizował skuteczną obronę posterunku.
 
W trakcie zorganizowanego następnie pościgu policyjnego zginął jeden z uczestników zajść, a większość pozostałych (59 osób) została aresztowana. Co najmniej kilka osób biorących udział w napadzie próbowało przekroczyć granicę ze Związkiem Sowieckim. Dochodzenie powierzono naczelnikowi Urzędu Śledczego w Brześciu – komisarzowi Jerzemu Budzińskiemu, który zdecydowanie uderzył w miejscowe struktury KPZB, likwidując cztery rejonowe komitety partii.    
 
Najgłośniejsza z rozpraw sądowych, prowadzona w trybie doraźnym, toczyła się w dniach 2-8 września 1933 roku. Przed sądem stanęło ośmiu miejscowych chłopów oraz Regina Kapłan. Rozprawie przewodniczył sędzia Lewicki, a oskarżał prokurator Olgierd Jacuński. Oskarżonych bronił zespół adwokatów z Warszawy, Brześcia oraz Pińska. Z Warszawy obecni byli m.in. czołowi komunistyczni adwokaci – Teodor Duracz oraz Karol Winawer. Oskarżonym, będącym członkami KPZB, postawiono zarzut wszczęcia akcji, mającej na celu oderwanie województw północno-wschodnich i przyłączenia do ZSRS, a więc przestępstwo w myśl par. 1 art. 93 KK. Kapłan została oskarżona o to, że od połowy lipca, wydając na terenie powiatów brzeskiego i kobryńskiego „rozkazy i odezwy o zbrojnym powstaniu” podżegała do przestępstwa opisanego w tym samym par. 1 art. 93 KK.
 
W pierwszym dniu wysiłki obrony koncentrowały się na skierowaniu sprawy do sądu zwykłego, jednak sędzia Lewicki odrzucił ten wniosek. Prokurator zażądał dla oskarżonych kary śmierci, motywując to skalą popełnionych przestępstw, wszak „targnęli się na całość Rzeczypospolitej”.
 
Ostatecznie ośmiu chłopów skazanych zostało na karę dożywotniego więzienia, a złagodzenie kary uzasadniono niskim poziomem umysłowym oskarżonych, a także złożeniem przez nich w śledztwie wyczerpujących zeznań, dzięki którym ujawniono większość sprawców. W przypadku Reginy Kapłan sąd zadecydował o przekazaniu jej sprawy do dyspozycji sądu zwykłego.
 
Decyzja sądu okazała się zaskoczeniem dla miejscowej administracji, a wojewoda poleski Władysław Kostek-Biernacki był wręcz oburzony orzeczeniem sądu. W liście do ministra sprawiedliwości przekonywał, że „nieukaranie śmiercią udowodnionego przestępstwa zbrojnej napaści na policję fatalnie odbije się na sytuacji w województwie i autorytecie administracji wśród tamtejszej ludności”.
 
Na mocy wyroku okręgowego z listopada 1933 roku Kapłan została skazana na 15 lat więzienia i pozbawienie praw publicznych na lat 10. Obrona złożyła apelację w wileńskim SA, która przyniosła częściowy efekt, gdyż karę obniżono do 10 lat więzienia.
 
Większość schwytanych uczestników zajść stanęła przed sądem zwykłym w grudniu 1933 roku, a ogłoszone wyroki opiewały na kary więzienia od 12 do jednego roku. Sąd Apelacyjny utrzymał wysokość kar, uznając, iż czyny oskarżonych ”były niebezpieczne dla Państwa Polskiego i dążyły do poderwania zaufania do władz polskich wewnątrz kraju i zagranicą, a nadto siały niepokój i niepewność wśród obywateli – szczególnie Kresów Wschodnich”.
 
Wrześniowy proces doraźny został ostro skrytykowany przez socjalistyczna prasę, która podważała zasadność stosowania trybu doraźnego. Równocześnie socjalistyczni publicyści demonstrowali swój sprzeciw wobec stosowania kary śmierci, szczególnie przez sądy doraźne.
Najbardziej spektakularnym elementem akcji podjętej przy okazji procesu kobryńskiego był apel podpisany przez kilkunastu ludzi kultury, w tym przez znanych pisarzy – Władysława Berenta, Tadeusza Boy-Żeleńskiego, Karola Irzykowskiego, Zofię Nałkowską i Antoniego Słonimskiego. Sygnatariusze apelu domagali się skierowania sprawy do sądu zwykłego, ”bo tylko droga spokojnego beznamiętnego rozważenia wszelkich okoliczności sprawy, bez pośpiechu i gwałtu –daje gwarancję należytego wykrycia przebiegu wypadków”. Co warte podkreślenia inicjatywa apelu wyszła z kancelarii Teodora Duracza. Dużym zaskoczeniem dla środowisk narodowych był fakt podpisania apelu przez Berenta i Irzykowskiego.
 
Kampania ta przyniosła częściowy skutek, gdyż w marcu 1934 roku rząd podjął decyzję o zniesieniu instytucji sądów doraźnych we wszystkich sprawach z wyjątkiem szpiegostwa.
 
Wydarzenia w Nowosiółkach i Kobryniu stały się pretekstem do kolejnego bezpardonowego ataku propagandy komunistycznej na władze, określane jako „rząd faszystowski, który po raz pierwszy otwarcie (…) postawił pod doraźny rewolucyjnych chłopów za sam fakt przynależności do Partii Komunistycznej”.
          
Mimo, iż proces kobryński miał jednoznacznie antykomunistyczny wydźwięk, prasa rządowa nie podnosiła akcentów antysowieckich. Związane to było z okresem dobrych stosunku polsko-sowieckich. „Gazeta Polska” w tych dniach poinformowała o ukazaniu się „Izwiestiach” tekstu autorstwa – niedawno goszczonego w Polsce – Karola Radka, w którym szczególną uwagę zwracało sformułowanie: „Nie będziemy partnerami „Robotnika” w jego próbach rozbijania zbliżenia polsko-sowieckiego”. Do tego stwierdzenia Radek został sprowokowany sugestiami organu PPS, aby Moskwa ujęła się za represjonowanymi polskimi komunistami. W odpowiedzi redakcja „Robotnika” wyraziła zdziwienie, iż „p. Radek może pogodzić swój zachwyt „sanacyjny” z całkowitą obojętnością dla swych towarzyszy partyjnych”.
 
Zofia Nałkowska zapisała zaś w Dzienniku: „Tam (w ambasadzie sowieckiej – przyp. Godziemba) teraz wypada być (…) a ich tutejsi współwyznawcy żyją życiem trędowatych i męczenników”.    
 
W tym wypadku inicjatywa pożytecznych idiotów została złożona na ołtarzu chwilowego ocieplenia w stosunkach Moskwy z Warszawą.
 
Wybrana literatura:
 
P. Cichoradzki – Polesie nieidylliczne
Z. Nałkowska – Dzienniki 1930-1939
J. Kowalski – Trudne lata
J. Stobniak-Smogorzewska – Kresowe osadnictwo wojskowe 1920-1945
 
 
 
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz