Ponowne ostrzeżenie przed małosprytnymi

avatar użytkownika UPARTY

 

Odnoszę wrażenie, że moim ostatnim wpisem o Panu Staniłko ubodłem do żywego wielu czytelników, którzy nie godzą się na mój sposób widzenia historii naszego kraju i dość obcesowe obchodzenie się przeze mnie z pewnymi stereotypami historycznymi. Zapewne też nie będą pod wrażeniem mojej erudycji historycznej.

Ta odmienna od stereotypu ocena kilku węzłowych wydarzeń historycznych bierze się po części ze specyficznego, bardzo ortodoksyjnego pojmowania religii i Objawienia. Otóż ja uważam, że my nie jesteśmy Bogu potrzebni do niczego i wszystko co On nam przekazuje jest przekazywane dla naszego dobra, ale ważne jest jedno uzupełnienie. Otóż absolutne dobro Objawienia polega na tym, że żaden inny przekaz (doktryna) nie da równie dobrych jak Ono skutków w jakimkolwiek wymiarze rzeczywistości, w tym i materialnym - ekonomicznym i politycznym! Zwłaszcza metoda opisu rzeczywistości , na ile mogłem ja zrozumieć, jest dla mnie punktem odniesienia do opisu czy to moich własnych obserwacji, czy też zdarzeń przeszłych, znanych mi tylko z relacji.

Stąd też można powiedzieć “moja historiozofia” jest inna od tej najczęściej u nas praktykowanej. Nasza szkoła historyczna jest w dość mocno zaczepiona w, w sumie oświeceniowej, laickiej szkole niemieckiej ( pruskiej), która skupiała badania przede wszystkim na historii władzy państwowej i była uzasadnieniem dla tezy, iż absolutyzm państwowy jest zwieńczeniem procesu tworzenia społeczeństwa, jest najwyższą formą organizacji społeczeństwa. Tu widać oczywistą różnicę między sposobami myślenia o społeczeństwie, państwie i narodzie, gdyż zgodnie z moim sposobem oceny świata, państwo absolutystyczne jest najgorszym, ledwie dopuszczalnym sposobem organizacji społeczeństwa. W konsekwencji próby tworzenia tzw silnej władzy państwowej uważam za pozbawione sensu, gdyż w praktyce się nie sprawdzają. Władza absolutna nie jest najtańszym, najbardziej efektywnym sposobem zapewnienia ludziom stabilności ekonomicznej i społecznej na godnym poziomie. Oni nie przyjmują do wiadomości, że państwo może być inne.

Doktryna gloryfikująca państwo absolutne ulegała oczywiście z czasem pewnym modyfikacjom. Można powiedzieć, że obecnie nawet dopuszcza istnienie i akceptuje ustrój absolutyzmu parlamentarnego lub biurokratycznego, ale jej istota nie zmieniła się w ogóle. Celem nie jest zapewnienie dobrobytu ludzi a prestiż państwa, lub inna wzniosła rzecz, za którą zwykli ludzie maja płacić, a jest ona im do niczego nie potrzebna. Z tej doktryny niemieckiej (pruskiej) powstała już dawno temu Moskiewska Szkoła Historyczna do Polski zaimportowana po II wojnie światowej przez pana J. Maciszewskiego począwszy od pamiętnego zjazdu historyków w Otwocku.

Moje zainteresowania metodologią historii, czy też historiozofią, zaczęły się od niemożności zrozumienia w ramach historii w wersji akademickiej dwóch anomalii z jakimi mamy do czynienia w Europie. Anomalią pierwszą jest Szwajcaria. Długo nie mogłem pojąć dlaczego żaden pociot Napoleona nie chciał zostać Księciem Genewy a wszyscy, po osadzeniu stolic europejskich, pchali się do nieprzyjaznej Afryki.
Dlaczego żaden karierowicz z otoczenia Hitlera nie chciał zostać gauleiterem Zurychu i nie pociągnął Wermachtu na drugą stronę Jeziora Bodeńskiego a stanowisko w Radomiu było jak najbardziej pożądane.

Otóż okazało się, że to co chroniło Szwajcarię od agresji to nie były, ani góry, ani system samoobrony a chroniło ją zarówno w XIX jak i w XX wieku specyficzne zorganizowanie społeczeństwa bardzo utrudniające obciążenie fiskalne Szwajcarów kosztami ewentualnej interwencji i co jeszcze ważniejsze nie było w Szwajcarii gotowego mechanizmu wyzysku społecznego, więc nie wystarczyło usunąć „tych ze świecznika” by przejąć ich dochody.

Agresja na Szwajcarię była po prostu nieatrakcyjna z punktu widzenia kariery osobistej i okazało to świetną obroną. W tym sensie starotestamentowe proroctwa przeciwko odstępstwom od sprawiedliwego prawa, ostrzegające o związanej z nimi groźbie najazdu nieprzyjaciela nabierają bardzo praktycznego, ponad czasowego sensu. Niesprawiedliwość wewnętrzna powoduje taką strukturę społeczeństwa, że warto pokusić się o spowodowanie „zmiany na świeczniku”,by dopchnąć się do zysków. Jeśli jednak zyski są niepewne, to wtedy nawet słaba obrona może być wystarczająca. Ale tego rozumowania w historii akademickiej w Polsce nie ma.

Drugim problemem długo będącym zagadką była wojna bolszewicka 20 roku. Otóż z wyliczeń wynikało, że każdy dzień pierwszej wojny światowej, praktycznie na każdym froncie, kosztował olbrzymie pieniądze, nierealne do zdobycia dla dopiero powstającego, czyli jeszcze w zasadzie nie istniejącego, państwa polskiego. Pomoc finansowa z krajów zachodnich była oczywiście bardzo przydatna, ale kwotowo starczyła zaledwie na kilka dni kampanii wojskowej w tym czasie. Jak więc pokryto koszty, oczywiście krótszej wojny niż ta dopiero co zakończona, ale przecież nie wojny jedno – weekendowej!

Otóż w znacznej mierze wojna ta (podobnie jak II-gie Powstanie Wielkopolskie) była przynajmniej po części ostatnim pospolitym ruszeniem. Uczestniczyły w niej jednostki regularne, ale wiele z nich powstało lub zostało uzupełnionych w sposób charakterystyczny dla pospolitego ruszenia i w tym sensie było to jakby ostanie pospolite ruszenie finansowane bezpośrednio przez naród. Dodatkową cechą charakterystyczną było to, że w tym ostatnim pospolitym ruszeniu uczestniczyła nie tylko szlachta, co trzeba odnotować, ale nie będę w tej chwili się nad tym rozwodził.

Ale z tego faktu, że w 1920 roku doszło do pospolitego ruszenia wynika nieodparcie jeden wniosek. Otóż w 1920 roku pokazała swoją żywotność Pierwsza Rzeczpospolita, bo okazało się, że jest ona zdolna do obrony swoich granic w sposób dla siebie właściwy, czyli …. istniała! Bo jak może działać coś czego nie ma? Trudno też powiedzieć, żeby cudownie ożyła, bo niby to kiedy miało by się to stać i za jaką przyczyną ? Raczej wypadało by powiedzieć, że jeszcze żyła w 1920 roku i w trakcie Wojny Bolszewickiej się przemieniła w II RP. Podczas Powstania Warszawskiego pokazało się zupełnie inne, inaczej zorganizowane społeczeństwo wywodzące się z tradycji I RP ale naprawdę inne.

Można więc przyjąć, że wojna 1920 roku była ostatnim epizodem Pierwszej Rzeczpospolitej. Największym moim problemem związanym z tą konstatacją było podejrzenie, że popadłem w aberracje umysłową. Bo jak można twierdzić, że istniało państwo, które nie istniało.

Po przeanalizowaniu doszedłem jednak do wniosku, że I-wsza RP spokojnie sobie istniała i brak własnej administracji specjalnie w tym istnieniu nie przeszkadzał.

I-wsza RP była tworem specyficznym, zupełnie innym niż pozostałe kraje Europy. Podstawową jednostką organizacyjną państwa był dwór szlachecki, który spełniał wszystkie 5 podstawowych funkcji państwowych, funkcję ekonomiczną, kulturowo-edukacyjną, sądowniczą, obronną i socjalną. Czyli I-RP była sumą dworów!

Do jej istnienia potrzebne były dwory, wola ich współdziałania oraz wspólny interes a nie administracja państwowa! Ta była tylko jedną z form działania państwa ale nie jego istotą! Gdy w 1920 roku była powszechna wola ujawnienia państwa, to ono zostało ujawnione a nie stworzone!

Oczywiście w ramach historiozofii oficjalnej zarówno Niemieckiej jak i rosyjskiej tego państwa nie było widać, bo w niej państwo to administracja, ale to nie znaczy, że faktycznie państwa nie było! Ponieważ w momencie rozbiorów dwory nie utraciły swej suwerenności – ostatnie przywileje sądowe miały jeszcze chyba w latach 40 -tych XIX w. w Galicji, mogły gromadzić broń i żołnierza więc rozbiory nie zniszczyły istoty naszego państwa! Państwo to miało swoje terytorium na które składał się obszar ogółu majątków polskich, system podejmowania wspólnych decyzji politycznych ale również i zdolności militarne,kulturowe czyli istniało państwo bez własnej administracji. Tak naprawdę nasi dziadowie wzięli sobie urzędników z outsourcingu, bo tak było taniej!

Ponieważ jednak historiozofia pruska i rosyjska nie widziały tego o czym mówię, to Mołotow ale nie tylko on, mógł się zdziwić możliwością wystawienia przez Polskę armii w 1920 roku. Zgodnie z wiedzą społeczną wynikająca z „królowej nauk społecznych” - czyli historii zarówno Niemcy jak i Rosjanie musieli być niemile zaskoczeni ujawnieniem się tak sprawnego od razu Państwa Polskiego. Ale winę za to ponosi błędna historiozofia, która w przeciwieństwie do Objawienia, nie uważa struktury społecznej za rzecz uprzednią wobec państwa formalnego.

W pewnym sensie podobną strukturę społeczną do naszej z I-wszej RP ma do dziś Szwajcaria. Też jest sumą, ale nie dworów jak było to u nas, a gmin. Z tym, że ta cecha Szwajcarii była wszystkim powszechnie znana i dla tego nikt jej nie atakował

W tym kontekście próby zastąpienia tradycyjnej struktury społecznej w Polsce przez idealistów oświeceniowych nie były z definicji pozytywne i nie zawsze mogą być dobrym przykładem na dzisiaj. Niektóre były dobre, a niektóre niespecjalnie. Przy czym próby upodobnienia naszego państwa do państw absolutystycznych zakładało jednocześnie zniszczenie tradycyjnej jego struktury i stworzenie na jej miejsce nowej - a powinno zakładać usprawnienie tej starej! Rzecznicy Oświecenia chcieli bowiem zastąpić państwo będące sumą podmiotowych obywateli i ich majątków jednością podzieloną między obywateli. Takie działania zgodnie z Objawieniem zawsze powodują albo najazd obcych, kryzys ekonomiczny lub katastrofę humanitarną – co też nastąpiło (Odnośnik w Biblii – drugi grzech Dawida.)

Dwuznaczność wielu inicjatyw podejmowanych w Polsce w czasach Oświecenia można wyjaśnić anegdotą przeczytana w którejś z książek M.Hłaski, o sposobie leczenia gruźlicy. Pisząc w czasach gdy nie było jeszcze antybiotyków zauważył, że znany był doskonały sposób na leczenie gruźlicy płuc. Wystarczyło tylko w słoneczny letni dzień wyjąć choremu płuca, powiesić je na dwadzieścia minut na płocie a później już wolne od prątków wszyć z powrotem. Była tylko jedna trudność – co zrobić z delikwentem przez te 20 minut.

Podobnie rzecz ma się dzisiaj.

Teraz podobnie jak w czasach Oświecenia musimy przede wszystkim wzmacniać istniejące w naszym kraju, w naszym społeczeństwie pozytywne tendencje . Oznacza to, iż próby wcielenia nawet słusznych pomysłów, jeśli nie będą one sprzyjały naturalnie powstałej a uznanej za pozytywną tendencji może być szkodliwe. Przy czym szkodliwość jakiegoś działania nie jest równoznaczna z uznaniem jego celu za niewłaściwy lub metod za niemoralne. Wystarczy, że będzie ono podjęte nie we właściwym momencie lub nie będzie poprzedzone stosownymi przygotowaniami.

W tej chwili najważniejszym problemem społeczno - ekonomicznym jest kwestia egzekucji zobowiązań ludzi biednych . Wbrew pozorom elektorat PO to ludzie, u których bieda aż piszczy.
Wyjaśnię to na przykładzie.

Moi znajomi postanowili zamieszkać na Warszawskim Wilanowie, rzekomo bardzo zamożnej dzielnicy Warszawy o zdecydowanie proplatformerskich poglądach. 80% mieszkańców to wyborcy PO.

Moi znajomi są już ludźmi wiekowymi, nie potrzebują dość obszernego domu, w którym wychowywali swoje dzieci, więc doszli więc do wniosku , że zamieszkają w nowym bloku (apartamentowcu) na nowym osiedlu, że wśród młodych i sprawnych ludzi będzie im się dobrze mieszkać. Ostatnio powiedzieli mi, że wracają do swojego starego domu, że nawet ze stratą, ale chcą sprzedać swoje mieszkanie.

Okazało się, że ich sąsiedzi są za biedni na utrzymanie budynku, w którym mieszkają, że budżety domowe wielu z nich są tak napięte, iż dodatkowy wydatek rzędu 12 zł miesięcznie na zapobieżenie znacznemu pogorszeniu komfortu życia w budynku jest nie do zaakceptowania! Gdy na zebraniu wspólnoty mieszkańców zdziwili się moi znajomi … publicznie, że osoby z takimi luksusowymi samochodami mają tak mało pieniędzy na sali rozległ się nerwowy chichot. Mieszkania są bowiem nie spłacone, samochody należą do banków, bo są nie spłacone, a do tego dochodzą jeszcze raty za meble i telewizory. W rezultacie, po ostatnich podwyżkach w wielu rodzinach budżety swobodnej decyzji obkurczyły się kwot rzędu kilkudziesięciu złotych miesięcznie i to pod warunkiem zaoszczędzenia na jedzeniu! Stąd 12 złotych oszczędności miesięcznie to jest dużo! To jest matecznik PO w Warszawie!
Rząd też jest zadłużony ponad miarę i ma te same problemy.

Dla tych ludzi każda zapowiedź zmiany funkcjonowania naszego systemu społecznego, do czego dąży PiS, oznacza konieczność użerania się z komornikiem i windykatorami. To jest realna przyczyna strachu przed J,Kaczyńskim! Nie lubią go bo myślą, że tak wygląda komornik.
Czy ci ludzie myślą, że jak będzie rządzić PO to będzie im lepiej- absolutnie nie. Są tylko przekonani, że wolniej będzie się im pogarszać, że może do tego czasu zmieni się koniunktura.

Jak więc możemy spowodować, by ci ludzie przestali się nas bać, by zgodzili się na jak najszybsze wdrożenie naprawy naszego państwa, a nie biernie czekać na poprawę koniunktury. Sposób jest prosty – wystarczy, że staniemy między nimi a komornikiem, że dopuścimy skargę na podstępny kredyt, że uznamy iż kredy celowy to bardziej spółka komandytowa niż pożyczka pieniędzy itd itp. Dlaczego my mamy to zrobić a nie oni. Bo oni wstydzą się swojej sytuacji a po drugie niezręcznie jest samemu reprezentować swoje interesy- lepiej żeby robiła to druga osoba. Twierdzenie, że ich interes osobisty jest zarazem interesem społecznym może być w ich ustach mało wiarygodny.

Tytułem wyjaśnienia chcę powiedzieć, że od strony technicznej obecny kryzys finansowy zaczął się od agresywnych kredytów mieszkaniowych w USA. Sprzedawcy kredytów zatajali przed kredytobiorcami rzeczywiste jego koszty i wprowadzali ich w ten sposób w błąd, co do ich zdolności kredytowej. Ponieważ wszędzie na świcie odstąpiono od ochrony dłużnika, więc te podstępem uzyskane zobowiązania były z całą mocą egzekwowane. Czy wierzyciele odzyskali swoje pieniądze - nie, nie odzyskali. Po co więc robili kłopot dłużnikom doprowadzając kraj do recesji i spowalniając jego rozwój na lata?

Czy więc to moralne, że ktoś bierze cudze pieniądze i ich nie oddaje, że jeździ luksusowym samochodem i za niego nie płaci, że mieszka w świetnym mieszkaniu, na które go nie stać? Po pierwsze, nie brał a wszystko dostawał z inicjatywy kredytodawcy, który proponuje kredytobiorcy interes, sprzedawcy samochodu, czy mebli. Sprzedawca mówił: Ty będziesz miał przedmiot a ja dochody z twojej pracy, bo po zbadaniu twojej „zdolności kredytowej” stwierdzam, że masz na to pieniądze. Czyli obecnie kredyt jest tak na prawdę zakładem wzajemnym o wysokość zarobków w przyszłości, a to wymaga zupełnie innego rozrachunku niż pożyczka pieniężna. A jeśli chodzi o to kto jakim samochodem jeździ, to co mnie to obchodzi, że wyglądają groteskowo?

Tak więc zarówno względy moralne jak i praktyczne wskazują, że najpierw należy zadbać o biednych , nawet jeśli ci biedni jeżdżą luksusowymi samochodami, dopiero później z ich poparciem można wprowadzać niezbędne reformy społeczne.

Jest to sytuacje nieco podobna do tej z czasów Oświecenia w Polsce, gdzie większość szlachty cierpiała z powodu braku gotówki i często natrętni wierzyciele powodowali konieczność brania łapówek od obcych mocarstw, łapówek, które można było spłacić w naturze reprezentując ich interesy . Jeśli w tej chwili proponujemy dokonanie jakichkolwiek zmian społecznych bez ochrony dłużnika, to skutek będzie zapewne podobny to tego sprzed lat a tego nie chcę.
Zarówno pod względem moralnym jak i „politycznym” nie należy wchodzić na drogę, która wiedzie donikąd.

Dlatego przestrzegam przed Panem Staniłko!

 

 

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz