Kaczyński/Tusk grają pod media. Słowo o PO(I)Stulacie k. śmierci

avatar użytkownika chinaski

J. Kaczyński zgłosił w jednym ze swych wystąpień postulat wprowadzenia do obowiązującego polskiego kodeksu karnego kary najwyższej. Według propozycji PIS, karę śmierci mogłyby wymierzać Sądy za najokrutniejsze zbrodnie - kwalifikowane typy zabójstw i - jak zrozumiałem - jedynie wobec recydywistów. Pomysł zgłoszony przez Prezesa musiał wzbudzić poważne kontrowersje, z resztą właśnie na dyskusję o nich J. Kaczyński najpewniej liczył. Jako zwolennikowi stosowania kary najwyższej właśnie w takich ekstraordynaryjnych przypadkach, ale przede wszystkim wprowadzenia mechanizmu zwiększającego poczucie zagrożenia wśród ludzi decydujących się na popełnianie zabójstw, postulat PIS powinienem przyjąć z zachwytem. Nie jestem jednak - wbrew opiniom niektórych blogerów - wyznawcą J. Kaczyńskiego, tj. osobą niedostrzegającą jego błędów, gotową ginąć za każde, choćby absurdalne zdanie prezesa. Niestety tym razem PIS strzelił kulą w płot.

Problem z omawianą propozycją stawianą przez PIS syntetycznie omówił kolega Rybitzky. Warto przy okazji sprecyzować, iż formalne przeszkody w wprowadzenia do polskiego kodeksu karnego kary najwyższej wynikają nie tyle wprost z prawodawstwa UE, co Rady Europy, której członkiem jest np. Rosja. Rosja, w której kodeksie karnym kara śmierci jest przewidziana, choć od kilku lat obowiązuje w zakresie jej stosowania moratorium, a ostatnio rosyjski sąd konstytucyjny orzekł, iż nie wolno jej stosować, dopóki Duma nie ratyfikuje słynnego protokół nr 6 do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka z 1950 (, a więc de facto ją zlikwidował).

Przyznać jednoznacznie należy, iż pozostałe propozycje zmian prawa, np. te umożliwiające kwalifikowanie czynów pobicia ze skutkiem śmiertelnym w niektórych przypadkach z przepisów dotyczących zbrodni zabójstwa, są ciekawe, warte dyskusji. Szkoda, że przyćmił je ten nierozważny postulat dotyczący przywrócenia kary śmierci.

A są i inne palące problemy dotyczące ponoć świetnie zarządzanego - w sensie administracyjnym - przez min. K. Kwiatkowskiego (, swoją drogą, skoro był tak dobrym szefem resortu, dlaczego uzyskał od Tuska czerwoną kartkę? - o to dziennikarze jakoś nie dopytują) wymiaru sprawiedliwości. Jedną z obietnic PO stawianych w kampanii wyborczej było (jest?) skrócenie czasu trwania postępowań sądowych o 1/3. Od poważnej opozycji oczekiwałbym drążenia choćby tego tematu. Wystarczy przegląd stron internetowych polskich sądów (na szczeblu "rejonu" i "okręgu") oraz lektura żółtych stron "Rzepy", by wiedzieć, iż w większości polskich sądów istnieją wakaty na stanowiskach asystentów sędziowskich. Płace na tym stanowisku są tak skromne, że osoby, które mogą zgodnie z obowiązującym prawem piastować ww. funkcję nie chcą ich obejmować. Ta sytuacja trwa od kilku lat, co wydatnie wpływa na długość i jakość postępowań sądowych (, czynności, które powinni wykonywać asystenci sędziowscy, w rzeczywistości wykonują i tak przeciążeni sędziowie lub niewykwalifikowani pracownicy sądów - urzędnicy, ewentualnie praktykanci- studenci "za darmo"). Co więcej, mimo takiej sytuacji, zmniejszono o "nomen omen" 1/3 limity osób dopuszczonych do odbywania aplikacji ogólnej (obecnie 200 osób w skali kraju), po skończeniu której można w ogóle pracować na stanowisku asystenta. Wspomnę "przy okazji", iż osoby, które kończą tą aplikację z reguły nie są zainteresowane pracą na stanowiskach asystenckich w sądach gdzieś na prowincji (, kwoty uzyskiwanych stypendiów są wyższe od płac asystenckich), zasilają natomiast korporacje. Może więc warto wyjść z propozycją "otwarcia" zawodów aystenckich i w ten sposób odciążenia wymiary sprawiedliwości?

Kolejna sprawa, tzw. elektroniczne postępowanie upominawcze. To jeden z dyżurnych "sukcesów", którymi szczycił się w rozlicznych wypowiedziach medialnych eks-minister sprawiedliwości. Założenia były oczywiście (, jak zwykle) szczytne - chciano stworzyć system, który umożliwi powodom składanie pozwów w najprostszych sprawach cywilnych ("o zapłatę") za pomocą nowatorskiego programu, bez konieczności przygotowywania tradycyjnej dokumentacji. Całość obsługuje specjalny wydział jednego z lublińskich sądów. Chodziło o uproszczenie i przyspieszenie postępowań, w których nie zachodzi konieczność przeprowadzania rozprawy. Dziś wiele (za wiele) tych pozwów Sąd w Lublinie przekazuje do Sądów ogólnej właściwości; Sądy te wzywają powodów o przesłanie dokumentacji (np pełnomocnictw) w tradycyjny sposób, etc. - w efekcie wydanie prostego nakazu zapłaty przez Sąd przedłuża się o wiele, wiele miesięcy. Nie muszę chyba wskazywać na jakie obciążenia i straty może być narażony wierzyciel z tego powodu.

Takich spraw jest oczywiście więcej. Szkopuł tkwi w tym, iż nie są one medialne, nie wywołują wśród ogółu audytorium zainteresowania, emocji. Dlatego trzeba rzucić - przy okazji - coś kontrowersyjnego, zwykle - niestety - populistycznego, by zdobyć czołówki portalów internetowych, gazet, programów informacyjnych. Inna sprawa, że media, nawet te "poważniejsze", nie są prawie w ogóle zainteresowane wspomnianymi, "nudnymi" problemami, nie potrafią przy tym docenić merytorycznej pracy niektórych, nielicznych parlamentarzystów. Dla przykładu - najwięcej L. Dorna w TV widziałem przy okazji jego rzekomej niedyspozycji (, wywołanej podobno alkoholem), a nie z powodu rozlicznych, interesujących, trafiających w sedno interpelacji, czy zapytań poselskich. Niestety Kaczyński dostosował się tym razem do tych ww. standardów; czymże bowiem jego postulat o przywróceniu kary śmierci różni się tak na prawdę od tuskowej propozycji kastracji pedofilów, czy zapowiedzi rozprawy z największym złem tego świata - dopalaczami? Klasyczna zagrywka pod publiczke. Tusk od czasu, do czasu wrzuca coś "fajnego" dla tych z lewa, innym razem dla tych z prawa; Kaczyński zdaje się próbuje robić to samo(?).

Nie chciałbym, by post ten został zinterpretowany, jako krytyka PIS wywołana wzrostem sympatii do inicjatywy politycznej Z. Ziobro. W poprzednich notkach jasno wskazałem, co myślę o rokoszanach, ich nieczystych intencjach, szkodzeniu prawicy. 

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz