O orędziu biskupów polskich do biskupów niemieckich z 18 listopada 1965 r.

avatar użytkownika Maryla

W archiwum Instytutu Pamięci Narodowej znajdują się liczne dokumenty związane z zainicjowanym przez arcybiskupa Bolesława Kominka słynnym listem o potrzebie wzajemnego wybaczenia win wystosowanym w 1965 r. przez Episkopat Polski do Episkopatu Niemiec na zakończenie Soboru Watykańskiego II (m.in. teczki o sygnaturach 1439/64, 0445/12 t. 1/2, 02011/15). Dokumenty te nie zmienią zasadniczo wiedzy na temat stanu badań dotyczących orędzia i jego znaczenia dla stosunków polsko-niemieckich, mogą jednak wzbogacić naszą wiedzę o funkcjonowaniu i sposobie myślenia władzy w Polsce i roli, jaką w zwalczaniu religii i Kościoła katolickiego odgrywała policja polityczna PRL. Są to materiały wytworzone przez polskie służby specjalne oraz tajną policję NRD, zwaną potocznie Stasi: opinie tajnych źródeł informacji SB odnoszące się do istoty orędzia, relacje z rozmów z niemieckimi "informatorami" polskich służb, wyciągi z niemieckiej prasy, analizy wystąpień polskich biskupów broniących swoich racji wobec zaskoczonych tą inicjatywą wiernych, wyniki badań socjologicznych prowadzonych wśród polskiej młodzieży szkolnej, a mających obrazować jej negatywny stosunek do inicjatywy i postępowania Kościoła.

Na początek zacytujmy list premiera PRL Józefa Cyrankiewicza, który zapowiadał represje wobec Episkopatu. Doskonale charakteryzował on atmosferę, jaka zapanowała w kręgach komunistycznej władzy po inicjatywie Episkopatu Polski i niemieckiej reakcji na nią (5 grudnia 1965 roku): "Rozpoczęty w dokumentach biskupich dialog w przedmiocie granicy polskiej na Odrze i Nysie nie przyniósł Polsce niczego dobrego. Biskupi niemieccy, ważąc słowa i nie zajmując bezpośrednio stanowiska w tej sprawie, w sposób pośredni i zdecydowany stanęli na gruncie rewizjonistycznym. Podjęta w piśmie biskupa Choromańskiego nieudolna próba zinterpretowania listu biskupów niemieckich jako dokumentu 'o nastawieniu do naszych Ziem Zachodnich wręcz przeciwnym niż rewizjonistyczne' jest niestety zupełnie bezpodstawna. (?) Dla Niemiec 'nieszczęśliwe skutki wojny' wyrażają się przede wszystkim w powrocie Polski na ziemie zachodnie i północne i w przesiedleniu Niemiec z tych terenów. Nutą współczucia dla Niemiec potwierdza to orędzie biskupów polskich w słowach: 'polska granica na Odrze i Nysie, co rozumiemy dobrze, jest dla Niemiec gorzkim owocem ostatniej wojny (?) wraz z cierpieniem uchodźców i wypędzonych Niemców' (?) Biskup Choromański użył w swym piśmie zwrotu, że orędzie (?) nacechowane jest 'gotowością przebaczenia'. W rzeczywistości biskupi polscy, nawet bez uprzedniej prośby (?) wybaczyli Niemcom wszystkie zbrodnie, jakich dopuściły się Niemcy (?) wobec Polski i narodu polskiego. Łącznie ze zbrodnią ludobójstwa. Biskupi mówią przecież w swym orędziu do biskupów niemieckich: 'wyciągamy do Was nasze dłonie z ław kończącego się Soboru, udzielamy przebaczenia i prosimy o przebaczenie'. (?) Żadne dokumenty biskupie nie mogą wymazać hitlerowskich zbrodni wojennych i zbrodni przeciw ludzkości. Nie zostaną one ani zapomniane, ani wybaczone. Nie jest to problem zemsty czy moralności, lecz sprawiedliwości. Prośba autorów orędzia o udzielenie przez biskupów niemieckich przebaczenia narodowi polskiemu, który nie ma na sumieniu żadnych win, nie dopuścił się żadnych zbrodni wobec Niemców, a tylko stanął w obronie swej ojczyzny napadniętej przez Niemcy (?) - jest dla narodu polskiego wprost obrażająca i poniżająca jego godność. (?) Od hierarchii kościelnej niczego więcej się nie domagamy, tylko lojalności wobec Polski Ludowej (?) Jednak część episkopatu, na czele z kardynałem Wyszyńskim, pozostała na swoich dawnych (?) pozycjach walki z socjalizmem, (?) antykomunizm zaćmił w ich umysłach poczucie patriotyzmu, zaćmił fakt, że walka z komunizmem uderza rykoszetem w granice Polski na Odrze, Nysie i Bałtyku, godzi faktycznie w niepodległy byt narodu polskiego. Kapitalistyczno-obszarnicza Polska zeszła bezpowrotnie z dziejów historii narodu polskiego. Na mapie Europy państwo polskie może figurować tylko jako państwo socjalistyczne (?) Rząd PRL, organa władzy państwowej, nie prowadzą ani nie chcą prowadzić walki z kościołem, (?) część hierarchii kościelnej na czele z kardynałem Wyszyńskim wyszła z konstytucyjnych ram (?) podjęła walkę z rządem, z władzami Polski Ludowej, (?) władze państwowe muszą na to reagować (?) Ta część hierarchii kościelnej, która gwałci ustawę zasadniczą (?) nie może liczyć na tolerancję ze strony państwa i opinii publicznej. Nie otrzyma też paszportów (?) dopóki nie zajmie lojalnej postawy wobec państwa, wobec Polski Ludowej".
PRL-owskie służby specjalne odnotowywały także reakcje na orędzie, jakie pojawiały się poza granicami Polski. W polu obserwacji znalazły się między innymi niemiecka Katolicka Agencja Informacyjna (KNA) i, co ciekawe, polskie wydawnictwa "narodowe" z Francji, które charakteryzowały przyczyny ataku komunistów na Kościół: "zawziętość tę (?) można tłumaczyć przede wszystkim obawą, że (?) wykaże światu, iż religia katolicka (?) jest także dziś naczelnym czynnikiem życia polskiego (?) Komunizm, tak zwany polski, nie jest". Analizowano też wypowiedzi Herberta Czai, czołowego polakożercy, jak określała go komunistyczna propaganda.
Występujące w aktach zgromadzonych w IPN dokumenty można podzielić tematycznie na grupy: dotyczące "spraw niemieckich" i niemieckich reakcji na inicjatywę polskich biskupów oraz takie, które charakteryzują Kościół w Polsce.
Warto zaznaczyć, że dostępne dziś dokumenty archiwalne są znacznie spokojniejsze w tonie od reakcji ówczesnych mediów.

Sprawy niemieckie
Rzecz charakterystyczna i chyba nieprzewidziana przez nikogo: orędzie stało się istotnym elementem gry politycznej odnoszącej się do państwowości Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Zwracano uwagę na suwerenność NRD i ważne dla PRL uznanie przez to państwo granicy na Odrze i Nysie. Inicjatywa polskich biskupów wywołała niemałe zamieszanie wśród towarzyszy z "pierwszego w historii" niemieckiego państwa "robotników i chłopów", którzy obawiali się pozytywnego podejścia polskich czynników partyjnych do próby stabilizowania stosunków polsko-zachodnioniemieckich, co mogłoby uderzać w pozycję ich "socjalistycznej ojczyzny". Podobne reakcje co urzędnicy MSZ NRD artykułowali politycy marginalnych ugrupowań, ale pojawiających się na scenie politycznej w chwilach napięcia (by legitymizować reżim Waltera Ulbrichta - szefa SED). Ich głosy były także rejestrowane przez SB. Reprezentanci "Ost - CDU" uznawali za błąd zwracanie uwagi na orędzie przez władze polskie: "lepiej było listów po prostu nie zauważyć publicznie, a tylko reagować wewnętrznie". Przyjęcie postawy konfrontacyjnej musi doprowadzić do złych skutków. W opinii świata, nieporozumienia między władzą a Kościołem będą wykorzystywane przeciwko partii na prostej zasadzie: "siły prawdziwie polskie, myślące samodzielnie, jak Kościół - łatwo porozumiałyby się z Bonn, a tylko wierny Moskwie rząd polski uprawia antyniemiecką propagandę". Z punktu widzenia polityki i istnienia NRD jako niezależnego bytu państwowego cała inicjatywa biskupów ignorująca istnienie dwu państw niemieckich była pozbawiona sensu, uważano bowiem, że między PRL a NRD żadne problemy i kwestie sporne nie istnieją: "nie trzeba żadnego więcej 'pojednania' ni 'wybaczenia'". Przy okazji dyskusji o orędziu propaganda PRL akcentowała udział niemieckiego Kościoła katolickiego w kształtowaniu postaw żołnierzy Bundeswehry, opisując ten proces jako kontynuację tego, co działo się wcześniej w Wehrmachcie: "W każdej jednostce (?) jest co najmniej dwóch kapłanów: jeden rzymskokatolicki i jeden ewangelicki. Jeśli w hitlerowskich dywizjach na 10-12 tysięcy żołnierzy było dwóch kapelanów, to w Bundeswehrze 1 duchowny przypada na 1500 żołnierzy (?) kapelani wojskowi (?) wychowują również żołnierzy w duchu tradycji krzyżackich i pruskich, a nawet hitlerowskich". Wraz z upływem czasu, obserwując uważnie to, co się działo na niemieckiej scenie politycznej (w tym szczególnie jej kościelnej części), przyznawano, że inicjatywa "polskiego Kościoła" miała istotne znaczenie dla dialogu polsko-niemieckiego i kierowała dyskusję na temat powojennych granic naszego kraju na zupełnie nowe tory. Z drugiej strony zastanawiano się, czy zmiany w sposobie myślenia w Niemczech nie są efektem akcji o charakterze "dywersyjno-politycznym, będącej konsekwencją wymiany orędzi między episkopatem polskim i niemieckim". W aktywności strony niemieckiej dopatrywano się obrony kardynała Stefana Wyszyńskiego, którego niemieckojęzyczne media wyraźnie odróżniały od Gomułki. Dostrzegając w orędziu dokument polityczny, Niemcy nie uciekali od trudnych dla siebie problemów i pytań stawianych przez polskiego kardynała. Dotyczyły one efektów wojny, która wepchnęła Polskę "w objęcia komunizmu i ateizmu", a także tego, że to z ich winy granica polsko-niemiecka przebiega tak właśnie, jak przebiega.
Te sformułowania zadawały kłam propagandzie komunistów o "wyprzedawaniu" przez Kościół polskich interesów narodowych. Oczywiście jeden czy drugi tekst na ten temat zamieszczany w niemieckiej prasie też nie mógł przerwać ataków, bo było na nie w danym momencie zapotrzebowanie polityczne.
Z analizowanych archiwaliów wynika, że Niemcy doskonale orientowali się w prowadzonej przez polskich komunistów grze i próbach manipulowania zarówno jedną, jak i drugą stroną. Dawano temu wyraz w prasie, radiu i telewizji. Część z tych audycji była monitorowana przez polskie służby dyplomatyczne i tajne. Klasycznym przykładem jest tu znajdujący się w aktach stenogram dialogu pomiędzy prezesem Kościoła ewangelickiego w Niemczech Kurtem Scharfem a redaktorem "Die Zeit" Hansjacobem Stehlem, przeprowadzonego przed kamerami telewizji zachodnioniemieckiej. Oto fragmenty tej rozmowy:
"Stehle: W oficjalnych komentarzach polskich przypisano panu, panie Prezesie, że wyczytał pan z listu polskich biskupów, iż są oni gotowi do tego, aby prowadzić z nimi 'rozmowy w sprawie granic'.
Scharf: To jest nieporozumienie ze strony rządu warszawskiego. Ja nigdy nie przypuszczałem, że polscy katoliccy biskupi myślą w tym przedmiocie inaczej aniżeli rząd i naród polski. Ja chciałem jedynie nawiązać do słowa: 'dialog', które jest zawarte w liście biskupów polskich, i wyraziłem z tego powodu swoją radość, że problem granic jako całość ponownie ma być przedyskutowany w rozmowie, w dialogu.
Stehle: Co miał pan tutaj na uwadze, mówiąc: problem granic?
Scharf: Mówiąc to, mam na uwadze problem prawa mniejszości, uzyskanie prawa do własności dla ludności mieszkającej zarówno po jednej, jak i drugiej stronie granicy, a także zagadnienia indywidualnego, prywatnego zadośćuczynienia dla polskich obywateli za krzywdy, jakie spotkały ich ze strony narodowosocjalistycznych władz okupacyjnych. Z problemem granic powiązanych jest wiele zagadnień natury prawnej, w tym zagadnień kontaktów kulturalnych, i o tych sprawach trzeba prowadzić rozmowy".

Opinie o polskim Kościele
Kościół charakteryzowano z "własnego", komunistyczno-esbeckiego punktu widzenia, między innymi na podstawie rozpoznania i rozpracowania operacyjnego. Jeszcze przed podpisaniem orędzia przez kard. Stefana Wyszyńskiego bardzo uważnie obserwowano, co dzieje się w Rzymie, gdzie przebywali polscy biskupi. Szczegółowo informowano na przykład o ilości i zawartości korespondencji, jaką otrzymywali hierarchowie przebywający na Soborze Watykańskim II.
Jak sądzę, nie bez przyczyny w policyjnych dokumentach, które przeglądałem, znalazła się niedatowana notatka: "Aktualne problemy polityki kościoła i zadania organizacji partyjnych". Opisywano w niej dobre i złe strony "współżycia" komunistycznego państwa z instytucjami katolickimi. Rzecz jasna złych stron było znacznie więcej niż dobrych, a cała wina za pogarszanie się atmosfery leżała po stronie katolików i hierarchii kościelnej wzmagającej od dłuższego czasu "ofensywę polityczną wymierzoną przeciw władzy ludowej, obliczoną na skłócenie ludzi wierzących i niewierzących (?) rozbicie jedności narodu zajętego twórczą, pokojową pracą (?) Aspiracje polityczne hierarchii kościelnej (?) stanowią przyczynę trudności w normalizacji stosunków między kościołem a państwem".
Wyraźnym przykładem chęci dominowania nad władzą świecką i zdobywania zwolenników miała być pielgrzymka Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej po Polsce: "Dotychczasowy przebieg tej wędrówki ujawnia pozareligijne cele, jakie przy tej okazji usiłuje osiągnąć episkopat. Staje się ona bowiem 'unowocześnioną' metodą nawracania na wiarę przy pomocy środków antykomunistycznych". Według anonimowych autorów dokumentu, do zwalczania komunistów i ich wpływów używano też ustawy dopuszczającej aborcję. Zadziwiające, ale argumenty za tą ustawą używane w roku 1965 niczym nie różnią się od tych, które są stosowane w celu jej poparcia dzisiaj: "kampania ta zaczęła się od napaści biskupów na ustawę o dopuszczalności przerywania ciąży i politykę świadomego macierzyństwa (?) propagujemy planowanie rodziny (?) by nie było tragedii matek obarczonych nadmierną liczbą dzieci, którym rodzice nie mogą zapewnić minimum utrzymania. Nie propagujemy wcale przerywania ciąży, przeciwnie, uważamy je za środek szkodliwy dla zdrowia kobiety, dopuszczalny tylko w ostateczności". Warto też zwrócić uwagę na to, że w przytaczanym fragmencie piszący przyznawali się, prawdopodobnie zupełnie nieświadomie, do słabości ekonomicznej PRL i niespełnionych obietnic socjalnego dobrobytu i bezpieczeństwa polskich rodzin.
Równocześnie wskazywano na pozytywne przykłady współpracy innych wyznań z władzą (w pozostałych krajach socjalistycznych i PRL), konfrontując je od razu z pozycją i postawą Kościoła katolickiego w Polsce.
W sumie odmawiano Kościołowi prawa do zabierania głosu w jakichkolwiek sprawach związanych z życiem społecznym w Polsce: "Kto jak kto, ale właśnie hierarchia rzymskokatolicka nie ma jakiegokolwiek prawa mówić o trosce o ludzi pracy i wysuwać oskarżeń wobec władzy ludowej".
W prezentowanych materiałach pojawiły się też dwa interesujące anonimowe opracowania (jedno z 20 grudnia 1965 roku, drugie zaś z 10 stycznia 1966 roku) pokazujące, w jakim kierunku powinna iść propaganda komunistyczna w omawianiu interesującej nas problematyki. W pierwszym z tych dokumentów przyjęto następujące założenia: orędzie było skutkiem "nacjonalistycznej" postawy Kościoła podczas obchodów (Olsztyn, Szczecin, Opole i szczególnie Wrocław) 20-lecia obecności polskiej administracji kościelnej na terenach, które przypadły Polsce po wojnie. Efektem tej postawy były naciski kurii rzymskiej i niemieckich biskupów. Według wspomnianego dokumentu: "kard. Doepfner stwierdził, że pojednawczy ton listu jest jego zasługą, gdyż dwukrotnie rozmawiał z Wyszyńskim, tłumacząc mu niewłaściwość wystąpień episkopatu polskiego we Wrocławiu". W efekcie polski Episkopat odszedł od "tonacji wrocławskiej" i zaczął usprawiedliwiać się przed niemiecką opinią publiczną, zdradzając de facto polskie interesy narodowe. To z kolei, według autorów dokumentu, wywołało ogromne społeczne wzburzenie, które miało być wielkim zaskoczeniem dla Episkopatu. Sygnalizowano przy tym napisy, jakie pojawiały się w miejscach publicznych, w tym na świątyniach: Rybnik - budynek szkoły: "Nie chcemy biskupów niemieckich", Bielsko - na budynkach: "Chcemy wyjaśnień, dlaczego zdradzili", "Precz z episkopatem", w Krakowie na kościele: "Precz z arcybiskupem zdrajcą", w Szczecinie - na drzwiach kościoła: "Precz". Z satysfakcją obserwowano też postawę środowisk katolików świeckich: "posłowie w Sejmie; Tyg. Powszechny - nie chce przeciwko Wyszyńskiemu, ale obawia się władz; przyjęto kompromis - zrobić artykuł; cenzura go zdjęła - cieszą się, że mają wobec Państwa alibi (chcieli, ale cenzura nie dała), a stosunków z Wyszyńskim nie zadrażniono; Pax - początkowo wyczekiwanie, później włączenie się".
W kolejnym opracowaniu, noszącym charakter "naukowego", którego tezy miały służyć uzasadnianiu ataków na Kościół, zwracano uwagę na zawarte w orędziu błędy "historyczne", np. zwrócenie się z przesłaniem głównie do Niemców, a nie do Czechów: "Przecież Dobrawka, na którą powołuje się 'orędzie', była księżniczką czeską, skoro więc za jej wpływem Mieszko przyjął chrzest - to wypadało zaprosić przede wszystkim biskupów czeskich". Ten ton kontynuowano także w odniesieniu do opisywanego w orędziu podziału administracyjnego Polski piastowskiej, a także działań politycznych pierwszych Piastów zbliżających nasz kraj do Zachodu, które w oczach autorów "Tez" dystansowały wręcz Polskę od Cesarstwa Ottona III i tym samym wzmacniały jej suwerenność w sferze politycznej i kulturowej. Orędzie więc w swej istocie było i musiało być antypolskie i antypaństwowe: "to sformułowanie jest dla Polski, dla polityki piastowskiej, zwłaszcza polityki Mieszka I i Bolesława Chrobrego, krzywdzące; Polska byłą suwerenna, swą suwerenność utwierdzała i nie była żadnym 'członkiem Imperium Romanum Ottona III', zwłaszcza Ottona III. (?) W długim akapicie 'orędzia' (?) podkreśla się przesadnie i jednostronnie zasługi niemieckie dla kultury polskiej. Bez mała się twierdzi, że kultura polska jest powtórzeniem kultury niemieckiej. Historycy kultury polskiej wykazali, że tak nie jest". Biskupi zaś wzorem Stanisława ze Szczepanowa stali się (publikując orędzie) faktycznymi zdrajcami, skutkowało to uwagą zamieszczoną w dokumentach: "Uwaga praktyczna. Nie należy śpiewać 'Gaude Mater Polonia' (?) Pieśń bowiem sławi Stanisława ze Szczepanowa, który był klasycznym zdrajcą racji stanu".
W dalszym ciągu wywodów pojawiają się też argumenty z najnowszej historii naszego kraju. Ukazują one, co najbardziej "bolało" ówczesne władze w orędziu. Były to nie tylko inne niż nakazywane przez komunistów opinie o kształtowaniu stosunków polsko-niemieckich, ale także podkreślanie suwerenności Kościoła wobec władzy państwowej, zupełnie odmienna od oficjalnej interpretacja końca i efektów wojny dla Polski i Polaków. W końcu zaś pojawienie się Kościoła jako samodzielnego podmiotu na arenie politycznej, który miał swoje, odmienne niż władze, zdanie na wiele spraw istotnych dla narodu. Totalitarna władza (której istotą był strach przed wolnością) nie chciała w żadnym wymiarze dzielić się czymkolwiek z kimkolwiek, uważając, że ma monopol na prawdę i "rząd dusz". Każda metoda łącznie z kłamstwem i manipulacją (w tym szczególnie odmawianie patriotyzmu i zarzut ulegania wrogim Niemcom), by wykluczać krzyż z życia publicznego i dyskredytować Kościół, była dobra.
Analizowano także opinie niemieckie odnoszące się do Kościoła, hierarchów i katolicyzmu w Polsce. Cytowano wypowiedzi Herberta Czai, wspominającego w sposób "tendencyjny i jadowity" trudny los polskiego Kościoła, gnębionego podobnie jak w ZSRS podatkami. Wierni chcący chodzić na Msze św. i prowadzić pracę formacyjną są narażeni na liczne trudności w pracy. Przy okazji Czaja poświęcał nieco miejsca "księżom patriotom", określając ich rolę jako niewielką. Odnotowywał też znaczny wpływ "Urzędu do Spraw Wyznań oraz tajnej policji na zagadnienia kościelne". Kościół jednak swoją postawą, różną od Paxu i lewicowych prawowiernych katolików "Znaku", powodował, że wielu wiernych stoi przy nim twardo, przeciwstawiając się silnym prądom laickim. Polski katolicyzm poniósł w czasie wojny i okupacji ogromne straty, a Polacy zostali zdemoralizowani "na skutek warunków stworzonych przez Rosjan". Opisując sytuację w Polsce i postawę Kościoła, zwracał też Czaja uwagę na elementy antysemityzmu: "Nie mówię tego bynajmniej dlatego, aby potworności Oświęcimia porównywać z polskim antysemityzmem, co usiłuje się w ostatnim czasie czynić z niektórych stron. Uważam podobne porównania za niemożliwe". Ważne to w aspekcie dzisiejszej dyskusji wywołanej przez niedawne publikacje w "Spieglu".
Konkluzją jego wystąpienia było stwierdzenie, że należy pracować w duchu zjednoczonej Europy i starać się nawiązywać dialog z polskimi "braćmi w wierze", a także udzielać im i Kościołowi w Polsce możliwie dużej pomocy we wszelkim wymiarze, z położeniem nacisku na "dialog". Gdy przy okazji wspominał o tym, by władze RFN troszczyły się bardziej o Polaków w Niemczech (jakże to aktualny postulat!), to niewątpliwie oprócz humanistycznych przesłanek przyświecały mu względy praktyczne: "Polskie życie organizacyjne zależne jest od państwa, a to chciałoby w ogóle bezojczyźnianych obcokrajowców chętnie wykorzystywać dla swoich służb informacyjnych". Przytaczając oceny polskiego Kościoła za krajową prasą, nie stroniono też w niemieckich mediach (co znajdowało szerokie odbicie w przeglądanych przeze mnie teczkach) od cytowania fragmentów paszkwilanckich, zupełnie nieprzyzwoitych opinii mających dyskredytować hierarchię kościelną. Odbywało się to trochę tak, jak w całkiem niedawnej przeszłości III RP: pojawiał się artykuł w polskiej prasie, który był podchwytywany w Niemczech, a potem odnoszono się do tych cytatów w Polsce. Wpisywało się to doskonale w proceder przypisywania Kościołowi hierarchicznemu tendencji faszystowskich i antysowieckich. I tak agencja KNA w komunikacie z 22 stycznia 1966 roku w ślad za "Trybuną Robotniczą" pisała o kardynale Auguście Hlondzie, że był zagorzałym zwolennikiem sojuszu z III Rzeszą i przeciwnikiem paktu Rzeczypospolitej z ZSRS zawartego w 1932 roku, a niedawne wystąpienie biskupów było tylko powtórzeniem pomysłów kardynała.
Odnotowywano też próby obrony stanowiska zajętego przez Kościół: "Stefan Kardynał Wyszyński rozgoryczony zareagował obecnie ostro na ataki rządu, który twierdzi, że biskupi mieszają się w sprawy polityki zagranicznej (?) sekretarz polskiego episkopatu biskup Choromański zaatakował postępowanie rządu polskiego (?) Rząd domaga się od kościoła polskiego, aby podzielił jego nienawiść do Niemiec. Ale kościół nie mówi marksistowskim, komunistycznym językiem". Władza spodziewała się, że atakowani biskupi podejmą akcję obronną. Według informacji pochodzących od agentury "kontrakcja hierarchii kościelnej" miała polegać na wysyłaniu petycji i protestów do władz w obronie kardynała Stefana Wyszyńskiego. Inicjowano tydzień modlitw na Jasnej Górze w intencji obrony kardynała. W tej samej intencji modlono się w kościołach i kaplicach, wykorzystując te spotkania do "zapoznawania wiernych z ideą 'orędzia'; propagowania kościelnych uroczystości milenijnych". Planowano także wysłanie depesz solidarnościowych do atakowanego przez komunistów Prymasa. Władza bardzo uważnie obserwowała te poczynania. Efektem tych działań była między innymi statystyka wypowiedzi biskupów: w tabeli ujęto imię i nazwisko konkretnego biskupa, formę wypowiedzi (tu określano ją jako pozytywną lub negatywną na forum publicznym i prywatnym), jej ewentualny brak i to, czy "orędzie" zostało przez konkretnego członka Episkopatu podpisane. Wypowiedzi biskupów zgodnych z duchem i intencjami Kościoła odnotowano 56, a przeciw "orędziu" 20, z czego 19 nieoficjalnie.
Warto przy okazji zorientować się, jak odnosił się do problemu Episkopat Polski. W komunikacie wydanym 15 grudnia 1965 roku biskupi informowali opinię publiczną i władze PRL o swoim stanowisku, szczegółowo je wyjaśniając. Twierdzono, że wiele elementów orędzia przedstawiano z pełnym niezrozumieniem spraw, jakie zostały w nim poruszone. Broniono się także przed oskarżeniami o wyprzedaż polskich interesów narodowych: "List uwydatnia krzywdy wyrządzone Polsce w czasie drugiej wojny światowej i dążność do biologicznego wyniszczenia narodu polskiego". Biskupi nie poprzestali na wydaniu komunikatu. Sami podczas Mszy św. i spotkań z alumnami seminariów duchownych charakteryzowali i opisywali przyczynę swojej "akcji". Powtarzali, że orędzie nie miało charakteru politycznego, lecz moralny i chrześcijański, bo taki jest duch panujący w Kościele katolickim: "biskupi nie są politykami, a wychowawcami w duchu moralności chrześcijańskiej" - mówił arcybiskup Karol Wojtyła w grudniu 1965 roku w Krakowie. Podkreślano też bardzo mocno prawo Kościoła do wypowiadania się w kwestiach dotyczących polskiego życia narodowego i państwowego, zwłaszcza że między władzami PRL a RFN widoczny był brak chęci porozumienia. "Jeżeli nie mogą dogadać się rządy, to dogadają się katolicy" - mówił w grudniu 1965 roku w Wyższym Seminarium Duchownym w Kielcach biskup Jan Jaroszewicz. Wspominano o konieczności chrześcijańskiego przebaczenia Niemcom i zastanowienia się nad błędami i wyrządzonym złem (dotyczyło to i Polaków, i Niemców). Ważnym elementem tych wypowiedzi było podkreślanie polskiego patriotyzmu biskupów i tego, że z biegiem czasu po złej propagandzie nie pozostanie śladu, a inicjatywa Episkopatu nie tylko będzie przynosiła dobre owoce, ale także pokaże, kto lepiej i mądrzej służył Polsce i Polakom. Podkreślano też inną formę walki Kościoła i jego hierarchów o prawa Polski do ziem zachodnich niż ta realizowana przez komunistów. Definiowano przyczyny tak gwałtownej reakcji władzy na inicjatywę Kościoła. Starano się tłumaczyć wiernym fakt pojawienia się "własnej" inicjatywy Kościoła w polityce zagranicznej. Zwracano także uwagę na złą rolę, jaką w całej sprawie odgrywały PRL-owskie media, w tym szczególnie prasa manipulująca tekstem orędzia.
***
Omówione pokrótce archiwalia odkrywają kuchnię komunistycznej manipulacji, pokazują obszary, które najbardziej interesowały władze PRL po stronie niemieckiej, odsłaniają także obawy i postawy Niemców wobec zdarzeń roku 1965. Dokumenty prowokują do postawienia nowych pytań: jak media w PRL realizowały zalecenia władz wobec Kościoła katolickiego "po orędziu"? Dobrze byłoby opisać reakcje społeczne, jakie miały miejsce w Polsce po inicjatywie polskich biskupów. Należy domagać się rozpoczęcia programu badawczego określającego, czy miała miejsce i jak wyglądała współpraca między komunistycznymi służbami PRL i NRD w akcji przeciwko polskiemu Kościołowi w interesującym nas aspekcie i momencie historycznym, czy Stasi próbowała w tej grze być niezależnym podmiotem (tu, i nie tylko tu, potrzebne są badania archiwów w Instytucie Gaucka). Niezbadana jest też rola, jaką komuniści wyznaczali, nieświadomym tego, innym Kościołom chrześcijańskim w Polsce w rozgrywce z Kościołem katolickim.
To wszystko są pytania, na które - chcąc zrozumieć naszą najnowszą historię - powinniśmy sobie w sposób pełny odpowiedzieć.

 

 Dr Piotr Łysakowski (IPN Centrala)

 

http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=1139837

Etykietowanie:

10 komentarzy

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

1. Do Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

Józef Cyrankiewicz, prawdziwe nazwisko Szpilman, współpracował z Niemcami w czasie pobytu w Auschwitz

Drodzy kuzyni

Ukłony moje najniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

2. Szanowny Panie Michale

z przekazów o przyczynach wykonania wyroku smierci na rotmistrzu Pileckim jest odmowa Józefa Cyrankiewicza na uniewinnienie.
Z przyczyn oczywistych - wiedział, że rotmistrz Pilecki wie, co on robił w Auschwitz.
Dotyczy to nie tylko wyroków smierci na rotmistrza Pileckiego i odebraniu obywatelstwa Zofii Kossak-Szczuckiej - żydokomuna, która wjechała na czołgach sowieckich do Polski doskonale wiedziała, że AK ma zbiór informacji o nich.

Dlatego ścigali , mordowali i więzili nie tylko przywódców AK, ale wszystkich, którzy pomagali Zydom w czasie okupacji i wiedzieli od nich, kto współpracował z Niemcami przy ich eksterminacji i okradaniu.

Pozdrawiam serdecznie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

3. Do Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

Zapisałem link do strony, gdzie podawano życiorys Stalina. Historyk z Izraela twierdził, że Stalin był Żydem.
Link jest, strony już nie ma.

Ukłony moje najnizsze

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

4. Do Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

Pan rotmistrz Pilecki w raporcie do generała Andersa podawał dużo większą liczbę zamordowanych w Auschwitz niż dziś to podaje IPN.
Zbliżona liczbę zamordowanych w Auschwitz, sowieci pierwotnie podali mniej więcej taka samą jak rotmistrz Pilecki.

Ukłony moje najniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

5. Szanowny Panie Michale

dzisiaj Gross wykorzystuje propagandowo tamten, po 1945 roku strach ludzi przed ujawnianiem, że ratowali Zydów przed zagładą. Ci, którzy pomagali Zydom i doczekali przyjścia zydokomuny, bali sie ujawnienia tego, że ukrywali Zydów - NIE DLATEGO, ŻE SĄSIEDZI ANTYSEMICI BY ICH SCIGALI - dlatego, żeby ratowac siebie i rodzine od dalszych represji przez NKWD. Los rotmistrza Pileckiego i Zofii Kossak-Szczuckiej był jak ALARM - za ukrywanie Zydów znów groziła śmierć i przesladowania. Sama mam w rodzinie i wśród znajomych takie przypadki. Pomagali, bo taki był obowiązek chrzescijanina i po prostu człowieka, po 1945 r. bali sie represji od aparatu, niektórzy z nich zostali srogo ukarani za swoje odruchy serca. NIE PRZEZ POLAKÓW.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

6. Do Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

Dwa Kościoły, Orędzie Biskupów Polskich do Kościoła Ewangelickiego

Czterdzieści trzy lata temu, w dniu 18 listopada 1965 roku, w czasie Obrad II Soboru Watykańskiego w Kościele Katolickim. Sobór Watykański trwał od 11 października 1962 roku za Panowania Papieża Jana XXIII, do 8 grudnia 1965 roku za czasów Pawła VI.
W końcowej fazie II Soboru Watykańskiego, 34 biskupów polskich z Prymasem Rzeczypospolitej, Kardynałem Stefanem Wyszyńskim wystosowało list, orędzie do biskupów niemieckich.
List, orędzie jest uznawane przez Kościół rzymskokatolicki za najważniejsze wydarzenie polityczne po II Wojnie Światowej. Pretekstem było Memorandum z Tybingi z 6 listopada 1961 roku. Rola Kościołów Ewangelickich w procesie pojednania i integracji europejskiej. Niemieccy ewangelicy zwracali się w nim do polityków niemieckich o zaprzestanie wojen o rewizję granicy polsko-niemieckiej na Odrze i Nysie.
W dniu 1 października 1965 roku Rada Kościoła Ewangelickiego zwróciła się do Niemców o zaakceptowanie granicy na Odrze i Nysie. Autorem listu ze strony polskiej, był arcybiskup tytularny Eucaita,Bolesław Kominek, pózniejszy Kardynał, arcybiskup metropolita wrocławski.
Pomnik kard. Kominka we Wrocławiu ze słynnym cytatem z Orędzia .
Wśród podpisów pod listem figuruje arcybiskup metropolita krakowski, Karol Wojtyła, późniejszy Papież Jan Paweł II.

ORĘDZIE BISKUPÓW POLSKICH DO ICH NIEMIECKICH BRACI W CHRYSTUSOWYM URZĘDZIE PASTERSKIM

Przewielebni Bracia Soborowi!

Niech nam wolno będzie,czcigodni Bracia, zanim jeszcze Sobór zostaniezamknięty, ogłosić Wam, naszym najbliższym zachodnim sąsiadom, radosną wieść, iż w przyszłym roku - w roku Pańskim 1966 - Kościół Chrystusowy w Polsce, a wraz z nim cały Naród polski, obchodzić będzie Millenium swego chrztu, a jednocześnie Tysiąclecie swego narodowego i państwowego istnienia.

Niniejszym zapraszamy Was w sposób braterski, a zarazem najbardziejuroczysty, do udziału w uroczystościach kościelnych polskiego Millenium. Punkt kulminacyjny polskiego Te Deum laudamus przypadnie na początek maja 1966 r. na Jasnej Górze, u Matki Bożej, Królowej Polski.

Następujące wywody niechaj posłużą jako historyczny i równocześniebardzo aktualny komentarz do naszego Millenium, a może nawet przy pomocy Bożej jeszcze bardziej zbliżą, one oba nasze Narody do siebie w drodze wzajemnego dialogu.

Jest faktem historycznym, że w roku 966 książę polski Mieszko I podwpływem swej małżonki, czeskiej królewny Dąbrówki, przyjął jako pierwszy książę polski wraz ze swoim dworem święty sakrament chrztu. Od tej chwili szerzyło się chrześcijańskie dzieło misyjne -już od pokoleń w naszym kraju prowadzone przez chrześcijańskich apostołów na całym obszarze Polski. Syn i następca Mieszka, Bolesław Chrobry, prowadził dalej dzieło chrystianizacji rozpoczęte przez jego ojca i uzyskał od ówczesnego Papieża Sylwestra II zgodę na utworzenie własnej, polskiej hierarchii z pierwszą metropolią w Gnieźnie i trzema jej sufraganiami: w Krakowie, Wrocławiu i Kołobrzegu. Aż do 1821 r. Gnieznu jako metropolii bez przerwy podlegało biskupstwo wrocławskie.

W roku 1000 ówczesny władca Rzymskiego Imperium, cesarz Otton III,udał się wraz z Bolesławem Chrobrym jako pielgrzym do grobu męczennika św. Wojciecha, który kilka lat przedtem poniósł śmierć męczeńską wśród bałtyckich Prusów. Obaj władcy, rzymski i przyszły polski król (był on na krótko przed swoją śmiercią koronowany na króla), odbyli długi odcinek drogi boso do świętych relikwii w Gnieźnie, które uczcili z wielką pobożnością i wewnętrznym wzruszeniem.

Takie są dziejowe początki Polski chrześcijańskiej i zarazem początkinarodowej i państwowej jedności. Na tych podstawach ową jedność w sensie chrześcijańskim, kościelnym, narodowym i zarazem państwowym, poprzez wszystkie pokolenia rozbudowywali dalej władcy, królowie, biskupi i kapłani przez 1000 lat. Symbioza chrześcijańska Kościoła i państwa istniała w Polsce od początku i nigdy właściwie nie uległa zerwaniu. Doprowadziło to z czasem do powszechnego niemal wśród Polaków sposobu myślenia: co „polskie”, to i „katolickie”. Z niego to zrodził się także polski styl religijny, w którym od początku czynnik religijny jest ściśle spleciony i zrośnięty z czynnikiem narodowym, z wszystkimi pozytywnymi, ale również i negatywnymi stronami tego problemu.

Do tego religijnego stylu życia należy również od dawien dawna -jakogłówny jego wyraz - polski kult maryjny. Najstarsze polskie kościoły poświęcone są Matce Boskiej (między innymi również gnieźnieńska katedra metropolitalna); najstarszą polską pieśnią, można powiedzieć „kołysanką Narodu polskiego”, jest do dziś śpiewana pieśń maryjna „Bogurodzica Dziewica, Bogiem sławiona Maryja”. Tradycja wiąże jej powstanie ze św. Wojciechem, podobnie jak legenda łączy polskie białe orły z gnieźnieńskim gniazdem. Takie i tym podobne tradycje i legendy ludowe, które oplatają jak powój wydarzenia dziejowe, splotły tak ściśle ze sobą czynnik narodowy i chrześcijański, że nie da się ich po prostu bez szkody od siebie oddzielić. One to właśnie naświetlają, a nawet w dużej mierze nadają swe piętno całym późniejszym dziejom polskiej kultury, całemu rozwojowi narodowemu i kulturalnemu.

Najnowsza historiografia niemiecka nadaje naszym początkom następujące polityczne i kulturalne znaczenie: „Przez zetknięcie się z imperium Ottona Wielkiego przed tysiącem lat Polska weszła do łacińskiej społeczności chrześcijańskiej, a dzięki podziwu godnej zręczności politycznej Mieszka I, a następnie Bolesława Chrobrego, Polska stała się równouprawnionym członkiem imperium Ottona III, imperium opartego na uniwersalnej koncepcji - objęcia całego niebizantyjskiego świata, przez co wniosła decydujący wkład do ukształtowania się Europy wschodniej". Tym samym dano podstawę i stworzono warunki do przyszłych owocnych stosunków niemiecko-polskich oraz do szerzenia kultury zachodniej.

Niestety, w późniejszym toku dziejów stosunki niemiecko-polskie niezawsze pozostały owocne, a w ostatnich stuleciach przekształciły się w swego rodzaju dziedziczną wrogość sąsiedzką, o czym będzie mowa później.

Związanie nowego polskiego królestwa z Zachodem, i to w oparciu opapiestwo, któremu królowie polscy stale oddawali się do dyspozycji, spowodowało w średniowieczu żywą pod każdym względem i nad wyraz bogatą wymianę między Polską i narodami zachodnimi, szczególnie z krajami południowo-niemieckimi, ale również i z Burgundią, Flandrią, Włochami, a później z Austrią, Francją oraz morskimi państwami okresu Odrodzenia. Przy czym, naturalnie, Polska, jako młodszy twór państwowy - najmłodszy wśród starszych braci chrześcijańskiej Europy - początkowo była stroną bardziej biorącą niż dającą. Pomiędzy Kaliszem i Krakowem, królewską stolicą w średniowieczu, a Bambergią, Spirą, Moguncją, Pragą, Paryżem, Kolonią, Lyonem, Clairvaux i Gandawą dokonywała się nie tylko wymiana towarów. Z Zachodu przybywali benedyktyni, cystersi, a później zakony żebracze, i natychmiast osiągali w Polsce, kraju dopiero co zdobytym dla chrześcijaństwa, wspaniały rozrost.

W średniowieczu doszło do tego niemieckie prawo magdeburskie, któreoddało wielkie usługi przy zakładaniu polskich miast. Przybywali też do Polski niemieccy kupcy, architekci, artyści, osadnicy, z których bardzo wielu spolonizowało się; pozostawiono im ich niemieckie nazwiska rodzinne. Przy wielkim krakowskim kościele mieszczan pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny znajdujemy i dziś jeszcze napisy nagrobne licznych rodzin niemieckich z okresu średniowiecza, które z czasem wszystkie spolszczyły się, z czego Hitler i inni ludzie niesławnej pamięci wysunęli po prostu wniosek, że Kraków i cała Polska były jakby jedynie niemieckim terenem osadniczym, wobec czego muszą być odpowiednio do tego traktowane. Klasycznym przykładem niemiecko-polskiej współpracy w dziedzinie kultury i sztuki w późnym średniowieczu jest światowej sławy rzeźbiarz Wit Stwosz z Norymbergi, który przez całe niemal swe życie działał w Krakowie; wszystkie znajdujące się tam jego dzieła inspirował genius loci polskiego otoczenia. Stworzył on w Krakowie własną szkołę artystyczna, która przez całe pokolenia wywierała swój wpływ i wzbogacała polską ziemię.

Polacy głęboko szanowali swych braci z chrześcijańskiego Zachodu, którzyprzybywali do nich jako posłowie prawdziwej kultury. Polacy nie pomijali milczeniem ich niepolskiego pochodzenia. Mamy zaiste wiele do zawdzięczenia kulturze zachodniej, a w tym i niemieckiej.

Z Zachodu też przybyli do nas apostołowie i święci. Oni to należą dowartości najcenniejszych, którymi obdarzył nas Zachód. Błogosławioną działalność społeczną odczuwamy na wielu miejscach dziś jeszcze. Do najbardziej znanych zaliczamy św. Brunona z Kwerfurtu, zwanego biskupem pogan, który w porozumieniu z Bolesławem Chrobrym dokonał dzieła ewangelizacji słowiańskiego i litewskiego północnego wschodu. Szczególnie znana jest św. Jadwiga, księżniczka śląska, urodzona w Andechs, małżonka polskiego, piastowskiego władcy Śląska, Henryka Brodatego, założycielka klasztoru żeńskiego zakonu cysterskiego w Trzebnicy, gdzie znajduje się jej grób. Stała się ona największą dobrodziejką ludu polskiego w XII w. na terenie ziem zachodnich, należących wówczas do Polski piastowskiej na Śląsku. Jest rzeczą niemal historycznie stwierdzoną, że nauczyła się ona mowy polskiej, by móc służyć prostemu ludowi polskiemu. Po jej śmierci i jej szybkiej kanonizacji, do miejsca jej wiecznego spoczynku w Trzebnicy, której nadano później nazwę Trebnitz, płynęły tłumy polskiego i niemieckiego ludu. Dziś jeszcze robią to całe tysiące i nikt nie zarzuca naszej wielkiej świętej, że była pochodzenia niemieckiego. Przeciwnie, uważa się ją na ogół, pomijając nacjonalistycznych fanatyków, za najlepszy wyraz budowania chrześcijańskiego pomostu między Polską i Niemcami. Cieszymy się, że i po niemieckiej stronie słyszy się często ten sam pogląd. Pomosty między narodami budują najlepiej właśnie ludzie święci, tylko tacy, którzy mają szczere intencje i czyste ręce. Nie dążą oni do zabrania czegokolwiek bratniemu narodowi: ani języka, ani obyczajów, ani ziemi, ani dóbr materialnych. Przeciwnie, przynoszą mu najbardziej wartościowe dobra kulturalne i oddają zazwyczaj to, co jest najcenniejsze i co sami posiadają: siebie samych, i w ten sposób rzucają nasienie swej własnej osobowości na żyzny grunt nowej ziemi sąsiedniego, misyjnego kraju; nasienie to przynosi, zgodnie ze słowami Zbawiciela, stokrotne owoce, i to na całe pokolenia. Tak właśnie patrzymy w Polsce na św. Jadwigę Śląską, patrzymy na wszystkich innych misjonarzy męczenników, którzy przybywszy z krajów położonych na Zachodzie, działali w Polsce, jak to było z apostołem męczennikiem Adalbertem-Wojciechem z Pragi na czele. Na tym właśnie polega również najgłębsza różnica między prawdziwie chrześcijańską misją niesienia kultury a tak zwanym kolonializmem, dziś słusznie potępianym.

Po roku 1200, gdy polska ziemia stawała się w swych ludziach iinstytucjach coraz bardziej chrześcijańska, ziemia ta wydała własnych świętych polskich. Już w XII w. biskup krakowski, Stanisław Szczepanowski, wyznawca i męczennik, został zamordowany przy ołtarzu przez króla Bolesława Śmiałego (król ten zmarł następnie na wygnaniu jako świątobliwy pokutnik w pewnym klasztorze Górnej Austrii). Przy grobie św. Stanisława w królewskiej katedrze w Krakowie powstała majestatyczna pieśń ku jego czci, śpiewana dziś wszędzie w Polsce po łacinie: Gaude Mater Polonia, prole faecunda nabili.

Następnie ukazała się na firmamencie potrójna gwiazda polskich świętychz rodziny Odrowążów (stary ród, który przez wieki miał swą siedzibę nad Odrą, na Górnym Śląsku). Największy spośród nich to św. Hiacynt - po polsku Jacek - apostoł dominikański, który krokami olbrzyma przemierzył całą wschodnią Europę od Moraw do Bałtyku i od Litwy po Kijów. Krewny jego, bł. Czesław, również dominikanin, który bronił ówczesnego Wrocławia przed Mongołami, a w dzisiejszym Wrocławiu spoczywa w grobowcu w nowo wybudowanym kościele św. Wojciecha, jest czczony przez pobożną ludność jako patron miasta odbudowującego się z gruzów od 1945 r.

W Krakowie spoczywa wreszcie bł. Bronisława, według tradycji siostra bł.Czesława, norbertanka ze Śląska.

Coraz więcej gwiazd ukazuje się na firmamencie świętych. W Sączu bł.Kunegunda, w Gnieźnie bł. Bogumił i bł. Jolanta, na Mazowszu Ładysław, a na zamku królewskim w Krakowie świątobliwa Jadwiga, nowa polska Jadwiga, która czeka na kanonizację. Później doszli nowi święci i męczennicy - św. Stanisław Kostka, nowicjusz jezuitów w Rzymie, św. Jan Kanty, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, św. Andrzej Bobola, męczennik we wschodniej Polsce, kanonizowany w roku 1938, oraz inni święci, aż do franciszkanina o. Maksymiliana Kolbe, męczennika obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, który dobrowolnie oddał życie za swego brata. Obecnie czeka w Rzymie na kanonizację, względnie beatyfikację, około 30 polskich kandydatów. Naród nasz otacza czcią swoich świętych, uważa ich za najbardziej szlachetny owoc, jaki wydać może kraj chrześcijański.

Wspomniany wyżej polski uniwersytet krakowski był obok Pragi pierwszątego rodzaju uczelnią na całym obszarze wschodnioeuropejskim. Założony w roku 1363 przez Króla Kazimierza Wielkiego był przez wieki środkiem promieniowania nie tylko polskiej, ale również ogólnoeuropejskiej kultury w najlepszym tego słowa znaczeniu. W XV i XVI wieku, kiedy śląskie ziemie piastowskie przestały należeć do Królestwa Polskiego, studiowały i nauczały w Krakowie tysiące studentów i profesorów z Wrocławia, Raciborza, Gliwic, Głogowa, Nysy, Opola i z wielu innych miast Śląska. Nazwiska ich i nazwy ich miejsc urodzenia figurują w polsko-łacińskim narzeczu w starych rejestrach uniwersytetu. Także Mikołaj Kopernik (Copernicus) jest tam wymieniony po nazwisku. Studiował on astronomię w Krakowie u profesora Bylicy. Uniwersytet ten wydał kulturze europejskiej setki uczonych najwyższej klasy naukowej: matematyków, fizyków, lekarzy, prawników, astronomów, historyków i filozofów kultury. Znajduje się między nimi również słynny Paweł Włodkowic, rektor uniwersytetu krakowskiego, który podczas obrad Soboru w Konstancji z całą otwartością i najwyższym autorytetem uczonego głosił niesłychaną na owe czasy religijną i ludzką tolerancję i z wielką odwagą osobistą reprezentował pogląd, że pogańskie ludy wschodnioeuropejskie nie są dziką zwierzyną, którą należy i wolno nawracać ogniem i mieczem. Mają one bowiem naturalne prawa ludzkie tak samo jak chrześcijanie.

Włodkowic był niejako klasycznym wyrazem tolerancyjnej i wolnościowejmyśli polskiej. Jego tezy kierowały się przeciwko niemieckim rycerzom zakonnym, tak zwanym Krzyżakom, którzy wówczas na słowiańskiej północy oraz w krajach pruskich i bałtyckich właśnie ogniem i mieczem nawracali tubylców. Stali się oni w ciągu wieków straszliwym i w najwyższym stopniu kompromitującym ciężarem dla europejskiego chrześcijaństwa, dla jego symbolu - krzyża, a także i dla Kościoła, w imieniu którego występowali. I dziś jeszcze, po wielu pokoleniach i wiekach, określenie „krzyżak” jest dla każdego Polaka budzącym przestrach wyzwiskiem i, niestety, od dawna aż nazbyt często identyfikowanym z tym, co niemieckie.

Z terenów, na których osiedlili się Krzyżacy, zrodzili się następnie ciPrusacy, którzy doprowadzili do powszechnego skompromitowania na ziemiach polskich wszystkiego, co niemieckie. W dziejowym rozwoju reprezentują ich następujące nazwiska: Albert Pruski, Fryderyk zwany Wielkim, Bismarck i wreszcie Hitler jako punkt szczytowy. Fryderyk II uchodzi w oczach całego Narodu polskiego za głównego inicjatora rozbiorów Polski, i to bez wątpienia nie bez racji. Przez 150 lat wielomilionowy Naród polski żył pod zaborem dokonanym przez trzy ówczesne mocarstwa: Prusy, Rosję i Austrię, aż mógł wreszcie w 1918 r., w chwili zakończenia pierwszej wojny światowej, znowu powoli powstać z grobu; do ostatecznych granic osłabiony, rozpoczął na nowo wśród największych trudności swą egzystencję państwową.

Po krótkiej, bo około 20 lat trwającej niepodległości (1918-1939 r.),rozpętało się bez jego winy nad Narodem polskim coś, co eufemistycznie nazywa się drugą wojną światową, co jednak było dla nas, Polaków, pomyślane jako akt totalnego zniszczenia i wytępienia. Nad naszą biedną Ojczyzną zapadła strasznie ciemna noc, jakiej nie doznaliśmy od pokoleń. Powszechnie nazywa się ona u nas okresem „niemieckiej okupacji” i pod tą nazwą weszła do polskiej historii. Wszyscy byliśmy bezsilni i bezbronni. Kraj pokryty był obozami koncentracyjnymi, z których dniem i nocą dymiły kominy krematoriów. Ponad 6 milionów obywateli polskich, w większości pochodzenia żydowskiego, musiało zapłacić życiem za ten okres okupacji. Kierownicza warstwa inteligencji została po prostu zniszczona; 2 tysiące kapłanów i 5 biskupów (jedna czwarta ówczesnego Episkopatu) zostało mordowanych w obozach. Setki kapłanów i dziesiątki tysięcy osób cywilnych zostały rozstrzelane na miejscu w chwili rozpoczęcia wojny (tylko w diecezji chełmińskiej 278 kapłanów). Diecezja włocławska straciła w czasie wojny 48% swych księży, diecezja chełmińska - 47%. Wielu innych wysiedlono. Zamknięto wszystkie szkoły średnie i wyższe, zlikwidowano seminaria duchowne. Każdy niemiecki mundur SS nie tylko napawał Polaków upiornym strachem, ale stał się przedmiotem nienawiści do Niemców. Wszystkie rodziny polskie musiały opłakiwać tych, którzy padli ich ofiarą. Nie chcemy wyliczać wszystkiego, aby na nowo nie rozrywać nie zabliźnionych jeszcze ran. Jeśli przypominamy tę straszliwą polską noc, to jedynie po to, aby nas dziś łatwiej było zrozumieć, nas samych i nasz sposób dzisiejszego myślenia... Staramy się zapomnieć. Mamy nadzieję, że czas - ten wielki boski kairos - pozwoli zagoić duchowe rany.

Po wszystkim, co stało się w przeszłości, niestety, tak świeżej przeszłości -trudno się dziwić, że cały Naród polski odczuwa wagę elementarnej potrzeby bezpieczeństwa i że wciąż jeszcze z nieufnością odnosi się do swych najbliższych sąsiadów na zachodzie. Ta duchowa postawa jest - można powiedzieć - problemem naszych pokoleń, który, co daj Boże, przy dobrej woli zniknie i zniknąć musi. W najcięższych chwilach politycznych i duchowych udręk Narodu, w jego wielowiekowym rozdarciu Kościół katolicki i Święta Dziewica były zawsze dla niego kotwicą ratunku i symbolem narodowej jedności, podobnie jak była nim polska rodzina. We wszystkich walkach wolnościowych w czasach uciemiężenia szli Polacy ze swymi symbolami na barykady: białe orły po jednej stronie, obraz Matki Bożej po drugiej na sztandarach wolności. Dewizą ich było zawsze: „Za naszą i waszą wolność”.

Oto w ogólnym zarysie obraz tysiącletniego rozwoju polskiej kultury, zeszczególnym uwzględnieniem sąsiedztwa polsko-niemieckiego. Obciążenie obustronnych stosunków ciągle jeszcze jest wielkie, a potęguje je tak zwane „gorące żelazo” tego sąsiedztwa. Polska granica na Odrze i Nysie jest, jak to dobrze rozumiemy, dla Niemców nad wyraz gorzkim owocem ostatniej wojny, masowego zniszczenia, podobnie jak jest nim cierpienie milionów uchodźców i przesiedleńców niemieckich. (Stało się to na międzyaliancki rozkaz zwycięskich mocarstw, wydany w Poczdamie 1945 r.). Większa część ludności opuściła te tereny ze strachu przed rosyjskim frontem i uciekła na Zachód. Dla naszej Ojczyzny, która wyszła z tego masowego mordowania nie jako zwycięskie, lecz krańcowo wyczerpane państwo, jest to sprawa egzystencji (nie zaś kwestia większego „obszaru życiowego"). Gorzej - chciano by 30-milionowy naród wcisnąć do korytarza jakiegoś „Generalnego Gubernatorstwa” z lat 1939 - 1945, bez terenów zachodnich, ale i bez terenów wschodnich, z których od roku 1945 miliony polskich ludzi musiały odpłynąć na „poczdamskie tereny zachodnie”. Dokąd zresztą mieli wtedy pójść, skoro tak zwane Generalne Gubernatorstwo razem ze stolicą Warszawą leżało w gruzach, w ruinach. Fale zniszczenia ostatniej wojny przeszły przez kraj nie tylko jeden raz, jak w Niemczech, lecz od 1914 r. wiele razy, to w jedną, to w drugą stronę, jak apokaliptyczni rycerze, pozostawiając za każdym razem ruiny, gruzy, nędzę, choroby, zarazy, łzy, śmierć oraz rosnące kompleksy odwetu i nienawiści.

Drodzy Bracia niemieccy, nie bierzcie nam za złe wyliczanie tego, cowydarzyło się w ostatnim odcinku czasu naszego tysiąclecia. Ma to być nie tyle oskarżenie, co raczej własne usprawiedliwienie. Wiemy doskonale, jak wielka część ludności niemieckiej znajdowała się pod nieludzką, narodowosocjalistyczną presją. Znane nam są okropne udręki wewnętrzne, na jakie swego czasu byli wystawieni prawi i pełni odpowiedzialności niemieccy biskupi, wystarczy bowiem wspomnieć kardynała Faulhabera, von Galena i Preysinga. Wiemy o męczennikach „Białej Róży”, o bojownikach ruchu oporu z 20 lipca, wiemy, że wielu świeckich i kapłanów złożyło swoje życie w ofierze (Lichtenberg, Metzger, Klausener i wielu innych). Tysiące Niemców zarówno chrześcijan, jak i komunistów, dzieliło w obozach koncentracyjnych los naszych polskich braci...

I mimo tego wszystkiego, mimo sytuacji obciążonej niemal beznadziejnieprzeszłością, właśnie w tej sytuacji, czcigodni Bracia, wołamy do Was: próbujmy zapomnieć. Żadnej polemiki, żadnej dalszej zimnej wojny, ale początek dialogu, do jakiego dziś dąży wszędzie Sobór i Papież Paweł VI. Jeśli po obu stronach znajdzie się dobra wola - a w to nie trzeba chyba wątpić - to poważny dialog musi się udać i z czasem wydać dobre owoce, mimo wszystko, mimo „gorącego żelaza”.

Właśnie w czasie Soboru wydaje nam się nakazem chwili, abyśmy zaczęlidialog na pasterskiej platformie biskupiej, i to bez ociągania się, byśmy się nawzajem lepiej poznali - nasze wzajemne obyczaje ludowe, kult religijny i styl życia, tkwiące korzeniami w przeszłości i tą przeszłością kulturalną uwarunkowane.

Staraliśmy się przygotować wraz z całym polskim Ludem Bożym nauroczystości Tysiąclecia przez tak zwaną Wielką Nowennę, pod wysokim patronatem Najświętszej Maryi Panny. Przez dziewięć lat (1957-1965) używaliśmy - w myśl słów per Mariam ad Jesum - kazalnic w całej Polsce, a także całego duszpasterstwa, dla zajmowania się ważnymi, współczesnymi problemami duszpasterskimi i zadaniami społecznymi, jak na przykład społeczne niebezpieczeństwa, odbudowa sumienia narodowego, małżeństwo i życie rodzinne, katechizacja itp.

Cały wierzący Naród brał też duchowy i bardzo żywy udział w Soborze przezmodlitwy, ofiary i dzieła pokutne. W czasie obrad soborowych odprawiano we wszystkich parafiach błagalne nabożeństwa. Święty obraz Matki Boskiej, jak i konfesjonały i stoły, przy których komunikowano w Częstochowie, były przez całe tygodnie oblężone przez delegacje parafialne z całej Polski, które przez osobistą ofiarę i modlitwę chciały pomóc Soborowi.

Wreszcie w tym roku, ostatnim Wielkiej Nowenny, oddaliśmy się wszyscypod opiekę Matki Bożej: biskupi, kapłani, osoby zakonne, jak i wszystkie stany naszego wierzącego Narodu. Przed ogromnymi niebezpieczeństwami tak moralnej, jak też i socjalnej natury, które zagrażają duszy naszego Narodu oraz jego biologicznej egzystencji, może nas uratować tylko pomoc i łaska naszego Zbawiciela, którą chcemy uprosić za pośrednictwem Jego Matki, Najświętszej Maryi Panny. Pełni dziecięcej ufności rzucamy się w Jej ramiona. Tylko tak możemy być wewnętrznie wolni, jako oddani na służbę, a jednocześnie jako wolne dzieci - a nawet jako „niewolnicy Boga” -jak to nazywa św. Paweł.

Prosimy Was, katoliccy Pasterze Narodu niemieckiego, abyście na własnysposób obchodzili z nami nasze chrześcijańskie Millenium: czy to przez modlitwy, czy przez ustanowienie w tym celu odpowiedniego dnia. Za każdy taki gest będziemy Wam wdzięczni. I prosimy Was też, abyście przekazali nasze pozdrowienia i wyrazy wdzięczności niemieckim Braciom Ewangelikom, którzy wraz z Wami i z nami trudzą się nad znalezieniem rozwiązania naszych trudności.

W tym jak najbardziej chrześcijańskim, ale i bardzo ludzkim duchu,wyciągamy do Was, siedzących tu, na ławach kończącego się Soboru, nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie. A jeśli Wy, niemieccy biskupi i Ojcowie Soboru, po bratersku wyciągnięte ręce ujmiecie, to wtedy dopiero będziemy mogli ze spokojnym sumieniem obchodzić nasze Millenium w sposób jak najbardziej chrześcijański.

Zapraszamy Was na te uroczystości jak najserdeczniej do Polski. Niechtym kieruje miłosierny Zbawiciel i Maryja Panna, Królowa Polski, Regina Mundi i Mater Ecclesiae.

Rzym, dnia 18 listopada 1965 r.

Tekst za: Listy Pasterskie Episkopatu Polski (1945-2000), Michalineum, Marki 2003.

m.z.

Wyrazy szacunku

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

7. Do Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

Pomnik kard. Kominka we Wrocławiu ze słynnym cytatem z Orędzia .
Wśród podpisów pod listem figuruje arcybiskup metropolita krakowski, Karol Wojtyła, późniejszy Papież Jan Paweł II.

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika intix

8. Watykan:

polsko-niemiecka "Eucharystia pojednania"

2015-10-26
Autentyczne chrześcijaństwo nie może pogodzić się z sytuacją, w której sąsiadujące ze sobą chrześcijańskie narody pozostają ze sobą skłócone - powiedział
dziś abp Stanisław Gądecki w homilii wygłoszonej podczas polsko-niemieckiej "Eucharystii pojednania" w kościele Campo Teutonico w Watykanie. Została ona odprawiona z okazji 50. rocznicy listu biskupów polskich do niemieckich ze słynnym zdaniem: "Udzielamy wybaczenia i prosimy o nie".



Fot. Włodzimierz Rędzioch

Mszy św. odprawianej po łacinie, polsku i niemiecku przewodniczył prefekt Kongregacji Nauki Wiary kard. Gerhard Mueller. Koncelebrowali kardynałowie Zenon Grocholewski i Stanisław Ryłko, a także 9 innych polskich biskupów.

Nie przybyli na nią członkowie Niemieckiej Konferencji Biskupiej. Radę Konferencji Biskupich Europy reprezentował jej sekretarz generalny prał. Duarte da Cunha.

We wprowadzeniu do liturgii kard. Mueller przypomniał, że pakt Hitler-Stalin sprawił, iż cała Europa znalazła się w wielkim nieszczęściu, które na początku stało się udziałem Polaków. Było to nie tylko nieszczęście wojny, ale i masowej zagłady społeczeństwa. Jednak jako chrześcijanie chcemy skupić się na tym, że Bóg stworzył wszystkich jako braci i siostry, dlatego konieczne jest współżycie sąsiedzkie i przyjaźń między ludźmi. W tym kontekście inicjatywa biskupów doprowadziła do wypowiedzenia słów: przebaczamy i prosimy o przebaczenie. Kościół prowadzi narody do jedności, która jest w Bogu. Kościół jest znakiem pojednania wszystkich, bo uczy, byśmy przebaczali grzechy tak jak Bóg nam je przebacza - podkreślił kard. Mueller. Pierwsze czytanie ("Nikomu złem za zło nie odpłacajcie") i psalm responsoryjny odczytał ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej Piotr Nowina-Konopka. W Ewangelii odczytanej po niemiecku mowa była o miłości nieprzyjaciół i modlitwie za tych, którzy nas prześladują.



Fot. Włodzimierz Rędzioch

W homilii abp Gądecki przypomniał, że gromadzimy się na dziękczynieniu za przełomowe dla powojennych dziejów relacji polsko-niemieckich wydarzenie, jakim było orędzie biskupów polskich do niemieckich. W kontekście Polski Ludowej wskazywało ono, że "trwałą wartością która jednoczy ponad wszelkimi podziałami politycznymi nasze narody i państwa jest wspólna wiara chrześcijańska". Było też "aktem odwagi polskiego episkopatu, który w tamtych okolicznościach politycznych ośmielił się podjąć inicjatywę na forum międzynarodowym bez woli i wiedzy partii".

Jednak "pełna dystansu odpowiedź niemieckich biskupów - zawierająca podziękowanie i prośbę o przebaczenie, a jednocześnie nie godząca się ze stratami terytorialnymi Niemiec na rzecz Polski w wyniku II wojny światowej - nie przyniosła oczekiwanego przełomu i wywołała raczej rozczarowanie polskich biskupów".
Kard. Stefan Wyszyński ubolewał, że "naszą tak serdecznie wyciągniętą rękę przyjęto nie bez zastrzeżeń".

Za adekwatną odpowiedź uznano dopiero memorandum 160 intelektualistów niemieckich (w tym ks. Josepha Ratzingera) z 1968 r., w którym wezwali "niemiecką hierarchię do opowiedzenia się za granicą na Odrze i Nysie".

Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski wskazał, że konkretnym owocem orędzia była pomoc niemiecka dla Polski w latach 70. i 80. XX w. oraz poparcie niemieckich kardynałów, "które przyczyniło się do wyboru Karola Wojtyły na papieża". - Prośmy o światło Ducha Świętego, abyśmy potrafili dalej rozwijać to wielkie dziedzictwo, zapoczątkowane - w tak znacznej mierze - przez "Orędzie biskupów polskich do ich niemieckich braci" - zakończył abp Gądecki.

Msza w kościele Campo Teutonico poprzedziła konferencję "Ku pojednaniu", zorganizowaną z okazji 50. rocznicy listu biskupów polskich do niemieckich przez ambasadę RP przy Stolicy Apostolskiej. Odbywa się ona 26 października pod patronatem przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Kultury, kard. Gianfranco Ravasiego.

http://niedziela.pl/artykul/18723/Watykan-polsko-niemiecka-Eucharystia
***

Homilia Abp. Stanisława Gadeckiego wygłoszona w Watykanie 26 października br. podczas obchodów 50. rocznicy wymiany listów między biskupami polskimi i niemieckimi: przebaczamy i prosimy wybaczenie.


Fot. Piotr Drzewiecki

Abp Stanisław Gądecki, biskup poznański, Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski

Wybaczamy i prosimy o wybaczenie. 50. rocznica powstania Orędzia biskupów polskich do biskupów niemieckich (Rzym, Campo Teutonico - 26.10.2015)

W 50. rocznicę powstania Orędzia biskupów polskich do biskupów niemieckich gromadzimy się na dziękczynieniu za to przełomowe - dla powojennych dziejów relacji polsko-niemieckich - wydarzenie.


1. ORĘDZIE POLSKICH BISKUPÓW


Ten dokument zawierał słowa, które stanowiły - często przytaczaną i komentowaną - istotę jego przesłania: „Wyciągamy do Was, siedzących tu, na ławach kończącego się Soboru, nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”. Te słowa zostały wypowiedziane pod koniec obrad Soboru Watykańskiego II oraz w bliskiej perspektywie zbliżających się obchodów Millenium Chrztu Polski. W tych okolicznościach obecni na soborze polscy biskupi wystosowali 56 listów do konferencji episkopatów różnych krajów, zawiadamiających o nadchodzących uroczystościach i proszących o modlitwę w tej intencji.

Pośród tych pism znalazło się również - datowane na 18 listopada 1965 roku - Orędzie biskupów polskich do ich niemieckich braci w Chrystusowym urzędzie pasterskim. W „roku Pańskim 1966 - pisali księża biskupi - Kościół Chrystusowy w Polsce, a wraz z nim cały Naród polski, obchodzić będzie Millenium swego chrztu”. Chrzest zaś - tak w wymiarze osobistym, jak i społecznym - stanowi sakrament, który łączy ochrzczonych w jedną wspólnotę wiary i braterstwa. Autentyczne chrześcijaństwo nie może zatem pogodzić się z sytuacją, w której sąsiadujące ze sobą chrześcijańskie narody pozostają ze sobą skłócone.

Wielką mądrością ówczesnych polskich biskupów - na czele z ks. kard. prymasem Stefanem Wyszyńskim i ks. kard. Bolesławem Kominkiem, wielkim promotorem pojednania między narodem polskim i niemieckim - było podjęcie próby spojrzenia na wzajemne dzieje obu naszych narodów z milenijnej perspektywy.

Sam fakt kreślenia tych dziejów z perspektywy 1000-letniej i chrześcijańskiej posiadał ogromne znaczenie w tzw. Polsce Ludowej, która dzieje świata rozpoczynała od wybuchu rewolucji bolszewickiej. W tej milenijnej perspektywie stało się dla odbiorców Orędzia jasne, że trwałą wartością, która jednoczy ponad wszelkimi podziałami politycznymi nasze narody i państwa jest wspólna wiara chrześcijańska. Była to wizja, w której - ponad granicami politycznymi - istniała wspaniała wspólnota ducha.

List stanowił próbę moralnego rozrachunku, który byłby niemożliwy bez uwzględnienia przeszłości, bez zwrócenia uwagi na los ludności polskiej i niemieckiej, tak w czasie II wojnie światowej, jak i po niej. Był częścią owego wysiłku, który posłużył odnowie moralnej naszego narodu. Był również aktem odwagi polskiego episkopatu, który w tamtych okolicznościach politycznych ośmielił się podjąć inicjatywę na forum międzynarodowym bez woli i wiedzy partii.

Bilans dziejów dokonywany z pozycji chrześcijańskiej stał się bilansem, którego nie można wyrównać w perspektywie tylko legalistycznej sprawiedliwości. Z takiego przekonania wyrosła też późniejsza refleksja arcybiskupa Karola Wojtyły, sygnatariusza tamtego Orędzia: „Doświadczenie przeszłości i współczesności wskazuje na to, że sprawiedliwość sama nie wystarcza, że - co więcej - może doprowadzić do zaprzeczenia i zniweczenia siebie samej, jeśli nie dopuści się do kształtowania życia ludzkiego w różnych jego wymiarach owej głębszej mocy, jaką jest miłość. To przecież doświadczenie dziejowe pozwoliło, między innymi, na sformułowanie twierdzenia: summum ius - summa iniuria. Twierdzenie to nie deprecjonuje sprawiedliwości, nie pomniejsza znaczenia porządku na niej budowanego, wskazuje tylko w innym aspekcie na tę samą potrzebę sięgania do głębszych jeszcze sił ducha, które warunkują porządek sprawiedliwości” (Jan Paweł II, Dives in misericordia, 12).


2. ODPOWIEDŹ BISKUPÓW NIEMIECKICH


Dwa dni po ukazaniu się Orędzia ukazała się odpowiedź niemiecka w postaci Pozdrowienia biskupów niemieckich do polskich braci w biskupim posłannictwie i odpowiedź na list z dnia 18 listopada 1965 roku. Pełna dystansu odpowiedź niemieckich biskupów - zawierająca podziękowanie i prośbę o przebaczenie, a jednocześnie nie godząca się ze stratami terytorialnymi Niemiec na rzecz Polski w wyniku II wojny światowej - nie przyniosła oczekiwanego przełomu i wywołała raczej rozczarowanie polskich biskupów: „Naszą tak serdecznie wyciągniętą rękę przyjęto nie bez zastrzeżeń” (napisał później ks. kard. prymas S. Wyszyński do kard. J. Döpfnera w 1970 r.).


3. REPRESJE


Orędzie stanowiło ważny krok w dziele osłabiania antagonizmu między narodem polskim i niemieckim. Był to jednakże krok niezwykle odważny dla Kościoła katolickiego w Polsce. Przy ówczesnym stanie nastrojów polskiego społeczeństwa, pamiętającego lata okupacji, a jednocześnie nieustannie straszonego przez polskie władze niemieckim rewizjonizmem, zwrócenie się z prośbą o przebaczenie było bardzo radykalnym pójściem „pod prąd”. Spora część Polaków nie zrozumiała sensu Orędzia i skłonna była uznać wystąpienie polskich biskupów za niezgodne z polskim interesem narodowym.

Wykorzystały to zręcznie władze państwowe, przygotowując plan szerokiej kampanii propagandowej, której celem było: „Po pierwsze, potępić postawę Kościoła określaną w Orędziu jako antynarodową i antysocjalistyczną, sprzyjającą niemieckiemu rewizjonizmowi. Po drugie, napiętnować kierownictwo Kościoła jako antynarodowe. Po trzecie, wykazać fałszowanie przez Kościół dziejów narodu polskiego. Po czwarte, wprowadzić rozróżnienie hierarchii i kleru rzymskokatolickiego” (Wydział Administracyjny KC PZPR, grudzień 1965 r.). Począwszy od 10 grudnia 1965 r. środki masowego przekazu dokonały zmasowanego ataku na polski episkopat. Była to największa antyepiskopalna kampania propagandowa w całych dziejach PRL-u. Propaganda ta podkreślała, że biskupi polscy bezprawnie udzielili przebaczenia Niemcom w imieniu narodu polskiego. W zakładach pracy urządzano masówki, kończące się postulatami przykładnego ukarania autorów Orędzia. Akcja ta miała na celu podważenie zaufania do episkopatu w katolickiej części polskiego społeczeństwa oraz pośród duchowieństwa. Sam pierwszy sekretarz Władysław Gomułka napominał episkopat: „niech kościół nie przeciwstawia się państwu. Niech nie uważa, że sprawuje rząd dusz w narodzie. Czasy te odeszły w bezpowrotną przeszłość i nigdy już nie powrócą” (Przemówienia. Lipiec 1964 - grudzień 1966, Warszawa 1967, s. 407).


4. DOBRE OWOCE ORĘDZIA


W obronie Orędzia stanął wówczas Jerzy Turowicz, redaktor „Tygodnika Powszechnego”, który stwierdził, że autorami tego listu: „kierowało najszlachetniejsze dążenie do braterstwa między narodami” (14.01.1966 r.). Orędzie to w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku znacznie ułatwiło dialog między katolikami z Polski i Republiki Federalnej Niemiec. W 1968 roku - trzy lata po wymianie listów obu episkopatów - stu sześćdziesięciu niemieckich intelektualistów katolickich (wśród nich ks. Joseph Ratzinger) podpisało memorandum bensberskie, w którym wezwano niemiecką hierarchię do opowiedzenia się za granicą na Odrze i Nysie. To memorandum zostało uznane za adekwatną odpowiedź na Orędzie polskiego episkopatu. Stopniowo też - po ratyfikacji traktatu warszawskiego w 1972 r. - w niemieckim Kościele katolickim następowała gruntowna przemiana jego stosunku do Polski.

Jej dobitnym przykładem była - ważna dla polskiego Kościoła i Polaków - pomoc materialna niemieckich współbraci w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Nie sposób też zapomnieć o poparciu niemieckich kardynałów, które przyczyniło się do wyboru Karola Wojtyły na papieża. Były to niezwykle konkretne, historyczne owoce Orędzia.

Z wdzięcznością i radością pragnę wspomnieć w tym miejscu niektóre inne, bezpośrednie bądź pośrednie,rezultaty pojednania zainicjowanego Orędziem: wizyty papieża Polaka w Niemczech i papieża Niemca w Polsce (obydwaj bardzo serdecznie podejmowani); częste i życzliwe spotkania biskupów, kapłanów i wiernych obu krajów; przyjazne spotkanie Kohla i Mazowieckiego w Krużlowej; liczne małżeństwa polsko-niemieckie; Eucharystia i inne sakramenty sprawowane w Polsce po niemiecku, a w Niemczech po polsku; częste kontakty młodzieży, szkół i parafii (należy spodziewać się, że także w przyszłym roku do Krakowa przybędzie wielu młodych z Niemiec, by wziąć udział w Światowych Dniach Młodzieży, tak jak liczni Polacy uczestniczyli w podobnym spotkaniu w Kolonii w 2005 roku).


5. PERSPEKTYWY NA PRZYSZŁOŚĆ


Dziękując dzisiaj za te owoce, chciałbym na koniec zwrócić uwagę na niektóre jego przesłanki odnoszące się do teraźniejszości i przyszłości naszych dwóch narodów.

Po pierwsze, Orędzie wskazuje na konieczność etosu, tak w życiu wspólnoty narodowej, jak i międzynarodowej. Jeśli chcemy odnaleźć drogę pojednania i przebaczenia w imię miłości miłosiernej, musimy nazywać prawdę po imieniu. Trzeba szukać tych wartości, które są nam wspólne i nas łączą, a nie dzielą. Mamy w tym względzie szczególnych orędowników, których Kościół w naszych czasach wyniósł do chwały ołtarzy, a którzy usilnie zabiegali o braterskie relacje między narodami polskim i niemieckim. Wystarczy wspomnieć św. Maksymiliana Kolbego i św. Jana Pawła II, św. Teresę Benedyktę od Krzyża, bł. Bernarda Lichtenberga i bł. Aniceta Koplińskiego.

Po drugie, Orędzie wskazuje na konieczność związku tożsamości i pamięci, co wydaje się szczególnie ważne dzisiaj, tak w perspektywie niemieckiej, polskiej, jak i europejskiej. Obawy wiernych współczesnej Europy przed zalewem ze strony obcej kultury i religii są uzasadnione. Co więcej, wydają się spotęgowane tym, że Europa jest dotknięta milczącą apostazją od Chrystusa. W miejsce wartości chrześcijańskich niektórzy politycy wprowadzają ideologie niszczące tę wizję człowieka i rodziny. Wydaje się więc rzeczą konieczną rozwijanie i pogłębianie współpracy polskiego i niemieckiego społeczeństwa, zwłaszcza zaś wiernych obu krajów, na rzecz promocji wartości chrześcijańskich, które ukształtowały Europę, a które dzisiaj są zagrożone tak przez czynniki wewnętrzne, jak i zewnętrzne. Szczególnie ważną jawi się obrona ludzkiego życia od jego poczęcia aż po naturalną śmierć, troska o duchowy rozwój młodzieży oparty na wychowaniu chrześcijańskim, obrona i promocja rodziny chrześcijańskiej.

Po trzecie, Orędzie uczy nas spojrzenia perspektywicznego, niezbędnego zwłaszcza w życiu społecznym, politycznym i religijnym. Choć niejednokrotnie pragnęlibyśmy dostrzegać natychmiastowe owoce naszych wysiłków, to jednak często trzeba uzbroić się w cierpliwość i wytrwałość w dążeniu do dobra. Życie społeczne nie jest bowiem naznaczone prostym automatyzmem. Tkankę tego życia stanowią przecież osoby, często naznaczone błędami, emocjami i ograniczeniami poznania, dlatego droga budowania porozumienia i wspólnoty jest drogą trudną.

Po czwarte, w imię tego samego ducha miłosierdzia i odpowiedzialności za przyszłość, wołamy do naszych sióstr i braci o wspólną kontynuację dzieła pojednania, nadal wybaczając sobie nawzajem i wyrażając nasze bezwarunkowe zaufanie Prawdzie. Od czasu powstania Orędzia wiele się zmieniło na świecie i w Kościele, także w relacjach między Kościołami w Polsce i w Niemczech. Polacy cieszą się odzyskaną wolnością, a Niemcy jednością, która 50 lat temu była tylko w sferze marzeń. To, co wydawało się wówczas niemożliwe, przynajmniej w krótkiej perspektywie czasowej, stało się rzeczywistością. W ramach jednoczącej się Europy zostały otwarte granice między naszymi państwami, co ułatwiło i pogłębiło kontakty między ich mieszkańcami na różnych płaszczyznach.


ZAKOŃCZENIE


Starożytni Rzymianie zwykli mawiać: Historia est magistra vitae. Zdajemy sobie sprawę z tego, jak wiele możemy się jeszcze nauczyć wpatrzeni w Chrystusa. Tak więc wyśpiewujmy dzisiaj Panu Bogu nasze dziękczynne Te Deum. Dziękujmy za autorów i sygnatariuszy tamtego Orędzia, m.in.: ks. kard. prymasa Stefana Wyszyńskiego, ks. kard. Bolesława Kominka, ks. abp. Karola Wojtyłę. Prośmy o światło Ducha Świętego, abyśmy potrafili dalej rozwijać to wielkie dziedzictwo, zapoczątkowane - w tak znacznej mierze - przez Orędzie Biskupów polskich do ich niemieckich Braci

http://niedziela.pl/artykul/18724/Wybaczamy-i-prosimy-o-wybaczenie-50

avatar użytkownika Maryla

9. Senat upamiętnił list biskupów polskich do niemieckich.

UCHWAŁA SENATU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

z dnia 20 listopada 2015 r. w pięćdziesiątą rocznicę wysłania przez biskupów polskich historycznego listu do biskupów niemieckich

50 lat temu, w atmosferze kończącego się w Rzymie Soboru Watykańskiego II oraz
w przededniu milenijnych obchodów chrztu Polski, 18 listopada 1965 r.
episkopat Polski wystosował list do swych niemieckich braci, w którym
zawarł pamiętne słowa „udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”. Takie podejście polskich biskupów – głębokie
i ponadczasowe – umożliwiało oparcie przyszłych relacji
polsko–niemieckich o zasadę uznania nienaruszalności granic obu państw.
Autorzy orędzia znaleźli drogę prowadzącą do pojednania między katami
i ofiarami, a jednocześnie niemieckie zbrodnie czasów okupacji ziem polskich
w latach 1939–1945 zostały nazwane po imieniu. Ten historyczny dziś
dokument, oparty na przykazaniu miłości, wpisywał się w polskie, a zatem
i europejskie dziedzictwo chrześcijańskie, przypomniał o wspólnocie
duchowej Starego Kontynentu, a jednocześnie podważał układ polityczny
panujący w ówczesnym świecie, oparty na siłowym oddzieleniu od tegoż dziedzictwa „żelazną kurtyną” tych narodów, które po II wojnie światowej wydane zostały – wbrew swej woli – pod polityczne, ustrojowe i ideologiczne wpływy sowieckiego imperium.

Senat Rzeczypospolitej Polskiej wyraża wdzięczność biskupom polskim,
z Prymasem Tysiąclecia, kardynałem Stefanem Wyszyńskim i arcybiskupem
Bolesławem Kominkiem na czele, za obronę polskiej tożsamości, prawa
narodu do suwerenności i wolności, w tym do szukania własnej drogi
w rozwiązywaniu bolesnych problemów z przeszłości. Odwaga episkopatu
Polski w głoszeniu i praktykowaniu miłości bliźniego oraz uczciwość
intencji, niech staną się także i dziś wyzwaniem dla autorytetów
mających ambicję budowania więzi między narodami, ich kulturą
i wyznawanymi wartościami, wzbogacającymi od setek lat Stary Kontynent.

Uchwała podlega ogłoszeniu w Dzienniku Urzędowym Rzeczypospolitej Polskiej „Monitor Polski”.

MARSZAŁEK SENATU

Stanisław KARCZEWSKI

ZOBACZ UCHWAŁĘ:




Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

10. Wspólne przesłanie

Wspólne przesłanie prezydentów Polski i Niemiec na spotkanie Biskupów Episkopatów

My, Prezydenci Polski i Niemiec, w poczuciu ogromnej wdzięczności
pamiętamy o tym akcie założycielskim pokojowego sąsiedztwa - czytamy w
przesłaniu. Odczytał je w niedzielę w Częstochowie minister Andrzej Dera
w obecności Ambasadora RFN.


Wasze Eminencje i Ekscelencje, Wielebni Księża, Szanowni Państwo,

 

pięćdziesiąt lat temu polscy biskupi zwrócili się do swoich
niemieckich braci z Orędziem pokoju i pojednania, które miało
fundamentalnie zmienić relacje polsko-niemieckie oraz historię Europy.

 

Był to wówczas akt niezwykłej odwagi, duchowej mądrości i
dalekosiężnej wizji. W roku 1965 minęło przecież zaledwie dwadzieścia
lat od zakończenia wojny. Wojny, którą rozpętały Niemcy i której bolesne
skutki były w Polsce nadal, niemalże na każdym kroku, odczuwalne. Gdy z
jednej strony wojenna trauma powszechnie kształtowała świadomość
Polaków, to z drugiej strony niemiecka opinia publiczna dopiero
zaczynała sobie uświadamiać ogrom zbrodni i krzywd, wyrządzonych nie
tylko przez państwo niemieckie, ale także wielu Niemców. Mimo to polscy
biskupi z okazji obchodów tysiąclecia chrztu Polski napisali do swoich
niemieckich współbraci: „...Wyciągamy do Was [...] nasze ręce oraz
udzielamy wybaczenia i prosimy o nie...".

 

Aby w pełni docenić, jak przełomowe było to przesłanie, trzeba
pamiętać, jak wyglądała ówczesna Europa. Nasz kontynent żył w realiach
„zimnej wojny", był brutalnie rozdarty przez żelazną kurtynę. Między
społeczeństwami Wschodu i Zachodu praktycznie nie istniały jakiekolwiek
kontakty. Dodatkowo, granica na Odrze i Nysie jawiła się jako kość
niezgody; niemal wszyscy Polacy obawiali się „zachodnioniemieckiego
rewanżyzmu", celowo podsycanego przez komunistyczne władze.

 

Polscy biskupi przełamali jednak wyliczanie krzywd i klimat wrogości.
Wbrew nastrojom własnego społeczeństwa wyciągnęli do niemieckich braci
biskupów rękę w geście zbliżenia i dialogu. Znaczenie tego Orędzia było
tym ważniejsze, że choć ze swej istoty nie miało ono wymiaru deklaracji
politycznej, pochodziło z serca i stanowiło poruszające przesłanie
duchowe, wyrażające głęboką refleksję moralną, głos wiary i sumienia.

 

My, Prezydenci Polski i Niemiec, w poczuciu ogromnej wdzięczności
pamiętamy o tym akcie założycielskim pokojowego sąsiedztwa. W imieniu
naszych Narodów, pragniemy wyrazić serdeczną wdzięczność wszystkim,
którzy poszli drogą wytyczoną przez Orędzie biskupów polskich i
przyczynili się do pojednania polsko-niemieckiego.

 

Ze szczególnym szacunkiem pragniemy w tym kontekście przywołać
zasługi Prymasa Polski Kardynała Stefana Wyszyńskiego, który był jednym z
autorów Orędzia i na którym skupiły się ataki komunistycznych władz.
Jesteśmy pełni podziwu dla mądrej dalekowzroczności biskupa
wrocławskiego Kardynała Bolesława Kominka, głównego autora Oredzia,
który w notatkach towarzyszących jego powstawaniu pisał: „Sposób
mówienia nie może być nacjonalistyczny, lecz musi być europejski w
najgłębszym znaczeniu tego słowa. Europa to przyszłość — nacjonalizmy są
wczorajsze".

 

Ważną rolę w zbliżeniu polsko-niemieckim odegrało Memorandum
Niemieckiego Kościoła Ewangelickiego, apelujące o porozumienie ze
wschodnimi sąsiadami i uznanie granicy na Odrze i Nysie. W tym duchu
postrzegać należy także późniejsze gesty niemieckiego kościoła
katolickiego, choć początkowa reakcja samych adresatów Orędzia była
oceniana jako ogólnikowa i powściągliwa.

 

Należy zauważyć, że w obu krajach Kościoły wyprzedziły politykę w
procesie polsko-niemieckiego zbliżenia, choć rząd Zachodnich Niemiec już
niebawem poprzez politykę wschodnią podjął to, co zapoczątkowały siły
społeczne. Szczególnie pamiętamy wielkie symboliczne gesty: uklęknięcie
Willy'ego Brandta przed pomnikiem Bohaterów Getta w Warszawie w 1970
roku i objęcie się ramionami przez Helmuta Kohla i Tadeusza
Mazowieckiego na znak pokoju podczas Mszy Pojednania w Krzyżowej w roku
1989, dwa miesiące po powołaniu w Polsce pierwszego, niekomunistycznego
rządu w Europie Środkowo-Wschodniej, trzy dni po upadku muru
berlińskiego.

 

Do dialogu, pojednania i partnerstwa przyczyniły się także inne
wydarzenia, kontynuujące ducha Orędzia. Fala wolności, zapoczątkowana
przez dziesięciomilionowy ruch NSZZ „Solidarność", rozbiła komunistyczny
system w Europie Środkowo-Wschodniej i umożliwiła zjednoczenie Niemiec.
Wolna, niepodległa Polska i wolne zjednoczone Niemcy przystąpiły do
otwartego dialogu. Przesłanie moralne Orędzia wydało piękne owoce.
Obrazem na miarę historycznego symbolu było przejście w 1995 roku
Papieża św. Jana Pawła II, jednego z autorów Orędzia, wraz z kanclerzem
zjednoczonych Niemiec Helmutem Kohlem przez Bramę Brandenburską.

 

Trzeba było niemało czasu, nim nasze społeczeństwa w pełni obdarzyły
się wzajemnym zaufaniem. Ale udało się. Wolni, doświadczamy radości
wzajemnych spotkań, z nową, bogatą wiedzą o sobie nawzajem, tocząc
niekiedy ostre nawet spory, lecz mając pewność, że ponad podziałami z
przeszłości potrafimy budować wspólną przyszłość. Przezwyciężone zostały
lęki, gdyż ostatecznie uregulowaliśmy kwestie wspólnych granic. Rany
mogły się zabliźnić, bo spotkaliśmy się w duchu prawdy. A ponieważ każda
ze stron otworzyła się na cierpienie drugiej, sama mogła doświadczyć
współczucia. I tak przyjaźń, porozumienie oraz pojednanie zwyciężyły nad
wrogością i urazami.

 

Dziś Polacy i Niemcy są kimś więcej niż tylko dobrymi sąsiadami. Są
partnerami w tych samych sojuszach. Jeden z najważniejszych celów
sformułowanych przed pięćdziesięciu laty w Orędziu polskich biskupów
stał się po roku 1989 rzeczywistością. Wolna Polska znów jest ważną
częścią europejskiej rodziny.

 

My, Prezydenci Polski i Niemiec, dostrzegamy, że treści zawarte w
liście polskich biskupów z roku 1965 są nadal aktualne: jesteśmy ze sobą
powiązani — jako sąsiedzi i partnerzy w Zjednoczonej Europie. I właśnie
wzmacnianie tej więzi jest naszym wielkim zadaniem i wyzwaniem na
przyszłość.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl