Propagandowa operacja zaprzyjaźnionych mediów, która każe utożsamiać PiS z najgorszym złem i zagrożeniem dla demokracji sprawia, że obok w pełni poczytalnego zabójcy — mogą się znaleźć w pełni poczytalni członkowie komisji, którzy sfałszują wybory.
Ludzie rozumni powiadają, że zabawa prawdą jest oznaką słabości. Czym w takim razie jest jawne akcentowanie niechęci do poszukiwania prawdy? Czy nie tym samym, czym plucie prawdzie w twarz?
Kolokwialnie ujmując sedno: „siwy dym”, od dobrych paru tygodni dostrzegany nad Polską przez uważnych obserwatorów tutejszej sceny politycznej, to ewidentny znak, że polska ziemia naprawdę zaczęła palić się pod uwierającym ją obuwiem rozmaitych Zbychów, Mirów i Zdzichów. A jeszcze bardziej metaforycznie rzecz opisując, pod buciorami różnej maści tuskokomorowskich, sawickopodobnych czy innych niesiołowskolubnych. Nie dziwota zatem, że następuje, ponadnormatywne można powiedzieć, zwieranie szeregów we wspomnianych środowiskach i dawanie słusznego odporu wrażym siłom pisowskiego oszołomstwa.
WYKREOWAĆ PRZECIWNIKA*
Innymi słowy, wśród platformersów mogliśmy ostatnio zaobserwować chaos, ale oto przyszedł do nich Ziutek, postawił na taborecie pół litra, więc teraz topią już smutki pod jedno obowiązujące powszechnie hasło przewodnie, pt. „walka z widmem faszyzmu”.
Metoda wspólnego hasła przewodniego pozostaje niezmienna od lat. Zaczyna się od kreacji rzeczywistości. Następnie wyznacza się nieprzyjaciela. Z kolei przypisuje mu cechy rodem z podręcznika insektologii (zapytajcie Stefana Niesiołowskiego w czym rzecz, ewentualnie zapytajcie Kazimierza Kutza, oni wiedzą). Potem mamy do czynienia z odczłowieczaniem przeciwnika, do zamiany go w tegoż insekta, co pozwala wroga znienawidzić. Następnie, nie szczędząc sił, zwalczamy tak wykreowanego potwora – w boju, w którym wszystkie chwyty wydadzą się już dozwolone i właściwe.
Przeciwnicy Prawa i Sprawiedliwości naprawdę wierzą w to, co w ich umysły wdrukowują telewizornie: zjednoczone pod sztandarami Jarosława Kaczyńskiego siły fundamentalnego nacjonalizmu, zamierzają zafundować Polsce czarną, ciemnogrodzką noc.
Historia dowodzi, iż siła oddziaływania powyższego schematu bywa doprawdy zatrważająca. Dlatego słusznie zauważa Ewa Stankiewicz: "Propagandowa operacja zaprzyjaźnionych mediów, która każe utożsamiać PiS z najgorszym złem i zagrożeniem dla demokracji, sprawia, że obok w pełni poczytalnego zabójcy [to odniesienie do zabójstwa Marka Rosiaka - KL] mogą się znaleźć w pełni poczytalni członkowie komisji wyborczych, którzy sfałszują wybory przekonani, że ratują Polskę przed reżimem Kaczyńskiego."
MEDIALNA HIPOKRYZJA
Tymczasem program Prawa i Sprawiedliwości powoli przebija się do świadomości Polaków, znajdując weń należne miejsce i coraz większe poparcie. Środowiska związane z PO nie mogą lidera PiS pokonać, więc Kaczyńskiego opluwają, za nic mając sobie przyzwoitość. Zapominają, że przyzwoitość i wiarygodność to nie jest coś, co można schować do kieszeni, a potem wyjąć, kiedy uzna się je za niezbędne.
Jakaś upiornie koszerna hipokryzja *) pozwala wiodącym na rynku mediom akcentować w swym przekazie a to pochodnie, a to uliczne transparenty i hasła skandowane przez „zaledwie siedmiotysięczną” (dobre sobie!) „garstkę fanatyków”, ogłaszających Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego zdrajcami, zarazem zabraniając „przodującym dziennikarzom” odnieść się do impertynenckich czy agresywnych werbalnie poza granice rozsądku, wypowiedzi Kutza, Bartoszewskiego, Niesiołowskiego, Sikorskiego czy Grasia. Czy też skomentować kompromitujące Polskę zaniechania rządu Donalda Tuska w sprawie katastrofy smoleńskiej. Taka hipokryzja nie tylko rani dusze hipokrytów. Ona nie pozwala im racjonalnie oceniać świata ani ludzi.
Cała nadzieja w milczącej większości. W tym, że – jak to ktoś celnie ujął – „wbijanie Polaków w garnitur obowiązujących wersji zdarzeń tylko potęguje ich bunt”. 10 kwietnia 2011 roku Krakowskie Przedmieście władza odgrodziła od Pałacu, teraz chciałaby jeszcze odgrodzić Polaków od polskości. Tej władzy trzeba więc czym prędzej oddać, co jej należne. Powinna usłyszeć: „wasze niedoczekanie!”.
PSYCHOZA ANTYFASZYSTOWSKA**
Podsumowując: Platforma Obywatelska spaja swój elektorat strachem przed Prawem i Sprawiedliwością. Ten strach ma załgane oblicze, ale jest to oblicze uwiarygodniane przez sprzyjające platformersom medialne szczekaczki, posługujące się z powodzeniem goebbelsowskimi z natury trikami socjotechnicznymi. Peowska trąba propagandowa dzieli Polaków – w sposób oczywiście kłamliwy – na tych oświeconych, rodem z wielkich miast, zwolenników Platformy Obywatelskiej, oraz nienawistną moherową ciemność, która po przejęciu władzy zrobi tym pierwszym krwawe kuku.
Jak sobie z tym radzić? Otóż wystarczy wiedzieć, że kiedy określona perspektywa ideologiczna zdominuje zredukowaną politycznie przestrzeń medialną, obie perspektywy zaczynają wzajemnie ekscytować się fałszywymi projekcjami. Od tej chwili obłęd coraz gwałtowniej puka do naszych drzwi. Psychoza nakręca samą siebie. I to jest właśnie ten proces, który między ujściem Świny a szczytem Rozsypańca obserwujemy ostatnio i jaki obserwować będziemy co najmniej do dnia wyborów.
Doprawdy, niewiele czasu potrzeba, by sympatycy Prawa i Sprawiedliwości okrzyknięci zostali faszystami. O to nie warto się zakładać. Natomiast warto się tego bać. Albowiem ludzie uwikłani w sidła irracjonalnego strachu ślepną, przestając dostrzegać swoje szaleństwo. Tym samym stają się groźni nie tylko dla siebie. Jak dzisiaj Platforma Obywatelska – dla Polski.
***
*) „Koszerną hipokryzję” definiuję podobnie jak "koszerną logikę" czy "koszerną moralność". Mianowicie są one (czyjaś hipokryzja, czyjaś logika oraz czyjaś moralność) koszerne, gdy żąda się ścigania zbrodniarzy niemieckich, uczestniczących w Shoah, argumentując, że ani wiek, ani stan zdrowia nie powinny zwalniać od odpowiedzialności, a z drugiej strony, "względy humanitarne" nie pozwalają przeprowadzić w Polsce dekomunizacji ani wydać Polsce zbrodniarzy o żydowskich korzeniach etnicznych.
Krzysztof Ligęza
widnokregi@op.pl
* Zbrodnicza nienawiść do PiS establish-mętów w PRL-bis
Postkomuniści — tak samo jak i komuniści — chcą zniszczyć społeczeństwo
"Przestępcy chcą po prostu żerować na społeczeństwie, rewolucjoniści chcą je zniszczyć. Zadaniem rewolucjonistów jest przekonać przestępców, że wszelkie zbrodnie popełnione w kontaktach z tradycyjnym społeczeństwem zostaną im wybaczone, a nawet zaliczone na poczet zasług w przyszłym systemie (…)" — napisał prof. Marek J. Chodakiewicz w książce — zbiorze dokumentów na temat zbrodniczej działalności agentury NKWD oraz rodzimych bandytów ze stalinowskiej PPR w Polsce.[i]
Na tej właśnie zasadzie, utworzona w okupowanej przez Niemców Polsce przez agentów NKWD na polecenie Stalina — tzw. "Polska Partia Robotnicza"[ii] (PPR) — nie była ani "polska", ani "robotnicza"… Tak jak nigdy nie była "polską" jej poprzedniczka KPP, oszukańczo nazywana przez jej bolszewickich, antypolskich funków opłacanych przez Moskwę — "Komunistyczną Partią Polski". Obie te partie zajmowały się przede wszystkim — mordowaniem Polaków oraz działalnością przeciwko Rzeczypospolitej.
Niewiele różniła się od nich PZPR kierowana przez sowieckich bandytów i agentów NKWD tow. Gomułkę i tow. Bieruta, czy agenta sowieckiej Informacji Wojskowej tow. Jaruzelskiego. (...)
Osobnicy psychopatyczni i część innych dewiantów tworzą ponerogennie aktywną siatkę porozumień mafijnych
Postsowiecka, agenturalna władza w PRL-bis, nienawidząc uczciwej oraz myślącej części społeczeństwa — sama działa jako znacząca siła destruktywna w państwie. Jest to postsowiecka i postkomunistyczna agenturalno-mafijna i antynarodowa władza. Jest to władza tworząca swój "światek o swoistych prawach i obyczajach”, w jakim odbieranie instrukcji przez posłów PO od mafii w czasie spotkań na cmentarzu — nie jest kryminalnym czynem prawnie zabronionym, nie jest także i aferą hazardową. Jest to postsowiecka władza, działająca jak władza sowiecka, a więc władza gotowa nawet do "wyrzynania watah”, byleby tylko — nawet za cenę zniszczenia państwa oraz Narodu — utrzymać się przy ukochanej przez nich władzy…
Właśnie w ten sposób psychopatyczni przywódcy PRL-bis "odkrywają swoje odmienne sposoby działania i walki o byt" — o czym szerzej pisze Jan Łobaczewski w znakomitej "Ponerologii Politycznej."
"Kiedy psychopaci zdobywają władzę i dobrobyt — a więc stają się patokracją[iii] — stają się skłonni do uznania siebie za kryterium normalności, a tym samym ludzi normalnych za wadliwych."[iv] (...)
** Dyrektywa Stalina dla bolszewików, komunistów i pożytecznych idiotów: "Nazywajcie ich faszystami, nazistami albo antysemitami"
W znakomitym artykule "Nazywajcie ich faszystami..." (1) opublikowanym przez Nasz Dziennik, Leszek Żebrowski przypomina tę bolszewicką dyrektywę tow. Stalina do wiernych politruków komunizmu… I pyta o to skąd tak znakomicie znają tę sowiecką dyrektywę m.in. tow. politrucy z GWna…
Żebrowski przypomina w tym artykule m.in. także i o sowiecko-hitlerowskiej współpracy w mordowaniu polskich patriotów oraz żołnierzy… (...)
Ilustracja "Kaczobus" za stroną:
http://chlapacz.fakt.pl/politycy/kaczynski-kaczobus-z-kaczym-dziobem/
napisz pierwszy komentarz