DŻAMBALAJA

avatar użytkownika MagdaF.
QCHNIA POLITYCZNA

 

Dżambalaja

Znany monolog Stanisława Tyma w aktualnej przeróbce mógłby brzmieć tak. Na platformie wiertniczej, na obcym morzu pracował sobie Polak. Pewnego dnia rodzina otrzymuje wiadomość, że zdarzył się nieszczęśliwy wypadek, człowiek  nie żyje, zwłoki będą sprowadzone do kraju a rodzina proszona jest o identyfikację. Wszystko odbyłoby  się sprawnie gdyby nie to, że  rodzina zdecydowanie oświadczyła: „To  nie on!  Gdzie się podział rosły chłop, sto kilo wagi? Gdzie podziały się tatuaże? Kogo pochowamy w trumnie?”. Po naukowym wykładzie, że tak to bywa po śmierci a słona, morska woda może wyżreć nawet tatuaże, bo fachowcy wiedzą, co mówią, rodzinę opuściły wątpliwości i odbył się pogrzeb. Wieńce, znicze, szarfy, bliższa i dalsza rodzina, przyjaciele. Nie minęła jeszcze żałoba, a pracownik platformy wiertniczej na obcym morzu pojawia się w domu, czym wprawia rodzinę w szok, a później w wielką radość. Następnego dnia wybiera się do starostwa gminy wyjaśnić pomyłkę i tu spotyka go kolejne zaskoczenie. Pani urzędniczka, cytuję, wypowiada te słowa:  „Doskonale rozumiem pana sprawę, ale proszę zrozumieć również nas. Peselu nie ma, NIP wyzerowany, dowód osobisty przedziurkowany.  Ja widzę, że pan żyje, ale fakty są faktami”.

 

Akcja następnej opowieści rozgrywa się w gabinecie niezależnego Prokuratora Generalnego III RP. Tego, który obiecywał: „Sprowadzimy samolot w całości, łącznie z ostatnią śrubką”. To było dawno, dawno temu o tupolewie.  Dziś  stało się faktem, nie tylko medialnym, że Aleś Bielacki, szef  „Wiasny”, białoruskiej organizacji zajmującej się obroną praw człowieka, został zakapowany przez polskich śledczych. Niekompetencja, nadgorliwość, zła wola, lenistwo czy zwykła głupota? A może bandycki zwyczaj denuncjowania opozycjonistów w imię popierania białoruskiego reżimu? Bielacki został zatrzymany przez białoruskie KGB i osadzony w więzieniu. Na razie na dwa miesiące. Co robi MSZ? Przeprasza na Twitterze w imieniu Rzeczpospolitej. Czyli w czyim? Naczelnego Lisickiego i jego gazety?  Pan Radek, absolwent Oxfordu pomylił prosty wzorzec odmiany, który stosuje się do tytułu gazety, z wzorcem złożonym, w którym odmianie podlegają oba człony zrostu. I dotyczy nazwy naszego kraju. Drobny szczegół, ale kompromituje. Choć po jego wpisie o Powstaniu Warszawskim, już bardziej skompromitować się nie da. E-rządzenie stało się ostatnio bardzo popularne, e-PO pracuje już na laptopach a sam Twitter urósł do roli największego, rządowego medium. Działa na zasadzie łańcuszka św. Antoniego. Obama przekazał go Sarkozy`emu, Sarkozy – Merkel, Merkel – Sikorskiemu. I wszyscy kupili, bo to medium pewne i bezpieczne. Ludzie oburzą się, pokrzyczą, wytkną błędy, ale butem nie rzucą. Nie padnie też filozoficzne pytanie, jak żyć, na które jest tylko jedna odpowiedź. Przeżyć do jesieni i rozliczyć kolesi, łącznie z ich mentalną stolicą – Wałbrzychem.

Ale wracając do opowieści. Co robi prokurator generalny dowiedziawszy się o aresztowaniu Bielackiego?  W trybie pilnym wzywa do siebie swego zastępcę. „Dlaczego o wszystkim dowiaduję się ostatni?” – krzyczy. „Wcale nie ostatni” – mówi wiceniezależny.  „Pewien pracownik platformy wiertniczej, po powrocie do domu dowiedział się, że dwa tygodni temu wyprawiono mu pogrzeb”. „Jak się ma do czynienia z Platformą, to tak się to kończy”  podsumował  Prokurator Generalny i niezależnie zabrał się  do osobistego zjedzenia tej żaby.

 

Gdyby nie tragizm konkretnej sytuacji, puenta ta, stanowiąca motto rządów  Platformy Obywatelskiej, ale też przestrogę dla wyborców, mogłaby być doskonałym zakończeniem każdego skeczu kabaretowego. Gdyby nie była rzeczywistością potwierdzaną na każdym kroku, znaną nawet nie z PRL-u, ale bardziej kafkowską, orwellowską i całkiem surrealistyczną, w której, jak w  krzywym zwierciadle, odbija się niekompetencja, bałaganiarstwo i ignorancja rządzących. Cztery lata klęsk, rabunkowa polityka pozorów i czas zmarnowany dla Polski. A jak miało być? „Idź na wybory – zmień Polskę”. I zmienili. Jej medialną twarzą stały się afery, przekręty, handlowanie głosami wyborców za tanie wino zwane „dżambalajem”, Miro z dzikiego kraju i spocony Zbychu. By żyło się lepiej. Standardy z cmentarza i cepeenu. Likwidacja armii, w której jest więcej generałów niż w chińskim wojsku, likwidacja przemysłu i prywatyzacja wszystkiego, co się jeszcze rusza. Duch katarski z logo KGB i wizytówka Deripaski. Polityka i przemysł podporządkowany Wielkiemu Bratu. Dlatego określenie „Donald Nic Nie mogę Tusk” nie dziwi. Marionetki nie rządzą. One stwarzają iluzję działania. Ewentualnie, choć nie za często, mogą pełnić funkcje reprezentacyjne. Przejść się po wałach, z zatroskaniem sfotografować się na błocie smoleńskim, na tle wykolejonego pociągu czy w zagłębiu paprykowym.

Nie ma Tuskowej, zielonej Irlandii, nie będzie emerytur, nie ma projektów ustaw, żłobków, przedszkoli, wysokiego poziomu oświaty, rodziny na swoim i jednego okienka.

Jesteśmy świadkami  jednej,  wielkiej mistyfikacji, prowadzonej przez zdegenerowaną Platformę w imię machiavellicznej zasady: cel uświęca środki.

 

W tym kontekście wyjątkowa hojność władzy jest zrozumiała. Przez 3 lata rządzenia wypłaciła sobie 262 miliony na nagrody, 133,7 mln na delegacje, 44, 1 mln na telefony, 23, 5 mln na utrzymanie aut, 7 mln na kupowanie nowych. Prym w rozdawnictwie wiedzie minister bez finansów Rostowski. Ten sam, który podnosi Polakom podatki i który skrócił urlop by powiedzieć, że sytuacja budżetowa jest stabilna,  głuchy na tykanie zegara długu, który wynosi już 774,8 mld zł.

A co dla Polaków? Drożyzna i bieda, 17% ubóstwa, wysoka inflacja, wysokie podatki w postaci akcyzy, VAT i opłaty paliwowej. W górę idą ceny czynszu, energii i ciepła. Ceny leków też nie spadają, jak zapewniała minister Kopacz. Rośnie bezrobocie, maleje pomoc państwa oparta o zbyt niskie progi interwencji socjalnej. Tylko 16% zarejestrowanych  bezrobotnych ma prawo do zasiłku. Wśród nich najliczniejsza grupa bezrobotnych, młodych ludzi, z których co trzeci ma dyplom wyższej uczelni, ale widać nie ma znajomości w Pędzącym Króliku. Sytuacja na rynku pracy jest najgorsza od dwudziestu lat,  brak pieniędzy na aktywizacje bezrobotnych, program 50+ działa tylko na papierze a bezrobotni stoczniowcy nie zgodzili się na strzyżenie psów pod patronatem Tomasza Misiaka.

Samokompromitacja rządu osiągnęła szczyty. Nie dotyczy tylko śledztwa smoleńskiego, ale i śmierci Leppera. Prokuratura ma trzy nowe ślady: powiązania białoruskie, informację o tajemniczej płycie z hakami na Prawo i Sprawiedliwość, którą nieznany osobnik wręczył na pogrzebie najbardziej znanemu agentowi bez koncesji, za to z rekomendacji ZOMO i trzeci ślad, zapachowy, który odkryli śledczy zastanawiając się, kto może tak pachnieć. Biała księga wpadek Tuska i jego rządu to nie tylko chemiczna kastracja pedofilów, walka z dopalaczami, z kibicami, internautami, związkowcami, ze wszystkimi, którzy krytykują rząd,  represje esbeckiej agencji wobec kupców, nawet dzieci piszących na szkolnym murze nie mówiąc już o permanentnym niszczeniu opozycji. To także kompromitująca nota dyplomatyczna skierowana do Watykanu w sprawie wypowiedzi o. Tadeusza Rydzyka a także ostatnia informacja GROM, który informuje w Internecie, gdzie ma siedzibę, jak do niej wejść i gdzie ukryta jest broń.

Czy potrzebna jest nowa kampania informacyjna Platformy „Polska w budowie”? Przecież widać jak na dłoni, że Bob Budowniczy nie nadaje się do niczego i nie ma zielonego pojęcia o budowaniu. Taką ekipę, która już raz wzięła zaliczkę i nie wywiązała się z umowy, należy pogonić na cztery wiatry.  A na otarcie łez wyposażyć w butelkę Dżambalai, Arizony czy innego Mamrota. Trup nie ma prawa ożyć.

 

Tekst opublikowany w nr.33/2011 Warszawskiej Gazety           

 

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz