"The Borrower Arrietty" - chwila oddechu z najnowszym filmem ze studia Ghibli

avatar użytkownika kazef

Najnowszy film animowany wytwórni Ghibli, gdzie powstały m.in. słynne filmy Hayao Miyazakiego: "Ruchomy zamek Hauru", "Księzniczka Mononoke", "Spirited Away", "Nausica z doliny Wiatrów" i in., obejrzałem z moją 7-letnią córką. Pamiętając do jakiego artystycznego poziomu przyzwyczaił nas japoński mistrz animacji, muszę bez wahania stwierdzic, że "Kari-gurashi no Arietti" (Pożyczalska Arietta) jest jednym z lepszych obrazów ze stajni Ghibli.

Tym razem Hayao Miyazaki stworzył jedynie scenariusz, reżyserem został Hiromasa Yonebayashi, dla którego jest to filmowy debiut. Scenariusz powstał na podstawie klasycznych książek angielskiej pisarki Mary Norton, urodzonej w 1903 r. Londynie, początkowo aktorki w słynnym teatrze Old Vic. Gdy na świat przyszło jej dwóch synów i dwie córki - zaczęła pisać. W 1952 roku zdobyła The Carnegie Medal - najważniejszą brytyjską nagrodę w dziedzinie literatury dziecięcej. Saga o rodzinie Pożyczalskich to najbardziej znane jej powieści. Pożyczalscy są małymi ludzikami żyjącymi w naszych domach, w zakamarkach pod podłogą, ciemnych zaułku pod szafą, w mysich norkach w ścianie. Najbardziej obawiają spotkania oko w oko z człowiekiem...

"Kari-gurashi no Arietti" porównać można do innego filmu Miyazakiego "Mój sąsiad Totoro", o którym w Japonii pisze się rozprawy naukowe i roztrząsa wagę każdej sceny. Prawdopodobnie tym razem nie mamy do czynienia z taką ilością ukrytych znaczeń, ale w obu obrazach mamy studium życia w wiejskim domu w porze upalnego lata i wśród bujnej przyrody. Akcja rozgrywa się wokół uczuć osamotnienia, w cieniu choroby. Główna bohaterka - Arietta pozostaje małą, rezolutną dziewczynką, której rozwijająca sie przyjażń z "dużym" chłopcem pozwala uświadamić sobie własną samotność. Jest w końcu jedynaczką, poza rodzicami nie zna nikogo ze swego gatunku "małych ludzi". Żadnych towarzyszy zabaw, rozmów z rówieśnikami.

Film trzeba ogladać w ciszy i skupieniu, bo emocje ukazane tu zostały z wielkim wyczuciem i subtelnością. Większość scen rozgrywa się bez słów, świecie gestów i mimiki, w kilku nastepujacych po sobie epizodach (polecam zwłaszcza fragment, gdy chłopak odgaduje gdzie ukryta jest... - nie chcę spojlerować)

Ogladając "wyczyny" bohaterów przychodzi  do głowy myśl jakąż odwagą, dzielnością i sprawnością fizyczną potrzebują na co dzień wykazywać się Pożyczalscy. Jak trudne i niebezpieczne jest ich życie.

Moja córka była zachwycona, znalazła w Arietcie cząstkę siebie. Były momenty wzruszenia i chwile strachu. Wreszcie wielki zawód, że film za szybko się skończył.

Mamy nadzieję, że Ghibli nakręci część II. Z równie ciekawą muzyką, będącą połączeniem japońskich motywów z melodyką celtycką (wszak Ghibli połączyło w tym filmie angielską, europejską opowieść z japońską scenerią i animacją).

---

Polecam ten film jako chwila oddechu od krzykliwych, głupawych i szkodliwych dla młodych ludzi szreków, kung-fu-pandów, przygód barbie i harrypotterów. Amerykańskie produkcje zalewają nasze kina i dziecięce umysły. Tymczasem "Arietta", która miała już premiery w kinach na Zachodzie Europy, do polskich sal kinowych dotychczas nie trafiła i nie trafi. Rodzimemu dystrubutorowi podobno się nie opłaca.

Chwila odpoczynku i wytchnienia przyda się także rodzicom. Idzie arcyważna kampania wyborcza, która po wakacjach zmiecie wszystko w pył...

 

 

 

 

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz