ANALIZA ZACHOWAŃ ULICZNYCH

avatar użytkownika transfokator

Można założyć, że w powietrzu ścierają się dwie opcje: konfrontacyjna i legalistyczna. Linia podziału przebiega zygzakiem przez praktycznie wszystkie ośrodki decyzyjne zdolne do takiego zderzenia, jak również przez środowiska i grupy społeczne, czyli ogół Polaków.

Jedni czują się mocarzami, funkcjonariuszami aparatu represji z realnymi szablami zdolnymi fechtować, albo li tylko z racji „epoletów”; drudzy, choć z motyką na księżyc – rwą się do walki, bo są zwyczajnie chojrakami. Oni razem mają parcie na buuum: mundurowi demonstrują siłę władzy wykonawczej, blogerzy wypisują buńczuczne hasła do boju... w internecie, a białogłowe dziewczęta podstawiają pałkarzom buzie do spoliczkowania.

Legaliści trzymają nerwy na wodzy, cedzą słowa, potrafią cofnąć się o krok w drażliwej lub napiętej sytuacji, a gdy któregoś z nich nawet jakieś „siłowiki” poturbują, to w szlochach prowadzi się go na obdukcję i potem udaje się z dokumentem lekarskim do … struktur państwa, czyli władzy. A tu rząd rządzi pod siebie..., kombinując i matacząc ile wlezie, czyli drogą administracyjną celów demokratycznych nie osiągniesz. Następuje eskalacja niezadowolenia i armia prących do konfrontacji się zasila.

Do tego wszystkiego splecione są dwa rodzaje motywacjii do działania: już wyraźnie artykułowane niezadowolenie gospodarcze i odczuwalne jaskrawo ograniczanie swobód obywatelskich, wektory sił skierowane przeciw rządowi, który te dwie sprawy widzi zupełnie odmiennie.

Po zamachu w Smoleńsku sytuacja jest jeszcze bardziej wybuchowa, bo w okopach naprzeciw siebie stoją sprawcy i „zdradzeni o świcie”, używając do opisu zdarzenia i sytuacji całkiem innych desygnatów. Tutaj nie ma już możliwości porozumienia się i wybaczania. Stalinowski rów z trupami z Katynia został przez Putina perfidnie „dokompostowany” Katyniem II jako najskuteczniejszym nowym rozczynem pod przetrwanie i kontynuację sowietyzmu. Tak rozumując, bądź nie, realni ludzie stoją po obu stronach tego wciąż trwającego długiego dołu z pomordowanymi.

Jakie jest wyjście z tej kacapskiej czarciej matni?

Nie ma dobrego, jak się wydaje.

Spowalnianie zderzenia się władzy z ludem jest na rękę rządzącym. Wkrótce będą wybory i jest szansa miękkim faszyzmem je sfałszować i dalej trwać przy żłobie i cyganić w żywe oczy; bo twardy zamordyzm jest łatwiej zastosować, gdy już się ma fakty dokonane i pozycje, choćby quasi-demokratycznie zdobyte, tylko do utrzymania. Konkludując: legalizm obecnie stoi na straconej pozycji, prawdziwej demokracji dla Polski, jako wyzwolenie spod tej niepatriotycznej formacji, tą drogą się nie ugra.

A rozruchy? Nawet jak po stronie mundurowych funkcjonariuszy sporo prze ku takiemu rozwiązaniu, to ryzyko jest symetryczne: gołębie nieopatrznie mogą stać się zalewającą napastników lawiną ptaków Hitchcocka, a i lufy czasem potrafią się odwrócić ku własnym przełożonym. Wariant węgierski 56 i ten ostatni daje dużo do myślenia.

W rozwiązaniu nazywanym już coraz częściej jako spodziewane „kryterium uliczne” świta jednakże, choć to tragiczne, uchylona furtka do odzyskania Polski - dla demokracji bez czarnej kreski i na gruzach okrągłego stołu z blatem i nogami porąbanymi na drzazgi do spalenia. Sporo ludzi tę szansę czuje, stąd zaognia się sytuacja w różnych punktach zapalnych w kraju.

Rozważmy co widzimy: premier i prezydent nie mają już szans spokojnie podróżować po kraju (czego nigdy nie doświadczał ani przez moment Lech Kaczyński spacerujący jakby ochrony nie było). Strzegą ich przed Polakami karabiny i tarcze. Ale te kordony to wcale nie stuprocentowo zwarte szeregi, które chętnie zmierzyłyby się z rodakami. Dziś policja i armia to naprawdę wielka niewiadoma – jaką mamy gwarancję, że kilku młodych oficerów nie wyłamie się spod decyzji: „strzelać do zbuntowanych tłumów”!!! Natomiast na dwieście procent o tej niepewności w obu centrach władzy świadczy wysługiwanie się firmami ochroniarskimi, bo najemnicy za pieniądze muszą zrobić ile się tylko da zgodnie z kontraktem. Tak postępowali francuscy królowie, Gwardia Szwajcarska do dziś ma zatrudnienie w Watykanie; sowicie płacąc za wsparcie cudzoziemcom z Afryki wciąż opiera swoje trwanie Kadafi. Tylko czy nasi w tym wypadku „wyalienowani narodowo” neozomowcy mogą liczyć na „Dziękczynnego Lwa” - pomnik podobny temu w Lucernie?

W Polsce spory arsenał broni łatwej do użycia w celu "ukatrupienia" opozycji, czyli patriotycznej prawicy, mają młodzi-starzy eks-mundurowi z lat transformacji. Odchodząc w wieku 42. lat na emerytury esbecy, komendanci posterunków, zdemoralizowani oficerowie garnizonowi itp., itd. zostali ulokowani na intratnych posadach kierowniczych w rozlicznych miejscach strategicznego znaczenia: na strzelnicach, w firmach ochroniarskich i spółkach kooperujacych z policją, wojskiem, strażą miejską, strażą pożarną, w kołach myśliwych, w służbie ochrony kolei, jako zaufani, skorumpowani łącznicy do ścisłej współpracy z prokuraturą i sądownictwem.

Wyjadacze i cwaniaki z PRL-u, rekrutując w swoje szeregi młodych tępogłowych osiłków, gotowych zagryźć nawet buldoga na hasło „bierz go!” (incydenty na dowód tego, co mam na myśli, oglądaliśmy niejednokrotnie jak poddawano kontroli złodziejaszków w supermarketach), są naprawdę groźni, bo hołota w rękach cyników nigdy nie wróży nic dobrego. Ta „gwardia przy-administracyjna” wynajmowana przez prezydentów miast za pieniądze podatnika to kryminogenny objaw sprawujących władzę w terenie, patologiczna sytuacja niekonstytucyjna, która jest jawnym pogwałceniem demokratycznie należnej nam ulicy do demonstrowania każdych poglądów, także co o tym procederze sądzimy.

Wychodzenie więc z transparentami jest konieczne, zagrożenie zamieszkami jest ogromne, ale pocieszenie i szansa są w tym, że władza wykonawcza nie jest pewna sił i dowodców wraz z szeregowymi, umocowanych do działania po monteskiańsku, a najemników Zubrzyckiego w stolicy czy innego pałkarza-geszefciarza znad morza – z pewnością nie bez rozlewu krwi – jednak ostatecznie zmasowanym atakiem młodzieży da się pokonać.

Wytypowani do tego starcia krewcy kibice są jak najbardziej dobrze sprowokowani i zmotywowani. I sanitariuszki dla nich także. Choć pewnie, jak to z kobietami bywało zawsze, dla obu stron będę służyć jednakową pomocą rwanymi z koszul szarpiami.

2 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. tego nawet w PRL-u nie było

co świadczy o słabości tej władzy. W Gdańsku stały trzy szpalery mające "chronić władzę".
Pierwszy to pracownicy agencji ochroniarskiej
Drugi - straz miejska
Trzeci - policja

Pytanie - kto kogo miał tu pilnować?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika transfokator

2. I tak jest od roku. Paniczny lęk

OberPodletza i Ruskiej Budy.

Akapit pod filmem:

"Rozważmy co widzimy: premier i prezydent nie mają już szans spokojnie podróżować po kraju (czego nigdy nie doświadczał ani przez moment Lech Kaczyński spacerujący jakby ochrony nie było). Strzegą ich przed Polakami karabiny i tarcze."