Władcy Marionetek

avatar użytkownika jwp
"...Zmieniają się religie, ideologie, ustroje, lecz żądza panowania trwa, jest wieczna i wiekuista...”- Antoni Kępiński - Lęk.

Jesienne przedpołudnie, wczesny Gierek, wsiadłem do tramwajki z plikiem tekstów pod pachą. Tekstów do ocenzurowania. Zbliżał się kolejny koncert, a w owym czasie bez pieczątki cenzora, żaden organizator nie podpisałby umowy z zespołem. Nie mogę powiedzieć bym lubił te wizyty, w roli petenta nigdy nie czułem się najlepiej, a tym bardziej gdy trzeba było stanąć przed obliczem cenzora. Było jednak w tych wizytach coś co powodowało, iż za każdym razem czułem się jakbym odwiedzał ów przybytek pierwszy raz. To była mroczna atmosfera i wystrój tego miejsca oraz pewna doza surrealizmu tej sytuacji dla młodego człowieka, który jakoś tak, nie dał sobie zniewolić umysłu. Był to duży przedwojenny budynek przy jednej z głównych ulic jednego z większych polskich miast. ( Witold Wojtkiewicz 1879-1909 - Marionetki )

Przed wojną gmach był najwyższym wysokościowcem w tym mieście, przy tym dość awangardowym projektem. Zaprojektowany został jako budynek mieszkalno-użytkowy, mieścił komfortowe mieszkania, ekskluzywną salę kinową oraz sale restauracyjne. Po wojnie w budynku tym oprócz sklepów i mieszkańców zagościł też Wojewódzki Urząd Cenzury. Piękna przedwojenna winda wiozła mnie na wyższe piętra, a tam w ciemnym pokoju z zasłoniętymi kotarami siedział zawsze ten sam urzędnik, choć pewności nie mam, gdyż nigdy nie było dość dobrze widać jego twarzy. Tym razem oprócz nowych polskich tekstów zespołu miałem do ocenzurowania angielskojęzyczny tekst własny. Idąc po milczących korytarzach Urzędu Nożyczek i Pieczątki zastanawiałem się co tym razem urzędnik ciachnie, bo jakby człek nie kombinował, to dość sprawni umysłowo i zaprawienie w cenzorskim boju, nie dawali się tak łatwo wyprowadzić w pole. Mogliby dzisiaj znacznie podnieść przeciętną czytelnictwa w Polsce. Jako, że język angielski nie był moim ojczystym językiem, pomimo tego, iż tekst przewyższał stopniem skomplikowania lirykę do utwory The Beatles - „She Loves You”, nie była to jednak poezja awangardowa, taki sobie prosty z podtekstem politycznym tekścik. Podałem jak zwykle teksty ręce w klasycznym zarękawku, dziś już niespotykanym, ręce która wyłoniła się zza biurka i po chwili, gdy cenzor przewertował teksty, tym razem było ich mało i zrobił to od ręki, po chwili padło pytanie, którego się spodziewałem - A gdzie wersja Polska tego, jak mu tam, no tego angielskiego tekstu ? Odpowiedziałem szybko - ale przecież to dla Pana żaden problem, angielski na pewno zna Pan biegle, a ja nie wiedziałem, iż należy przynieść tekst w dwóch wersjach. No dobra - rzekł urzędnik – ale następnym razem ma być zgodnie z przepisami, a poza tym możecie to organizatorowi zgłosić jako standard i po kłopocie. Zaparafował, przybił pieczęć i zniknął tak jak się pojawił. Podziękowałem i wyszedłem, dalszych formalności nie będę opisywał, kto był to wie, a kto nie był nie musi wiedzieć. Do dzisiaj nie wiem czy to ja byłem sprytniejszy, czy ów cenzor.

Wiem jednak, iż zarówno on jak i ja byliśmy tylko marionetkami w tej grze. W grze o władzę i jej utrzymanie.

( autorka ilustracji - Iwona Józwiak - źródło - fotoblog Moje fantazje )

I właściwie oprócz olbrzymiego postępu w technice i zlikwidowania klasycznej cenzury niewiele się od tego czasu zmieniło. By nie pozwolić wyjść prawdzie na światło dzienne wystarczy ją zakrzyczeć, a aby to czynić należy kontynuować spadek jaki nam pozostawiła maszynka propagandowa komunizmu i faszyzmu, a tak właściwie mechanizm stary jak świat. Odsuńmy na bok rozważania o ideologicznych uwarunkowaniach osób czy też grup trzymających władzę, czy też trzymających się jej oraz motywy psychologiczne. Uznajmy, iż władza jest niezbędna by prowadzić globalną, ale i też lokalną „działalność gospodarczą”. A władza bez mediów nie istnieje. Dlatego też w pewnym przywiślańskim kraju stare wygi w oparciu o służby i sprawdzonych dziennikarz, ludzi prasy, radia i telewizji oraz „opozycjonistów” na bazie... stworzyły potężne koncerny medialne. Są to naprawdę godne podziwu machiny propagandowe. O ich proweniencji napisano już wiele, mało natomiast pisze się o ich funkcjonowaniu. Jest to trudne z wielu powodów, główny to brak informacji. Pracownicy tychże koncernów zobowiązani są bowiem do pisanej i niepisanej zmowy milczenia. I w trakcie kontraktu i po jego wygaśnięciu. Stosowana jest tu klauzula o zakazie konkurencji, ale to oczywiście nie wszystko. Umowa opatrzona jest swoistego rodzaju niewidocznym indywidualnym kodem, hologramem, który to pozwala zidentyfikować sprawcę ewentualnego przecieku. Pracownicy dzielą się oczywiście na różne grupy, ze względu na pozycję i rolę w firmie, stopień wtajemniczenia i zaangażowania w pracę na otwartym umyśle narodu oraz ze względu na przesłanki ideologiczne. Jedni robią to dla pieniędzy, a inni dla pieniędzy i idei. Część to pracownicy najemni, część to funkcjonariusze tych instytucji, a jeszcze inni to udziałowcy biznesowi projektu Mefistofeles ( z hebrajskiego: mefir – niszczyciel, tofel – kłamca lub mephistoph – niszczyciel dobra albo z greki: mephostophiles – duch ciemności, nielubiący światła ). Władcy Marionetek by zawładnąć naszymi umysłami, sercami i duszą wybierają spośród nas kandydatów na moderatorów naszego życia. Struktura te jest wielopoziomowa. Na samy dole mamy programy rozrywkowe i seriale, które przemycają pożądane treści, informacje i przekazy, choćby wpływają na nasz wybory konsumpcyjne, styl życia. Następnie pozornie niezaangażowane pogodynki, prowadzących programu informacyjne, rozrywkowe – satyryczne. Aż do publicystów i dziennikarzu zaangażowanych. Za ich plecami pracuje armia specjalistów, researcherów do moderatorów. Ci ostatni pełnią ważną rolę, zawsze służą pomocą w trakcie programu i pilnują by prowadzący realizował wyznaczone zadanie. Niby to nic dziwnego w nowoczesnych mediach, oczywiście, jednak tu nie chodzi o podniesienie jakości programu, choć właściwie tak, jakość i skuteczność propagandy i sterowania społecznymi emocjami i potrzebami jest nadrzędnym celem. Na wszystkim pracownikami rozciągają się opiekuńcze ramiona oficjalnych właścicieli, którzy piorą swoje sumienia, o ile je mają, wszelkim akcjami charytatywnymi i różnego rodzaju fundacjami. A gdzieś daleko i wysoko siedzi Puppet Master. Skupmy się jednak na szeregowych lalkach, no nie tak bardzo szeregowych, tych na pierwszej linii frontu. Część z nich pozyskano z „Publicznej”, reszta to młody narybek, częściowo już odchowany, właściwie wyszkolony. To przeważnie chorzy z ambicji, mocno zmotywowani chęcią sukcesu, również finansowego. I nie wiadomo, którzy gorsi, ci co robią to tylko dla mamony, czy też ci co uwierzyli w swoją misję oświecenia ciemnych mas i zwerbowania ich do służby Władcy..., jednak Ciemności.

 "...Ludzie, podług prawa przyrody, dzielą się ogólnie na dwie klasy: na klasę ludzi niższych, będących, że tak powiem, materiałem, który służy wyłącznie do wydawania na świat sobie podobnych, oraz na ludzi właściwych, to znaczy posiadających dar czy talent, który im pozwala wygłosić w swoim środowisku nowe słowo. [...] Pierwsza klasa jest zawsze władczynią teraźniejszości, druga klasa - władczynią przyszłości. Pierwsi zachowują świat i pomnażają go liczebnie, drudzy pchają świat naprzód i kierują go ku oznaczonym celom..."

Fiodor Dostojewski – Zbrodnia i Kara.

Pakta z Władcą nie podlegają w zasadzie wypowiedzeniu, zawsze pozostajesz na służbie. W pracy, w życiu prywatnym, po zakończeniu kariery, umowa dalej obowiązuje. Nikt jeszcze nie próbował podskoczyć swoim „pracodawcom” z tychże koncernów. Coś tak ktoś szepnie, ale nigdy więcej niż można by stworzyć pozory niezależności. A w tle „Mordor” jakiego nie jesteście w stanie sobie wyobrazić. Przekupstwa, szantaże, strach i nienawiść, pożądanie i nałogi. Słowem służby.

Panie Personalne mają pełne ręce roboty, każdy pracownik jak na porządną firmę przystało ma swoją teczkę, a w niej wszystko co pomoże w razie czego zamknąć mu usta, a jakby co , to nie łudźmy się, iż „Smutni Panowie” nie postraszą, pobiją, zgwałcą lub porwą kogo trzeba. A i wypadki chodzą po ludziach. Na razie nie ma takiej potrzeby, lojalność zapewnia kasa i możliwość skompromitowania prawie każdego, jakoś tylko im się nie udaje ostatnio z opozycją wobec „ich” po części władzy. Tak gwiazdy dziennikarstwa ubolewają nad inwigilacją przez służby ich środowiska w czasach „Mrocznej Nocy PiS-u”. Jakoś im nie przeszkadza monitoring, tak to ładnie nazwę, ze strony swoich mocodawców.

A jeżeli nawet ktoś zdezerteruje, gdy ktoś słabym się okaże i niezdolnym do poświęceń w imię służby, gdy uda się ma chwilę przeciąć sznurki niektórym pacynkom, to maszynka działa samonaprawczo, a chętnych by sprzedawać się za mniejsze lub większe pieniądze nie brakuje. Produkują ich nowoczesne, skrojone na potrzeby mediów niezależnych wyspecjalizowane uczelnie ze świetnymi wykładowcami, nazwisk chyba nie trzeba wymieniać.

Jest też druga strona medalu, jeszcze mroczniejsza.

"...Do jakiej podłości zdolne jest moje serce !..."

"...Ja bym tę starą babę zabił i obrabował, i bądź pewien, że zrobiłbym to bez najmniejszych wyrzutów sumienia. [...] Zabij ją i weź jej pieniądze, z tym że następnie z ich pomocą poświecisz się służbie dla całej ludzkości..."

Fiodor Dostojewski – Zbrodnia i Kara.

Pamiętamy z historii wiele postaci, które po pracy oddawały się swoim pasjom, rodzinie, baraszkowały z dziećmi w ogrodzie, wychowywały swoje dzieci na prawdziwych obywateli. Godna pochwały postawa.

Tacy byli Hitler, Stalin, Rudolf Franz Ferdinand Höß, wielu przestępców to kochający ojcowie. Taki dysonans jest niemożliwy do zaakceptowania przez człowieka z kręgosłupem moralnym, sumieniem i rozumem.

Jak się okazuje nasze rodzime gwiazdy ekranu i co w cieni za nimi nie mają takich problemów. Często młodzi uśmiechnięci ludzie, czasem rodzice dzieciom, ludzie pełni pasji, uczuć, trosk, namiętności, wydawałoby się, ludzie tacy jak my. I tylko gdy mówią o Ciemnogrodzie unoszą się w słusznym gniewie, chłostają biczem satyry, jakże czasem wysublimowanej, jak zapach z szamba.

Trzeba sobie wreszcie jasno powiedzieć, to nie są kurwy, ani skurwysyny. Kurwa może i grzeszy, ale jeżeli tylko nie zaraża to krzywdy bliźniemu nie czyni, a nie jeden kurwy syn wyrósł na porządnego człowieka.

"...Czy ja zabiłem tę starowinę? Nie, siebie zamordowałem, a nie ją! Ze sobą zrobiłem koniec raz na zawsze!..."

Fiodor Dostojewski – Zbrodnia i Kara. 

Czy ludzi, którzy dla mamony, żądzy władz, łasi na pokusy tego świata zaprzedali duszę, można nazwać współczesnymi Faustami ?, nie sądzę. Kim są ?, tymi po których duszę prędzej czy później przyjdzie jedna ze stron kontraktu ?, też wątpię. Przecież nikt im nie udowodni żadnej winy, są przecież bezstronnym głosem niezależnych mediów. A gdyby nawet się coś zmieniło, to zapotrzebowanie na ich “pracę” będzie istnieć w każdej sytuacji.

Nie życzę im źle. Ale tylko dlatego, iż moje życzenia nie mają mocy sprawczej.

"...Jeśli świat was nienawidzi, wy wiecie, że mnie znienawidził wcześniej niż was. Gdybyście byli częścią tego świata, świat kochałby to, co jest jego własnością. A ponieważ nie jesteście częścią świata, ale ja was ze świata wybrałem, dlatego świat was nienawidzi..."

Pismo Święte w Przekładzie Nowego Świata, 15:18,19

Pozostaje tylko nadzieja, bo jak mówi stare mongolskie przysłowie:
"Wysoka góra zmęczy konia, nienawiść sama siebie zmęczy". 

A teraz z innej beczki.

napisz pierwszy komentarz