Agentura SB, czyli czego boją się Boniecki, Woźniakowski i Kozłowski (ks.Isakowicz-Zaleski)

avatar użytkownika Redakcja BM24

Wreszcie przerwana została zmowa milczenia w sprawie osób z "Tygodnika Powszechnego" i "Znaku", zarejestrowanych  przez Służbę Bezpieczeństwa jako jej tajni współpracownicy . O tej wstydliwie sprawie wiedziało od dawna wiele osób, w tym prawdopodonie Krzysztof Kozłowski, wieloletni zastępca redaktora naczelnego "Tygodnika", a w rządzie Tadeusza Mazowieckiego  najpierw zastępca gen. Czesława Kiszczka, a później szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.  Miał on pełny dostęp do archiwów bezpieki, więc z łatwością mógł dowiedzieć się, kto z jego współpracowników i przyjaciół miał konszachty z SB.

Taka wiedzę posiadł z pewnością także Adam Michnik, który wraz z 4-osobowym nieformalnym zespołem w 1990 r. przez kilka miesięcy buszował po wspomniach archiwach. Nawiasem mówiąc jeden z członków tego zespołu, prof. Jerzy Holzer dopiero w 2005 r. przyznał się, że był współpracownikiem wywiadu PRL. Po działalności tego zespołu nie pozostał raport, w którym jego członkowie przyznaliby się do tego, które teczki swoich znajomych badali a które nie. Nie ma jednak wątpliwości, że posiedli oni wtedy ogromną wiedzę o o wielu politykach i tzw. autorytetach moralnych.

O niektórych osobach, zwłaszcza o Halinie Bortnowskiej, zarejestrowanej jako kontakt operacyjny "Ala", udzielającej informacji SB o redakcji "Znaku" i nowohuckim proboszczu ks. Józefie Gorzelanym, pisałem w swojej książce "Księża wobec bezpieki". Choć nie rozszyfrowałem nazwiska owej dziennikarki, to zostałem za sam fakt zajęcia się tą sprawą zaatakowany przez ks. Adama Bonieckiego oraz w nadzwyczaj zajadły sposób przez Józefę Hennelową. Gdy w redakcji "Tygodnika Powszechnego" rozmawiałem w obecności Romana Graczyka o problemie lustracji, to pani redaktor rzucała się na mnie jak wciekła lwica poniżając moją godność osobistą. Już wtedy domyślałem się, że jej furia ma konkretne podłoże.

O  agenturze w obu katolickich redakcjach, które za czasów rzadów Unii Demokratycznej i PO uchodziły za nietykalne, napisał dopiero wspomniany Roman Graczyk, którego najnowsza książka pt. "Cena przetrwania? SB a Tygodnik Powszechny" ukaże się w księgarniach 23 bm. Padna w niej nazwiska nie tylko Haliny Bortnowskiej, ale ks. Mieczysława Malińskiego, Marka Skwarnickiego, Stefana Wilkanowicza i Mieczysława Pszona. wszyscy nie bez powodu byli zarejestrowani jako agenci SB. Prawie cała czołówka tego środowiska.

Co ciekawe, autor książki to były dziennikarz "Tygodnika Powszechnego" i Gazety Wyborczej", który po ujawnieniu agenturalnej przeszłości Lesława Maleszki zerwał z linią antylustracyjną reprezentowaną przez Adama Michnika i Seweryna Blumsztajna.

Ciekawym jest również fakt, że książkę tę napisał on na prośbę ks. redaktora naczelnego Adama Bonieckiego, który, gdy tylko zorientował się jakie nazwiska padną, wycofał swoje poparcie. Podobnie zachował się prezes "Znaku" Henryk Woźniakowski, który odmówił wydania owej książki w swojej oficynie. Z kolei Krzysztof Kozłowski publicznie odgrażał się autorowi. Zadziałała tutaj stara zasada ks. kardynała Stanisława Dziwisza - "Po pierwsze, koledzy". Od tej strony obie redakcje mają wiele wspólnego z kuria krakowską. I to bardzo wiele.

Obecnie czytam maszynopis ksiązki udostępniony mi przez autora, którego znam od trzydziestu lat i z którym w archiwach IPN prowadziłem kwerendę przez kilka miesięcy. Jutro w "Gazecie Polskiej" ukaże się mój pierwszy felieton na ten temat Drugi za tydzień.

Dzisiaj także o g. 8.05 w Radio Kraków będzie emisja mego felietonu radiowego. Pięć dni temu z kolei w czasie dyskusji także w Radio Kraków wypomniałem tę sprawę Henrykowi Woźniakowskiemu.

Wysłuchaj koniecznie cały wywiad Romana Graczyka dla RMF.

http://www.rmf24.pl/opinie/wywiady/kontrwywiad/news-roman-graczyk-to-koniec-krystalicznej-legendy-tygodnika,nId,323844

 

http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=3793
Etykietowanie:

6 komentarzy

avatar użytkownika gość z drogi

1. O roli pana Kozłowskiego pisał rowniez

Waldemar Łysiak
w Salon Rzeczpospolita Kłamców......o komisji Michnika i jak powstawała......TEZ,
dobrze więc,ze powstaje następna książka obnażająca Ludzi,którzy
chcieli być "wiecznymi ałtorytetami".
ketmanopodobni
niech się martwią..............a książkę na pewno kupię
ZNAK
ma nareszcie to, na co zasłużył.....Nigdy im nie zapomnę promowania Grossa i jego
ubliżania Polsce.........

gość z drogi

avatar użytkownika kazef

2. Coś się działo w Tygodniku Powszechnym

po śmierci Jana Pawła II i ujawanieniu - 2 tygodnie pozniej - agenturalneej działalności ojca Hejmo. Motywy podjecia tego tematu byly wowczas jasne: judaszówka michnikowowa chciała zniszczyc podniosla atmosfere i klimat patriotycznej dumy z bycia Polakami. Wyciagnieto więc o.Hejmo przy pomocy prezesa Kieresa, ktory nigdy sie neie wytlumaczyl skad nagle wzial dokumenty o. Hejmo i kto mu kazal akurat w tym czasie rozpetac ten temat, ktory zniszczyl klimat wokol polskeigo Kościoła.
Wowczas dziwne rzeczy zaczely dziac sie w Tygodniku Powszechnym. Doszlo do kłotni, prawdopodobnei na tle lustarcji i agentury. W styczniu 2008 r. osiem osob odeszło z redakcji, tlumaczac to zmianami w Tygodniku, po objeciu udziałow w pismie przez ITI. Byli to m.in.:
Krzysztof Kozłowski, Józefa Hennelowa, Marcin Król, Jacek Woźniakowski, Halina Bortnowska.

Wszyscy walczyli zwsze z lustracją i trzęsli sie na samą myśl o ujawnieniu prawdy o ich przeszłości.
http://kmdm.pl/art.php?id=2008011510333a7d293b89be5622

avatar użytkownika kazef

3. Z "Gazety Krakowskiej":

"Cena przetrwania. SB a "Tygodnik Powszechny" - taki tytuł nosi książka Romana Graczyka, która jeszcze się nie ukazała a już wywołała ogromne emocje. Rozgłos gwarantuje jej ujawnienie nazwisk trzech tajnych współpracowników SB (według autora) z czołówki legendarnego zespołu "Tygodnika": Mieczysława Pszona (TW "Szary" i TW "Geza"), Marka Skwarnickiego (TW "Seneka") i Stefana Wilkanowicza (TW "Trybun").

Książka powstała... na zamówienie szefostwa Tygodnika, które zbadanie akt SB dotyczących pisma powierzyło Graczykowi w 2006 roku. Miało ją wydać wydawnictwo "Znak", ale się wycofało. O konflikcie, jaki sprawa wywołała w bardzo opiniotwórczym środowisku Krakowa, pisaliśmy szeroko w grudniu ub. roku. Autor znalazł inne wydawnictwo i prawie 500-stronicowa książka ma się pojawić na rynku 23 lutego. Graczyk opisuje, na podstawie materiałów SB, ale także m.in. dokumentów z archiwum Jerzego Turowicza - zmienne koleje losu tego środowiska w PRL, a także jego uwikłanie w tamten system. Opisuje przypadki skutecznego opierania się przez ludzi Tygodnika werbunkowi

Marek Skwarnicki

Ma dziś 81 lat. Był wieloletnim autorem Tygodnika. Poeta, przyjaciel Jana Pawła II, członek Papieskiej Rady do spraw Świeckich, autor m.in. rozważań drogi krzyżowej odprawionej w 1989 r. w rzymskim Koloseum przez Jana Pawła II. Papież powierzył mu też opracowanie redakcyjne swego "Tryptyku rzymskiego". Wedle Graczyka Marek Skwarnicki miał po wieloletnich wcześniejszych próbach pozyskania go do współpracy z SB podjąć ją w 1976 r. i kontynuować do 1989 r. Stanowczo odmawiał wykorzystania go "pod kątem instytucji watykańskich".

W książce jest jego oświadczenie przesłane autorowi. "Nie wiedziałem do chwili sprzed miesiąca (tj. rozmowy w Graczykiem - przyp. MB), że jestem T.W. "Seneka". Nigdy bowiem nie podpisywałem jakiejkolwiek umowy o współpracy z SB ani nie pytano mnie o nią. Była zgoda wyłącznie na sprawy paszportowe lub im towarzyszące. Nigdy nie składałem jakichkolwiek sprawozdań, o które zabiegano. Dwukrotnie naciskano na mnie, bym szpiegował w Watykanie
, ale stanowczo tego odmówiłem. Na to zachowały się dowody. Więc nie byłem współpracownikiem, a w dodatku moje kontakty z SB były jawne. Komunikowałem o nich Jerzemu Turowiczowi, Krzysztofowi Kozłowskiemu, Mieczysławowi Pszonowi, wiedzieli o nich kardynał Wojtyła i kardynał Macharski - napisał Skwarnicki.

Stefan Wilkanowicz

86 lat. Prezes Fundacji Kultury Chrześcijańskiej "Znak", b. redaktor naczelny miesięcznika Znak. Objął to stanowisko w 1977 r ., a oddał je w 1994 r. Jarosławowi Gowinowi. Był prezesem krakowskiego Klubu Inteligencji Katolickiej, jest też wiceprzewodniczącym Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej. Był jedną z czterech osób - obok Turowicza, K. Kozłowskiego i Pszona - upoważnionych do rozmów z władzami, w tym z SB. Według Graczyka przekroczył granice tego upoważnienia. Zanim w 1974 r. został zerejestrowany jako TW "Trybun" był latami inwigilowany. (...) najbardziej prawdopodobnym motywem zgody Wilkanowicza na nieformalne spotkania z SB wydaje się przemożna chęć działania. Zapewne także przekonanie, że w ten sposób być może uda się nieco rozmiękczyć system - pisze Graczyk. Autor książki miał zamieścić w niej wywiad ze Stefanem Wilkanowiczem, ale odmówił on autoryzacji tekstu. Nam także odmówił komentarza. Zapowiedział, że dzisiaj na stronie internetowej Fundacji Kultury Chrześcijańskiej "Znak" zamieszczony zostanie tekst książki, w którym opisuje swoją wersję zdarzeń, które są przedmiotem zarzutów Graczyka.

Mieczysław Pszon

Jedna z najważniejszych postaci Tygodnika, zastępca redaktora naczelnego Jerzego Turowicza. Nie żyje od 1995 r. Przedwojenny działacz endecki, podczas wojny był żołnierzem AK, a od 1945 r. delegatem rządu londyńskiego na województwo krakowskie. W okresie stalinowskim skazany na śmierć "za szpiegostwo na rzecz Wielkiej Brytanii". Pół roku spędził w celi śmierci. Wyszedł na wolność po ośmiu latach, w 1955 roku. W 1961 r. został pracownikiem Tygodnika. Miał pozycję eksperta do spraw stosunków z Niemcami. Po latach został pełnomocnikiem rządu Mazowieckiego do kontaktów RFN, doprowadził do słynnego spotkania premiera z kanclerzem Helmutem Kohlem w Krzyżowej (listopad 1989).

Był inwigilowany, płynęło na niego mnóstwo donosów. Miał być zarejestrowany jako TW "Szary" od 1972 r, a później pod pseudonimem "Geza". Graczyk uważa, że na werbunek mógł się zgodzić, by ocalić syna przed kłopotami z milicją. Kiedy w listopadzie ub. r. pisaliśmy o konflikcie wokół książki, Krzysztof Kozłowski, były wiceszef Tygodnika, a w III RP szef MSW, mówił: "Jeżeli on (Graczyk - przyp. MB) rzeczywiście napisze o człowieku, który przesiedział wiele miesięcy w stalinowskiej celi śmierci, że był TW, to nie wytrzymam i się odwinę". Ostatnio mówił o książce Graczyka, że napisana została z pozycji "małego ptysia".

A gdzie dowody?

- Nie daruję - mówi dziś o fragmentach poświęconych Pszonowi Kozłowski. Czytał książkę w wersji przedstawionej wydawnictwu "Znak" i rozdział o Pszonie określa jako haniebny. - Teza, że Pszon, człowiek który przesiedział wiele miesięcy w celi śmierci, sprzedał się potem za kilka butelek Istrii jest nie do przyjęcia - mówi Kozłowski. Poważniej zarzuca autorowi, że w książce nie powołuje się na żadne dokumenty podpisane przez ludzi obwinianych przez niego o współpracę z SB. Graczyk przyznaje, że tak jest. Teczki personalne tajnych współpracowników nie zachowały się. Przypisując współpracę konkretnym osobom opiera się na rejestrach agentów, a także na rejestrach wydatków z funduszy operacyjnych. Odnalazł w nich zapisy, świadczące że Skwarnicki, Wilkanowicz i Pszon spotykali się z oficerami SB w kawiarniach. Te wydatki to koszty kawy,, ciastek, czasem alkoholu, a w wypadku Pszona także koszty koniaku Istria, które miały być wręczane podczas spotkań. Treść rozmów odtwarza na podstawie raportów esbeków. Nie znalazł dokumentów o współpracy podpisanych przez rzekomych tajnych współpracowników.

- To praca zaangażowanego publicysty, który uważa, że ma pewną misję do spełnienia i popełnił esej, a nie historyczną książkę - mówi Krzysztof Kozłowski. Roman Graczyk(52 l.) przygodę z Tygodnikiem zaczął w latach 80., był nawet sekretarzem redakcji. W 1991 r. przeszedł do Radia Kraków, potem do "Gazety Wyborczej". Długo niechętny lustracji. Przełomowe było dla niego ujawnienie współpracy z SB Lesława Maleszki, kolegi z lat 80., a wcześniej przyjaciela Stanisława Pyjasa. Od 2007 r. Graczyk pracuje w IPN. W ostatnich latach znów pisywał do Tygodnika.

http://www.gazetakrakowska.pl/stronaglowna/368805,krakow-osoby-bliskie-k...

avatar użytkownika Maryla

4. Gala Polskiej Rady Biznesu.


Gala Polskiej Rady Biznesu. Ks. Adam Boniecki z nagrodą specjalną

Podczas corocznej uroczystości wręczania nagród Polskiej Rady
Biznesu nagrodę specjalną otrzymał wieloletni redaktor naczelny
„Tygodnika Powszechnego” ks. Adam Boniecki.

Burzą oklasków powitano wchodzącego powoli na scenie laureata nagrody specjalnej im. Jana Wejcherta. Księdza nagrodzono za całokształt działalności społecznej.

- W głowie mi się nie przewróci dzięki tej nagrodzie, a na stare lata
to nie jest trudne – powiedział laureat. W swojej przemowie chwalił
polski biznes. – Jest mecenasem wielkich dzieł kultury i przedsięwzięć
kulturalnych – stwierdził.Wspominał także, jak w 2007 r. „Tygodnik Powszechny” miał poważne kłopoty finansowe. Akcję ratowania podupadającego tytułu podjęli Jan Wejchert i Mariusz Walter, którzy na początku kupili 49 proc. udziałów w piśmie.Oprócz ks. Bonieckiego, nagrodzeni zostali także Przemysław Gacek za
portal pracuj.pl (w kategorii „wizja i innowacja”), twórca leków i
kosmetyków marki Ziaja Zenon Ziaja oraz Bartosz Pilitowski z Fundacji
Court Watch Polska (za działalność społeczną). Obserwatorzy z fundacji
są na kilkuset rozprawach sądowych rocznie i monitorują działalność
polskich sądów.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

5. Dzieki

Przy okazji przywolana zostala bardzo wazna ksiazka red,Graczyka. Do takich ksiazek trzeba wracac a konfidentow przypominac.

avatar użytkownika Maryla

6. Ks. Boniecki wychwala


Ks. Boniecki wychwala założycieli ITI i umizguje się do bogaczy: „Chwała światowi biznesu”. WIDEO


odczas krótkiej laudacji przedstawiano ks. Bonieckiego jako osobę,
która uczy, czym jest człowieczeństwo, dobro i tolerancja”. Dodatkowo
dociera do ludzi „siłą swojej mądrości i autorytetu”. Jednak nie
zabrakło swego rodzaju politykowania!

Jego obecny głos jest nawet wyraźniej słyszalny, kiedy dostał polecenie milczenia

— mówiła Aldona Wejchert.

Co podkreślał
wreszcie duchowny w swoim przemówieniu po odebraniu nagrody? Ks.
Boniecki postanowił wyłącznie schlebiać i kadzić biznesmenom
obecnym na gali…

Patrząc na państwa, na świat
biznesu w Polsce, muszę powiedzieć, że z zachwytem stwierdzam,
że są państwo kontynuatorami wspaniałej tradycji mecenasów. Ta tradycja
w Polsce jest stara i miała swój określony kształt

— stwierdził.

Polski
biznes jest mecenasem wielkich dzieł kultury, wielkich przedsięwzięć
edukacyjnych. (…) To wielka rzecz, dzięki której dzieje się
wiele dobrego

— przekonywał.

Przeszedł wreszcie do wspominek redakcyjnych, gdy wychwalał dwóch założycieli ITI – Jana Wejcherta i Mariusza Waltera.

Trudno
mi nie przypomnieć doświadczenia „Tygodnika Powszechnego”. Kiedy w 2007
r. tygodnik był w bardzo trudnej sytuacji, dwaj panowie - Wejchert
i Walter - podjęli akcję, że nabyli udziały w tygodniku (…). Nikt
w to nie wierzył, to była działalność absolutnie bezinteresowna, nie
ingerowali ani w treść pisma, ani skład redakcji. Po prostu wsparli coś,
co uważali, że jest potrzebne

— mówił ks. Boniecki.

Marianin zapędzał się w coraz większych umizgach wobec „świata biznesu”.

Wy,
jako ludzie sukcesu, zauważacie tych ludzi, którym trzeba pomóc. I ten
wspólny front w tych dziełach charytatywnych, społecznych, oświatowych,
kulturalnych, jest nieocenionym wkładem w dobro wspólne. Bez tego Polska
inaczej by wyglądała

— powiedział.

Zakończył w wyjątkowo osobliwy sposób.

To też tytuł chwały dla świata biznesu. Chwała światowi biznesu – chciałbym na koniec zakrzyknąć

— przemawiał ks. Adam Boniecki.

Jakie
świadectwo kolejny raz zaprezentował ks. Boniecki? Ktoś stwierdzi,
że jest to przesadne czepianie się. Ale czy tak zeświecczone podejście
wobec wielkich i bogatych ma w sobie jakikolwiek pierwiastek
ewangeliczny? W końcu ks. Boniecki jest najpierw duchownym, a potem
dziennikarzem i wieloletnim redaktorem „Tygodnika Powszechnego”. Czyżby
o tym zapomniał?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl