Partyjne rządy komunistyczno-bolszewicko-mafijnej agentury w PRL

avatar użytkownika Andy-aandy

Ponieważ bolszewico-lewackie ugrupowania ponownie organizują bandy morderców polskich patriotów — warto prypomnieć ten okres, gdy przodkowie tych dzisiejszych bolszewicko-trockistowskich ideologów, a więc wszyscy bandyci z NKWD — zostali przywiezieni do Polski na czołgach Stalina... Po to, by z czysto bolszewickim zapałem mordować polskich patriotów. Żaden z tych zwyrodniałych komunistycznych morderców nie poniósł kary w PRL-bis, m.in. wskutek obrony komunistycznych morderców przez bolszewickie i trockistowskie mass media.

Dlatego rzeczywiscie, żeby to zrozumieć — trzeba wiedzieć skąd sie wzięła bolszewicka zaraza w Polsce i dlaczego przez tyle lat ci sowieccy bandyci sprawowali władzę w PRL. Ci czerwoni bandyci-folksdojcze wychowali sobie całe bolszewickie pokolenie — które teraz znów atakuje polskich patriotów...

 

"Nie sposób zrozumieć tego, co się stało z Polską po 1944 roku (i co się z nią dzieje dzisiaj)" — tak zaczyna Leszek Żebrowski swój artykuł o roli i działaniach partii komunistycznej w PRL. I kontynuuje: "jeśli nie poznamy dokładnie roli ruchu komunistycznego - agenturalnej siły politycznej w służbie Związku Sowieckiego."

W jednej z moich poprzednich notek zatytułowanej "PPR i PZPR, czyli partie wywodzące swoje tradycje z antypolskiego szpiegostwa, mordów i pospolitego bandytyzmu", z konieczności bardzo skrótowo pisałem o szpiegowsko-bandyckim wojennym rodowodzie stalinowskiej partii komunistycznej w Polsce.

Ostatnio, w znacznie obszerniejszym materiale opublikowanym w Naszym Dzienniku pod tytułem "’Przewodnia siła narodu’, czyli rządy komunistyczno-mafijnej agentury w Polsce 1944-1989", Leszek Żebrowski kreśli w nim historię komunizmu w Polsce zaczynając już od lat międzywojennych — a więc, gdy podstawowym zadaniem komunistów w Polsce było szpiegostwo na rzecz Związku Sowieckiego oraz komunistyczny terroryzm, bandytyzm i dywersja na terenach Polski.

Żebrowski pisze, że mimo wymordowania dużej części komunistycznych przywódców na rozkaz Stalina, to po wybuchu II wojny światowej polscy komuniści, jak na przykład Władysław Gomułka, natychmiast uzyskali obywatelstwo sowieckie oraz nominację na dyrektora fabryki w na terenach polskich przejętych przez ZSRS w 1939 roku... A w tym samym czasie sowieccy bandyci mordowali dziesiątki tysięcy polskich patriotów, zaś setki tysięcy Polaków wywozili w dramatycznych okolicznościach na Sybir czy na pustynie do Kazachstanu.

Kolejną część artykułu Żebrowskiego warto przytoczyć w całości, omówiona jest bowiem tutaj nieomal nieznana współpraca komunistyczno-hitlerowska w okupowanej Polsce:

Komuniści i naziści 1939-1941: ręka w rękę

Nie najgorzej wiodło się także towarzyszom po drugiej stronie granicy, pod okupacją niemiecką. Komuniści - wbrew obiegowej propagandzie - początkowo byli traktowani przez nazistów jako sojusznicy, dostawali lepszą pracę, kartki żywnościowe i inne przywileje. Można tak wnioskować z zachowanych wspomnień radomskiego komunisty Czesława Nowakowskiego (po wojnie funkcjonariusza UB), który opisał rozmowy z miejscowym kierownikiem NSDAP: "[uważaliśmy] iż okupant nie może występować wrogo w stosunku do b. kapepowców, z uwagi na to, że był wówczas w sojuszu ze Zw. Radzieckim.

W związku z powyższym [miejscowi komuniści zgłosili się - przyp. L.Ż.] na wezwanie do wspomnianego 'Arbeitsamtu' - gdzie wygłosił do zebranych przemówienie, kierownik miejscowej partii hitlerowskiej NSDAP w której zapewniał że Hitler i III-cia Rzesza są przyjaciółmi Zw. Radzieckiego, wobec tego i zebranych b. kapepowców, prosił o współpracę w walce z kapitalizmem brytyjskim i ofiarowywał w imieniu rządu niemieckiego jego pomoc dla zebranych. Powyższe szybko doszło do wiadomości zainteresowanych, ci co się nie zgłosili (poważna część) żałowała że tego nie dokonała. To też na powtórne zwołane zebranie do 'Arbeitsamtu' lwia część miejscowych b. czł. KPP usłuchała wezwania, przybywając do wspomnianego urzędu..."

Od czerwca 1941 r. niedawni sojusznicy stali się wprawdzie śmiertelnymi wrogami, ale nie można fałszować rzeczywistości, twierdząc, że było inaczej.

W dalszej części materiału Żebrowski pisze o odbudowie stalinowskiej politycznej agentury w Polsce, czyli dwóch obliczach PPR. Cytuje tutaj bezpośredniego uczestnika i świadka tych wydarzeń, Władysława Gomułkę:

Kierownictwo Kominternu - realizując zawsze dyrektywy WKP (b) - nowo powstałej partii nadało niejako dwa oblicza, jawne i tajne. Na jawne oblicze partii składała się cała jej nie skrywana przed nikim działalność podziemna, tajne zaś, czyli skrywane przed narodem, miały pozostać powiązania kierownictwa partii z Moskwą, z Kominternem, uznawanie ich zwierzchnictwa nad partią mimo formalnego wyrzeczenia się przez nią przynależności do Międzynarodówki Komunistycznej.

O tym drugim, tajnym aspekcie oblicza partii wiedział jedynie w stopniu bardzo zróżnicowanym jej kierowniczy aktyw. Najgłębiej znała te sprawy trójka kierownicza partii wchodząca w skład pierwszej Grupy Inicjatywnej.

Aktyw krajowy PPR był w tym przedmiocie na ogół powierzchownie zorientowany, z wyjątkiem tych działaczy PPR, którzy współpracowali z wywiadem radzieckim.

Jednak nadesłanie na komunistyczne szpiegostwo fundusze okazywały się za małe. Wobec tego, pisze Żebrowski, komuniści przypomnieli sobie przedwojenne "eksy", czyli bandyckie napady na Polaków — i wznowili je na masową skalę. Znowu przytoczony jest Gomułka:

Dowiedziałem się wtedy od Findera, że 'eksów' takich, z których nie zdają sprawozdań przed partią, dokonują także inni organizatorzy i dowódcy grup gwardzistowskich, w ich liczbie nawet ludzie z aparatu Sztabu Głównego GL. Nie dociekałem wówczas prawdziwości tej informacji wobec faktycznego akceptowania takich akcji przez Findera.

Funkcjonariusze partyjni i pracownicy aparatu GL musieli przecież z czegoś żyć. Skoro kierownictwo PPR i Gwardii Ludowej nie było w stanie zapewnić im środków na utrzymanie, rozwiązywanie przez nich tego problemu na drodze 'prywatnych eksów' trudno było potępiać...

Przytaczając ówczesne komunistyczne meldunki Żebrowski pisze, że: większość pierwszych grup zbrojnych rekrutowano z szeregów pospolitych bandytów, którym zapewniano ochronę ideologiczną i świetlaną przyszłość po wojnie.

Werbunek tow. Baśki, Edwarda i Huberta do 'specgrupy' odbywał się w ten sposób, że roztaczano przed nimi wspaniałe obrazy dobrobytu, wręcz luksusowego zbytku, zapewniano ich, że przy małym wysiłku (ok. 4 godz. dziennie) zarobią znacznie więcej niż przy normalnej pracy zawodowej".

Obiecywano im 1000-1500 zł miesięcznie, wiele nowych i pięknych ubrań (tak wyglądała rekrutacja do tzw. Związku Walki Młodych). "Skład partyzantów i d-twa rekrutował się z elementu bandziorskiego"; "Należy dodać, że Wilk w swym oddziale grupuje przeważnie złodziei, a kupuje ich obiecując im, że będą pracować na własną rękę i zarekwirowane pieniądze rozdzielać wśród siebie.

 

W ten sposób — pisze Żebrowski — powstał z woli Stalina przy milczącej akceptacji aliantów "quasi-niezależny twór, czyli ‘Polska Ludowa’. Całkowitą władzę z nadania Moskwy objęli w niej przedwojenni i wojenni komuniści, aktywiści KPP, PPR, GL i AL oraz ‘elementy socjalnie bliskie’, czyli rzesze koniunkturalnych popleczników nowej władzy, rekrutujące się ze społecznych nizin, jakże często z bandyckiego i złodziejskiego zaplecza, które stanowiło bazę rekrutacyjną dla PPR i GL-AL."

Jednym z takich psychopatycznych morderców i bandytów był współpracownik NKWD, szef UB w Augustowie i kat wielu polskich patriotów, Jan Szostak, który w w 1952 r. narzekał, że:

"Jak trzeba było wieszać ludzi, strzelać do nich i topić ich w ustępach, to nikogo nie było. A teraz moich zasług nikt nie bierze pod uwagę."

Innym komunistycznym bandytą był Mieczysław Moczar, absolwent kursu NKWD, który jako szef UB w Łodzi osobiście i ze szczególnym okrucieństwem torturował żołnierzy podziemia antykomunistycznego. Otóż Moczar twierdził, że

"Dla nas, partyjniaków Związek Radziecki jest naszą ojczyzną, a granic naszych nie jestem w stanie określić, dziś są za Berlinem, a jutro na Gibraltarze."

Komunistom potrzebni byli także — "Sprzedajni intelektualiści [którzy] otrzymywali zaś nieprawdopodobnie wysoki status materialny, dostęp do dóbr, których nie było na rynku, wyjazdy na zagraniczne staże i stypendia, wycieczki (tak, były takie także w okresie stalinowskim, choć wydaje się to niepojęte).

W zamian jednym z ich zadań było wychowywanie "nowego" człowieka, jak to nazwał Stalin – ‘człowieka nowego pokroju’, czyli mówiąc wprost - homo sovieticusa."**

Pisząc o intelektualistach w okresie stalinowskim Żebrowski m.in. przypomina poetkę wielbiącą Józefa Stalina i swoją "Partię", Wisławę Szymborską oraz Jacka Kuronia piszącego do swej narzeczonej:

"Kocham cię prawie tak bardzo jak partię." [sic !]

Przytacza też podanie Ryszarda Kapuścińskiego o przyjęcie w szeregi PZPR (już po śmierci Stalina):

"Partia dała mi wszystko, ona mnię [sic! - L.Ż.] wychowuje, jej sprawa stała się sprawą mojego życia. Chciałbym całym sobą, jako członek partii, służyć nieśmiertelnej idei Stalina, który nam wszystkim pozostawił doprowadzenie swojego dzieła do końca. Przyczynić się jak najmocniej, na ile potrafię, do wykonania tego testamentu - to moje najświętsze pragnienie".

A także rekomendację Kapuścińskiego do PZPR jakiej udzielił mu "sam tow. Bronisław Geremek, nasz późniejszy... ‘skarb narodowy’. Można powiedzieć, że jaki komunista, taki skarb i taka jego polszczyzna. Geremek bardzo gorąco popierał kandydaturę Kapuścińskiego:

‘W okresie pracy i studiów na Wydziale Historycznym tow. Kapuściński przeszedł bardzo duży wzrost polityczny i organizacyjny.’

Prawda, jaka z tego zionie intelektualna głębia? Więc tow. Geremek intelektualizował dalej:

‘Oddanie, zapał i ofiarność tow. Kapuścińskiego zapewniają dalszy jego wzrost i pełne przezwyciężanie błędów - ukształtowanie swej postawy na miarę członka partii.’"

Artykuł Żebrowskiego jest znacznie dłuższy. Tak jak długa jest historia sowieckiej okupacji i komunistycznego zaprzaństwa dokonywanego od początku wspólnego sowiecko-niemieckiego ataku na ziemie polskie we wrześniu 1939 roku. Warto jednak przeczytać go w całości.

Bolszewicka agentura przywieziona na czołgach Stalina — to nie była polska władza, oni tylko reprzentowali sowieckie władztwo nad bolszewicką kolonią zwaną PRL. Agentura mordowała Polaków oraz sowiectyzowała kraj. Postbolszewiccy ideolodzy z partii GWna czynią to do dzisiaj.

_____

* http://salski.salon24.pl/106680,index.html

** Zbigniew Herbert przedstawił to w ten sposób:

"Zaproszenie do Belwederu, nagrody, rozmowa z Bierutem. (...) Ekipa agentów potrzebowała na gwałt inteligencji, elity, czegoś co było w tej sferze odpowiednikiem obecnej nomenklatury. Co oferowała ta władza? Boską rangę, role demiurga. (...) Więc uczuli nagle, jak ster historii jest także w ich rękach, i że opłaca się nawet w jakimś sensie okłamywać ten zbełkotany naród, na który patrzyli z pogardą, na tę masę."

2 komentarze

avatar użytkownika Andy-aandy

1. Mordercy, konfidenci i agenci UB

Jeszcze pod koniec 1944 roku resort bezpieczeństwa publicznego w Polsce Ludowej liczył zaledwie 2,5 tysiąca pracowników...

Jednak już w 1953 roku w szeregach UB pracowało blisko 34 tysiące funkcjonariuszy i 76 tysięcy agentów. Ponad połowa z nich ukończyła zaledwie kilka klas szkoły powszechnej.*

Bolszewiccy bandyci Stalina — w szeregach zbrodniczej bezpieki siali terror, mordowali i torturowali, zniewalając Naród.

Inną sowiecką bandą morderców była Informacja Wojskowa w LWP — związana z sowieckimi mordercami ze Smierszu.

Agentami Informacji Wojskowej byli m.in.: późniejszy wojskowy dyktator PRL tow. Jaruzelski oraz bezpośredni kierujący bandytami z SB tow. Kiszczak...

______________
* Zob.: Wojciech Wybranowski "Konfidenci i agenci", Nasz Dziennik, 2004-11-26

Ostatnio zmieniony przez Andy-aandy o pon., 15/11/2010 - 04:46.

 Andy — serendipity

avatar użytkownika Andy-aandy

2. Komunistyczny aparat represji w PRL był bardzo rozbudowany

Były to m.in.: Urzędy Bezpieczeństwa, Informacja Wojskowa, Milicja Obywatelska (wkrótce też ORMO), Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW), czyli utworzone na wzór Wojsk Wewnętrznych NKWD ubeckie wojsko. Cały czas był on wspierany w walce z niepodległościowym podziemiem oddziałami "ludowego" Wojska Polskiego, które brało udział w obławach, pacyfikacjach, aresztowaniach i rozstrzeliwaniach na równi z cywilną i wojskową bezpieką."

Bolszewiccy bandyci wszelki opór podczas rabowania rzeczy, gwałtów na kobietach karali śmiercią, nierzadko całej rodziny

Jak pisze Żebrowski: "Od 1944 r. na ziemiach Polski Ludowej trwało - z różnym nasileniem w poszczególnych regionach - powstanie antykomunistyczne. Sowieccy ‘wyzwoliciele’ (od Niemców) byli zarazem napastnikami, mordercami, grabieżcami i gwałcicielami. Jako zwycięzcy czuli się - i faktycznie byli - całkowicie bezkarni. Wszelki opór podczas rabowania rzeczy, gwałtów na kobietach karali śmiercią, nierzadko całej rodziny.

Autor słusznie posługuje się tu nie tyle świadectwami poszkodowanych czy świadków, ale przedstawicieli nowej władzy, ślących alarmujące raporty o tym, co faktycznie dzieje się w terenie. Meldunki z różnych miejsc na temat zachowywania się "wyzwolicieli" były wstrząsające i takie same. To byli okupanci, na ogół jeszcze bardziej brutalni i dzicy od swych poprzedników!"

Bolszewiccy bandyci z PRL-u mają się dobrze w PRL-bis
Jak stwierdza Żebroski: "To wszystko nie byłoby możliwe bez komunistów-stalinistów, bez aparatu represji, sądownictwa i prokuratury, bez instancji partyjnych i ich funkcjonariuszy, bez całkowicie uległych mediów.
* * * * * * * *

W PRL-bis ciągle są bolszewicy, komuniści-staliniści, aparat represji często dowodzony przez bolszewickich funkcjonariuszy lub ich wychowanków oraz przesiąknięte komunistyczną agenturą SB sądownictwo i prokuratury...

Oraz mass media zakładane zakłane przez agentów służb specjalnych PRL — z funduszy zrabowanych państwu polskiemu, zwłaszcza w ramach FOZZ.

 Andy — serendipity