Rowerowi rabusie

avatar użytkownika Sowiniec
Jedni porównywali to do slapstickowej komedii, inni przywoływali raczej filmy Stanisława Barei. A tymczasem wszystko działo się całkiem na serio. Do jednego z krakowskich banków weszło przed południem dwóch około dwudziestoletnich mężczyzn w kominiarkach z wyraźnym zamiarem wyjścia z niego z większą gotówką. Na oczach klientów przeskoczyli ladę, zastraszyli kasjerki rewolwerem (lub jego atrapą), zabrali 150 tysięcy złotych, zbiegli po schodach, wsiedli na... rowery i odjechali. Było jednak dosyć ślisko, co jeden z rabusiów przypłacił upadkiem, w trakcie którego skradziona gotówka rozsypała mu się z torby na jezdnię. Pomimo zrozumiałego zdenerwowania zaczął ją jednak zbierać, w czym pomagali mu uczynni przechodnie, nie wykazujący najmniejszych objawów zdumienia, że rowerzysta wiezie ze sobą paczki z banknotami. Może myśleli, że to finansowy kurier? Złodziej nie czekał na pozbieranie wszystkich pieniędzy, lecz wsiadł na swój pojazd, krzyknął do przechodniów: "Weźcie je sobie!" i popedałował w siną dal. Kiedy na miejscu jego upadku zjawiła się policja, nie było już czego zbierać, ani szukać. Okazało się jednakowoż, że przypadkowi pomocnicy bankowego rabusia to bardzo uczciwi ludzie, ponieważ natychmiast po uzyskaniu informacji, skąd wzięły się zbierane przez nich banknoty, oddali je w komplecie do banku, z którego pochodziły. Ślad po złodziejach na razie zaginął, policja zdjęła zarządzoną tuż po kradzieży blokadę, sporządza portrety pamięciowe na podstawie zeznań świadków i analizuje zapisy z bankowego monitoringu. - Ale cyrk! Jak w komedii Barei - komentowali ten nietypowy napad mieszkańcy okolicznych domów.

napisz pierwszy komentarz